sobota, 26 listopada 2022

Polskie zakłady UNITRA: Reaktywacja!

Ostatnio polscy audiofile zostali zelektryzowania pojawiającymi się w prasie informacjami o reaktywacji marki UNITRA. Dla tych, którzy już zapomnieli o produktach tej firmy a także dla tych, którzy nigdy o niej może nie słyszeli parę słów wyjaśnienia: Otóż Unitra była kultową marką stworzoną w ramach działalności Zjednoczenia Przemysłu Elektronicznego i Teletechnicznego, które powstało w 1961 roku. Zrzeszało m.in. dzierżoniowską Diorę, bydgoską Eltrę czy Zakłady Radiowe Kasprzaka w Warszawie. W 1985 roku we wszystkich fabrykach zrzeszenia zatrudnionych było ponad 92 tys. pracowników. Produkowano w nich urządzenia będące namiastką świata zza żelaznej kurtyny: Radio Giewont, telewizor Neptun, magnetofon Kasprzak... Każdy, kto wychował się w Polsce Ludowej, musiał zetknąć się z tymi produktami RTV. Innych prawie nie było lub jeśli docierały to w śladowych ilościach. Sprzęt UNITRy był dostępny i dość trwały, a jeśli nawet się zepsuł, nie trzeba było wielkich umiejętności aby go naprawić. Wiele produktów jeszcze wciąż jest w użytku. I stąd dzisiaj otacza je wielki sentyment, są nawet facebookowe grupy zrzeszające kolekcjonerów takiego sprzętu, np. Unitromaniacy. Przywiązanie do marki wynikało także z dobrej opinii o jakości. 



Na początku lat 90. XX wieku produkujący elektronikę hi-tech w ramach UNITRy zakład Diora nie musiał gonić technologicznie Zachodu, gdyż prezentował najlepsze rodzime rozwiązania. Diora zapowiadała wówczas utworzenie w Dzierżoniowie polskiej Doliny Krzemowej, która swoimi produktami podbije Europę. Oczywiście Europa wcale nie miała zamiaru dać się podbić. I tak krok po kroku, jak to po orwellowsku określono - wygaszono przemysł elektroniczny w Polsce. Dokonał tego w 1991 premier Jan Krzysztof Bielecki, według którego cyt. Polsce elektronika jest niepotrzebna. W 1993 Bielecki, który uznał, że Polsce nie potrzeba nie tylko przemysłu elektronicznego ale paru innych dziedzin, został powołany do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. I to właśnie banki zmiotły z powierzchni ziemi polski przemysł hi-tech. Diora podpisała duże umowy na eksport produktów na Zachód, lecz banki odmówiły kredytów na realizację tych umów. I tak Diora wprawdzie miała zamówienia, lecz nie miała pieniędzy na ich wykonanie. Wtedy jeszcze zadziałali pracownicy zakładu. Udali się do bardzo popularnego wówczas programu telewizyjnego Sprawa dla Reportera prowadzonego przez redaktor Elżbietę Jaworowicz, która nakręciła poruszający dokument (TUTAJ) . Zmobilizowani tym politycy ruszyli na pomoc, ale los zakładu i tak był już przypieczętowany. W 2001 roku nastąpił ostateczny upadek. Miarą jego jest to, co stało się z terenem po zrujnowanych halach produkcyjnych: został sprzedany prywatnej spółce i zbudowano na nim supermarket sieci Kaufland - za dofinansowanie z banku EBOiR - w którym jak przypominamy pracował Ian Krzysztof Bielecki (LINK). Tyle o zakładach UNITRA, a w zasadzie jego najistotniejszej części. 

I teraz, w tym roku ma dojść do kolejnej, podobno udanej reaktywacji produkcji UNITRY. Pomysłodawcą i finansującym pomysł jest współzałożyciel firmy CD Projekt Michał Kiciński. Według deklaracji, nie będzie to chińska produkcja jak w 2014 roku kiedy podjęto pierwszą próbę odtworzenia starej marki. Wówczas także planowano aby wszystkie etapy wykonania, od projektu do jego montażu mają zostać zrealizowane w Polsce. Powodzenie miały zapewnić na początku produkcja trzech rodzajów sprzętu: urządzenia audio, uchwyty do telewizorów oraz słuchawki. Na konferencji prasowej zademonstrowano kilka z nich: czyli wzmacniacz lampowy, uchwyty do telewizorów i słuchawki, przy czym te ostatnie określone symbolem SN-50 były repliką słuchawek produkowanych kiedyś przez Tonsil. Jednak Chin nie dało się wtedy wyeliminować. Teraz ma być lepiej, głównie za sprawą Michała Kicińskiego, który wspólnie z Marcinem Iwińskim stworzyli CD Projekt – najbardziej znaną polską firmę zajmującą się grami video, która swój sukces osiągnęła dzięki trzyczęściowej grze o Wiedźminie sprzedanej łącznie w nakładzie ponad 20 mln sztuk. Po tym wyczynie Michał Kiciński pozostawił dalszy rozwój cyfrowego biznesu bratu, Adamowi Kicińskiemu, a sam zajął się rozwojem projektów związanych ze zdrowym życiem. Jednym z jego sztandarowych pomysłów jest produkcja prostego w obsłudze telefonu klasy premium, bez dostępu do internetu i aplikacji czyli telefonu Mudita Pure. Taki telefon ma pozwolić ludziom cieszyć się realnym życiem, zwłaszcza że aparat emituje znacznie mniej szkodliwych fal (LINK).

Oprócz telefonu marka oferuje budzik, którego zaletą jest budzenie muzyką o najwyższej jakości odtwarzania oraz zegarek naręczny, zaprojektowane w minimalistyczny sposób.

Nowe produkty UNITRY miały trafić do produkcji we wrześniu tego roku. Na razie jej możliwości zademonstrowano podczas październikowej wystawy Audio Video Show 2022. Na stoisku umieszczono kolumny, gramofon, wzmacniacz Dual mono oraz odtwarzacz CD. Ale sprzęt można było tylko obejrzeć ale nie słuchać, co od razu wyłapali nieufni audiofile. Ale z kolei kilka dni temu jeden z blogerów odnotował nowy wzmacniacz UNITRy w jednym z gdańskich sklepów (LINK). 

Na uruchomienie produkcji nowego sprzętu pod marką Unitra potrzeba będzie kilkunastu milionów złotych. Jednym z pierwszych produktów ma być wzmacniacz, który będzie dokończeniem polskiego projektu jeszcze z lat 70. XX wieku.

Zespół pracujący nad odbudową Unitry liczy już podobno 20 osób. Według zapowiedzi, produkcja sprzętu odbywać się będzie w aktywnie działających zakładach byłego zjednoczenia Unitra. Rozmowy toczą się z Radmorem, Biazetem i Telpodem.

Więcej (TUTAJ). O tym jak skończy się ta bajka powiadomimy naszych czytelników.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 25 listopada 2022

Z mojej płytoteki/ z katalogu Factory: New Order i Ceremony - chwila po Joy Division

 

Kiedy Ian Curtis popełnia samobójstwo, pozostali muzycy postanawiają kontynuować działalność. Nie mają jednak odwagi używać starej nazwy, choć w pierwszym odruchu postanawiają korzystać z repertuaru Joy Division. Deborah Curtis wspomina, że byli u niej i nawet pożyczyła im zeszyty z tekstami Iana, jednak widać po czasie, że nie odważyli się z nich czerpać. Trudno się dziwić, Curtis bowiem miał po kilka wersji każdego tekstu, poza tym składał piosenki z banku z kawałkami, zapiskami i fragmentami. Posiadał dar dobierania tekstów do muzyki. 

Jednak na starcie nowego otwarcia, New Order postanawiają wydać (rok 1981) siedmio i dwunastocalowe wersje singli, z których drugą dziś opisujemy. 

Trafiają na nią dwa utwory - grany na koncertach Joy Division Ceremony, oraz całkiem nowy, grany jedynie na próbach, In a Lonely Place. Dochodzi do ciekawej sytuacji, bowiem zespół, mimo że album firmuje jako New Order, kompozycję utworów podpisuje jako Joy Division.

 


Całość opatrzona jest okładką autorstwa Petera Saville'a i Bretta Wickensa. Przedstawia ona psa niosącego pochodnię i łaciński napis Veritas, czyli Prawda

Najciekawsze jednak są, zapoczątkowane przez Joy Division, przesłania wyryte na płycie w pobliżu tzw. labelu. Poza numerem katalogowym (FAC 33) mamy tutaj na stronie A Townhouse, Watching Love Grow Forever, oraz na stronie B: Townhouse, How I Wish We Were Here With You Now.




Oczywiście pierwszy fragment jest z Ceremony, drugi natomiast z In A Lonely Place, ale warto zauważyć, że jest zmieniony. Nie brzmi jak o oryginale: Tak chciałbym, żebyś była tutaj teraz ze mną, tylko Tak chciałbym żebyśmy byli z tobą tutaj. Wiadomo dość jasno, do kogo skierowane jest to przesłanie. 

Na gitarze gra Gilian Gilbert, co ciekawe, wokal Sumnera, przynajmniej na początku drugiej piosenki, brzmi  niemalże identycznie, jak wokal Curtisa. Ogólnie muzycznie to czyste Joy Division... 

 


Warto na koniec dodać, że na wznowieniu z okazji Record Store Day umieszczono oryginalne nagranie z próby z wokalem Curtisa. No ale ta wersja singla jest białym krukiem i jest bardzo trudno osiągalna z powodu limitowanej edycji.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 24 listopada 2022

Gail Brodholt: Majestatyczne panoramy Paddington, Victoria i Liverpool Street

Gail Brodholt mieszka w Anglii, jest malarzem oraz grafikiem specjalizującym się w linorytach. Codziennie można ją spotkać w jej studio w Woolwich w południowo-wschodnim Londynie przy Thames Barrier, gdzie pracowicie tworzy swoje pejzaże. Nie wiadomo kiedy się urodziła, przypuszczalnie w latach 80. XX wieku, ale wiadomo, że przyszła na świat w rodzinie imigrantów: jej ojciec jest Norwegiem a matka pochodzi z Trynidadu. Czy to ten fakt, czy też wpływ angielskiej tradycji malarskiej sprawiły, że tematyką jej obrazów jest podróż, co kiedyś skomentowała w ten sposób: Jak sądzę tak naprawdę interesują mnie te niezauważalne zakątki, przez które przechodzą ludzie, gdy są w drodze do innego miejsca, przypuszczalnie ważniejszego - gdy są na ruchomych schodach, w metrze, na peronach dworcowych, na autostradach... Podoba mi się to poczucie,  to wrażenie które podzielamy wszyscy, że między tu a tam wszystko może się zdarzyć. Chociaż oczywiście prawie nigdy tak nie jest. Kiedy podróżujesz, jesteś nastawiony na przygodę, oczekujesz jej, uwolniony od normalnego życia (LINK). 





Już kiedyś pisaliśmy o dziełach sztuki współczesnej, których głównym motywem była droga i podróżny. Zamknięty w nich człowiek był postrzegany jako przechodzień, wędrowiec, łac. Viator (Podróżny) którego egzystencja trwa i kończy się gdy przechodzi na inną stronę życia... (LINK).






Artystka używając subtelnej, ale bogatej palety, stawia na ekspresyjną kompozycję i warsztat rysunkowy. Ciemne kontury wypełnione kolorem sprawiają wrażenie jakby jej grafiki były projektami witraży. Upamiętnia w nich głównie londyńskie koleje, system metra, ulice Soho i główne arterie komunikacyjne miasta. Jej prace przedstawiają podróżujących ludzi, każdy z nich nosi w sobie własną historię, często odwrócony od widza tyłem lub bokiem albo zanurzony w rozmowie ze współpodróżującym. W jej majestatycznych panoramach Paddington, Victoria i Liverpool Street jest mnóstwo szczegółów, przez co obrazy tętnią życiem.

 





Warto jeszcze dodać, że Gail jest profesjonalistką. Studiowała na wydziale sztuk pięknych Kingston University w Londynie i jest członkiem Royal Society of Painter Printmakers. Brała udział w licznych wystawach, w tym ostatnio w Eames Fine Art w Londynie, Church St Gallery w Saffron Walden, Gallery Nine w Bath i For Art's Sake w Londynie, i jest laureatką wielu nagród. Można więc uznać, że ona sama obrała słuszny kierunek i śmiało zdąża do celu...


Na bieżąco jej prace można śledzić za pośrednictwem jej strony internetowej: TUTAJ lub na Twitterze TUTAJ.

środa, 23 listopada 2022

Streszczenie książki Davida Nolana o Tony Wilsonie cz.4: Tony dostawał około 200 listów od fanek tygodniowo

 

Bez niego kariera Joy Division byłaby inna. To on odpowiadał za wydanie debiutu zespołu, albumu Unknown Pleasures (wydał go za spadek po matce), który dziś uważany jest za najlepszy debiut w historii rocka. A ponieważ opisaliśmy już na naszym blogu życiorysy wielu osób z kręgu zespołu (warto popatrzeć na prawy pasek gdzie zawarliśmy linki do streszczeń), dziś kolej na pierwszą część opowieści o Tony Wilsonie. Książka, którą zaczynamy dziś omawiać znalazła się w naszych rękach dzięki Tony'emu Costello, którego serdecznie pozdrawiamy.

Część pierwsza streszczenia była TUTAJ, druga TUTAJ, trzecia TUTAJ.

Tony dostał się do programu Granada Reports, nazwa Granada opisywała północno zachodnią część Anglii i wydarzenia z tego obszaru miały być zawierane w audycji. 

Na rozmowie o pracę przepytywał go szef telewizji, mimo że dużo mówił dostał pracę. Nie podobało się to jego matce Doris, ta uważała, że powinien poszukać prawidłowej pracy. Tony jednak szybko stał się grubą rybą telewizji i tak zostało przez następnych 30 lat (1973-2003). Granada była nazywana Fabryką Zabawy, większość czasu panowała tam wesoła atmosfera. Polityka władz telewizji była wtedy taka, że do prowadzenia programów zatrudniano aktorów, widz dostawał wtedy dwa w jednym. Tony był lubiany w telewizji, mało tego wyróżniał się dość archaicznym językiem, używał też amerykanizmów. Zawsze się spóźniał i był jak huragan. Nigdy nikt nie wiedział czym akurat danego dnia zaskoczy.

Powtarzał że należy go słuchać, bo nigdy się nie myli, a do pomyłki przyznał się raz - chodziło o Neila Younga.

Miał obsesję na punkcie muzyki, choć interesowały go zwykle bardzo początkujące zespoły. Jeden z kolegów wspomina go jako bardzo żywiołowego. Zaprosił go żeby popilnował mu syna kiedy z żoną wychodzili wieczorem. Tony przyniósł do ich domu specjalny pistolet do piłeczek i dziecko nie zmrużyło oka.

Mieszkał wtedy z dziewczyną w Charlesworth ale w domu panował bałagan, sprzątała im jego matka która przyjeżdżała 4 mile z Marple żeby sprzątać po synu hippisie. Gdy znajdowała jakieś narkotyki, spłukiwała je w toalecie. 

W 1975 roku jako najprzystojniejszy pracownik Granada TV dostawał około 200 listów od fanek tygodniowo. Po rozstaniu z Eithme zmieniał dziewczyny jak rękawiczki. Zawsze były to fanki jego programu.

Otrzymał też ofertę z BBC, zrezygnował z Granady, ale po krótkim czasie zmienił zdanie i powrócił, pozostając pracownikiem tej telewizji już do końca, czyli 2003 roku.

 

Współpracownicy wspominają go jako normalnego człowieka, bardzo interesująco prowadził programy, był młody jak na dziennikarza i nosił długie włosy. Po pracy w TV był normalnym człowiekiem. Przy okazji mocno interesował się muzyką.

Na pogrzebie matki nie okazywał emocji, choć wiele lat później w jednym z wywiadów na pytanie kogo lub co kocha odpowiedział: dzieci i partnerkę, Manchester United, wszystkie moje kapele, Prousta, Szekspira i moją mamę

W telewizji prowadził wywiady z artystami. Zaprosił Paula i Lindę McCartney, żeby porozmawiać z nimi o ich nowym zespole Wings. Ale bardzo się zestresował przed swoim idolem, więc Paul z żoną wyśmiali go dając mu serię absurdalnych odpowiedzi na pytania. Całość zakończyło oburzenie McCartneya po pytaniu, czy będą grali na koncertach piosenki the Beatles

Miał wielu przyjaciół w TV Granada, wszystkich przekonywał, że narkotyki nie są szkodliwe dla ludzi. Na argument, że przecież ludzie umierają, odpowiadał, że tak czy tak kiedyś na coś umrą. W TV Granada poznał Alana Erasmusa, chyba najważniejszego swojego przyjaciela. 

C.D.N. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.          

wtorek, 22 listopada 2022

Zdjęcia Kamila Vojnara: między tym a tamtym światem

Zanurzony w wannie mokry anioł, młoda dziewczyna, może Ofelia o zagubionym spojrzeniu leżąca wśród kwiatów, linoskoczek na kablu elektrycznym… Niecodzienni bohaterowie niezwykłych zdjęć Kamila Vojnara to istoty eteryczne, oscylujące między tym a tamtym światem. 




Zdjęcia są czarno-białe lub w kolorach sepii, przez co wydają się, że wykonano je dawno, dawno temu… Efekt starości spowodowany jest specjalną techniką, która zmienia zdjęcia w malowidła. Vojnar sam tak o tym opowiada: Drukuję je [zdjęcia] w małych seriach, na przykład na bardzo twardym niemieckim papierze, który jest przeznaczony specjalnie do druku cyfrowego, lub na papierze japońskim. Potem je lakieruję, potem zatapiam w akrylu, albo powlekam lakierem do ceramiki, który przypadkowo rozlałem jednego dnia, by następnego dnia zorientować się, że bardzo dobrze wygląda. Takie grudki wosku lub farby nadają zdjęciu postarzały wygląd... Poza tym czasami zarysowuję powierzchnię.






I tak powstają obrazki emanujące staromodną, dziewiętnastowieczną aurą, nieodparcie przywołującą stylistyką obrazy prerafaelitów. Ale jest w nich więcej emocji niż w tamtych malowidłach. Dziwna nieważkość zdjęć Kamila Vojnara wynika chyba z uchwycenia tylko jednej chwili z długiej, smutnej opowieści. Wydaje się, że przedstawiona zaraz scena zniknie: anioł odleci, młoda Ofelia zamknie oczy, zaśnie a może umrze, linoskoczek spadnie lub skoczy i zniknie nam z kadru. Czy jest to refleksja nad otaczającym nas światem, w którym granica między szczęściem a nieszczęściem, cieniem a światłem jest płynna, czy też próba estetyzacji codzienności? (LINK).





Sam autor tak je komentuje: Robię w kółko jeden obraz. Ta sama kanapa, ta sama sukienka, ten sam obraz Jezusa na ścianie w tle, jaki miałem w pokoju przez całe dzieciństwo. Skrzydełka?… Tak, czasami są skrzydła. Ale ci, którzy je niosą, nie są aniołami. Chcą być po prostu wolni. Para skrzydeł jest jak paszport do ucieczki. Aby dostać się do… po prostu gdzie indziej. Gdzie indziej… Mówią, że liczy się nie cel, a droga. Dlatego moje małe obrazki są skromną dokumentacją takiej podróży. One są podróżą! Podróż do… Podróż gdzie indziej! (LINK). I jeszcze: Tworzę przedmioty przeznaczone do życia i żyjące (LINK).




Czy zdjęcia Vojnara są smutne, melancholijne czy tylko nostalgiczne? Trudno je do końca zdefiniować. Artysta chce pokazać nam piękno ukryte głęboko w szarej rzeczywistości, w tych codziennych wydarzeniach, które przy odrobinie szczęścia dają radość, ale i cierpienie. Lecz czy nie płacze się zarówno ze szczęścia jak i ze smutku?

Fotograf sam jest przykładem dwoistości, bo doświadczył życia w świecie za żelazną kurtyną, którą udało mu się przekroczyć i przejść do tego drugiego świata, na Zachód Europy. Urodzony w byłej Czechosłowacji w 1962 roku, Kamil studiował w Wyższej Szkole Grafiki w Pradze i rozpoczął pracę grafika lecz w latach 80.tych otrzymał powołanie do wojska. Po odbyciu służby w charakterze czołgisty w 1985 roku nielegalnie wyjechał do Austrii, a stamtąd uciekł do USA, gdzie przyjął obywatelstwo amerykańskie  kończąc studia w Instytucie Sztuki w Filadelfii. Tam założył rodzinę (jego dzieci mieszkają w Los Angeles). 

Pracował głównie dla wydawców książek wytwórni muzycznych w Nowym Jorku, ale często odwiedzał Francję ponieważ jego żona prowadziła firmę modniarską w Antibes. Pewnego dnia  zajechał do St. Remy i zauroczył się tym miastem. W 2005 roku otworzył tam  swoją galerię/atelier Autres Images a kilka lat potem kolejną w Marais w Paryżu. Studio w Paryżu zniszczył pożar zaprószony miejscowych nastolatków, w międzyczasie Kamil i jego żona rozstali się. Dziś Kamil dzieli swoje życie z Pavlíną Šachovą, czeską artystką, która wystawia w jego galerii niewielką ilość własnych prac tworząc pod pseudonimem Pavi Taire. Aby zobaczyć artystę i dowiedzieć się więcej o nim i o jego twórczości, polecamy krótkie nagranie (po zalogowaniu) TUTAJ

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 


poniedziałek, 21 listopada 2022

Isolations News 220: New Order wznawia Low Life, byli członkowie the Smiths - nowe nagranie, Talking Heads - koncerty, Roger Waters - nowa wersja hitu i trasa, Hogarth w Polsce, Festiwal pamięci Marka Longa, Metallica i the Cure - figurki, ukradli Banksyego, Blur live, Vader zamiast Lenina, sprzedali Warhola i oblali Klimta, prehistoryczny karp i tańczące szczury

Album Low-Life zespołu New Order z 1985 roku zostanie ponownie wydany 27 stycznia jako część zestawu pudełkowego. Będzie w nim wiele atrakcyjnych rzeczy: oryginalny album na 180-gramowym winylu, dwie płyty CD, dwie płyty DVD i książka. Wśród nagrań mają się znaleźć liczne materiały bonusowe. Przedsprzedaż już ruszyła (TUTAJ).

Dla nas ten album to Elegia, dedykowana Ianowi Curtisowi, bez którego nie byłoby ani Joy Division, ani tym bardziej New Order.
 


Skoro Manchester - byli członkowie zespołu The Smiths, Johnny Marr i Andy Rourke, wspólnie nagrali pierwszą piosenkę od 35 lat dla zespołu Rourke, Blitz Vega będącego w zasadzie duetem  Rourke i byłego gitarzysty Happy Mondays, Kava Blaggersa. Utwór nosi tytuł Strong Forever i zapowiada 12-calowy winyl z ośmioma utworami na przyszłoroczny Record Store Day, a także serię singli. Takie sobie, gra powyżej. 


Inni członkowie i współzałożyciele, tym razem  Talking Heads, Chris Frantz i Tina Weymouth, ogłosili wspólną trasę koncertową Remain In Love. Nazwa tournee jest hołdem dla ich już 45-letniego stażu małżeńskiego. Frantz po raz pierwszy spotkał Weymouth w Rhode Island School of Design w 1973 roku, razem frontmanem Davidem Byrne powołali wtedy zespół, który stał się Talking Heads


Z ostatnich newsów o tej grupie: Chris Frantz powiedział Bobowi Dylanowi, że powinien  suck a dick po tym, jak Dylan wyraził negatywną opinię o utworach Talking Heads w nowej książce zatytułowanej  The Philosophy of Modern Song. Książka składa się z ponad 60 esejów, w których Dylan pisze na temat kilku różnych piosenek (LINK). 


Inny wokalista i multinstrumentalista - Roger Waters opublikował nową wersję klasycznego utworu Pink Floyd Comfortably Numb o zmienionym tytule: Comfortably Numb 2022, która została zarejestrowana  podczas jego niedawnej północnoamerykańskiej części trasy This Is Not A Drill. Przerobiona piosenka zawiera wstawki wykonane przez Joeya Waronkera (Atoms For Peace, Ultraísta), Nigela Godricha (producent Radiohead – również w Ultraísta), a także muzyków i artystów koncertujących z Watersem: Jonathana Wilsona, Gusa Seyfferta, Dave'a Kilminstera, Jona Carina, Shanay Johnson i Amanda Belair.

Po tym gdy odmówiono mu występów w Polsce z powodu bezmyślnych wypowiedzi krytykujących obronę Ukrainy w wojnie z Rosją, były współwokalista i basista Pink Floyd będzie kontynuował swoją pożegnalną trasę koncertową w przyszłym roku. Niedawno podał daty tras koncertowych w Europie i Wielkiej Brytanii i w jego planach nie ma Polski (LINK).


W temacie nowych wersji starych dzieł - powyżej ujęcie z nowej wersji Scooby Doo. Będzie się działo.

 

W podobnym klimacie - dla kolekcjonerów - firma Funko POP! za niedługo będzie mieć w ofercie zestaw figurek Metallica Master of Puppets, dokładnie 24 listopada.  Jest to zespół w najlepszym składzie, czyli z 1986 roku (LINK). Także muzycy The Cure zostali przemienieni w figurki Funko POP! (LINK) co oszczędnie skomentował Robert Smith (LINK).

W temacie figurek - zawsze trzeba pamiętać, że pozory czasem mylą...

Za to na Ukrainie, dokładnie w Odessie, Lenina zastąpiła nie figurka, lecz pokaźna figura Dartha Vadera (LINK).


Banksy o którego muralach na Ukrainie niedawno pisaliśmy (TUTAJ), zapytuje swoich  fanów na Instagramie czy nie powinni  pozabierać sobie różne przedmioty ze sklepu odzieżowego Guess nie pytając nikogo o zgodę, tak samo jak ta firma wykorzystała jego zdjęcia bez pozwolenia.  Obserwuje go 11,5 miliona ludzi (LINK).

Oczywiście powyższy tweet to żart, gdyby nim nie był, Musk musiałby zapłacić tantiemy Biedronce...

Co mogłoby być kłopotliwe, skoro w ramach oszczędności zwolnił masę wartościowych pracowników Twittera...


Jeśli już piszemy o ludziach z niedoborami - aktywiści klimatyczni znów obnażyli swój niedobór szarych komórek... W Wiedniu udali się do Muzeum Leopolda  i oblali olejem cenny obraz Gustava Klimta. Sama praca nie została na szczęście uszkodzona (LINK). 
 

Zrobili to podobno po to aby rządy państw na całym świecie podjęły szybkie działania w celu zwalczania skutków zmian klimatu. Wcześniej inni aktywiści-terroryści ciskali zupą pomidorową w van Gogha w Londynie, tłuczone ziemniaki w obraz Moneta w Niemczech i syrop klonowy  na pracę Emily Carr w Vancouver. W sierpniu przykleili się do ramy obrazu Petera Paula Rubensa w Alte Pinakothek w Monachium. I tu jednak miało to swoje konsekwencje. 

Sąd Okręgowy w Monachium skazał dwóch przylepiaczy i filmującego ich na karę grzywny za zniszczenie zabytkowej ramy - ogółem na 11,5 tys. euro (LINK). 
Na co powinni zostać skazani aktywiści którzy obsypali mąką pomalowany przez Warhola samochód marki BMW w Mediolanie (LINK)? 

Nasza recepta jest taka sama jak na bandytów nielegalnie przekraczających granicę. Zastrzelić jednego a sprawę nagłośnić w mediach. Cena jednego naboju zapewne będzie mniejsza, niż ceny wszystkich tych zabezpieczeń na granicach i w muzeach.  

A propos Andy'ego Warhola - jego obraz ze słynnej serii Śmierć i katastrofy z 1963 roku został sprzedany za 85 milionów dolarów w nowojorskim Sotheby's. W rezultacie jest to jedno z najdroższych dzieł tego artysty pop, jakie kiedykolwiek zostały sprzedane na aukcji. Mierzący 30 stóp wysokości i zawierający 19 czarno-białych zdjęć śmiertelnego wypadku samochodowego obraz White Disaster (White Car Crash 19 Times) został wykonany metodą sitodruku (LINK).

W temacie wybitnych dzieł sztuki... Czekamy na druk 3D ze zużytego papieru toaletowego i meble z bronchitu...


Za to w Egipcie odkryto piramidę nieznanej dotąd z imienia egipskiej królowej, wewnątrz znaleziono mnóstwo trumien, mumii i artefaktów w pomieszczeniach połączonych ze sobą szeregiem tuneli. Odkrycia dokonano na starożytnej nekropolii Sakkara w Gizie, zaledwie 20 mil na południe od Kairu, niedaleko grobowca faraona Teti (LINK).


O innym niezwykłym odkryciu naukowym, tym razem dokonali go naukowcy z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie (HU), Uniwersytetu w Tel Awiwie (TAU) i Uniwersytetu Bar-Ilan (BIU), we współpracy z Muzeum Historii Naturalnej, Izraelską instytucją badań oceanograficznych i limnologicznych (IOLR), Muzeum Historii Naturalnej w Londynie oraz Uniwersytetem Jana Gutenberga w Moguncji. Dokładna analiza szczątków prehistorycznego karpia znalezionego na stanowisku archeologicznym Gesher Benot Ya'aqov (GBY) w Izraelu potwierdziła użycie ognia do jego przyrządzenia! W ten sposób szacowany czas użycia ognia przesuwa się na  780 000 lat temu, zamiast jak dotychczas sądzono na 600 000 lat temu (LINK). 

Ludzie pierwotni gdy chcieli rozpalić ogień musieli pocierać krzemieniem o krzemień, a pod spód podkładali stare gazety.


To teraz jeszcze dwa inne wielkie odkrycia. Według najnowszych badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Tokijskim szczury potrafią tańczyć. Naukowcy wyposażyli dziesięć szczurów w bezprzewodowe akcelerometry, które mogą mierzyć nawet najmniejsze ruchy głowy i włączyli muzykę, dobierając różnorodne utwory: Sonatę na dwa fortepiany D-dur Mozarta (K.448), Another One Bites The Dust zespołu Queen i Born This Way Lady Gagi. Okazało się, że gryzonie ruszały rytmicznie głowami do taktu, szczególnie gdy odtwarzana muzyka osiągała poziom między 120 BPM a 140 PM, podobnie jak ludzie (LINK).

Chiński restaurator chwali się przed Polakami znajomością polskiego:
- Lowel, klowa, Lenatka, ladio ...
Nagle tuż pod jego nogami przelatuje szczur.
- O ploszę! A to jest kulciak!

I drugie odkrycie - co prawda nie dotyczy kurczaka, ale pawia... Ten zresztą powinien pojawić się u każdego zdrowego czytelnika po mieszance tweeta Tuska z newsem o obrazie z paznokci...


Wróćmy zatem może do muzyki, tym razem koncertowej  - Steve Hogarth – wokalista legendarnego zespołu Marillion – wystąpi 3 grudnia w warszawskim klubie Palladium (LINK). 

Dyrektor Colchester Council wezwał muzyków grupy Blur do zorganizowania koncertu w tym mieście zanim wystąpi na stadionie Wembley. Jak donosi miejscowa gazeta, frontman Damon Albarn pochodzi z Colchester, tam poznał gitarzystę Grahama Coxona, kiedy obaj studiowali w The Stanway School (znanej wówczas jako Stanway Comprehensive) (LINK).  

Blur zorganizował drugi koncert na londyńskim stadionie Wembley ze względu na fenomenalny popyt jakim cieszyły się wejściówki na pierwszy.

Dodatkowe bilety na Glastonbury Festival 2023 trafią do sprzedaży w tym tygodniu lecz tylko dla mieszkańców Somerset, zgodnie z corocznym zwyczajem. Bilety można kupować od ostatniej niedzieli (20 listopada) TUTAJ.


Festiwal Les Rockeurs Ont Du Coeur / Longwy organizuje na 17 grudnia koncert. W zeszłym roku wziął w nim udział Mark Long i miał także wystąpić w tym roku... Dlatego koncert odbędzie się, ale w innej formule: jako charytatywny - publiczność zapłaci za wejście zabawką. Zabawki te są następnie zostaną rozdawane dzieciom, które ich nie mają (lub mają za mało). Mark brał już udział w takim występie w Nantes w 2019 roku, bo był człowiekiem o ogromnym sercu.

Występ ma także hołdem pamięci Marka Longa i The Opposition

Bliższe szczegóły TUTAJ.

My wracamy jutro - dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.