Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okładki płyt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okładki płyt. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 sierpnia 2023

Byli wśród nas: Jamie McGregor Reid - człowiek, który stworzył estetykę punka

 We wtorek 8 sierpnia dowiedzieliśmy się, że zmarł Jamie McGregor Reid, człowiek, który stworzył estetykę punka, podnosząc do rangi sztuki plastykę określaną mianem zrób to sam (DYI). Był osobą, która nie przeszła przez życie niezauważona. John Merchant, marszand jego prac, opisał go jako artystę, bałwochwalcę, anarchistę, punka, hipisa, buntownika i romantyka (LINK).

 


W zasadzie Reid nie miał wyboru. Musiał być wierny swoim koneksjom rodzinnym, a nawet jeśli w młodości nie buntowałby się, jego poglądy determinowała rodzina: rodzice, którzy byli socjalistami i brali udział w protestach społecznych oraz starszy brat, zaangażowany w ruchy opowiadające się za rozbrojeniem. Młody Jamie dorastał zatem na przedmieściach Croydon, patrząc na rodziców,  aktywnie wspierających druidyzm i biorących udział udział w marszu Aldermaston przeciwko lokalizacji broni nuklearnej na terenie Wielkiej Brytanii. Wujek Reida, George Watson MacGregor Reid, był jednym z pierwszych członków organizacji druidów, która w Stonehenge urządzała protesty podczas przesilenia wiosenno-jesiennego. Ale wróćmy do Jamiego:


W maju 1968 roku Reid i jego kolega z college'u Malcolm McLaren fascynowali się  wydarzeniami w Paryżu oraz hasłami Międzynarodówki Sytuacjonistycznej (zresztą nie byli jedyni – innym zwolennikiem sytuacjonizmu był przecież Anthony Wilson, o czym pisaliśmy TUTAJ).  Reid i McLaren wybrali się więc do Paryża i próbowali przedostać się na lewy brzeg Sekwany gdzie trwały zamieszki, ale znaleźli się w stolicy Francji za późno i zastali tylko ślady po akcjach w postaci graffiti. Reid jednak tak przejął się tymi wydarzeniami, że stał się współzałożycielem niezależnej, agitacyjnej grupy prasowej o nazwie Suburban Press.  

Projektował grafiki zdobiące okładki  do wydawnictw punkowych zespołów, przed wszystkim dla Sex Pistols – wykonał dla nich najbardziej znaną punkową okładkę. Była to obwoluta do singla God Save the Queen, ze zdjęciem królowej Elżbiety II z agrafką w nosie i literami naklejonymi na flagę.

Potem przyszły lata 80. Punk wypalił się a Reid przeniósł się do Paryża. Tam bez grosza przy duszy przekonał Polydor France do kupna tekstów jego piosenek, a raczej tekstów do tradycyjnych irlandzkich rebelianckich ballad. W 1981 roku powrócił jednak do Brixton  i zaczął znów zajmować się grafiką oraz nad obrazami, podejmując tym razem współpracę z Malcolmem Garrettem w Assorted Images w Shoreditch. Dostał swoje biuro i zupełnie nowe narzędzie, kolorową kserokopiarkę, na której zaczął kopiować, robić kolaże, wyrywać i wklejać, otrzymując zlecenia od różnych grup muzyków, grających dla zespołów punkowych i post-punkowych, takich jak The Clash, The Slits, The Damned, The Jam, Siouxsie and the Banshees, Public Image Ltd., The Exploited i Crass. Współpracował także z McLarenem przy różnych innych projektach, takich jak seria odzieży dla jego sklepu SEX oraz film zatytułowany The Great Rock 'n' Roll Swindle. Reid wyprodukował także grafikę dla zespołu Afro Celt Sound System.


Pod koniec lat 80. Reid został uznany za ważnego artystę współczesnego. Jego największym projektem artystycznych z tamtego czasu był wystrój The Strongroom Studios, ze studiami nagraniowymi. Potem przez całe lata 90. Reid był bardzo zaangażowany w ruchy protestacyjne – No Clause 28, Greenpeace, na rzecz Anti-Poll Tax Alliance, przeciwko Criminal Justice Bill, przeciwko English Heritage… Wtedy przeniósł się też do Liverpoolu na stałe.

Był typem samotnika, indywidualistą, który jednak podejmował współpracę z wieloma osobami i instytucjami. W Liverpool’u zanurzył się w lokalnej scenie artystycznej, zwłaszcza w działaniach grupy Visual Stress, z którą współpracował przy akcjach ulicznych i paradach, których głównym celem było wymazanie z pamięci publicznej udziału miasta w niesławnym procederze handlu niewolnikami.  Z tego czasu datują się także jego podróże do Nowego Jorku Japonii, Irlandii i Grecji.

Współpracował także z historykiem punka, Jonem Savage'em, nad jego książką Up They Rise: The Incomplete Works of Jamie Reid, opublikowaną w 1987 roku. Po raz pierwszy spotkałem Jamiego pod koniec 1978 roku — opowiadał o tym Savage - Pamiętam, jak szedłem po schodach do jego domu, a tam były te kufry pełne grafik Sex Pistols. Robiło niezatarte wrażenie – to było jak znalezienie garnka złota na końcu tęczy. To było coś bardzo ważnego, co należało zachować.


Po 2000 roku Reid nadal malował i rysował, tworząc ogromne formy plastyczne używane podczas rytuałów druidów. Często korzystał z elementów stworzonego przez siebie języka wizualnego, nawiązał współpracę, tym razem  z drukarzem Steve'em Lowe'em, bo odkrył że jego twórczość może zostać wydana drukiem. W 2009 roku wykonywał projekty dla japońskiego dyktatora mody Rei Kawakubo, a od 2010 roku wzmógł swoje zaangażowanie w głośne wtedy akcje protestacyjne, takie jak Occupy, Pussy Riot i Extinction Rebellion.

A teraz, w ostatnich czasach, paradoksalnie to co robił Reid przestało szokować. Artysta wbił się w nurt mainsteamowych  w gruncie rzeczy działań, w akcje na rzecz ochrony środowiska i przeciwdziałania ocieplenia klimatu. Tak więc stał się częścią  potężnego przedsięwzięcia społecznego w Toxteth, zwanego Florence Institute. W pewnym sensie jest to przestrzeń artystyczna, ale i miejsce oferujące posiłki i noclegi dla migrantów.  Akces Jamie Reida w działania, których celem były takie zmiany w życiu społeczeństw aby zahamować efekt cieplarniany na ziemi wynikał z jego najgłębszych poglądów. Artysta pozostawał pod przemożnym wpływem bardzo różnorodnych tradycji duchowych, takich jak buddyzm, hinduizm, pogaństwo celtyckie i szamanizm. Szczególnie neopogański ruch druidów był mu bliski… Możemy więc dedykować mu myśl, jaką w usta Eru (Drzewca), czyli pasterza drzew włożył JJR Tolkien: Świat się zmienił, lecz pozostaje jeszcze gdzieniegdzie wierny.

Miejmy nadzieję że tak już pozostanie.

RIP Jamie Mac Gregor Reid. Artysta pozostawił córkę Rowenę i wnuczkę Rose (LINK).

 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 7 lutego 2020

Okładki płyt wykonane przez uznanych twórców, które same są dziełami sztuki

Pokazaliśmy naszym czytelnikom okładki, na których umieszczono dzieła sztuki znanych artystów TUTAJ i TUTAJ . A dzisiaj chcemy zaprezentować okładki wykonane przez uznanych twórców, które same są dziełami sztuki. 

Na początek projekt Salwadora Dali dla komika i aktora Jackie Gleason który w 1955 r. wydał album Lonesome Echo,  zawierający tzw. nastrojową muzykę. Dali tak opisał ją w swoich notatkach: Pierwszym wrażeniem jest udręka, przestrzeń i samotność. Drugim, kruchość skrzydeł motyla, rzucających długie cienie późnego popołudnia, co odbija się echem w krajobrazie. Kobiecy element, odległy i odizolowany, tworzy idealny trójkąt z instrumentem muzycznym i jego odbiciem na powierzchni.
Następny przykład jest również znany. W 1967 r. Andy Warhol zaprojektował okładkę dla The Velvet Underground & Nico. Banan na niej miał wywoływać skojarzenia seksualne. Ponadto na pierwszych wydaniach albumu odchylająca się skórka banana ukazywała  jasnoróżowe wnętrze, a napis obok zachęcał:  Obierz powoli i zobacz.



Teraz pora na kultowy album (zarówno pod względem muzyki, jak i sztuki), który już wzmiankowaliśmy TUTAJ. Chodzi oczywiście o Sgt. Pepper's Lonely Heart Club Band The Beatles z 1967 roku. Okładkę zaprojektował brytyjski artysta Peter Blake. Zbiorowy portret na niej składa się z kolażu zdjęć  88 różnych postaci, a wiele z nich to gwiazdy i artyści (Brian Epstein, kierownik zespołu, musiał uzyskać pozwolenie na wykorzystanie wizerunku każdej osoby przed wydaniem albumu). Blake i jego żona Jann Haworth na potrzeby projektu musieli za to wyciąć z kartonu sylwetki postaci historycznych, po czym gotowy zestaw został sfotografowany przez Michaela Coopera wraz z członkami zespołu.

Artysta neo-dada  Robert Rauschenberg  jest prawdopodobnie jedynym twórcą, który zdobył  nagrodę Grammy. Otrzymał ją za charakterystyczny wzór kolażu z okładki z 1983 albumu Talking Heads. Kolaż składa się z rozbitego samochodu, sypialni na przedmieściach i billboardu autostrady, które obrócone, powodują różne efekty wizualne. Co ciekawe zespół nigdy nie otrzymał nagrody Grammy za swoją muzykę.

Artysta uliczny Keith Haring został poproszony przez Davida Bowie o zaprojektowanie  w 1983 roku okładki płyty na jego singiel Without You, który w tym samym roku znalazł się na płycie Let's Dance. Na okładce znalazły się wymyślone przez niego, charakterystyczne, pozbawione płci i twarzy ludziki, dzięki którym przesłanie grafiki stało się  uniwersalne i zrozumiane przez wszystkich. Bowie był wielkim fanem nowojorskiego artysty i miał w kolekcji jego wiele dzieł.
Red Hot Chili Peppers zlecił kontrowersyjnej brytyjskiej artystce Damien Hirst zaprojektowanie okładki dla ich dziesiątego albumu studyjnego I'm With You. W efekcie mamy ewidentny przejaw miłości Hirst do środków farmaceutycznych. Jak wyjaśnił piosenkarz zespołu Anthony Kiedis: To sztuka.  Obraz.  Nie nadaliśmy mu znaczenia, ale jest ono wyraźnie otwarte na interpretację. Po tej realizacji Hirst i RHCP zaprzyjaźnili się: zespół wystąpił na otwarciu wystawy jej prac w Wenecji (był to ekskluzywny mini-koncert, utrzymany w tajemnicy do chwili rozpoczęcia wernisażu).

Artysta uliczny Shepard Fairey zrobił okładkę do siódmego albumu studyjnego The Smashing Pumpkins,  czyli do Zeitgeist w 2007 roku . Wypowiedział się w niej na temat zmian klimatu – w tym celu użył czarno-czerwonej sylwetki Statuy Wolności, zanurzonej częściowo w wodzie. Myślę, że globalne ocieplenie jest obecnie ważnym zagadnieniem, podatnym na czas symptomem krótkowzroczności Stanów Zjednoczonych, powiedziała Fairey dla The Gauntlet. Jako szersza metafora tonąca Statua Wolności, czczona ikona USA, wybitnie symbolizuje upadek wielu ideałów, na których naród nasz został założony LINK.
Znany fotograf Robert Mapplethorpe jest autorem okładki debiutanckiego albumu Patti Smith: Horses z 1975 roku. Zdjęcie, które jest na niej, artysta zrobił w swoim mieszkaniu w Nowym Jorku, używając  naturalnego  światła i aparatu Polaroid.

Rok po zdobyciu Oscara za film  Obcy (Alien), HR Giger (który inspirował się malarstwem Zdzisława Beksińskiego, o czym pisaliśmy TUTAJ) stworzył okładkę do debiutanckiej solowej płyty Debbie Harry: KooKoo  z 1981 roku. Jest na niej twarz piosenkarki przebita gigantycznymi igłami do akupunktury. Giger wyreżyserował także teledysk z  Backfired”, singlem KooKoo  i do Now I Know You Know, które mają te same motywy i styl.



W 2003 roku Blur zwrócił się do mało znanego wówczas artysty ulicznego Banksy'ego (Roberta Banks'a), aby ten zaprojektował okładkę albumu do ich nowej płyty Think Tank. Jest na niej obejmującą się para, z hełmami do głębinowego nurkowania na głowach. Chociaż Banksy zwykle nie tworzy sztuki komercyjnej, podjął decyzję o współpracy z Blur, ponieważ był wielkim fanem ich brzmienia. Oryginalny projekt tej okładki sprzedano później w 2007 roku na aukcji za 75 000 £. Banksy  skwitował to z właściwą sobie nonszalancją: Zrobiłem kilka rzeczy, aby zapłacić rachunki, m. in. album Blur. To była dobra płyta i [prowizja] była też całkiem spora. Myślę, że to naprawdę ważne rozróżnienie. Jeśli robisz coś, w co naprawdę wierzysz, robienie czegoś komercyjnego nie zmienia tego w pieprzenie tylko dlatego, że jest komercyjne.

Ostatnim przykładem niech będzie rysunek z 1996 roku stworzony przez grafika wykonującego komiksy: Dave Gibbons'a, na debiutancką płytę Kula Shaker: K. Są na niej różni politycy, gwiazdy i sportowcy - w tym John F. Kennedy, Karol Marks, Gene Kelly, Katharine Hepburn, King Kong, Martin Luther King, Jr. i Grace Kelly - wszyscy otaczają literę K.
 

Tuzin płyt, dwunastu artystów, dwanaście dzieł sztuki. Mogło ich być więcej (warto przypomnieć tu niezwykłe okładki projektowane przez Alka Januszewskiego, z którym przeprowadziliśmy wywiad (TUTAJ). Co chcieliśmy przez nie pokazać? Że prawdziwe dzieło sztuki nie musi kosztować setki tysięcy funtów, czy dolarów. Możemy je mieć za dużo mniejsze pieniądze a w dodatku wraz z równie cenną muzyką. Trzeba je tylko dostrzec... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

sobota, 20 kwietnia 2019

Nasz wywiad: Alek Januszewski o okładkach płyt Gardenii i ciekawych planach zespołu

Dzisiaj trzecia, i niestety ostatnia, część wywiadu z p. Alkiem Januszewskim. Wywiad nadaliśmy w częściach bowiem ładunek informacji w nich zawartych jest ogromny, poza tym ładnie nam się tematycznie podzielił. 

Tak więc część pierwszą (TUTAJ), poświęciliśmy głównie okładce singla Joy Division w wersji Tonpressu, którą projektował p. Alek. W części drugiej (TUTAJ) mówiliśmy o okładce płyty Fala, okładce albumu Siekiery i okładkach płyt Republiki i Obywatela GC. Dzisiaj część trzecie o Gardenii, ale nie tylko...  

Który z projektów wykonanych przez Pana ocenia Pan najlepiej? A jeżeli nie, to do którego z nich czuje Pan największy sentyment?

Trudno samemu oceniać swoją pracę, ale i tak to robimy, więc bez zbędnego krygowania się: Najważniejszy jest dla mnie projekt ostatni ponieważ najbardziej mnie angażuje (angażował), w tym wypadku projekt do Gardenii Czarny gotyk. Wydaje mi się, że udało się w tej grafice zawrzeć przesłanie naszej płyty. To płyta o transgresji o przejściu w inny wymiar. Hipotetyczne, wyobrażenie przejścia z życia do śmierci. Powstało wiele projektów do tej płyty ale razem z kolegami uznaliśmy że ta okładka i cały layout jest najbardziej zwięzła, oszczędna i wyrazista.
Odnośnie procesu tworzenia - czy żyje Pan ze sztuki? Czy często czuje Pan zagrożenie wynikające z braku tzw. weny twórczej? Co ostatnio Pan projektował i czym zajmuje się Pan teraz?

Nie, nie żyję z uprawiania sztuki, nawet uznając projektowanie czy tzw. design za formę sztuki użytkowej. Długie lata pracowałem w różnych agencjach reklamowych. Cieszę się, że już tego nie robię. Staram się wrócić do podstaw, do malarstwa olejnego, ale nie dla komercyjnego wymiaru tej działalności po prostu dla własnej estetycznej przyjemności. Nigdy nie obawiałem się okresów braku twórczości czy natchnienia, ponieważ są jak najbardziej naturalne w samym życiu i w działaniu. Musi nastąpić moment kiedy odczuwamy w całej wyrazistości że nie mamy nic do powiedzenia. W tym zbliżamy się do prawdy - do TAO do równowagi, braku działania, braku motywacji, braku ambicji, braku znaczenia wszelkich działań. To najważniejsze.

Ostatnio projektowałem kompilację GARDENII  pt. NEONY, TWARZE, SAMOCHODY. Mam nadzieję że ukaże się jeszcze w tym roku, jest to dla nas ważne wydawnictwo bo podsumowujące 30 lat istnienia zespołu GARDENIA.

Skąd czerpie Pan inspiracje, rozumiem że na pewno słucha Pan muzyki, czego słucha Pan teraz?

Dużo komponuję i gram na gitarze i ta działalność pochłania mnie najbardziej - rejestrowanie i realizowanie pomysłów muzycznych - zwłaszcza że nagrywamy z Gardenią nową płytę. Słucham oczywiście także innej muzyki w zależności od nastroju. Od Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu Piotra Anderszewskiego do ostatniej płyty FOALS.

Jest Pan absolwentem ASP, miał Pan kilka wystaw okładek płyt, ale także robi Pan plakaty, i to promujące różne imprezy, zatem kogo uważa Pan za najlepszego twórcę plakatu w Polsce albo czy jest ktoś, na kim się Pan wzoruje? Czy nie jest już pora na monograficzną wystawę Pana prac? Kogo z tej okazji poprosiłby Pan o napisanie wstępu do katalogu takiej wystawy i które plakaty oraz okładki jakich płyt znalazłyby się na niej na pewno?

Ostatnio zajmuję się tylko muzyką. Mało projektuję okładek (chyba że dla siebie) i jeszcze mniej plakatów. Nie wiem kogo uznać za NAJLEPSZEGO plakacistę obecnie bowiem nie śledzę tych trendów, a na ulicy widzę tylko najbardziej komercyjne produkcje plakatowe w tym filmowych. Oglądam oczywiście nowe okładki płytowe polskie i zagraniczne. Widzę jak zmieniają się estetyki i mody. Trochę jest to przeestetyzowane, dekoracyjne, eleganckie. bezosobowe i puste - ale nie chcę generalizować. Okładki płytowe to po prostu opakowania produktów, muzyka obejdzie się i bez nich w sieci.

Mam staroświeckie podejście do okładek - poza estetycznością lubię jak niosą jakiś przekaz, prowadzą dialog z muzyką,  a nie są tylko zrobionym komputerowo papierem pakowym dla Domów Centrum.

Nie planuję wystawy monograficznej, nie wiem kto miałby napisać wstęp (na pewno nie ten facet od czarno-białej Siekiery) mam wrażenie że zrobiłem za mało interesujących dla mnie okładek, żeby robić wystawę.

Pamiętam jak wielkie wrażenie zrobiła (i robi) na mnie pierwsza płyta Gardenii. Okładka też jest bardzo ciekawa, dlaczego nie ma na niej nazwiska autora? Jak rozumiem Pan ją projektował? Jakie przesłanie chciał Pan przekazać poprzez tę okładkę?
 
Projektowaliśmy ją wspólnie, w zespole są (byli) także inni plastycy. Ta pierwsza, najważniejsza płyta dla każdego zespołu musiała wyglądem zadowolić wszystkich członków. Zaproponowałem zdjęcie (akt męski), które zrobiła moja dziewczyna Zosia K. To że na nim jestem nie miało znaczenia. Pomysł polegał na pokolorowaniu tej czarno-białej fotografii w niepokojącą mięsną tonację i zdynamizowanie zdjęcia przez obrót kadru o 90 stopni. Stojący i rzucający groźny cień nagi człowiek, przebijał  poziomym ruchem ścianę. O taki wyraz nam chodziło.
Kogo pomysłem było umieszczenie litery G na krążku?
To był mój pomysł, żeby choć trochę zróżnicować te nudne standardowe naklejki Pronitu.

Najnowsze wydawnictwo zespołu promują dwa teledyski - Czarny Gotyk i Przy twoim łóżku. To zupełnie odmienne konwencje, choć oba są o przemijaniu. Kto jest autorem scenariusza tych klipów?

To były ostatnie dni naszej sali prób w podziemiach Chwila Klubu (róg Ogrodowej i Żelaznej) cały dom szedł do rozbiórki pod nowy biurowiec. Chcieliśmy zrobić coś szybko, i wstawić teledysk anonsujący naszą płytę do sieci. Wokalista Radek Nowak miał świetny pomysł, żeby całość nagrać w klaustrofobicznej przestrzeni starej windy towarowej. Tak też zrobiliśmy i to aparatem fotograficznym - poklatkowo. Samo miotanie się ludzkich sylwetek w małej przestrzeni, nic więcej. Najważniejsza jest końcówka. Zdjęcie zespołu oprawione w ramki i pozostawione w tej windzie na zawsze, tyle czasu tu spędziliśmy, tyle godzin muzyki wypuściliśmy w kosmos…
Teledysk Przy twoim łóżku realizował młody student reżyserii Franek Kittel w ramach swoich szkolnych ćwiczeń filmowych. Wyjściowy pomysł był prosty, odegramy ten kawałek w neutralnej białej przestrzeni. Bez ilustrowania tekstu. Jedyna metafora to przykryte prześcieradłami instrumenty. Później dodaliśmy w montażu nasze stare podobizny trochę jak duchy przeszłości pojawiające się w kontraście z naszym obecnym wyglądem. To utwór o starzeniu się, przemijaniu i nieuchronności. Zdecydowaliśmy się na niego. żeby zadedykować go naszemu przyjacielowi Grzegorzowi Grzybowi - genialnemu jazzowemu perkusiście, który ćwiczył w sąsiedniej sali a zginął tragicznie w wypadku w tym czasie.

Czy cała Wasza ostatnia płyta utrzymana jest w chłodnej nostalgicznej i swego rodzaju retrospektywnej konwencji?

 
Najlepiej jak jej posłuchasz i sam ocenisz jaka to konwencja i czy to retrospektywa czy na tle innych  naszych dokonań coś nowego. Chętnie wyślę ci tę płytę jeżeli miałbyś problem z jej kupnem. Miała dobre recenzje i najważniejsze że została zrozumiana. Najpoważniejsza i najmocniejsza wypowiedź ze wszystkich naszych płyt. (dziękuję Panie Alku - jesteśmy umówieni na piwo w Warszawie)

Jakie są najbliższe plany zespołu?

Nagrywamy album z muzyką elektroniczną, zupełnie inny od wszystkiego co robiliśmy wcześniej.

Bardzo dziękujemy za pasjonujący wywiad. Wiele się dowiedzieliśmy i nauczyliśmy. 

A wy? Jeśli też, to czytajcie nas - codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Nasze wszystkie wywiady są TUTAJ

niedziela, 31 marca 2019

Nasz wywiad: Alek Januszewski o swoich projektach płyt Siekiery, Fali i paleniu okładki płyty Republiki

Pierwszą część wywiadu z p. Alkiem Januszewskim zaprezentowaliśmy TUTAJ. Omówiliśmy w nim genezę powstania okładki singla Joy Division, wydanego przez Tonpress.

Dzisiaj kolejna część wywiadu - tym razem o okładkach płyt Republiki (o której pisaliśmy TUTAJ), Obywatela GC i kultowej okładce płyty Nowa Aleksandria zespołu Siekiera (o której pisaliśmy TUTAJ). Zapraszamy. 

Jaki był pierwszy projekt okładki płyty, który Pan zrealizował? Jak to się stało, że skierował Pan swoje zainteresowania artystyczne w stronę projektowania okładek?

Studiowałem na warszawskiej ASP  malarstwo u prof. Teresy Pągowskiej i grafikę użytkową u  znakomitego plakacisty prof. Macieja Urbańca. Równolegle interesowałem się też muzyką, początki zespołu Gardenia sięgają właśnie czasów studiów kiedy z kolegą z sąsiedniej pracowni Radkiem Nowakiem zaczęliśmy wspólne próby i ich rejestracje na szpulowy magnetofon. Właśnie płyty ulubionych zespołów i okładki płytowe stały się dla mnie tym miejscem w którym spotykają się te dwie dziedziny: muzyka i grafika. W tamtych czasach dostęp do tych wydawnictw był z wiadomych powodów ograniczony i płyty które docierały były dla nas obiektem podziwu (z powodów poligraficznych) i fetyszystycznego kultu. Zacząłem projektować okładki dla siebie i dla nieistniejących jeszcze zespołów. Kiedy po studiach chodziłem po redakcjach w poszukiwaniu zleceń, w Tonpressie miałem już co pokazać z pasjonującej mnie dziedziny. Na próbę redakcja dala mi do zaprojektowania okładkę dla wschodzącej wtedy gwiazdy piosenki Izabeli Trojanowskiej. Był to dla mnie od razu skok na głęboką wodę. Pierwszą płytę Trojanowskiej zaprojektował  bowiem legendarny dla mnie wtedy z racji pracy na zachodzie projektant Rosław Szaybo. Spotkałem się z artystką i jej mężem, porozmawialiśmy o ich wyobrażeniach dotyczących tej płyty. Udało mi się stworzyć ze zdjęcia piosenkarki pewien nastrojowy collage, który spodobał się i jej (co ważne) i redakcji. Tak to się zaczęło…

Projekt płyty Fala (pisaliśmy o niej TUTAJ) - płyty którą zna chyba każdy miłośnik muzyki undergroundowej w Polsce - czy kiedy Pan projektował okładkę znał Pan treść płyty, czy też działał Pan na przysłowiowego "czuja?"?  A jeśli nie, która piosenka z tej płyty była dla Pana najbardziej inspirująca?

Tytuł oczywiście pochodzi od piosenki Siekiery w pierwszym składzie, ale może jednak nie to było inspiracją? Dla mnie wtedy, kiedy jako uczeń liceum słuchałem tej płyty najważniejsze były piosenki Prowokacji i Siekiery. A dla Pana?

(Panie Alku, ja tu tylko sprzątam... niemniej miło że Pan pyta - dla mnie Prowokacja, Siekiera i bydgoski Abbaddon, który nawet miałem kiedyś okazję widzieć na żywo).

No i ta okładka - czy jest tam aluzja do pękającego monolitu twardego bloku komunistycznego?

Tak, znałem materiał z tej płyty, puścił mi go Sławek Gołaszewski. Tytuł był na pewno inspirujący - płyta była  niezależnym wydawnictwem, wydanym przez firmę polonijną jak to się wtedy nazywało Polton, zawierał kompilację najciekawszych wtedy zespołów NOWEJ FALI. Ogólna symbolika pęknięcia, zniszczenia, destrukcji mieści się także w tym image, ale mój pomysł polegał na tym, żeby okładka przypominała pękniętą płytę chodnikową - wtedy longplaye nosiło się pod pachą i wyobraziłem sobie młodych ludzi z tymi płytami  chodnikowymi na ulicy. Surowość, walka i jej narzędzie w demonstracji.

Dobrze - to może teraz przeskoczmy do Nieustannego Tanga Republiki. Dlaczego postanowił spalić Pan Nowe Sytuacje?

Spalenie okładki to pomysł managera i animatora Republiki Andrzeja Ludewa. Andrzej był architektem, miał świetny oszczędny i wyrazisty pomysł na image Republiki, zaprojektował pasy i logo zespołu. Ten znakomity, konceptualny pomysł ze spaloną okładką wziął się z życia. Na festiwalu w Jarocinie gdzie Republika wywoływała namiętny sprzeciw fanów TSA - ostentacyjnie palono jej płyty. Ludew mówił: Po co chłopcy mają się męczyć i palić okładki płyty, od razu dostaną spaloną! Przygotowałem ten projekt z fotografem Antkiem Zdebiakiem z którym często współpracowałem. Spaliliśmy wiele tych okładek, żeby uzyskać wyrazistą i piękną formę spalenizny.

Jak wspomina Pan Grzegorza Ciechowskiego, bo wiemy, że projektował Pan też inne okładki Jego płyt?

Poznałem go jak i całą Republikę przez managera Andrzeja Ludewa przy projektowaniu Nieustannego Tanga. Robiło się wtedy o nich głośno i na tle innych zespołów w Polsce prezentowali się oryginalnie, wyraziście i bardzo inteligentnie. Ta cecha wyróżniała także Grzegorza miłego, kulturalnego, bezpośredniego i bardzo interesującego człowieka - bez cienia rockowej czy gwiazdorskiej pozy. Trochę lepiej miałem okazję go poznawać kiedy działał już w Obywatelu GC.




Przy projektowaniu okładek do jego płyt wielokrotnie rozmawialiśmy z nim i z Małgorzatą Potocką z którą tworzyli wtedy niezwykle kreatywną artystyczną parę. Byli bardzo świadomi  image który chcieli stworzyć - nawiązując do konstruktywizmu radzieckiego Rodczenki i El Lissitzskiego. Dużo dyskutowaliśmy oglądając albumy o sztuce. Zaprosili mnie do kilku projektów, m in. zrobiłem dla Obywatela GC okładkę do pierwszego LP na którym były portrety GC autorstwa Małgorzaty sfotografowane z monitora TV, dwóch singli, a także pierwszy w swoim życiu projekt do CD do płyty TAK, TAK. Jakiś czas później kiedy GC i MP zamieszkali pod Piasecznem i Grzegorz miał tam domowe studio, rozmawiałem z nim o możliwości nagrania u niego Gardenii. Niestety z różnych względów to nie wyszło. Jego przedwczesna śmierć potwornie mnie zasmuciła: młody, zdrowy nie nadużywający używek artysta odchodzi w pełni sił twórczych nagle i tak przedwcześnie… mam jednak poczucie, że  mimo tego jego życie było artystycznie spełnione.

Dobrze a teraz TEN naszym zdaniem niesamowity projekt  - Siekiera. Wiadomo... Płyta która jest jedną z najważniejszych w historii polskiej muzyki. Jak to się stało, że zaproponowali Panu projekt? Czy ma Pan jakieś szkice/wstępne projekty tej okładki? Czy zgadza się Pan z opinią jednego z czołowych polskich komentatorów i krytyków muzycznych, że na tej okładce czarne powinno być białe a czerwone czarne?


Siekierę poznałem przez fotografika Antka Zdebiaka, z którym współpracowałem. Antek pochodził z Puław i wiedział co się w mieście dzieje - fotografował ich próby od początku i był z nimi zaprzyjaźniony. Pojechałem z nim do Puław jako asystent przy sesji fotograficznej dla jakiegoś pisma. Uczestniczyliśmy  wtedy także w ich próbie na dużej scenie Domu Kultury, zrobiłem im wtedy kilka zdjęć dla siebie. Sesja odbywała się w zapuszczonym zdziczałym parku księżnej Radziwiłł.
Siekiera w obiektywie Alka Januszewskiego - isolations all rights reserved 

Kiedy Siekiera wydawała swoją małą płytę w Tonpressie,  ze zdjęciami Zdebiaka - poprosili mnie żebym to opracował. Kiedy Tonpress zamierzał wydać LP Nowa Aleksandria na okładce miały być zdjęcia zespołu wykonane przez Antka. Zespół, a w zasadzie decydujący o wszystkim Tomek Adamski nie zdecydował się w końcu na portrety zespołu. Ponieważ znałem zespół, robiłem dla nich singla poproszono mnie w redakcji o zaproponowanie im czegoś innego.
W starej, niemieckiej książce do nauki rysunku znalazłem rycinę przedstawiającą idealne proporcje ludzkiej głowy. Spodobał mi się ten image bo był jakby współczesną wersją  "Typu doskonałego" Leonarda da Vinci, a jednocześnie było w tym obrazie coś potwornego jak sama chęć uzyskania doskonałości.
Kojarzyło mi się to z Siekierą z  młodzieńczym idealizmem tekstów z próbą opisania bardzo zwięźle swojego świata, z twarzą każdego młodego człowieka, z pewną czystością i technicznością tego, image.

Nie odbierałem Siekiery jako zespołu upolitycznionego wprost - tak jak inne punkowe grupy w tym czasie. Natomiast jeżeli ktoś nadaje płycie tytuł Nowa Aleksandria czyli nazwę swojego miasta z czasów zaboru rosyjskiego to to coś znaczy. Nie chciałem robić okładki czarno - białej takich jak wiele w tym czasie powstawało co było jakimś automatyzmem, natręctwem, schematyzmem myślenia i oczywistą estetyką tych czasów. Dla mnie Siekiera nigdy nie była czarno - biała, a czerwień to też nie spełzła barwa komunizmu tylko  - krwi i miłości (zatrutej przez słowa) Siekiera jest zespołem romantycznym o niewysłowionej emocji tak dużo, tak mocno o młodzieńczym upiciu się ideałami, które niszczy rzeczywistość.

Chyba trafiłem z tym przekazem bo Adamski postać niezwykle egocentryczna i apodyktyczna (jak prawdziwy artysta) zaakceptował tę okładkę. Redakcji też się podobała mimo że zaprojektowałem bardzo mały tytuł i musieli doklejać sticker.

Wyjaśniłem dlaczego okładka jest czerwono - czarna. Czołowy polski komentator muzyczny niech sobie zrobi własną wersję.


P.S. To jeszcze aneks do Siekiery, miłośnicy płyty Nowa Aleksandria odegrali całą płytę w trzydziestolecie jej powstania na koncercie w Jarocinie w formacji DRIVEALONE. Miałem okazję zreinterpretować oryginalną okładkę - multiplikując tego bohatera i dodając  mu wymiar czasu. Pozdrawiam.
My również pozdrawiamy dziękując za lekcję o sztuce i muzyce tamtych czasów. 

Takie rarytasy tylko u nas. Wkrótce kolejna część wywiadu z p. Alkiem, na który już dzisiaj zapraszamy. 

Dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Wszystkie nasze wywiady są TUTAJ   

piątek, 18 stycznia 2019

Symbolika na okładkach płyt: Marillion

W lecie ubiegłego roku zajęliśmy się na naszym blogu genezą nurtu gothic w muzyce rockowej (TUTAJ), która, ku naszemu zaskoczeniu, sięga czasów renesansu. W nawiązaniu do tamtego postu dzisiaj zajmiemy się ilustracjami z okładek płyt grupy Marillion autorstwa Marka Wilkinsona, ponieważ motywy tam użyte również dotykają znaczeń wywodzących się z odległej przeszłości, aż z średniowiecza.

Marillion powstał na fali popularności muzyki punk i rocka progresywnego w początkach lat 80. Nazwa jest aluzją do tytułu książki J.R. Tolkiena (Silmarillion). Paralelnie do nazwy, okładki pierwszych albumów są równie niezwykle bogate i dzieje się na nich wyjątkowo dużo. Wilkinson wykonał je aerografem, zachęcony do tej techniki pracami Alana Aldridge'a opublikowanymi w 1969 roku w książce The Beatles Illustrated Lyrics


Aerograf, który został wynaleziony pod koniec XIX wieku, jest pistoletem natryskowym, umożliwiającym uzyskanie łagodnych przejść pomiędzy odcieniami, dzięki czemu obraz staje się nabiera cech realistycznych.  Skoro na wstępie wyjaśniliśmy o czym będzie post i dlaczego został napisany, dodamy jeszcze, że zajmiemy się okładkami trzech albumów: debiutanckim Script for a Jester's Tear (1983), następnym Fugazi (1984) i sprzedanym w milionach egzemplarzy Misplaced Childhood (1985). To te płyty zapewniły grupie popularność oraz utrwaliły w pamięci fanów jej wizualny obraz, ustawiając Wilkinsona w roli wizjonera zespołu, za sprawą projektów wszystkich artefaktów związanych z Marillion - od albumów i t-shirtów po gigantyczne plakaty w londyńskim metrze.

Na okładce Script for a Jester's Tear Wilkinson namalował ciemny, wręcz dickensowski pokój ze ścianami wyłożonymi boazerią, oświetlony jednym oknem, przed którym stoi duży, drewniany stół. Na jego blacie poniewiera się słój, kostki cukru, duża popielniczka pełna niedopałków, smyczek, kałamarz i pomięty rękopis nut. Pomiędzy stołem a krzesłem stoi bosonogi błazen w charakterystycznej czapce z dzwoneczkami i w spodniach arlekina, trzymając w jednej ręce skrzypce a w drugiej pióro. Na krześle leży otwarty futerał od skrzypiec, w którym leży kartka z nutami Yesterday Beatlesów, po oparciu krzesła przechadza się kameleon. Na podłodze walają się podarte kartki i buty. Nad kominkiem jest portret kobiety, którego pierwowzorem był obraz Ofelii John Everett Millais’a. Na ścianach są plakaty promujące maxi-single zespołu, porozrzucane także na podłodze (obok płyt Pink Floyd i Billy Nelsona), na ekranie telewizora widać laleczkę Punch. Poduszka na materacu pośrodku podłogi uformowana jest na kształt czaszki…
Na kolejnej płycie ten sam błazen jest prawie nagi, przepasany białym prześcieradłem leży na wznak na łóżku, jedynie na jednej nodze ma zsuniętą arlekinową pończochę. Spod stóp wystaje egzemplarz magazynu Billboard z 1983 roku. Błazen ma na uszach słuchawki od walkmana, w jednej dłoni zaciska kwiat maku, a w drugiej trzyma krzywo kieliszek, z którego zaraz wyleje się czerwone wino. U wezgłowia łóżka jest lustro, a obok okno przesłonięte firanką i sofa nakryta czerwoną kapą, układającą się pośrodku w fałdy na czymś, co przypomina czaszkę. Po niej wspina się kameleon, wyciągający rozwidlony język ku sroce, trzymającej w dziobie pierścień. Z tyłu na ścianie wisi obraz, drugi, z portretem błazna leży oparty o brzeg łóżka. Są to aluzje do rzeczywistych prac autorstwa Julie Wilkinson, żony Marka.
I trzecia płyta Misplaced Childhood ma na okładce bosego chłopca w czerwonym mundurze na tle fototapety z kłębiastymi chmurami, tęczą i rozświetlonym niebem. Przy stopie chłopca rośnie mak. Dziecko trzyma na ręce srokę, która przed chwilą upuściła pierścień leżący poniżej. Przez okno ucieka błazen a na stojaku wisi klatka z kameleonem i sroką trzymająca w dziobie klucze.
Co to wszystko znaczy? Nie trudno zauważyć, że niektóre motywy powtarzają się, są to błazen, kameleon, sroka i kwiat maku… Postać błazna na pewno wywołały słowa piosenki, od której nosi tytuł cały debiutancki album (tłumaczenie: Isolations.blogspot.com):

I znowu jestem tutaj na placu zabaw złamanych serc
Jeszcze jedno doświadczenie, jeszcze jeden wpis w
pamiętniku
Kolejne emocjonalne samobójstwo przedawkowane
sentymentem i dumą
Za późno powiedzieć kocham, za późno rozpocząć
znowu grę
Porzucam relikty na placu wczorajszych zabaw
(…)
Kiedy dorośniesz i opuścisz plac zabaw
Gdzie pocałowałeś swoją księżniczkę i odnalazłeś
żabę
Pamiętaj błazna, który pokazał ci łzy, przepis na
łzy 


Motyw błazna pojawia się zresztą także w kolejnym utworze, Sieci:

Bezładny i odrzucony,
Wzgardzony i samotny, całuję izolację w jej
rozpalone czoło
Bezpieczeństwo mnie ściska
Mrok mi wygraża
Twoje racje były tak oczywiste, jak to stwierdzili
moi przyjaciele
Ja tylko wyśmiewałem twoje łzy, ale nawet błazen
płacze
Nawet błazen płacze


Po tej płycie błazen na zawsze stał się symbolem Marillion. Pomysł na tę postać poddał podobno Wilkinsonowi lider Marillion, Fish, który znalazł ją w jakiejś książce. Zadziałało, bo jak zauważył Wilkinson w jednym z wywiadów: Błazen był bardzo barwną postacią. Miał dość niepokojące spojrzenie, które w jakiś sposób zeszło z plakatów okładek. I wyszło. Nastąpił rezonans z wieloma fanami, a nawet z ludźmi, którzy nie słyszeli o zespole. Zobaczyli dzieło sztuki i uznali, że jest intrygujące. W tamtym czasie nie było nic takiego. Wtedy otworzyło mi to wiele drzwi, i tak jest dziś

W literaturze błazen jest symbolem zdrowego rozsądku i szczerości, zwłaszcza w szekspirowskim Królu Learze, w którym błazen dworski daje dobre rady monarsze, wykorzystując przysługujące mu zwyczajem prawo do kpienia i szczerej wypowiedzi. Inna, kultowa scena Szekspira przedstawia Hamleta trzymającego czaszkę Yoricka, jego ukochanego błazna i lamentującego nad jego przedwczesną śmiercią: Ach, biedny Yorick! Znałem go, mój Horacy; był to człowiek niewyczerpany w żartach, niezrównanej fantazji.

Błazen na dworze królewskim miał niezwykłą pozycję, tylko on mógł przekazać królowi złe wieści, których nikt inny nie odważył się dostarczyć. Tak na przykład było w 1340 roku, kiedy francuska flota została zniszczona w bitwie pod Sluys przez Anglików, wówczas jedynie błazen podjął się powiedzieć o tym Filipowi VI. Nazywani głupcami błaźni uważani byli za prawdomównych, którzy w dodatku wyjęci hierarchii społecznej nie reprezentowali interesu żadnej z grup ówczesnego społeczeństwa. Byli wolni. Aby od razu było wiadomo, z kim miało się do czynienia nosili specjalne stroje: czapkę z trzema rogami i dzwoneczkami oraz berło błazeńskie zwane marot. Dlatego w kartach do gry karta z Jokerem nie ma stałego miejsca w hierarchii, jest ona zmienna. I to łączy błazna z kameleonem, który jest symbolem umiejętności dostosowania się do każdych warunków i wszechstronnej łatwości zmian, a także - z racji nieruchomego czatowania na ofiarę - cierpliwości. Według wyobrażeń średniowiecznych gad ten żywił się powietrzem, przez co w alchemii wyobrażał właśnie ten żywioł. 
 

Mak, który został użyty na okładce Fugazi i Misplaced Childhood jest symbolem śmierci. Na jego namalowanie nalegał Fish. Kolejne rekwizyty: tęcza i sroki są nawiązaniem do słów piosenki Childhood's End? - I zobaczyłem srokę na tęczy, deszcz już minął. W starej angielskiej dziecięcej rymowance jedna sroka oznacza smutek, a dwie - radość. W kulturze anglosaskiej sroka jest ptakiem mądrości, który potrafi przewidzieć przyszłość, także chwilę śmierci. Dlatego Wilkinson dwa razy namalował srokę. Ptak ten wiąże się z poza tym fragmentem opery Rossiniego La Gazza Ladra (Sroka złodziejka), który otwiera innny album Marillion: The Thieving Magpie.


Chłopiec w mundurze z okładki Misplaced Childhood nawiązuje do bohatera autobiograficznej powieści Emila Sinclaira, występującego pod nazwiskiem Hermana Hessego, zatytułowanej Demian. Wilkinson namalował konkretną osobę. Był to Robert Mead, syn właściciela pubu, do którego chętnie chodził Wilkinson. Obecnie jest dziennikarzem. Mead podobnie jak błazen z pierwszej płyty stoi boso, co było świadomym nawiązaniem Wilkinsona do okładki albumu Abbey Road The Beatles. Są na niej wszyscy czterej członkowie zespołu uchwyceni przez fotografa w chwili przechodzenia przez przejście dla pieszych. Paul McCartney na tym zdjęciu szedł boso. Krążą plotki, że wcześniej muzyk zmarł, po czym podobno został zastąpiony przez sobowtóra. Czy użytymi symbolami Marillion sugeruje, że wie o tej przemianie? Nie wydaje się, aby tak było.
Jak można wywnioskować z tego co już ustaliliśmy, treści zapisane za pomocą symboli i rekwizytów na okładkach pierwszych płyt Marillion są wielorakie i niejednorodne. Nie stanowią jakiejś osobnej opowieści, lecz odnoszą się do wielu znaczeń egzystencjalnych, wśród których mamy nie tylko te związane ze poczuciem ostatecznego kresu (stąd symbole śmierci: czaszka i kwiat maku) lecz także nadziei (tęcza) oraz prawdy i bezkompromisowości niezależnie od zajmowanego miejsca w świecie (błazen, sroka i kameleon).

Co z tego wszystkiego wynika? Nasze rozważania mogą nam uzmysłowić, iż świat jest dość skomplikowany a okładki płyt czasem są tego odbiciem. Stąd warto wiedzieć, na co się patrzy. Dlatego warto nas czytać.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 9 stycznia 2019

Punkowa eksplozja wypchnęła wszystko przez okno: okładki płyt Neville'a Brody

Okładki płyt to ta część muzycznej oferty, która sugeruje odbiorcy charakter muzyki na nich zapisany. Dlatego wytwórnie starają się przyciągnąć uwagę interesującą formą i kolorystyką, cały czas szukając nowych stylizacji. Lata 80. były tymi, które dały szansę nie tylko nowym gatunkom muzyki, lecz również promującym je plastykom. Jednym z nich był Peter Saville, o którym pisaliśmy wielokrotnie (TUTAJ), twórca stylistyki wytwórni muzycznej Factory z Manchesteru, w którym nagrywały czołowe, brytyjskie zespołu tamtych czasów. Innym projektantem i grafikiem, którego prace wyznaczyły nowe trendy wzornictwa, był urodzony w 1957 roku Neville Brody, dorastający w erze post-punk.

Ukończył prestiżową College of Printing w Londynie (obecnie część  London College of Communication ), z której o mało co nie wyleciał za projekt wizerunków królowej z odpadającą na bok głową. Muzyka punk, z którą zetknął się podczas studiów, zrobiła na nim piorunujące wrażenie, jak to ujął w jednym z wywiadów: Punkowa eksplozja wypchnęła wszystko przez okno. Wtedy zaczął projektować dla ulubionych zespołów postpunkowych, zaczął od 23 Skidoo


Niewątpliwie okładki i plakaty projektowane przez Nevilla Brody stworzyły atmosferę subkultur lat 80. lecz także jego prace, dzięki muzyce punk, stały się odmienne od wszystkiego, co dotąd było znane. To właśnie wtedy Neville Brody zdobył reputację, którą utrzymał do dzisiaj, projektanta łamiącego zasady i dyktatora nowych tendencji. Oprócz 23 Skidoo współpracował z takimi zespołami jak: Cabaret Voltaire (jedną z projektowanych przez niego okładek pokazaliśmy TUTAJ), Your Mum, The Bongos, Z'EV, Clock DVA, Throbbing Gristle, Depeche Mode, Defunkt, Level 42, Elephant Talk, Kurtis Blow, Raybeats, Zuice.
 
Spójrzmy na kilka jego wczesnych prac:












Wszystkie wykonane przez niego okładki można zobaczyć TUTAJ. Widać od jego pierwszej pracy, że przywiązuje ogromną wagę do liternictwa. W swoich projektach wykonanych zarówno na obwolutach płyt jak i dla magazynu The Face używał napisów biegnących po przekątnej lub po okręgu, w których wyróżniał niektóre litery, jedne robił bardzo duże, inne niewymiarowe. 

To Brody zdecydował, że napis powinien się stać integralną częścią jego projektu i mieć równorzędne znaczenie z innymi elementami okładki czy publikacji. Dostosowywał do nich styl liternictwa, bo według niego miał taki sam wpływ  na odbiór treści jak obraz lub zdjęcie. 

Artysta stosował rozmaite zabiegi łamiące utarte schematy: zamiast numerów stron używał symboli i rozdzielał kawałki tekstów specjalnie projektowanymi małymi logo. Projektował również własne czcionki, bez szeryfów lecz z zakrzywionymi końcami, które stały się zaczątkiem wymyślonego po latach własnego kroju pisma, z użyciem symboli i różnych nietypowych znaków interpunkcyjnych. Cała ta dbałość o szczegóły pomógł uczynić The Face najmodniejszym i najbardziej wpływowym magazynem stylistycznym, a jego projekty okładek uznano za ikonę post-punkowego stylu. Wiele zawierało ręczne wykonane elementy, takie jak obrazy, rysunki, kolaże lub tekstura (rubbings). 

Kiedy zaczynał tworzyć do projektowania grafik nie używano komputerów. Wszystko musiało być wycięte i wyklejone z papieru. Brody często wykonywał modele 3D, odlewy gipsowe lub drewniane rzeźby, a następnie fotografował je dla swoich projektów. Widać w tym inspirację nowoczesnymi ruchami artystycznymi, takimi jak Dada, Pop-art, Futuryzm i Konstruktywizm

Najsilniej wpłynął na autora ruch Dada, który był anarchistyczny. Dadaiści stosowali kolaże z pociętych gazet, fotomontaże i używali przypadkowo znalezionych przedmiotów dla osiągnięcia radykalnych, chaotycznych kompozycji.  Członkowie ruchu Dada zdecydowali, że sztuka nie powinna być poważna i zdominowana przez malarstwo. Bawili się luźnymi skojarzeniami zestawiając je bezładnie. Do tego nawiązywał Brody.
 
Po studiach, Brody podjął pracę w londyńskiej agencji Rocking Russian, gdzie pracował pod kierownictwem znanego artysty Alexa McDowella, który był odpowiedzialny za stworzenie najbardziej charakterystycznej grafiki punkowej t-shirt'u. W 1994 roku założył Neville Brody Studio, obecnie Research Studios, które odniosło duży sukces i od tego czasu rozszerzyło swoją działalność o biura w Londynie, Paryżu, Berlinie i Barcelonie. Jest założycielem londyńskiej odlewni czcionek Fontworks i w trakcie swojej kariery zaprojektował ponad 20 różnych krojów pisma, m.in. dla koncernu Coca-Cola (TCCC Unity). 

Był także głównym uczestnikiem projektu FUSE, który był publikacją o praktyce eksperymentalnej typografii. W ciągu ostatnich trzech dekad Neville Brody stał się jednym z najbardziej płodnych, innowacyjnych i wpływowych grafików na świecie.  

Aby utrwalić wiedzę o jego pracy wydawnictwo Thames & Hudson opublikowało w 1988 roku dwutomowy leksykon na podstawie jego projektów graficznych (TUTAJ). Książki ostatecznie zostały najlepiej sprzedającą się światową pozycją. Oprócz tego w Muzeum Wiktorii i Alberta odbyła się wystawa jego prac, przyciągając tysiące miłośników sztuki. 

Obecnie Neville Brody pełni funkcję przewodniczącego rady w BBC Online Creative Advisory Board i jest członkiem rady doradczej ds. Edukacji Filmowej w DCMS. Jest także autorem projektu graficznego stron internetowych The Times i BBC a jego klientami były znane koncerny modowe takie jak: LVMH, Nike, United British Media, Nokia i Converse oraz wiele organizacji działającymi w dziedzinie kultury i sztuki w Wielkiej Brytanii i Azji

Trzeba przyznać, że kariera Nevilla Brody - od okładek dla undergroundowych zespołów muzycznych po wzornictwo dla czołowych koncernów światowych - jest imponująca. 

Tylko czy zgodna z anarchistycznymi ideałami wyznawanymi w młodości?

Źródło TUTAJ


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.