Ostatnio skupiamy się na najnowszej książce Jona Savagea o Joy Division. Poddajemy jej treść analizie i jak dotychczas omówiliśmy rozdziały: ósmy (TUTAJ), siódmy (TUTAJ), szósty (TUTAJ), piąty (TUTAJ), czwarty (TUTAJ), trzeci (TUTAJ), drugi (TUTAJ) i pierwszy (TUTAJ).
Kolejny, już dziewiąty rozdział książki Jona Savage'a o Joy Division obejmuje zaledwie miesiąc - październik listopad 1979 roku.
2.X.1979 Joy Division wystąpili jako support the Buzzcocks na uniwersytecie w Liverpoolu. Pete Shelly wspomina, ze zespół zrealizował właśnie trzeci album, i to prawdopodobnie Richard Boon zdecydował się zaprosić Joy Division, którzy właśnie nagrywali swój debiut. Pamięta, że nie oglądali ich występów, jedynie końcówki, podczas występów Joy Division zwykle jedli przygotowując się do swoich występów. Za to po koncertach odbywały się zakrapiane imprezy. Boon wspomina, że Joy Division dobrze się odwdzięczyli, poza tym mieli swojego dźwiękowca i ogólnie byli samowystarczalni.
Bernard Sumner wspomina też, że wtedy jakiś fan the Buzzcocks poczęstował go narkotykami, obudził się o 4 nad ranem i potwornie źle się czuł. Byli młodzi i naiwni wiec było to dla zespołu ogromne doświadczenie. Wszyscy członkowie grupy wtedy pracowali, kończyli pracę o 17:30 i mieli koncert np. w Londynie o 21:00. Jechali do Londynu a po koncercie wracali do Manchesteru, by na drugi dzień udać się do pracy. Dopiero kiedy zaczęli żyć z grania mogli bardziej skupić się na zespole.
Peter Hook wspomina jaki to był problem, bowiem rezygnacja ze stałych dochodów była wyzwaniem, muzyka dawała im od 11 do 13 GBP tygodniowo, co nie było znaczną sumą. Hook kiedy zrezygnował z pracy przestał urządzać dom, który kupił ze swoją dziewczyną. Nie mieli w nim nic, nawet łóżka, tylko dwa fotele, które dostali w prezencie. Jego matka była niezadowolona z faktu, że porzuca pracę. Kevin Cummins mówi że już wtedy wiele osób przychodziło na koncerty żeby zobaczyć Joy Division i po ich występie opuszczali koncert. Wspomina jak na otwarciu trasy w Liverpoolu zrobił zdjęcia do NME, ale redakcja była bardziej zainteresowana the Buzzcocks niż J.D.
Następnie wspominany jest koncert 4.10.1979 roku w Newcastle City Hall. Jon Wozencroft wspomina, że zmiana sali z Factory na dużą salę w Newcastle musiała być szokiem dla zespołu. Występowali jako support, i oczekiwał, że ludzie w tym czasie będą siedzieli głownie przy barze, jak to zwykle bywa na występach supportów. Zespół zdawał się być nerwowy, było mało miejsca, zwłaszcza dla Iana Cutrtisa, bo na scenie stał sprzęt the Buzzcocks. Na koniec zagrali Atrocity Exhibition, po ich występie około 1/3 publiczności wyszła.
16.X.1979 roku zespół zagrał w Plan K w Brukseli. Annik Honore wspomina, że ówczesny dyrektor klubu Frederick Flamand był człowiekiem lubiącym awangardę. Chciał uczynić z Brukseli miasto pełne muzyki, tańca, wideo... Wiedział dużo o literaturze, ale generalnie mało o muzyce. Prowadził fanzin En Attendant, w którym pisywał Michel Duval. Ten ostatni wiedział, że Honore mieszka w Londynie, więc kazał jej dowiedzieć się co słychać w mieście, poszukać jakiegoś ciekawego zespołu. Razem doszli do wniosku, że Joy Division idealnie wpisze się w klimaty
Fredericka. Poszła wiec za kulisy i zaprosiła zespół do Brukseli. Widziała ich występ w Nashville Rooms i brzmieli jak nikt inny. Brzmieli mocno i znakomicie, całości dopełniał śpiew i taniec Iana Curtisa. Przy okazji wyglądali na ludzi z prowincji i nie pasowali do klimatu Londynu.
Honore również pisała dla fanzinu Fredericka Flamanda. Zapytała Roba, który siedział za stołem mikserskim czy może przeprowadzić wywiad z zespołem dla magazynu z Brukseli, a ten zdawał się nie wiedzieć gdzie to jest. Ian na scenie wychodził z siebie, był kimś innym, był we władaniu jakiejś dziwnej siły, wyglądał jak z innego świata. Nie wiedziała że jest chory, podziwiała do za styl w jakim występował. Podczas rozmów był bardzo grzeczny i uprzejmy.
Mieli podobne zainteresowania muzyczne, więc wtedy tamtej nocy słuchali Low Bowiego.
Rozmawiali o książkach, pamięta że o Kafce, później o rodzinie, dziecku. Zapytał czy ma męża, dziwiła się, że jest taki młody i już ma żonę i dziecko, i podziwiała za to że w takiej sytuacji udaje się w trasę. Oboje byli fanami twórczości Burroughsa, tym bardziej Curtis zgodził się wystąpić w Plan K, bo wystąpić miał tam też W. Burroughs.
Richard Kirk z Cabaret Voltaire wspomina, jak Joy Division byli ich supportem. Wspomina swoje zainteresowanie Burrougsem. Interesował się wtedy dadaizmem, na przykład poezją Tristana Tzara, który tworzył losując słowa wycięte z gazet, z worka papierowego. Podobnie tworzył Brion Gysin i Kirk postanowił zastosować tą metodę do muzyki.
Burroughs i Gysin wystąpili w Plan K pokazując filmy Antony Balacha Towers Open Fire i Cut - ups. W rafinerii Plan K były 4 piętra, zespoły grały na parterze na wyższych odtwarzano filmy i muzykę. Stephen Morris twierdzi, że Ian Curtis po spotkaniu z Annik zasugerował występ w Plan K. Hook z kolei wspomina podróż, jechali wanem kierowanym przez Terry Masona, który jeździł bardzo wolno, przybyli z opóźnieniem i wymęczeni. Terry Mason z kolei wspomina, że spali w Hostelu w centrum Brukseli. W jednym pokoju było aż 7 łóżek i nie było okien, poza oknem na korytarz... Stephen Morris opowiada historię znaną z filmu dokumentalnego, jak Ian Curtis chciał otrzymać książkę od Burroughsa i Gysina. Podobnie jest z opowieścią o tej sytuacji przytoczoną przez Hooka. Richard Kirk wspomina też, jak Curtis i Burroughs siedli przy stole z drinkami. Ian Curtis zapytał Burroughsa co myśli o samobójstwie. Kirk jest w 100 % pewny, że Curtisowi chodziło o amerykański zespół Suicide, Burroughs natomiast był zszokowany, myślał bowiem, że chodzi o akt samobójstwa. Kirk nie wiedział o co zapytać Burroughsa ale był zadowolony że razem siedzą przy stole, i że wyręcza go wokalista J.D.
Następnie przytoczona jest recenzja Martina X. Ruffiana dla NME. Stwierdza w niej, że Joy Division są znakomici na scenie. Ich muzyka ewoluuje między punkiem a chłodnymi brzmieniami i jest depresyjna. Następnie pojawia się opowieść Hooka zawarta w filmie dokumentalnym o zespole, jak doskonale się wtedy bawili i jak Ian został przyłapany na sikaniu do popielniczki. 27 i 28.10.1978 zespół wystąpił w Apollo Theatre w Manchesterze. Hook wspomina, że mimo iż w trasie z Buzzcocks grali ten sam repertuar, w jednych miejscach mieli dużą publikę w innych prawie wcale. Boon twierdz, że trasa z Buzzcocks sprawiła, iż Joy Division stali się bardziej zdyscyplinowani i wyrobili się jako zespół. Jego zdaniem Ian Curtis ciężko znosił trasę, chciał jej ale nie wiadomo czy był wewnętrznie zadowolony. Twierdzi, że pod wpływem występów Curtis zaczął zachowywać się na scenie w taki sposób, w jaki chciał być na niej widziany przez publikę. Po czasie zaczął się w tym zatracać, to był rodzaj euforii - coś prywatnego. "Jego wewnętrzne emocje nie były pokazywane publice, nie było niczego wewnętrznie rozdzierającego. Wielu obserwatorów może tak myśleć, ale ja tak nie uważam. Osiągnął jakiś poziom realizacji ambicji, co go cieszyło, ale ludzie chcieli węcej." Boon filmował jeden z tych koncertów w Apollo, na prośbę Roba - chcieli zobaczyć jak zespól się prezentuje.
Wypowiedź Paula Morleya jest tożsama z tą z dokumentu o zespole. Opowiada o ambicjach członków grupy. Podobnie jest z wypowiedzią Jona Wozencrofta. Nowością jest tutaj podanie faktu, że Wozencroft nie wiedział o epilepsji wokalisty zespołu, i w związku z tym ograniczeniach w używaniu pulsujących świateł. Terry Mason podkreśla, że w tamtym czasie ataki epilepsji Iana Curtisa nasilały i się i były coraz mocniejsze. Musieli bardzo go wtedy kontrolować podczas występów.
Deborah Curtis opowiada, że charakterystyczny taniec Iana Curtisa narodził się jeszcze przed tym jak zaczął mieć ataki epilepsji. Był to oryginalny sposób wyrażania siebie. Z początku traktowała to jako część sztuki. Jako jego wkład w bycie w zespole, ale to był błąd. "Nie było Iana dla świata i dla domu - wszystko to się zlało. Ludzie uwielbiali go za to co go niszczyło. Ludzie nie zdawali sobie sprawy, że on jest taki też po powrocie do domu. To nie było przedstawienie..." Richard Boon miał pretensje do Roba Grettona, że nie poinformował ekipy o epilepsji Curtisa. Był tym faktem rozgniewany. Nie wiedzieli jak się w takiej sytuacji zachowywać, znosili go jedynie ze sceny. Bernard Sumner kiedy pojawiła się choroba był zdania, że skoro kiedyś jej nie było, to odejdzie, że to jakiś rodzaj znerwicowania czy przemęczenia. Starali się żeby Curtis wcześniej chodził spać, wyciszyli oświetlenie. Ten jednak miał bardzo mocne ataki, a pozostali członkowie grupy nie mieli pojęcia co robić. Nie zdawali sobie, ani oni ani pewnie i medycyna, o skutkach ubocznych leków jakie wtedy przyjmował. Stepehen Morris mówi, że kiedy Curtis miał ataki wynoszono go ze sceny a zespół grał Interzone, który śpiewał Peter Hook. Ten ostatni wspomina, że najgorszy atak wokalista Joy Division miał podczas koncertu w Bournemouth. "Siedziałem na nim przez półtorej godziny trzymając za język w garderobie. Nie mógł wstać, więc powiedziałem do Roba, że musimy go zabrać do szpitala. Wszyscy byli strasznie wkurzeni, tylko ja z Robem byliśmy w garderobie i wzięliśmy go do samochodu i zawieźliśmy do szpitala w Bournemouth. Tam wyciągnęli go z ataku."
Wypowiedź Annik Honore też jest taka jak na filmie, poza faktem, że zwraca uwagę na niedbałość zespołu i ekipy o zdrowie wokalisty. Bernard Sumner opowiada jak przed tym fatalnym koncertem byli na drinku i gdy wracali koło pierwszej w nocy, nagle Curtis zaczął szybko iść w stronę morza, a oni go złapali. To było dziwne zachowanie, jego osobowość skrywał jakiś cień. Stephen Morris twierdzi, że Ian Curtis był największym wrogiem siebie samego, twierdził że czegoś nie zrobi, ale to robił, wszyscy chcieli odnieść sukces, on również, na przekór chorobie. Hook wspomina, że Curtis był wobec ludzi bardzo miły, nie szło się z nim pokłócić, był bardzo ugodowy. Jedyną osobą z którą często się kłócił był Rob Gretton, i Hook uważa, że szło zwykle o pieniądze, a za wszystkim stała Debbie Curtis. Z kolei Deborah twierdzi, że Factory chciało zataić fakt posiadania przez Curtisa żony w dodatku w ciąży. Ciekawa jest jednak jej inna wypowiedz, w której w pewien sposób usprawiedliwia Iana Curtisa, twierdząc, że każdy chce mieć w życiu partnera, i Annik była atrakcyjna, wolna i miała piękny akcent, widać jej mąż musiał czuć się bardzo samotny.
Tony Wilson uważa, że nikt nie informował go o problemach małżeńskich Curisa, wiedział jedynie, że ma dziewczynę i uważał to za normalne, bowiem ludzie zmieniają partnerów. Lubił i Debbie i Annik.
Anton Corbij opowiada jak przeprowadził się do Londynu w październiku 1979 roku i poszedł na koncert zespołu do Rainbow. Po nim spotkał się z Grettonem i zaproponował słynną sesję na stacji Lancaster Gate w Londynie. Sumner i Morris wspominają jak przed tą sesją Gretton obcinał im włosy. Robił to dość nieudolnie bowiem używał dużych nożyc a nie typowych fryzjerskich. Corbijn opowiada, że nikt nie był zainteresowany zdjęciami, ponieważ nie widać na nich twarzy. Dopiero po śmierci Curtisa stały się one kultowe.
Kolejna część książki Savage'a omówiona będzie już wkrótce. Dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz