Ostatnio skupiamy się na najnowszej książce Jona Savagea o Joy Division. Poddajemy jej treść analizie i jak dotychczas omówiliśmy rozdziały: dziewiąty (TUTAJ), ósmy (TUTAJ), siódmy (TUTAJ), szósty (TUTAJ), piąty (TUTAJ), czwarty (TUTAJ), trzeci (TUTAJ), drugi (TUTAJ) i pierwszy (TUTAJ).
Rozdział 10 obejmuje okres 11.1979 - 02.1980. Na wstępie Bernard Sumner wspomina, jak trudno było udźwignąć ciężar bycia zawodowym muzykiem. Nie rozmawiali w zespole o muzyce, bali się że takie rozmowy mogą zniszczyć w nich ducha inspiracji. Wspomina też to, co muzycy Joy Division wielokrotnie podkreślali w publikacjach, że nie rozmawiali też o tekstach Iana Curtisa.
Peter Hook wspomina że zarobili na wydaniu Unknown Pleasures i dało im to swoistego rodzaju wolność, podkreśla, że sukces zawdzięczają Tonyemu i Robowi. Jon Wozencroft zwraca uwagę na znakomite piosenki, które JD nagrali między Unknown Pleasures i Closer, jak na przykład The Only Mistake, czy Something Must Break (warto zobaczyć TUTAJ).
Wspomina, jak grupa przeszła do kolejnej fazy, - wydawnictwa Sordide Sentimental (TUTAJ), które ukazało się w ilości 1578 sztuk. Mała wytwórnia stała się potentatem tylko dzięki temu, że opublikowała to wydawnictwo w odpowiednim czasie. Wtedy ukazały się Earcom 2, zrealizowano trzy nagrania w Cargo Studios, a 16.11. singiel Tranmission, w Factory Records (pisaliśmy o nim TUTAJ). Stephen Morris wspomina, że wydanie Transmission wymusiła publika, która pytała ich po koncertach kiedy wydadzą to nagranie. Wtedy też zaczęto grać Joy Division w radio.
Przypomniana jest wypowiedź Iana Curtisa dla Radia Lancashire, o historii powstania wydawnictwa Sordide Sentimental. Curtis twierdził, że należy nagrywać ile się da, co było trudne z Factory z powodu ograniczeń finansowych. Morris opowiada jak powstały Auto-Suggestion i Candidate. To było nieplanowane działanie, po prostu on i Peter Hook stworzyli je podczas tzw. soundchecking. Później dołączyła się gitara i tekst.
Następnie przytoczony jest fragment wywiadu z fanzinu The Story So Far (publikowanego przez nas TUTAJ). Sumner podkreśla, że jego zdaniem Atmosphere jest najlepszym utworem Joy Division, lubi też Transmission, ale w wersji live. Z kolei Hook jako faworyta podaje Dead Souls. Podobają mu się odpływy i przypływy dźwięku, oraz zgranie zespołu. Sumner wspomina, że to Curtis zaprezentował mu muzykę Kraftwerk, często puszczał Trans Europe Express przed występami. Sumner pod wpływem elektroniki tego utworu zdecydował się skonstruować syntezator, w czym miał pomóc mu jego dziadek - inżynier. Cierpiał wtedy na bezsenność i potrafił pół nocy spędzać na oglądaniu filmów, jak choćby Odyseja Kosmiczna 2001. Kupił magazyn Electronics Today i znalazł tam syntezator za 200 GBP. Zatem skoro nie był drogi, to musiał być prosty w budowie. Po dwóch miesiącach miał swój, ale ten nie działał prawidłowo. Słychać go na koncercie w Apollo, kiedy grali z the Buzzcocks. Na Atmosphere używał syntezatora polifonicznego, który dostał.
Następnie przytoczony jest opis kariery Daniela Meadowsa. Poznał Tony Wilsona w Granada TV. Ten zaprosił go do mieszkania Alana Erasmusa celem wykonania sesji zdjęciowej Vini Reilly, który właśnie nagrał album The Return of Durutti Column. Tony opowiedział mu, że uruchomił Factory za pieniądze ze spadku po matce. Opowiedział, że podczas spotkania z Vini zobaczył też pierwszy raz Joy Division, którzy pomagali przy sklejaniu okładek, siedząc na podłodze. Nadruk na okładce wykonywali sprayem. Dali mu też jedną płytę na pamiątkę. Byli młodsi od niego o 5 lat i wywodzili się z innej warstwy społecznej, jednak byli bardzo mili.
18.12.1979 Joy Division zagrali w Les Bains Douches. Przytoczony jest zabawny komentarz z radia, że nad koncertem krąży duch Jimma Morrisona, a jeśli ktoś posłucha rady Joy Division i zacznie tańczyć do muzyki radiowej tak jak robi to Ian Curtis, to może liczyć się z tym, że zostanie zabrany przez pielęgniarki z psychiatryka.
8.01.1980 zespół nagrał LWTUA. Daniel Meadows wspomina jak Tony poprosił go, żeby wykonał zdjęcia JD w Pennie Sound Studios z Hannettem. Wtedy pierwszy raz spotkał Hannetta. Byli w podobnym wieku, i mieli podobne fryzury, lubili się. Hannett siedział za stołem mikserskim i nie posiadał manier: nie używał słów : proszę, czy dziękuję. Był bardzo zaangażowany w proces tworzenia.
W wywiadzie dla Extro Magazine w 1980 roku Alan Hempsall wspomina jego rozmowę z Ianem Curtisem, kiedy zapytał go jak łączy twórczość Ballarda z twórczością Burroughsa. Curtis czytał wiele książek obu autorów, więc nie dziwne że inspirował się nimi. Na zadanie pytanie odpowiedział, że pewne rzeczy mógł przenieść do swoich tekstów, ale nie jest to świadoma inspiracja. Na pytanie czy Atrocity Exhibition jest napisane pod wpływem książki Ballarda, Curtis odpowiedział, że napisał tekst zanim przeczytał książkę. Miał napisany tekst a tytuł książki Ballarda idealnie do niego pasował. Po przeczytaniu książki stwierdził, że jest zgodność między jej treścią a niektórymi przesłaniami z tekstu.
Wypowiedź Jona Wozencrofta z dalszej części książki jest zgodna z wypowiedzią z filmu dokumentalnego o zespole (z tą gdzie wspomina, że JD są jak kalendarz adwentowy, i o edukacyjnym walorze tekstów Curtisa).
Alan Hempsall opowiada o kulisach wywiadu z zespołem dla Extro. Kiedy pierwszy raz spotkał Iana połączyły ich wspólne zainteresowania literackie. Zespół był wtedy podczas sesji LWTUA. Spotkali się w pobliżu jednego z kościołów, i Ian wyciągnął ulotkę, jaką dostał na spotkaniu z Burroughsem w Plan K, zatytułowaną APO-33.
To było coś nowego i wtedy odniósł wrażenie, że Ballard i Burroughs byli jego ulubionymi pisarzami. Podczas wywiadu z zespołem Rob zabronił mu nagrywać. Było dużo śmiechu i żartów. Wspomina też jak zaszokowało go nagranie These Days, zwłaszcza gra gitary Sumnera na początku, bowiem myślał że to jest sekwencer. Wyjaśnili mu to Bernard i Martin, co było dość dziwne bo nikomu zwykle nic nie wyjaśniali.
Alan Hempsall wspomina jak Ian Curtis pokazał mu swoją gitarę Vox (pisaliśmy o niej TUTAJ). Powiedział, że uczy się grać, starał się też naśladować dźwięki głosem. Martin był gotów na nagranie więc poszli do pokoju prób, i Ian zaczął śpiewać. Gdy skończył udał się na kawę do matki, a Bernard zajął się miksowaniem.
Terry Mason stwierdza, że tak na prawdę istniało 999 Ianów Curtisów. Był inny w zależności od tego z kim i o czym rozmawiał. Zawsze był skupiony na rozmowie i zawsze zwracał się bardzo prywatnie do każdego. Paul Morley uważa, że dla Curtisa było trudnym pełnienie swojej roli wśród tak dużej liczby różnych indywidualności, jakie go otaczały.
11.01.1980 roku zespół wystąpił w Paradiso w Amsterdamie, (TUTAJ) rozpoczynając 10-dniowe tournee po Europie. W tym miejscu wspomniany jest fragment powieści Deborah Curtis, o tym jak Ian odwrócił głowę, kiedy odjeżdżali na tournee i nie pożegnał się z nią. Hook wspomina, że to był trudny dla niego czas, chciał wracać do domu. Za duża bliskość innych, zwłaszcza Sumnera sprawiała, że to był koszmar. Ian był z Annik i to było trudne bo cały zespół go olewał i byli źli że ona jest z nimi. Ale koncerty grai bardzo dobre.
Stephen Morris wspomina Annik jako osobę spoza ich grupy społecznej, była intelektualistką. Niemniej sprawiła, że Ian zaczął myśleć o sobie jako o artyście. Annik opowiada jak Ian zainteresowany był Berlinem i Amsterdamem, bo interesował się historią.
Sumner wspomina jak grali w Belgii i Duval zdawał się być rozbawiony faktem w jak złych warunkach hotelowych mieszkali. 15.01.1980 zagrali w Berlinie w Kant Kino. Przytoczone zostają wspomnienia Marka Reedera zawarte w wywiadzie z nim opisanym przez nas TUTAJ. Wspomina jak miał promować An Ideal For Living w Niemczech. Wspomina jak Wilson miał plany stworzenia Factory Deutschalnd, dlatego wysyłał mu kasety z nagraniami ciekawych miejscowych zespołów, np. P1/E, Mania D, i innych. Nie były jednak w guście Tonnyego.
Reeder wiedział, że nikt w Niemczech nie ma płyt Joy Division, ponadto zespół posiadał wizerunek prawicowych ekstremistów. Kiedy zaproponował Robowi koncerty w Niemczech ten był nastawiony sceptycznie. Ale poprosił Curtisa żeby przekonał Roba i tak się stało.
Gdy dowiedział się, że zespół zagra w Kolonii przekonał Grettona, że do Berlina jest niedaleko, i ten się zgodził. Koncert jednak był nieudany z wielu powodów, technicznych i kiepskiego dźwiękowca. Przyszło mało ludzi (około 50). Następnie wspomina jak oprowadzał zespół po Berlinie. Sumner opowiada jak zabrał z Kant Kino poster z tytułami nadchodzących filmów, i powiesił w miejscu prób Joy Division. Gdy szukali tytułu piosenki brali z niego po jednym słowie z tytułu filmu i składali razem. Dla nich tytuły nie miały związku z piosenkami. W tym miejscu pada cytat z książki Deborah o tym jak Ian wrócił z trasy i był obojętny wobec ich córki, a po powrocie z pracy zastała go pijanego i śpiącego na podłodze niebieskiego pokoju.
Morris wspomina zaniki pamięci Curtisa, jako efekty uboczne leków jakie brał, np. Largactilu (o lekach jakie zażywał pisaliśmy TUTAJ). Miał coraz więcej ataków. Im więcej sukcesów odnosili, tym gorszy był stan Curtisa. Nie było stać ich żeby przerwać pogoń za sukcesem, po prostu ignorowali jego stan zdrowia. Pojawił się też problem Annik, Ian nie umiał odmawiać, nigdy nie mówił nie. Chciał sprawiać radość obu kobietom, i to był problem. Sumner podkreśla fakt, że Curtis ożenił się w młodym wieku, wszyscy stawali się coraz starsi, poza tym podróżowali co ich zmieniało. Niemniej sprawy Iana traktowali jako jego prywatny interes. Hook podkreśla jak wtedy się samousprawiedliwiali, że skoro Curtis mówi, że czuje się dobrze, i skoro lekarze pozostawiają go w spokoju, to musi być OK. Powinni byli mu zabronić, bo cierpiał. Wilson zbyt radował się sukcesem, Erasmus zdawał się być jedynym, który mógł wtedy zachowywać pozory zdrowego rozsądku, Hannett natomiast był zupełnie poza tym wszystkim.
Ian Curtis zapewniał, że czuje się OK więc mu wierzyli. Zarówno Mason jak i Lindsay Reade podkreślają, że byli bardzo młodzi. Ta ostatnia stwierdza, że jedynym dorosłym, ponad swój wiek, był Curtis. Przytoczona jest wypowiedź Sumnera z filmu dokumentalnego o zespole, jak to potrafił być wybuchowy. 7.02.1980 zespół dał koncert Factory II w New Osborne Club.
Daniel Meadows wspomina ten koncert - fotografował zespół, to nie był ich najlepszy występ. Curtis był elektryzujący - nie można było oderwać od niego oczu. To było coś szokującego. Kupił wtedy album Unknown Pleasures, podziwiał sposób gry Hooka i piękny głos Curtisa.
Reeder wspomina jak poznał Honore. Była córką belgijskiego policjanta, pracowała jako sekretarka ambasadora. Wiedziała i umiała znacznie więcej niż Deborah i można było z nią rozmawiać na zupełnie inne tematy. Debbie jak to typowa Brytyjka: kiedy wrócisz do domu, masz herbatę na stole, co robisz żeby zdobyć lepszą pracę?? itd. Wspomina jedną z nocy, kiedy Debbie odwoziła ich z Ianem ich samochodem i cały czas tak się zachowywała, stąd jego zdaniem małżeństwo Curtisów to była zwykła typowa północno - angielska relacja.
Kiedy poznał Annik zrozumiał, że zakochała się w liryczności Curtisa, w tym że był poetą, muzykiem. Jego epilepsja mogła pogłębiać się w związku z faktem, że był w relacji z Debbie, kochał swoje dziecko, chciał być w związku małżeńskim, ale też chciał być z Annik.
8.02. 1980 zespół zagrał w University of London Union.
Jon Wozencroft wspomina, że zaczęli od Dead Souls, i że zobaczył, jak ktoś to filmuje. Pomyślał, że to dobrze. Wszyscy byli zaszokowani gdy zagrali Eternal, to było jak muzyka klasyczna. Zespół cytuje Kraftwerk jako inspirację, jednak jego zdaniem zrobili w tym utworze coś unikalnego. Curtis epatował energią, jego zdaniem muzyka zespołu nie była depresyjna, tylko powodowała przemianę w słuchaczu.
Peter Saville wspomina, jak wtedy po raz pierwszy usłyszał LWTUA, i zdał sobie sprawę, że bierze udział w czymś nadzwyczajnym. Po koncercie poszedł coś zjeść i przy jednym ze stolików siedział Ian Curtis. Dało się odczuć że dla ludzi wkoło jest postacią legendarną.
Kolejny odcinek książki Jona Savage'a opisany zostanie przez nas już wkrótce.
Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstremie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz