Dotarła w końcu do nas, choć z opóźnieniem, odniosłem wrażenie że wiele osób miało ją co najmniej tydzień przed nami, mimo tego, że zamawialiśmy w przedsprzedaży. Jest w końcu a Amazon niestety nie popisał się. Cena wraz z przesyłką nie jest niska (w promocji to 17.24 GBP z tym, że normalna cena książki to 20 GBP czyli odpowiednio 86.4 i 99 PLN) dlatego oczekiwałem czegoś nadzwyczajnego.
Rzeczywiście po rozpakowaniu kartonika ukazuje się piękna okładka wzbogacana folią nałożoną techniką hot stamping. Palące słońce, światło i wszystko pozostałe rzeczywiście daje niesamowite efekty świetlne.
Na okładce kultowe zdjęcie Hermana Vaske ze stycznia 1980 roku z Berlina, gdzie Joy Division zagrali w Kant Kino. Wewnątrz spulchniany papier (z certyfikatem FSC) i tu pierwsze rozczarowanie - jest żółty. Ci którzy mieli do czynienia z technikami drukarskimi zapewne znają triki stosowane przez wydawców (tutaj Faber and Faber) celem sprawienia wrażenia, że treści jest więcej niż na prawdę, a wszystko po to żeby utrzymać czytelnika w przekonaniu, że książka jest warta swojej ceny.
Wydanie niestety do końca szałowe nie jest, we wkładce jak i na drugiej stronie okładki widać błędy drukarskie - białe plamki, których jest całkiem sporo zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz - przykładowe pokazane poniżej:
Wydanie niestety do końca szałowe nie jest, we wkładce jak i na drugiej stronie okładki widać błędy drukarskie - białe plamki, których jest całkiem sporo zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz - przykładowe pokazane poniżej:
Do utwierdzenia w złym wrażeniu przyczyniają się ponadto brak tzw. kapitałki (co potania koszty wydania) oraz szerokie marginesy (kto zaczął czytać wie że czyta się książkę szybko...).
Zawartość, dzięki wspomnianym zabiegom, to 300 stron, razem 13 rozdziałów. Książkę autor zadedykował Tony Wilsonowi, który zmienił jego życie.
Jak widać zastosowano znaną z okładek płyt, ale i z poprzednich książek, (np. So This Is Permanence, o której pisaliśmy TUTAJ) czcionkę, której pochodzenie omawialiśmy TUTAJ. Podsumowując, jeśli So This Is Permanence to arcydzieło wydawnicze (płócienna oprawa, piękny biały kredowy papier, znakomity duży format, przypomnę cena to 32 GBP) i ocena to 10/10, to omawiana dziś książka uzyskuje się pod względem jakości (biorąc pod uwagę cenę) jakieś 7/10. A co z treścią?
Spis osób rozpoczynający książkę upodabnia ją do sztuki, mamy podział bohaterów wśród których znajdują się na przykład świadkowie (są wśród nich Annik Honore czy Deborah Curtis).
Pora omówić rozdział pierwszy, bowiem będziemy na naszych forach omawiali rozdział po rozdziale, podkreślając pewne nowości w stosunku do tego co już o Joy Division wiemy.
Zatem ogólny układ książki utrzymany jest w konwencji filmu dokumentalnego Granta Gee z 2007 roku o Joy Division, swoją drogą film dość mocno wzorował się na znakomitej książce Micka Middlesa, na której dokładne omówienie przyjdzie tutaj jeszcze czas. Zarówno w książce Middlesa jak i w filmie i w książce Savage'a zaczyna się od omówienia historii Manchesteru. W sumie nie dowiadujemy się tutaj niczego nowego poza tym co już wiemy (wiele z tych faktów zawarliśmy w naszym wpisie TUTAJ).
Bardzo ciekawa jest wypowiedź perkusisty zespołu Stephena Morrisa, zawarta we wstępie, że Ian przestawał być nieśmiały po dwóch lub trzech Breakers Malt Liquors czyli wysokoprocentowych piwach. Biorąc pod uwagę jego wagę, wypicie trzech takich piw musiało uwalniać wszelkie pokłady śmiałości. To piwo wyglądało tak:
Bardzo ciekawa jest wypowiedź perkusisty zespołu Stephena Morrisa, zawarta we wstępie, że Ian przestawał być nieśmiały po dwóch lub trzech Breakers Malt Liquors czyli wysokoprocentowych piwach. Biorąc pod uwagę jego wagę, wypicie trzech takich piw musiało uwalniać wszelkie pokłady śmiałości. To piwo wyglądało tak:
W pierwszym rozdziale pt. The Cities Speak, wypowiadają się m.in. Tony Wilson, Bernard Sumner czy Liz Naylor czyli skład znany z filmu dokumentalnego o zespole. Jak pisałem, rozdział dotyczy historii i opisu Manchesteru z przyległościami, do których należało np. Salford. Zatem wiadomo: pustynia, beton, przemysł, kryzys.
Bardzo ciekawa jest wypowiedź Bernarda Sumnera w której opisuje jak na skuterze uciekał poza miasto żeby podziwiać wrzosowiska. Jego matka wyszła ponownie za mąż kiedy miał 7 lat i wraz z rodziną Bernard przeprowadził się do bloku z centralnym ogrzewaniem (o takim bloku pisaliśmy TUTAJ). Mały Bernard był tym, jak określa, błędnie zafascynowany. Opisuje jak siadał na elektrycznej suszarce do wypranych rzeczy i wyobrażał sobie że jest w saunie...
Bardzo ciekawa jest wypowiedź Bernarda Sumnera w której opisuje jak na skuterze uciekał poza miasto żeby podziwiać wrzosowiska. Jego matka wyszła ponownie za mąż kiedy miał 7 lat i wraz z rodziną Bernard przeprowadził się do bloku z centralnym ogrzewaniem (o takim bloku pisaliśmy TUTAJ). Mały Bernard był tym, jak określa, błędnie zafascynowany. Opisuje jak siadał na elektrycznej suszarce do wypranych rzeczy i wyobrażał sobie że jest w saunie...
Liz Naylor (pisaliśmy o niej TUTAJ) przyznaje się, że w tamtych czasach cierpiała na głęboką depresję, przez co idealnie utożsamiała się z muzyką Joy Division.
W rozdziale zamieszczono też wypowiedzi Petera Saville'a (pisaliśmy o nim TUTAJ), Paula Morleya (TUTAJ), czy basisty Joy Division Petera Hooka (TUTAJ). A o czym mówią? Nie możemy napisać wszystkiego - wszystko jest w książce do której wkrótce znowu powrócimy.
W rozdziale zamieszczono też wypowiedzi Petera Saville'a (pisaliśmy o nim TUTAJ), Paula Morleya (TUTAJ), czy basisty Joy Division Petera Hooka (TUTAJ). A o czym mówią? Nie możemy napisać wszystkiego - wszystko jest w książce do której wkrótce znowu powrócimy.
Chcecie się o tym dowiedzieć? Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Szacun, odwaliłeś od wszystkich kawał roboty. Fajne streszczenie, to dopiero kawałek? Książka droga po byku, bym jej nie nabył więc dzięki. Widziałem reklamę, matka mi pokazała. Teraz już zna o co ogólnie w mniej biega i już się tak nie grzeje. Załączam pozdrowienia od rodzicieli, hejka
OdpowiedzUsuńCzęść Adek, wkrótce opiszemy kolejne części, o ile dożyjemy. Pozdrów, jak to nazywasz, rodzicieli. Dzięki za miłe słowa.
OdpowiedzUsuń