Zbliża się kolejna rocznica śmierci Johna Lennona, a skoro nasz blog jest blogiem muzycznym to może warto poświęcić choć jeden post Beatlesom? Co prawda nie odpowiadają oni stylistycznie temu miejscu, zwłaszcza w początkowym etapie twórczości, ale są co najmniej cztery fakty zmuszające nas do napisania o Fab 4. Fakty te, łączą się zarówno z Joy Division, jak i klimatem naszego bloga.
Zatem od klimatu zaczynając, każdy na pewno zna takie hity jak Elanor Rigby, czy Only a Northern Song, które bez wątpienia są piosenkami bardzo smutnymi, miejscami dołującymi, a poruszane w nich tematy śmierci, samotności i opuszczenia to coś co przecież nas tutaj absorbuje w pełni...
Po drugie, innowacyjność okładek. Przecież Rubber Soul the Beatles jest pierwszą okładką na której nie ma nazwy zespołu, Revolver kolejną... A okładka Unknown Pleasures, Joy Division, zaprojektowana przez Petera Saville'a to krok dalej - nie ma na niej ani nazwy zespołu, ani nazwy płyty... (historię jej powstania opisaliśmy TUTAJ).
Trzeci fakt to efekty specjalne, zapoczątkowane przez Beatlesów na Revolver, później kontynuowane na Pepperze i kolejnych albumach, chciałoby się powiedzieć Martin Hannett kontunuatorem idei wielkiej czwórki... I to jak godnym kontynuatorem...
I w końcu last but not least. William S. Burroughs (TUTAJ). Tak tak, ten sam kontrowersyjny pisarz, malarz, dziennikarz, ten którym pasjonował się Ian Curtis i ten sam z którym Kurt Cobain nagrał piosenkę o której pisaliśmy (TUTAJ). Ten sam który występował w Plan K z Joy Division i który wyrzucił żebrzącego o jego nową książkę Iana Curtisa, słowami fuck off kid! (TUTAJ). Co zatem ma wspólnego kontrowersyjny W.S.B. z Beatlesami?
Otóż został uwieczniony na okładce najważniejszej płyty wszechczasów, czyli na okładce Sgt. Pepper's Lonely Heart Club Band. Stoi koło Marylin Monroe (oznaczyliśmy go strzałką).
Otóż został uwieczniony na okładce najważniejszej płyty wszechczasów, czyli na okładce Sgt. Pepper's Lonely Heart Club Band. Stoi koło Marylin Monroe (oznaczyliśmy go strzałką).
Sam on. Dlaczego? W jednym z wywiadów (dokładnie książce wywiadzie Victora Bockrisa z nim) - autor oświadczył, że trafił do domu Paula McCartneya w Londynie, kiedy ten komponował Elanor Rigby. Burroughs miał powiedzieć wtedy, że nie zna się na muzyce, ale widział, że McCartney wie co robi i jest fachowcem w swojej dziedzinie.
I się nie mylił... Historia kołem się toczy...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
I się nie mylił... Historia kołem się toczy...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz