czwartek, 5 grudnia 2019

William S. Burroughs - spoiwo między the Beatles a Joy Division

Zbliża się kolejna rocznica śmierci Johna Lennona, a skoro nasz blog jest blogiem muzycznym to może warto poświęcić choć jeden post Beatlesom? Co prawda nie odpowiadają oni stylistycznie temu miejscu, zwłaszcza w początkowym etapie twórczości, ale są co najmniej cztery fakty zmuszające nas do napisania o Fab 4. Fakty te, łączą się zarówno z Joy Division, jak i klimatem naszego bloga. 

Zatem od klimatu zaczynając, każdy na pewno zna takie hity jak Elanor Rigby, czy Only a Northern Song, które bez wątpienia są piosenkami bardzo smutnymi, miejscami dołującymi, a poruszane w nich tematy śmierci, samotności i opuszczenia to coś co przecież nas tutaj absorbuje w pełni...

Po drugie, innowacyjność okładek. Przecież Rubber Soul the Beatles jest pierwszą okładką na której nie ma nazwy zespołu, Revolver kolejną... A okładka Unknown Pleasures, Joy Division, zaprojektowana przez Petera Saville'a to krok dalej - nie ma na niej ani nazwy zespołu, ani nazwy płyty... (historię jej powstania opisaliśmy TUTAJ).

Trzeci fakt to efekty specjalne, zapoczątkowane przez Beatlesów na Revolver, później kontynuowane na Pepperze i kolejnych albumach, chciałoby się powiedzieć Martin Hannett kontunuatorem idei wielkiej czwórki... I to jak godnym kontynuatorem... 

I w końcu last but not least. William S. Burroughs (TUTAJ). Tak tak, ten sam kontrowersyjny pisarz, malarz, dziennikarz, ten którym pasjonował się Ian Curtis i ten sam z którym Kurt Cobain nagrał piosenkę o której pisaliśmy (TUTAJ). Ten sam który występował w Plan K z Joy Division i który wyrzucił żebrzącego o jego nową książkę Iana Curtisa, słowami fuck off kid! (TUTAJ). Co zatem ma wspólnego kontrowersyjny W.S.B. z Beatlesami

Otóż został uwieczniony na okładce najważniejszej płyty wszechczasów, czyli na okładce Sgt. Pepper's Lonely Heart Club Band. Stoi koło Marylin Monroe (oznaczyliśmy go strzałką). 


Sam on. Dlaczego? W jednym z wywiadów (dokładnie książce wywiadzie Victora Bockrisa z nim) - autor oświadczył, że trafił do domu Paula McCartneya w Londynie, kiedy ten komponował Elanor Rigby. Burroughs miał powiedzieć wtedy, że nie zna się na muzyce, ale widział, że McCartney wie co robi i jest fachowcem w swojej dziedzinie. 

I się nie mylił...  Historia kołem się toczy...

Czytajcie nas - codziennie  nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz