wtorek, 2 lipca 2019

Najnowsza książka Jona Savage'a o Joy Division - This Searing Light, the Sun and Everything Else, Joy Division the Oral History, nasza recenzja cz.3


Ostatnio skupiamy się na najnowszej książce Jona Savagea o Joy Division. Poddajemy jej treść analizie i jak dotychczas omówiliśmy rozdział drugi (TUTAJ) i pierwszy (TUTAJ).

Dzisiaj kolej na rozdział trzeci, czyli początki Joy Division, bowiem mowa będzie o Stiff Kittens i Warsaw (o Warsaw pisaliśmy już bardzo dużo TUTAJ, warto zerknąć na opisany przez nas ostatnio ich nieznany bootleg - TUTAJ). 

Podczas opisu książki szczególną uwagę zwracamy na Joy Division natomiast warto podkreślić, że książka zawiera też wiele wątków pobocznych. Opisywany dziś rozdział zawiera opis okresu od czerwca 1976 do czerwca 1977 czyli dokładnie jeden rok. 

Na początku Peter Hook opisuje znane już powszechnie fakty, jak dowiedział się o koncercie Sex Pistols czytając ogłoszenia w Melody Maker, i zachęcił Sumnera  i Masona  do wspólnego wyjścia na koncert. Po Hooku wypowiadają się Pete Shelley i Bernard Sumner, skupiając się na swoich niesamowitych przeżyciach z tego wydarzenia. Koncert stał  się dla nich inspiracją do kupienia książek instruujących jak grać na gitarze i basie. Próby rozpoczęli w salonie babci Sumnera podłączając się do starego gramofonu z lat 40-tych, wymontowując igłę i podłączając w to miejsce gniazdko do dżeka. Wtedy zaczęli też komponować. Hook kupił pierwszy bas za 35 GBP które pożyczyła mu matka (niedawno wystawiał go, jak i wiele innych pamiątek na aukcji opisanej przez nas TUTAJ). 

Iain Gray wspomina jak na koncercie  Sex Pistols widział Iana Curtisa (chodzi o drugi koncert).  Tony Wilson postanowił zaprosić  Sex Pistols do swojego programu So It Goes, zachowywali się bardzo niepoprawnie, byli pijani, mieli wystąpić przez 3,5 minuty na co wyrazili zgodę a grali znacznie dłużej w dodatku zdemolowali sprzęt. Zostali jednak ocenzurowani do 3,5 minut a Wilson miał przez to kłopoty z kierownictwem Granada TV  i źle to wspomina.

Richard Boon opowiada jak spotkał Iana Curtisa 10.11.1976 roku w klubie Electric Circus. Stał wtedy na bramce. Ian przyszedł i opowiadał jak jest niezadowolony z pobytu na festiwalu punk-rocka w Mont-de-Marsan (pisaliśmy o pobycie Curtisa i jego żony na tym festiwalu TUTAJ). Festiwal owiany legendą w jego mniemaniu rozczarowujący. Martin Hannett wspomina jak doszło do realizacji pierwszego singla the Buzzcocks Spiral Scratch (pisaliśmy o nim TUTAJ). Przytoczona jest rozmowa Hannetta z Boonem, kiedy ten ostatni zapytał realizatora, co robić dalej po serii koncertów, na co Hannett odparł, że pora na singiel. Pieniądze na singla wyłożył ojciec Pete Shelley. 

Iain Gray wspomina, jak chcąc założyć zespół poszukiwał energetycznego wokalisty. Na ogłoszeniu, które rozwiesił w starej Virgin Records ktoś dopisał w formie żartu: musi być w stanie wytrzymać 10000 Voltów. Na ogłoszenie odpowiedziała tylko jedna osoba - Ian Curtis. Do spotkania doszło w pubie Vine Inn. Ian miał na sobie słynną kurtkę z napisem HATE (pisaliśmy o niej TUTAJ) co było w tamtym czasie dużym aktem odwagi. Miejscowi patrzeli ze zdziwieniem i pytali - kto to jest? Był bardzo miłym człowiekiem, Gray mówi: patrzyłeś na niego  i myślałeś: Boże jak przerażająco wyglądający facet, spodnie ze skóry, kurtka z napisem Hate na plecach, coś jak De Niro z filmu Taksówkarz, bo wiem że bardzo lubił ten film. Pamiętam jak tej nocy rozmawialiśmy i on wydawał się znacznie starszy i dojrzały. Miałem wtedy 18 lat a Ian około 20 - 21. I to było tak: ideologia punk Ian - bycie żonatym jest nudne. A on na to: ja jestem żonaty i pokazał obrączkę. Wtedy małżeństwo Curtisów zamieszkiwało z dziadkami w Hulme na Stamford Street. Ponieważ to było w okresie świąt jego dziadek udekorował dom balonami - dwa małe i jeden duży w środku, tak więc w domu było pełno fallusów. Dziadek sobie z tego nie zdawał sprawy ale Ian bardzo się z tego nabijał. Był na prawdę miłym, czarującym człowiekiem - kwiaty dla Debbie, czekoladki... Nigdy nie spotkałem tak szczęśliwej pary. Zazdrościłem im tego.


Nie miał jeszcze dzieci, był szczęśliwy, dużo palił tych swoich Marlboro. Pił piwo Colt 45 ale nie dużo. Zwykł siadać z Debbie i razem oglądali TV lub rozmawiali z dziadkami pijąc herbatę, którą zwykle trzymali na kolanach. Pracował wtedy jako młody urzędnik państwowy i należał do wyższej klasy społecznej. To był okres przed Thatcher ale Ian był Torysem, miał aspiracje i motywacje, oraz ogromny zapał. 

Chodziliśmy do Electric Circus, na wczesne koncerty Buzzcocks, widzieliśmy the Damned w 1976 i oba koncerty Sex Pistols z trasy Anarchy. Wymienialiśmy się też płytami. Ian był fanem Iggy Popa, ale bardzo też lubił jamajskie reggae: Lee Perry, U-Roy, I-Roy. 

Następnie Gray wspomina, że Curtis był bardzo słowny i realizował swoje cele. Opisuje ich wspólny wyjazd do Londynu, celem rozejrzenia się, co tam słychać. Następnie ich wspólne działania muzyczne.  

Wtedy jeszcze wspólnie nie próbowaliśmy. Byłem gitarzystą a on wokalistą z taką małą aktówką pełną tekstów których było bardzo wiele. Po około miesiącu zacząłem je oglądać i pamiętam Day of the Lords, Leaders of Men, i zarys Candidate. W tamtym czasie a to był rok 1976 Ian interesował się śmieciowymi książkami beletrystycznymi o nazizmie Svena Hassela o dowódcach niemieckich czołgów, a jego ulubioną książką była Wheels of Terror. Tekst Leders of Men mnie rozśmieszył bo pochodził bezpośrednio z kartek książki Svena Hassela. 

Zaczęliśmy próby, ja na gitarze a Ian wtedy wykonywał zalążki swojego tańca martwej muchy. Ja grałem a on tańczył - jego głowa odsuwała się ku tyłowi, a oczy unosiły się w górę. Z tego co mi było wiadomo nie chorował jeszcze wtedy na padaczkę, a jeśli tak to sprytnie to ukrywał. Nie widziałem żadnych przesłanek, choć miał chwilami takie "puste momenty" i wtedy było w nim coś mrocznego. To było dziwne bo był bardzo słodką, ciepłą i hojną osobą. 

Po dokoptowaniu basisty zaczęli próby w klubie Great Western w Moss Side, choć mieli kłopoty ze znalezieniem miejsca prób, zewsząd byli wyganiani przez kurtkę Iana. Curtis wtedy nie śpiewał, bardziej recytował swoje teksty, jak opisuje to Gray: pochrząkiwał pochylony nad swoim tekstem. Nie mieli wtedy perkusisty, a jako nazwę Ian wybrał Warsaw  z powodu wpływu albumu Bowiego. W okolicach lutego ich zapał wygasł.. 

Bernard Sumner wspomina znaną historię z poszukiwaniem perkusisty i wokalisty. Oczywiście posiadanie perkusisty wiązało się ze znalezieniem nowego miejsca na próby - dom dziadka odpadał. Wywiesili ogłoszenie w Virgin Records który wtedy znajdował się na Picadilly. Tylko on posiadał wtedy telefon więc podali numer. Poszukiwał on i Tery Mason, co nieraz prowadziło do zabawnych sytuacji, które obaj wspominają. I kiedy myśleli, że znalezienie wokalisty będzie niemożliwe, zadzwonił Ian. Bernard Sumner wspomina, ze pamiętał go i Iaina Graya z koncertu Sex Pistols, a ponieważ lubił muzykę taką jak on i Hook, pozwolili mu śpiewać w swoim zespole. 

Peter Hook wspomina moment pierwszego spotkania z Curtisem na schodach Electric Circus. Pamięta napis HATE, który był wykonany za pomocą taśmy klejącej. Ian odklejał go, gdy szedł rano do pracy.. Miał wtedy zespół z Grayem ale istniała niepisana zasada, że zespół punkowy nie może mieć dwóch gitarzystów. 

Terry Mason opisuje Curtisa jako człowieka bardzo poważnego, autentycznego, z pudełkiem z tekstami i kartami katalogowymi z tekstami, miał też sprzęt - dwa głośniki i malutki wzmacniacz. 

Hook wspomina, że Curtis był bardziej obeznany z zespołami typu Can, Kraftwerk czy Velvet Underground. Ian też zainteresował ich muzyką reggae (opisywaliśmy to TUTAJ). Sumner podkreśla, że to Curtis nadał im kierunek, zawsze powtarzał, że nie ma litości, uważał że ich piosenki powinny być jak najbardziej maniakalne. Tony Wilson wspomina że to żona zaraziła Curtisa twórczością Iggy Popa. Najważniejsza w muzyce jest spotkanie się wpływów... Kevin Cummins przywołuje występ Popa z Bowiem na keyboardzie, w 1977 roku w Apollo, który uznał za tak ważny jak koncert Sex Pistols.

Sumner opisuje pierwsze próby zespołu. Próbowali w pubie zwanym Swan, dokładnie w pomieszczeniu nad pubem. Materiał jaki wtedy grali był okropny, było to około 7 piosenek - ten fragment wypowiedzi Sumnera jest taki sam jak na filmie dokumentalnym o zespole. Pete Shelly przysłał Richarda Boona, żeby ich posłuchał a ten stwierdził, że zespól powinien nagrać nowy repertuar, i tak zrobili przez co mogli zadebiutować, grając wtedy jako support the Buzzcocks. Z około 7 piosenek jakie wtedy napisali (pisali je około półtora miesiąca) około dwóch nagrali na Unknown Pleasures.

Bernard Sumner: Ian zwykł wtedy nosić krótkie włosy, miał takiego sprytnego fryzjera któremu tłumaczył, że chce być obcięty jak cesarz rzymski. Chcieliśmy upodobnić się do Rzymian. Ian czytał wiele książek Nietzschego. Ja ich nie czytałem ale myślałem, że mieli piękne mundury i budowle. Estetycznie pociągał mnie klasycyzm. Ian  lubił go przez Nietzsche.

Przed pierwszym występem Boon zaproponował im nazwę Stiff Kittens. Nie zgodzili się zignorowano ich wolę, zapowiedzieli się jako Warsaw (warto zerknąć TUTAJ). Hook niewiele pamięta takie to były dla niego emocje. Pamięta tylko, że dziwnie się ubrali - on i Terry jak czołgiści... 

Gray: Ian miał zawsze bardzo dobry gust. Miał spodnie Tonic ze skóry i kurtkę RAF, styl Berlina z 1935 roku, Barney miał wtedy wąsy, a Hooky ubierał się jak tancerz gej z Village People... 

Tymi wspomnieniami, jak i wykazem koncertów Warsaw kończy się trzeci rozdział książki Jona Savage'a. Wrócimy do niej niedługo, a na półce czeka wiele innych rarytasów o Factory, Ianie Curtisie, Martinie Hannettcie, czy najnowsza książka Stephena Morrisa. Niestety doba ma skończoną ilość godzin... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz