sobota, 27 marca 2021

Co się dzieje z nimi dzisiaj: Exodus - pionierzy polskiego rocka progresywnego

Exodus – pod tą biblijną nazwą kryje się jeden z najlepszych zespołów w historii polskiego rocka symfonicznego.  Został założony w 1976 r. czyli 45 lat temu przez studentów Politechniki Warszawskiej - braci Andrzeja (ur. 1947 r.; gitara) i Wojciecha (1951 r.; gitara basowa) Puczyńskich w Warszawie przy klubie Riviera. Oprócz nich w pierwszym składzie znaleźli się Jerzy Machnikowski (perkusja) i Władysław Komendarek (ur. 1948 r.; inst. klawiszowe). W następnym roku J. Machnikowski rozpoczął działalność z Józefem Krzakiem, a jego miejsce zajął Zbigniew Fyk (ur. 1954 r.). Potem dołączył do nich grający na gitarze akustycznej wokalista Paweł Birula (ur. 1951 r.), który porównywany był z Jonem Andersonem (Yes).


Grupa od początku brała udział w interesujących projektach, zaznaczając ambitnymi kompozycjami swoją obecność w świadomości tzw. Młodej Generacji. Utwory Oda do nadziei i fragmenty suity Niepokoje i nadzieje skomponowane przez Andrzeja Puczyńskiego i Władysława Komendarka znalazły się na kompilacyjnej kasecie Muzyka Młodej Generacji w 1979 roku, a koncerty Exodusu były prawdziwymi widowiskami, niecodziennymi w warunkach ówczesnej Polski – warto tu wspomnieć o ich trasie z udziałem  The Rubettes w 1978 roku, zaś w kolejnych latach o Pop Session podczas Międzynarodowej Wiosny Estradowej w Poznaniu i Rockin' Jamboree w warszawskiej Sali Kongresowej oraz koncercie w poznańskiej Rock Arenie. Równolegle grupa wypuściła trzy EP-ki Uspokojenie wieczorne, Niedokończony sen i Dotyk szczęścia



Potem przyszedł czas albumów. Najpopularniejszym do dzisiaj jest ich debiutancki The Most Beautiful Day z 1980 roku, na którym znalazła się suita Ten najpiękniejszy dzień – z dopracowanymi, poetyckimi strofami i niezwykłą, elektroniczną muzyką.

Potem zespół wydał jeszcze dwa, Supernową (1982) (pisaliśmy o niej TUTAJ) oraz Hazard (nagrany 1983 lecz wydany dopiero w 2008 r.). W następnym roku, czyli w 1984 niestety nastąpił rozłam, który muzycy próbowali zażegnać próbą reaktywacji i kontynuacją pod zmienioną nazwą MadMax, jednak coś nie wyszło i artyści ruszyli własną drogą. I te kilka lat, parę nagranych płyt jednak wystarczyło, aby zespół stał się legendarny…

Co też dzieje się dzisiaj z muzykami Exodusu? Ich losy potoczyły się, jak to w życiu, bardzo różnie. Przypomnijmy wszystkich, którzy tworzyli bądź okresowo współpracowali pod szyldem zespołu, byli to:

Andrzej Puczyński 

Wojciech Puczyński 

Władysław Komendarek

Zbigniew Fyk 

Paweł Birula 


Marek Wójcicki 

Kazimierz Barlasz

Jacek Olejnik 

Bogdan Łoś 

Joanna Rosińska 


Zatem po kolei:


Andrzej Puczyński założył w 1985 roku pierwsze prywatne w Polsce studio nagrań i wydawnictwo płytowe Izabelin. Realizowali u niego płyty m.in. Hey, Kat, Acid Drinkers, Róże Europy, Daab, Prelotaryat, Closterkeller, Big Cyc, De Mono, Acid Drinkers… Obecnie jest prezesem Universal Music Polska oraz działa jako realizator i producent dźwiękowy.  Od 2011 zasiada w Radzie Akademii Fonograficznej Związek Producentów Audio-Video (ZPAV), który pod 1995 roku przyznaj polską nagrodę dla twórców muzycznych Fryderyki (sam także ją otrzymał). Ostatnio z ramienia ZPAV organizuje festiwal Spring Break Enea w Poznaniu (ostatnia odsłona odbyła się na jesieni ubiegłego roku - LINK).  W 2003 roku został ojcem chrzestnym Xaviera Wiśniewskiego, syna piosenkarza Michała Wiśniewskiego i jego żony Marty. Od kilku lat współpracuje z Jurkiem Owsiakiem i Fabryką zespołów jako juror w eliminacjach do Festiwalu Woodstock (LINK).


Wojciech Puczyński także założył i obecnie prowadzi firmę oferującą pomoc przy doborze sprzętu dla potrzeb koncertowych, teatralnych i studyjnych, którą jest Polsound w Łomiankach k. Warszawy. Nie tworzy, a szkoda, niemniej pomaga innym dotrzeć do widza (LINK).  Jak może wyglądać koncert z użyciem najnowszej generacji sprzętu Puczyński zademonstrował w 2019 roku w teatrze im. J. Szaniawskiego w Płocku (LINK).


Władysław Komendarek to człowiek legenda. Grał z Exodusem ale także wystąpił solo w najlepszym okresie Jarocina, gdzie gdzie w hołdzie Janowi Sebastianowi Bachowi z okazji 300. rocznicy urodzin – wykonał obszerną suitę Powrót z materii międzygwiazdowej, pozostając jednak w klimacie bliskim instrumentalnego rocka. Pojawił się również na następnej jarocińskiej imprezie w 1986 r., zaprezentował tam Zabawę kosmicznych dzieci.

Cały czas tworzy. Powyżej jako przybysz z planety Zeta Reticuli przekazuje Ziemianom życzenia na 2020 rok. Jest tak czynny może dlatego, że pochodzi w prostej linii od  Michała Kleofasa Ogińskiego, o którym jego opowieści można wysłuchać na audiobooku  Pożegnanie Ojczyzny powstałym ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (LINK). 

Całą jego dyskografię (20 albumów, kilkanaście singli, muzykę do spektakli teatralnych) spisał TUTAJ. Warto także zobaczyć wywiad, na którym opowiada o tym co robi i wspomina projekty w których brał udział, także okres Exodusu:


Ostatnią płytą artysty jest Planetyzacja świadomości, która ukazała się w 2020 roku z zapisem koncertu w Jarocinie w 2019 roku… (dokument z przygotowań i samego koncertu jest TUTAJ). Pionier muzyki syntezatorowej w Polsce zarejestrował na niej lot na planetę Jarocin. Publikacja składająca się z pary białych winyli zawiera osiem utworów. Grafiki zdobiące koperty, autorstwa Jacka Rosiaka, powstały pod wpływem twórczości Stanisława Lema. Album wyszedł w unikalnym nakładzie tylko 500 kopii (LINK). A sam muzyk tak go promował:



Jak to zwykle bywa z geniuszami, artysta mierzy się z problemami dnia codziennego. Mieszka w starym, rodzinnym domu w Sochaczewie, który od 2013 roku potrzebuje remontu. Na szczęście wokół niego są nie tylko widzowie ale także oddani fani, którzy zaczęli szukać dla niego w Internecie wsparcia. Od lat działa już specjalne subkonto przy PFM w BANKU Nordea: WŁADYSŁAW KOMENDAREK - 67 1440 1101 0000 0000 1642 7616. Uruchomiona została też akcja sms – (numer 76567 hasło Komendarek wspiera fundusz dachowy). Koszt sms - 6 zł plus VAT (7,38 zł). (za: LINK).

Artysta jest skromny, mimo takiego talentu i dorobku. Nie lubi być nazywany polskim Jean-Michel Jarrem. Dlaczego? – Nigdy nie zagrał koncertu akustycznego, nigdy nie śpiewał, nigdy nie rapował i nigdy na pokrzywach nie sypiał, więc nie ma co go porównywać do mnie – zauważył kiedyś z właściwym sobie poczuciem humoru.

Cóż jeszcze o muzyku? Wspiera artystów, którzy go zapraszają. Gra i występuje w wielu miejscach np. ostatnio w 2019 roku podczas festiwalu sztuki audiowizualnej Nokta w Opolu (kilka sekund nagrania poniżej:


 

A poza tym - zbiera magnesy z zużytych twardych dysków i nie ogląda telewizji od wielu lat, bo nie znosi hałasu. W jednym z wywiadów wyjawił też powody, dla których rozpadł się ExodusOtóż pierwszy odszedł Birula. A do rozpadu zespołu przyczyniły się tak naprawdę poglądy wszystkich członków naszej grupy. Część zespołu chciała się nagle przeprogramować na zupełnie inny rodzaj muzyki i to nie było dobre. Ja do odejścia z zespołu przymierzałem się już wcześniej. Wtedy nadszedł dobry moment więcej TUTAJ.


Zbigniew Fyk pochodzi z Tarnowa. Obecnie prowadzi Doping God Record który jest częścią projektu wydawniczego PIRRONAI REC. Jego celem są niezależne produkcje i wydawnictwa muzyczne a także projekty AV i interakcje. Wśród wspieranych zespołów jest łódzka formacja Pi, która wydała w wytworni swój debiutancki album noszący tę samą nazwę. A oprócz tego perkusista gra w zespole Oink. Obok niego w grupie są Krzysztof Fajks (wokal), Michał Gościniak (gitara basowa), Łukasz Mysiak (gitara), Marcin Żewakowski (gitara). Do tej pory wydali album zatytuowany Oink. Ich muzyka określana jest jako rock psychodeliczny z elementami funk.  

Paweł Birula wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Pracował jako szef firmy sprzątającej 30 piętrowy biurowiec. Teraz jest na emeryturze i od czasu do czasu występuje w klubie Polonii Amerykańskiej. Jeden z jego synów odebrał muzyczne wykształcenie i gra na trąbce/puzonie w orkiestrze (LINK).


  


Marek Wójcicki występował z Deef, Houk, De Mono a potem założył własny zespół Zefir Band. Kilkakrotnie występował razem z Władysławem Komendarkiem. Kazimierz Barlasz, Jacek Olejnik i Bogdan Łoś grali w MadMax a potem próbowali działać w ramach Ogrodu Wyobraźni. Grupa nagrała dwa albumy i rozwiązała się… 

Barlasz wyjechał do Niemiec gdzie występuje jako wokalista. Także Olejnik i Łoś wyjechali za granicę ale do USA. Tam Olejnik liderował zespołowi Garden of Imagination. W 2019 roku wystąpił w Ełku (zaproszony był także Bogdan Łoś LINK). Z koncertu powstała płyta, którą można odsłuchać TUTAJ. Obecnie Olejnik gra w zespole John Street (LINK) wykonując covery znanych utworów jeszcze bardziej znanych zespołów (LINK).


Co dokładnie robi Bogdan Łoś nie wiadomo, podobno obecnie mieszka w Niemczech gdzie tworzy, jednak szczegóły tego są nieznane. Tak samo jak nieznane są losy Joanny Rosińskiej.

Tyle o Exodusie…. Dla wielbicieli ich płyt nowina – być może grupa zbierze się ponownie. Część muzyków jest już po pierwszych rozmowach (LINK).

My czekamy z niecierpliwością.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 26 marca 2021

Niezapomniane koncerty: Unikalny show Sisters of Mercy w Brixton Academy, 29.06.1983 - ostry i bezkompromisowy gotyk

 


Wystarczy zdać sobie sprawę, że to rok 1983, czyli zanim zespół wydał swój debiut First and Lost and Always. Skład grający ten koncert to: Andrew Eldritch (wokal), Gary Marx (gitara), Ben Gunn (gitara), Craig Adams (bas), no i oczywiście niezastąpiony do dzisiaj dr. Avalanche - automat perkusyjny...

Ten koncert powinni zobaczyć wszyscy fani Sisters of Mercy, zwłaszcza ci, którzy kojarzą zespół z duetem Eldritch - Morrisey. Różnica między tym co SOM pokazali na Flootland (opisanym TUTAJ)- ich szczytowym dokonaniu,  a tym co prezentuje na tym koncercie jest bowiem diametralna. To tak jak byśmy mówili o zupełnie innych zespołach.Koncert jest unikalny również z innych powodów. To znakomity dokument na którym możemy zobaczyć jeden z pierwszych składów zespołu, a składów tych było wiele, bowiem niewielu potrafi wytrzymać z Eldritchem (dzisiaj występuje z nim już tylko dr. Avalanche). Zatem widzimy Bena Gunna, który jako pierwszy odszedł, i tych co odeszli później - bo odeszli finalnie wszyscy, włącznie z grającym zupełnie unikalnie na basie Adamsem

Zespół Sisters of Mercy przechodził kilka faz. Najpierw grał taką muzykę jak na dziś opisywanym koncercie. Nowatorską, dość awangardową, gdzie trio MarxGunn i Adams niczym doskonale naoliwiona maszyna tworzą apokaliptyczne klimaty w rytm elektronicznej perkusji. Eldritch w czarnych okularach i rękawiczkach z papierosem (pali w sumie przez cały show chyba 3 o ile dobrze policzyłem) swoim znakomitym wokalem czaruje publikę. Nie dziwi zatem fakt, że zespół wydając w zasadzie lokalnie swoje single (finalnie z powodu niskich nakładów wznowione na CD, o czym jeszcze napiszemy) stał się sławny wśród wielbicieli chłodnych brzmień jeszcze zanim nagrał debiut.


Tylko Eldritch zawsze był jak dr Jeckyll i Mr Hyde. Rozwalił ten doskonały skład, a po nagraniu First and Lost and Always, rozwalił  kolejny (odszedł m.in. Hussey). Swoją drogą wtedy zespół zmienił też image - warto zobaczyć ich występ z kasety VHS pt. Wake z 1985 roku omawiany przez nas (TUTAJ). Czy na korzystniejszy? Wątpię.   

Ja wiem, że SOM (ostatecznie duet) na zasadzie efektu gasnącej świecy uraczył nas znakomitym Flootland, po czym skonał, bo chyba nikt z fanów nie traktuje poważnie Vision Thing. Tak oto ego uśmierciło jeden z najciekawszych zespołów w historii gotyku. 

Na szczęście mamy takie nagrania jak dziś omawiane. Z zapartym tchem możemy cofnąć się o niemalże 40 lat do Londynu, gdzie w gorącą czerwcową noc w Brixton Academy wszystko wyglądało tak jak powinno. Synergia, energia i moc. Niestety też i pycha, która finalnie przyniosła upadek, bo jeśli zapowiadane TUTAJ koncerty z okazji 40 - lecia powstania zespołu będą wyglądały tak jak obecnie wyglądają, to inaczej niż upadkiem tego nazwać się nie da.

Chyba, że nastąpi jakiś cud...

P.S. Szkoda że Tomek Beksiński nie może zobaczyć omawianego dziś koncertu. Wiele razy podkreślał swoje zauroczenie tym etapem twórczości SOM...    

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


Sisters of Mercy, London, Brixton Academy, 29.06.1983. Setlista: Kiss the Carpet, Alice,  Anaconda, Valentine, Heartland, Adrenochrome, Gimme Shelter, Emma.

czwartek, 25 marca 2021

Bianca Capello: katalizator wynalazków

W historii sztuki są sytuację, gdy niektórzy widzowie traktowali obrazy tak, jakby były żywymi istotami, przypisując im zdolność do odczuwania emocji, świadomość, charakter, osobowość... Bywało, że zakochiwali się w posągach, rozmawiali z obrazami, czy utrzymywali, iż one widzą i rozumieją co się dzieje wokół nich. Zachowały się relacje miłośników rzeźby klasycznej, którzy spędzili noc w towarzystwie np.: Wenus Praxitelesa. W rezultacie niektóre obrazy mają bogatsze i ciekawsze życie niż portretowana na nich osoba, że przywołamy tutaj przykład, jakim jest Mona Lisa Leonarda da Vinci, która wystąpiła w niejednym filmie. Ale bywa też inaczej, to znaczy, że i obraz i osoba są łączą fascynujące więzi nieprzeciętności. I nie chodzi tu o przypadek portretu Doriana Greya.


Tak stało się w przypadku portretu Bianca Capello (1548-1587), weneckiej patrycjuszki, której życie obfitowały w intrygi a po śmierci jej sława wcale nie malała. Bianca urodziła się w zamożnej i wpływowej rodzinie weneckiej, w wieku piętnastu lat wywołała skandal, uciekając i potajemnie poślubiając Pietro Bonaventuriego, florenckiego księgowego, który pracował w banku Salviati w Wenecji. Ojciec Bianki, Bartolomeo, wpadł we wściekłość i choć udało mu się wyrzucić Bonaventuriego z Wenecji, nie zdołał czasowo wysłać córkę do klasztoru, aby skandal przycichł.  Młodzi przenieśli się do Florencji i tam osiedli. I nie był to kres kłopotów, lecz dopiero ich początek. Bianca szybko zwrócił na siebie uwagę Franciszka I Medyceusza [Francesco I de Medici] (1541-1587), następcy tronu toskańskiego i została jego kochanką, pomimo małżeństwa Franciszka z Joanną Austriaczką (1547-1578), a w 1572 r. gdy mąż Bianci - Pietro - został zamordowany, kontynuowała związek. W 1574 roku Franciszek  stał się Wielkim Księciem Toskanii i zaczął traktować kochankę jak żonę. W 1576 roku parze urodził się syn, Antonio (Bianca miała jeszcze córkę z pierwszego małżeństwa, Virginię) i wydawało się, że pozostanie nieślubny, gdy w 1578 roku Franciszek niespodziewanie owdowiał. Kilka miesięcy potem poślubił potajemnie Biancę, co oficjalnie ogłosił z pompą w 1579 roku. Kilka miesięcy później Bianca została oficjalną Wielką Księżną Toskanii a ich syn następcą tronu. Mimo to jej reputacja nie poprawiła się we Florencji. Za to w rodzinnej Wenecji doceniono jej wyjątkową rolę, jaką szybko zaczęła odgrywać w stosunkach dyplomatycznych między Toskanią a Republiką Wenecką, co wkrótce zaowocowało przedstawianiem jej jako symbolu cnót weneckich. W Wenecji odbywały się różne uroczystości na jej cześć, jej ojciec i brat otrzymali pas rycerski od Doży a ostatecznie została ogłoszona córką Republiki, który to zaszczytny tytuł nadany był tylko raz królowej Cypru Caterinie Conaro (1454-1510). Lecz nie dane było żyć obojgu długo i szczęśliwie. Zgodnie z dramatem, który zdominował jej życie, nawet śmierć Bianki była otoczona tajemnicą. 20 października 1587 r. Bianca i Francesco nagle zmarli zaraz po uczcie. Przyczyna śmierci była nieznana, wielu uważało, iż powodem zejścia stała się malaria, choć szeptano o zatruciu arszenikiem. Aby przeciąć te plotki rodzina Medyceuszy przeprowadziła sekcję zwłok Bianki. Komisja nie dopatrzyła się w jej śmierci ingerencji osób trzecich. Ciało następnie zostało złożone w krypcie pod kościołem św. Lorenzo, wraz z czterema wazami, których złożono jej wnętrzności. Przez następne wieki jednak pogłoski nie ucichły. Może dlatego, w 2006 roku na wniosek historyków (oraz rodziny Medyceuszy) anatomopatolodzy otworzyli groby obojga małżonków i wykonali ekspertyzy, które niejako potwierdziły zatrucie arszenikiem, choć także u Franciszka zmiany wywołane malarią (LINK).


Bianca była wielokrotnie portretowana, jeden z jej wizerunków wykonał prawdopodobnie w 1578 roku Alessandro Allori (1535-1607), a po nim także kilku innych malarzy. Wśród nich najbardziej znaną wersję jej portretu stworzył Scipione Pulzone (ok. 1550-1598). Oryginał nie zachował się, lecz obraz znany jest z wielu kopii, szczególnie z namalowanej dla  weneckiego szlachcica Francesco Bembo, który wywołał sensację, gdy ten wystawił go w Wenecji. W dniu, w którym go otrzymał, musiał powstrzymać swoją żonę przed próbami całowania obrazu, a po niecałych trzech miesiącach do jego domu przybyło 700 gości, aby go zobaczyć. Obraz następnie wypożyczył do obejrzenia doża, po czym jego kopie wykonali Tintoretto, Bassano, Jacopo Palma Młodszy i Veronese, chociaż Bembo napisał, że niewielu, a raczej żadnemu z tych malarzy się to nie udało.


Po kilku wiekach obraz Bianci Capello, który wisiał na ścianie Casa Vitelli we Florencji zobaczył Horace Walpole (pisarz i syn ówczesnego premiera Anglii) i oczarował się tym portretem. Po kilku latach jego przyjaciel, Horace Mann, brytyjski dyplomata, w 1752 roku kupił Biancę i w 1754 roku podarował ją Walpoleowi. Ten powiesił ją u siebie w domu, w specjalnie przez siebie skonstruowanej ramie… Z obrazem tym łączy się słowo wymyślone przez Walpolea, a brzmiące Serendipity, oznaczające nieplanowane, szczęśliwe odkrycie. Chodzi o taki zbieg okoliczności który dotyczy historii wynalazków i odkryć naukowych  (LINK).

 I tak pulchna dziewczyna nie tylko namieszała w historii lecz stała się poniekąd katalizatorem wynalazków… (LINK). 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


środa, 24 marca 2021

Debiutanci: Terminal Serious - przyzwoite chłodnofalowe granie dla wielbicieli Sisters of Mercy, Interpol i Joy Division

 


Kilkakrotnie opisywaliśmy na naszym blogu znakomite włoskie kapele chłodnofalowe jak choćby Nosound (TUTAJ), Be Forest (TUTAJ), Der Noir (TUTAJ), czy Branches (TUTAJ). Dzisiejszy bohater też jest z Włoch, dokładnie z Florencji. Liczba pojedyncza nie jest przypadkowa, bowiem za projektem Terminal Serious ukrywa się  Luigi Buonaiuto autor tekstów, muzyki i jak się można domyślić, wykonawca w jednej osobie (choć klipy mówią inaczej).


Od początku, czyli otwierającego album utworu All My Desires, słychać Interpol, Motoramę (te dwa zespoły zwłaszcza w takich utworach jak np. Love Was Lies) i Joy Division. Mamy przecież na albumie choćby utwór Disorder, choć ten raczej bliższy jest przynajmniej miejscami, stylistyce Rammstein. Niemniej cały album posiada brzmienie odświeżone, czyste i bardzo nowoczesne. Mówiąc krótko, może nowatorskie to to nie jest, ale miło się słucha. Tym bardziej, że artysta dotyka w warstwie wokalnej większości piosenek klasyka, czyli Sisters of Mercy, wokal jednak jest głębszy, przez co takie songi jak Lamb, Shit InsideWarporn czy I Am Already Gone są znakiem rozpoznawczym Terminal Serious. Zresztą zobaczmy:

Na albumie, jak to na chłodną falę przystało, nie brakuje mocnych, patetycznych brzmień jak choćby w Love Was Lies utworze o trudnych uczuciach. Jest też dość silnie instrumentalny i minimalistyczny Goodbye gdzie jedynym tekstem jest linia: powiedziałaś do widzenia bez słowa, jak zwykle.     

Tekstowo dominują oczywiście uczucia, zranione, trudne ale poruszane są też inne zagadnienia, jak choćby w nostalgicznym Warporn - bezsens wojen, gdzie wojsko jest zabawką w rękach polityków. Znakomity Soul Misery z kolei jest  o bezsensie niektórych zmagań życiowych:


Mówisz cześć smutkowi

Żegnasz się ze wszystkimi swoimi marzeniami

Mówisz cześć blaskowi szaleństwa

Żegnasz się z ucieczką aniołów


Kiedy duchy przeszłości cię ranią

Nędza duszy jest zaraźliwa


Kiedy znajdziesz zgniliznę w ogniu szaleństwa

Żegnasz się z ucieczką aniołów

Cały czas zmarnowany w oceanie atramentu

Maska wpada w głęboką wodę studni


Czyli mówiąc krótko, jest dość jak na tego typu brzmienia sztampowo. 

Czekamy na kolejny album Terminal Serious wierząc, że za jakiś czas wypracują swój niepowtarzalny styl. Mają ku temu bardzo mocne podstawy. 


Postanowiliśmy od dzisiaj wprowadzić punktację gwiazdkową muzyki która się u nas pojawia. Od jednej gwiazdki, czyli za dobre chęci, do sześciu, czyli genialne i nowatorskie. Niech mają 4/6. Na dobry początek jedna gwiazdka gratis za dziary i fryz.

Cały album jest TUTAJ


 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.    

wtorek, 23 marca 2021

Marcin Ryczek: minimum formy, maksimum treści

Ten, kto śledzi nasze wpisy o sztuce, zdążył już zauważyć, że cenimy minimalizm. Szczególnie w fotografii. Tutaj zasada wyrażająca się w sentencji minimum formy, maksimum treści jest wyjątkowo celna. Tak samo uważa fotograf Marcin Ryczek (ur. 1982 r.), który jakiś czas temu za sprawą jednego zdjęcia trafił na okładki znanych pism. Chodzi o tę fotografię:

Niby proste, a ma w sobie to coś”, dzięki czemu można je zapamiętać. Artysta słusznie je interpretuje (dla tych, którzy doszukują się w tym co widzą zawsze czegoś jeszcze, jakiegoś drugiego dna), jako ilustrację yin-yang, harmonijnego połączenia dobra i zła, czarnego i białego, smutku i radości… 

Na innym zdjęciu fotograf wykorzystuje żurawia i symboliczne treści, które dla Japończyków nosi w sobie ten obraz. A oznacza dla nich odrodzenie i szczęście.

Oczywiście, nie zawsze i nie każde zdjęcie musi coś symbolizować. Może dać nam wyłącznie przyjemność estetyczną. Artysta słusznie zauważa: „Powstające zdjęcia są tożsame z moim stanem ducha, myślami i aktualnymi emocjami. Tajemnica, niedopowiedzenie i nieoczywistość to jest to, co mnie fascynuje w fotografii. Czystość formy, minimalizm, odwołania do geometrii w połączeniu z treścią i symboliką tworzą spójną całość” (LINK).


Zgodnie z tym fotograf potrafi spojrzeć na otaczający go świat w sposób świeży, eliminując chaos i zaprowadzając spokój. W rezultacie otrzymujemy kompozycję harmonijną, zarówno pod względem budowy, jak i w przypadku prac kolorowych, użytej tonacji barw. Tak stało się w przypadku zdjęcia ukazującego pielgrzyma, który siedzi na schodach prowadzących do Gangesu. W jednym z wywiadów tak wyjaśnia skąd wzięły się na tej pracy poszczególne elementy: Pielgrzymi z całych Indii przybywają nad rzekę Ganges, by medytować, odbyć rytualną kąpiel, pożegnać bliskich, których prochy po spaleniu popłyną wraz z prądem rzeki, lub samemu czekać na śmierć w świętym dla nich miejscu. W tłumie ludzi stłoczonych na ghatach (schodach prowadzących do rzeki) moją uwagę przykuł medytujący sadhu. Słowo to oznacza ascetę, osobę uświęconą, która odrzuca dobra materialne, skupiając się na tym, co duchowe. Medytujący człowiek był dla mnie symbolem spokoju, wyciszenia, wewnętrznej harmonii i wiary. Mężczyzna siedział na schodach pomalowanych w biało-czerwone pasy, które skojarzyły mi się z flagą Stanów Zjednoczonych. A pierwsze skojarzenia z tym krajem to: wielkie mocarstwo, kult pieniądza, komercja, pogoń za sukcesem, czyli – upraszczając – wszystko to, co wiąże się ze światem materialnym. Zestawienie tych dwóch tak odmiennych światów na jednej fotografii zachęca do refleksji nad różnicą kultur i wyborem wartości, zamykającym się w pytaniu Mieć czy być? (LINK).







Tyle informacji w jednej pracy… Ale wystarczy czasem siatka i gołąb, czy szosa i chodzący po nim pieszy albo schody, mgła i człowiek, a otrzymujemy całą opowieść, którą sami możemy sobie przedstawić. Niewątpliwie elementem, który łączy w wysmakowaną całość te kompozycje jest właśnie człowiek. On jest bohaterem i jedynym punktem odniesienia, nawet na tych fotografiach, na których go wcale tam nie ma. Lecz to widz nadaje sens wykonywanym przez Marcina Ryczka pracom, to on dopełnia je swoją interpretacją… W ten sposób nasz blog staje się częścią prezentowanego dzieła sztuki.





Więcej prac Marcina Ryczka się na jego stronie TUTAJ.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 22 marca 2021

Isolations News 133: Ian Curtis i Werner Herzog, Hooky, Coleman i Walker, Joy Division w Kant Kino i unikalne plakaty zespołu, Lisa Gerrard i Rammstein - nowości, Clannad i Dezerter wciąż żywi, Marillion i Jethro Tull z nowymi płytami, Antipole w Communion After Dark

Far Out Magazine próbuje zyskać czytelników publikując tekst o związkach Iana Curtisa z Wernerem Herzogiem (LINK). Przypomnijmy że wokalista Joy Division przed samobójstwem miał obejrzeć Stroszka (film opisaliśmy TUTAJ), choć nie każdy daje temu wiarę, choćby Colin Sharp w swojej książce omówionej przez nas  TUTAJ.


Z kolei basista Joy Division/ New Order Peter Hook zapowiedział wydanie 20-godzinnego audiobooka Substance: Inside New Order.  

Wersja ma zawierać akompaniament instrumentalny Hooka w odpowiednich miejscach. Książka została wydana za pośrednictwem platformy Audible. Kilka fragmentów można  usłyszeć TUTAJ.


I skoro o Hookym mowa, 5 marca 2021 roku pojawiła się EP-ka K ÷, powstała w wyniku współpracy pomiędzy  Jazem Colemanem, Geordie Walkerem i Peterem Hookiem. Nagranie zostało wykonane w 1993 roku w studio Petera Hooka i zaginęło. Kasetę z materiałem znalazł dopiero w 2019 roku Chris Kettle i oddał Jazowi Colemanowi. Obecna wersja została zremasterowana i wytłoczona na bezbarwnym winylu w 2000 egzemplarzy (LINK). Pierwszy utwór Remembrance Day został udostępniony w sieci 19 marca i gra u nas powyżej. I to jak gra! 


Na FB z kolei pojawił się wycinek z niemieckiej gazety na temat koncertu Joy Division w Berlinie, w dniu 21 stycznia 1980 r. (LINK). Koncert opisaliśmy TUTAJ.


W klimacie - jest oferta sprzedaży unikalnych plakatów Factory Records. Teraz trwa przedsprzedaż a fizycznie plakaty trafią do kupujących od 19 kwietnia (LINK).  

Wśród ofert znajduje się poster zawierający dane o wszystkich utworach Joy Division (LINK).


Pozostańmy w nostalgicznym nastroju - Lisa Gerrard & Jules Maxwell wypuścili singiel Noyalain, pierwszy z Burn - nowego albumu, wyprodukowanego przez Jamesa Chapmana - którego premiera planowana jest na 7 maja 2021 roku.  Klip do singla stworzył Jacob Chelkowski z Krakowa… (LINK).


Ciąg dalszy chłodnych brzmień - Karl Morten Dahl i Pete Burns (Kill Shelter) od 22 marca co poniedziałek wspólnie będą grali na Communion After Dark. Powstały w ten sposób materiał pojawi się nazajutrz na You Tube (LINK).  

Jeśli nostalgia to CLANNAD... Zespół udostępnia nową wersję In A Lifetime z udziałem Denise Chaila. Poprzednia 1985 roku nagrana była z Bono. Mimo że czas upływa, muzyka genialnej grupy wcale się nie starzeje. Warto zobaczyć nasze teksty o nich TUTAJ.

Inni ponadczasowi, czyli Cocteau Twins zauważyli teraz archiwalny materiał nagrany w 1994 roku podczas ich trasy koncertowej po Polsce (LINK).


Jeśli lata 80-ty to Marillion. Ci 28 maja wydadzą swój nowy album koncertowy With Friends At St David's, nagrany w Cardiff w listopadzie 2019 roku. Przedsprzedaż i inne szczegóły TUTAJ

Dla nas bez Fisha nie ma Marillion, choć obiektywnie trzeba powiedzieć, że Easter jest piękną piosenką... 

W klimacie rocka progresywnego - Ian Anderson ogłosił plany dotyczące nowego albumu Jethro Tull: The Zealot Gene - pierwszego od 2003 roku. Przedsprzedaż już ruszyła TUTAJ   ale data premiery jest nieznana. Powyżej klip z wystąpieniem Andersona, w którym zachęca do kupna płyty.


Pora na coś mocniejszego - Rammstein oferuje nowości - od klipu przypominającego ich występ w Moskwie  po ekskluzywny toster z logo zespołu (LINK). Dziwne, bo biorąc pod uwagę całokształt ich twórczości powinni raczej oferować logo na zgniataczu jąder...


Też nieco ostrzej, choć bardziej punkowo - 16 lipca 2021 na Jarocin Festiwal wystąpi zespół Dezerter. Będzie to koncert specjalny z okazji 40-lecia działalności scenicznej, bilety TUTAJ. Informujemy o tym tylko i wyłącznie z powodu sympatii. Do Skandala.


Jeśli już zaczęliśmy cykl: Opowieści Leśnych Dziadków - Paul McCartney ogłosił wydanie swojej drugiej książki z obrazkami Grandude's Green Submarine. Książka, która ma się ukazać 2 września, jest bezpośrednią kontynuacją Hey Grandude z 2019 roku opowieści o przygodach tytułowego dziadka i jego wnuków, którzy wyruszają na poszukiwanie kochającej muzykę babci, Nandude. Imię dziadka pochodzi od pseudo McCartneya, które nadali mu jego wnuki (LINK).  

Jak mawia klask: trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść... Niepokonanym

My wracamy jutro - dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w minstreamie.

niedziela, 21 marca 2021

Z mojej płytoteki: Marillion - Script for a Jester's Tear

Przepis na łzy błazna

 

I znowu jestem tutaj na placu zabaw złamanych serc

Jeszcze jedno doświadczenie, jeszcze jeden wpis w pamiętniku

Kolejne emocjonalne samobójstwo przedawkowane sentymentem i dumą

 

Za późno powiedzieć kocham, za późno rozpocząć znowu grę

Porzucam relikty na placu wczorajszych zabaw

 

Przegrywam na huśtawkach przegrywam na karuzelach

Przegrywam na huśtawkach przegrywam na karuzelach

Za dużo za szybko za daleko by iść, za późno by się bawić, gra skończona

Gra skończona

 

I znowu jestem na placu zabaw złamanego serca

Przegrywam na huśtawkach przegrywam na karuzelach

Gra skończona, skończona

Skończona, skończona

 

Kolejne emocjonalne samobójstwo przedawkowane sentymentem i dumą

Przegrywam na huśtawkach przegrywam na karuzelach

Gra skończona, skończona

 

Za późno powiedzieć kocham, za późno rozpocząć grę, gra skończona

 

Gram rolę w klasycznym stylu męczennika z wyrzeźbionym wykrzywionym uśmiechem

Wykrwawić tekst tej piosenki opisać prawa usprawiedliwić błędy

Epitafium dla złamanego serca by poćwiczyć niemy krzyk

Krzyk zrodzony ze smutku

Nigdy nie pisałem tej miłosnej piosenki, słowa nigdy nie wydawały się płynąć

Teraz smutny w rozmyślaniu spoglądałem w doskonałość?

Przesłuchuję cienie po drugiej stronie poranka

Przesłuchuję cienie po drugiej stronie poranka

Obiecuję ślub i budzę się

Obiecuję ślub i budzę się 

 

Głupiec który uciekł z raju będzie spoglądał przez ramię i płakał

Usiądzie i gryząc paznokcie będzie się zastanawiał dlaczego?

Kiedy dorośniesz i opuścisz plac zabaw

Gdzie pocałowałeś swoją księżniczkę i odnalazłeś żabę

Pamiętaj błazna który pokazał ci łzy, przepis na łzy

Będę utrzymywał nasze milczenie jak długo nosisz swoją ślubną kreację

W ciszy mojego wstydu niemowa śpiewający piosenkę syren

Poszedł solo do gry, poszedłem sam

Ale gra już skończona

Czy ciągle możesz powiedzieć że mnie kochasz?

Czy ciągle możesz powiedzieć że mnie kochasz?

Czy ciągle możesz powiedzieć że mnie kochasz?

Czy mnie kochasz za łzy błazna?

 

Ty wiesz on wie

 

Ty wiesz on wie

Ty wiesz on wie

Problemy, problemy

Problemy, problemy

Zmiana światła. Żółta gorączka, wspina się po ścianie twojej łazienki

Śpiewając psychodeliczne hymny chwały w głębię chińskiej misy

Masz jad w żołądku, truciznę w głowię

Powinieneś był słuchać księdza podczas spowiedzi

Kiedy oferował ci święty chleb

On wie, ty wiesz, on wie ty wiesz

On wie, ty wiesz, ale on ma problemy

 

Szybkie jedzenie, febra mrowiąca się przez twoją spękaną pamięć

Lodowate igły mrożą emocje ślepiec wiedzie ślepca

Masz jad w żołądku, truciznę w głowie

Kiedy twoje sumienie szepnęło, zesztywniały twoje żyły

Spacerujesz ze śmiercią

 

On wie, ty wiesz, on wie ty wiesz

On ma doświadczenie, on ma doświadczenie, on wie, ty wiesz

Ale on ma problemy, problemy, problemy

Problemy, problemy

 

On wie ... pokiereszowany nadgarstek, szkarłatna gorączka  pełza pod twoimi łazienkowymi drzwiami

Napompowane arterie sączą ich problemy bruzdami gdzie cięło ostrze

Masz jad w żołądku, truciznę w głowie

Powinieneś słuchać pytań psychoanalityka

Kiedy leżałeś na jego kozetce

On wie ty wiesz, on wie ty wiesz

On wie ty wiesz ale on ma problemy

 

Ślepe oczy, purpurowa gorączka płynąca przez zamrożoną szybę

Za późno odrobiłeś swoje lekcje z połączeń łańcuchów chemicznych

Masz jad w żołądku, truciznę w głowie

Powinieneś zostać w domu i pogadać z ojcem

Posłuchać kłamstw którymi cię karmił

On wie ty wiesz, on wie ty wiesz

On wie ty wiesz ale on ma problemy

On ma doświadczenie

On ma doświadczenie

On wie ty wiesz, on wie ty wiesz

 

Sieć

 

Deszcz stuka w moje okno

Symfonia odbija się echem w moim wnętrzu

Moje spojrzenie skanuje ściany tego apartamentu

By ogarnąć obszar grobowca

 

Jestem cyklopem w kamienicach

Duszą bez przeznaczenia

Plączę się między moimi gumowymi roślinami ignorując nęcące drzwi

Wycinki starych gazet leżą rozwiane po podłodze

Poplamione winem z potłuczonych szklanek

Słowa bez znaczenia

Pożółkłe od czasu

Wyblakłe zdjęcia ukazujące cierpienie

Celuloidowe pijawki wykrwawiające moją pamięć

Skończyłaś już zabawę w kata

Rzuciłaś tę pamiętną kość

Rada rada, poradź mi, ten całun nie wystarczy

Teraz zaczyna się sieć

 

Starając się pozbywać tych oblepiających wspomnień

Tylko nurzam się w naszej przeszłości

Tworzę pajęczynę swoimi przeprosinami

Jej nici mam nadzieję i modlę się o to, przetrwają

Proszę przetrwajcie

Proszę przetrwajcie

 

Łapka na muchy żąda insektów

Bluszcz głaszcze ścianę

Igły kochają ćpunów

Syreny uwodzą swoim wołaniem

Opuściła mnie pewność siebie, porzuciła mnie wraz z tobą

Bezładny i odrzucony,

Wzgardzony i samotny, całuję izolację w jej rozpalone czoło

Bezpieczeństwo mnie ściska

Mrok mi wygraża

Twoje racje były tak oczywiste, jak to stwierdzili moi przyjaciele

Ja tylko wyśmiewałem twoje łzy ale nawet błazen płacze

Nawet błazen płacze

 

Zdałem sobie sprawę, że trzymam klucz do wolności

Nie mogę pozwolić żeby moje życie było rządzone przez nici

Nadszedł czas podjęcia decyzji

Muszą się dokonać zmiany

 

Zdałem sobie sprawę, że trzymam klucz do wolności

Nie mogę pozwolić żeby moje życie było rządzone przez nici

Nadszedł czas podjęcia decyzji

Muszą się dokonać zmiany

 

Teraz odchodzę od ciebie

Przeszłość powiedziała swoje

Jesteś wszystkim co zapomniane

Cieniem w moim sercu

Decyzje zapadły

Zapadły

 

Decyzje zapadły

Pokonałem swoje lęki, wszystkie lęki

Jaskrawy całun, jaskrawy całun

Kończy sieć, sieć, sieć

 

Przyjęcie w ogrodzie

 

Przyjęcie w ogrodzie dzisiaj, zaproszenia wołają debiutantów do zabawy

Karierowicze polerują szczeble drabiny, krnąbrni synowie znowu mają ojców

Zirytowane jaja i ogórki w kolejce, brutalnie wybudzone z drzemki

Znowu nadszedł czas na rzeź na trawnikach koło sadzawek

Korki od szampana strzelają w słońce znów

Pikujące jaskółki ścigane przez skrzypce znów

Bombardowane Straussem kryją się w skruszonych okapach znów

Znowu

Znowu

 

Aperitify konsumowane masowo pokładają ich właścicieli na trawie

Pary włóczące się po krużgankach, społeczne pijawki cytują Chaucera

Syn doktora i córka pastora, gdzie, czemu nie, czy im wypada?

Proszę nie leżeć na trawie, chyba że z kolegą

Mogę być na tyle odważny by zasugerować Otella?

 

Kajakowanie na rzece to świetna zabawa mówią

Polowanie na nizinach jest zabawne mówią

Rugby to najlepsza gra mężczyzn mówią

Mówią

 

Kajakuję, poluję, piję, odpoczywam

Bujam się, kocham

Zapraszamy, oto przyjęcie

 

Angie wybiela kolejnego sińca, matka śmieje się kiedyś tak samo robiła

Plotkarze plotkują ale plotki batożą, pozerzy pozują paparazzi fotografują

Uśmiechy zabrudzone fałszywym urokiem, zakluczone w królewskich ramionach

Kolumny w gazetach zapewnione, powrót i wmieszanie się w tłum

Co za tłum


 

Poniedziałek w Chelsea

 

Katalogowa księżniczka uczennica lekcji uwodzenia

Ukryta w swoim celofanowym świecie lśniącego miasta

Czeka na księcia w białym Capri

Dynamicznego młodego Tarzana dworującego księżniczce z kawalerki

Odgrywa aktorskie role w scenach łóżkowych

Uczy się swoich dialogów z błyszczących magazynów

Nawleka wszystkie perły z dziecięcych snów

Biorąc udział w castingu na główną rolę na srebrnym ekranie

Cierpliwości mój blichtrowany aniele

Cierpliwości moje perfumowane dziecko

Pewnego dnia oni cię na prawdę pokochają

Będziesz ich czarować tym swoim uśmiechem

Ale teraz to tylko kolejny poniedziałek w Chelsea

Poniedziałek w Chelsea

 

Włócząc się z jej kadzidłem po labiryntach Londynu

Zmieniając twarze w neonowej krainie czarów

Grając dla rozproszonych cieni roztrzaskanych na brukowanych uliczkach

Ośmieli się recytować monologi ryzykując chłodny aplauz?

 

Będzie modlić się o niekończące się niedziele kiedy widzi szafranowe zachody słońca

Wyczarowywać urojonych kochanków z poszarpanych skrawków świtu

Zaspokojona, ale zapomniana mirażem z St. Tropez

Pachnący afrodyzjak, zeschnięta tuberoza

Poniedziałków w Chelsea

Słodkich poniedziałków w Chelsea

 

Cierpliwości mój blichtrowany aniele, cierpliwości moje perfumowane dziecko

Pewnego dnia oni na prawdę cię pokochają, oczarujesz ich swoim uśmiechem

Ale jak na razie to tylko kolejny poniedziałek w Chelsea

 

Katalogowa księżniczka uczennica lekcji uwodzenia

Ukryta w swoim celofanowym świecie lśniącego miasta

Poniedziałku w Chelsea

 

Zapomniani synowie

 

Karabin Armalite, światła uliczne, nocne celowniki

Przeszukują dachy za snajperem, żmiją, wojownikiem

Śmierć w cieniach on cię okaleczy, zrani, zabije

Za dawno zapomniany przypadek,

Albo nie tak odległą sprawę

Chłopcy ochrzczeni na wojnach

Chłopcy ochrzczeni na wojnach

 

Morfina, chłodny krzyk, zły sen

Służąc jako numery na przepustkach, maskownice, worki z piaskiem

Twoja dziewczyna wyszła za najlepszego przyjaciela, koniec miłości, zatrute pióro

Twoje ciało będzie zawsze pełzać, rzucasz się, zasypiasz

Rany które palą tak głęboko

 

Twoja matka wariuje na widok filmowych kamer

Panoramiczny ekran ożywia pole śmierci

Twój ojciec pije jeszcze jedno piwo

Jest jednym z nielicznych których to jeszcze rusza

Wpełza z bezpiecznej pozycji swego fotela w salonie

Zapomniani synowie

 

Gdy patroluję dolinę cieni trójkolorowej flagi muszę obawiać się zła

Gdyż jestem zaledwie śmiertelnikiem, a śmiertelnicy mogą najwyżej umrzeć

Zadaję pytania i domagam się odpowiedzi

Od bezimiennych obserwatorów bez twarzy

Śledzących wyłożone dywanami korytarze w Whitehall

Oni rozkazują profanację, kaleczenie, słowną masturbację

W strzeżonych biurokratycznych łonach

Ministrowie, ministrowie uważajcie na swoje dzieci

Nie skazujcie ich na potępienie kiedy eliminują waszych wrogów

Czyje jest królestwo, potęga i chwała

Na wieki wieków - amen

 

Stać! Kto idzie?!

Śmierć...

Zbliż się przyjacielu

 

Teraz jesteś tylko następną trumną w drodze do Szmaragdowej Wyspy

Gdzie kamienne spojrzenia dzieci opłakują twoją śmierć uśmiechem terrorysty

Ręka zamachowca podkłada ogniste prezenty na półkach supermarketu

W alejach śpiew granatów eksplodujących w tymczasowym piekle

Zapomniani synowie

Zapomniani synowie

 

Z kolejki po zasiłek do pułku, w mgnieniu oka masz profesję

Ale pamiętaj poniedziałkowe znaki kiedy pędzisz od drzwi do drzwi

Gdy podczas wiadomości naród opłakuje nieznanego żołnierza, przelicz koszty

Będziesz sławny przez sekundę, lecz odznaczony po śmierci

Zapomniani synowie

Pokój Ziemi i umiarkowana łaska

Matka Brown straciła swoje dziecko

Kolejny zapomniany syn 

ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów 



Rok 1981... Debiut. Pamiętam kiedyś słuchałem wywiadu z szefem wytwórni, który opowiadał jak Marillion nawiedzili go po pozostawieniu nagrania demo. Kiedy wytwórnia zdecydowała się wydać Script for a Jester's Tears i on im tę wiadomość oznajmił, mierzący prawie dwa metry Fish, z zawodu drwal, wziął go na ręce i odtańczył taniec radości w jego biurze. Mało było w historii zespołów które tak jak Marillion mogą pochwalić się dynamicznym debiutem i sukcesem na ogromną skalę. Mało jest też zespołów które na kilku kolejnych płytach utrzymały poziom, ba pokazały nawet że potrafią się rozwinąć. Marillion wiadomo - korzenie z Genesis z Gabrielem, ale jest w porównaniu do Genesis świeżość i niesamowite teksty. Zawsze z wielkim zainteresowaniem tłumaczyłem teksty Fisha. Zawsze wiedziałem, że spotkam się z historią która jest zwarta, która opowiedziana w całości nie wymaga już żadnych uzupełnień. 

Taką płytą jest Fugazi (opisana TUTAJ), Mispleaced Childhood (TUTAJ) i takim też jest Script for a Jester's Tears. Płyta o młodym pokoleniu, zawiedzionej miłości i wojnie. Aktualna do dzisiaj. 

Co najgorsze - aktualna zawsze.


Marillion - Script for a Jester's Tear, EMI, 1983, Producent: Nick Tauber, tracklista: Script for A Jester's Tear, He Knows You Know,     The We, Garden Party, Chelsea Monday, Forgotten Sons.



Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.