sobota, 23 kwietnia 2022

Co się dzieje z nimi dzisiaj: Manic Street Preachers - komuniści niemniej wspierają Ukrainę

Historia Manic Street Preachers to historia obfitująca w nagłe zmiany akcji, zawierająca i tragedie, i sukcesy. Powszechnie wiadomo, że 1 lutego 1995 roku, dzień przed planowanym lotem do USA, gdzie zespół miał rozpocząć trasę promocyjną, ich gitarzysta Richey Edwards zniknął. I od tamtej pory go nie widziano… 

Edwards nie miał łatwego charakteru. Był znerwicowany i zakompleksiony, pochodził z rodziny robotniczej. Był człowiekiem, któremu się udało. Zdobył wykształcenie (studiował historię na uniwersytecie w Cardiff), potem wraz z kolegami założył zespół, który zdobył popularność… 

Wydawało się, że czeka go dobra przyszłość. I nagle zdecydował się na taki krok. Jego ostatnie dni szczegółowo opisał Ben Myers w powieści Richard. Otóż muzyk wymeldował się rano z hotelu, wyjechał z miasta i pozostawił samochód na moście na granicy walijsko-angielskiej. Przypuszcza się, że  popełnił samobójstwo, choć ciała nigdy nie odnaleziono, a kilka lat temu uznano go oficjalnie za zmarłego. Dopiero po tym strasznym wydarzeniu opinia publiczna dowiedziała się, że Edwards od studiów cierpiał na nerwicę i depresją połączoną z nieustannym poczuciem winy wobec rodziców i swojego środowiska, z którego pochodził. Cierpiał, ale w przeciwieństwie do Kurta Cobaina i jego subiektywistycznego I hate myself and I want to die, Edwards potrafił wyjść poza osobisty ból duszy. 

Wyrazem jego zaangażowania się w zmianę świata na lepsze była akcja z wycięciem żyletką na przedramieniu hasła 4 REAL, po czym trzeba go było odwieźć do szpitala, gdzie założono mu 17 szwów. A wszystko dlatego, że jakiś dziennikarz kpił i powątpiewał w szczerość tekstów MSP. Bo teksty, których był autorem, nie mówiły o miłości czy samotności

One obnażały zło, które dotykało całe społeczeństwa. Edwards chciał dotrzeć do ludzi ze swoim przekazem, aby im uzmysłowić, że to nie on mam depresję, chore jest całe społeczeństwo - przeniknięte według niego nienawiścią, nierównościami, nietolerancją. Jego teksty, choć na pierwszy rzut oka brzmiące jak poezja licealisty, w połączeniu muzyką rockową były mieszanką piorunującą. Przemoc i depresja nie były nowością w muzyce pop, która przecież wyrosła w ruchów sytuacjonistycznych oraz lewicujących, ale w przypadku Manic Street Preachers uczucia  te stały się wyjątkowo autentyczne. 

U Edwardsa jego osobiste cierpienie przeradzało się w arystotelesowski gniew, w Thymos, pragnienie sprawiedliwości, o którym Hegel przekonywał, że jest tak naprawdę walką o uznanie. Innym elementem osobowości Edwardsa było jego nieokreślenie seksualne. Stąd lamparcie futra, ostry makijaż, boa z piór, Tony Ryelinera i natapirowane fryzury gdzieś z poprzedniej dekady…

Ale po kolei, dla tych, których ominął ten kawałek historii rocka: Manic Street Preachers, znany również jako The Manics, to walijski zespół rockowy założony w Blackwood w 1986 roku. 

Pochodzenie nazwy zespołu pozostaje niejasne, ale najczęściej opowiadana wersja głosi, że Bradfield, podczas grania w Cardiff, wdał się w kłótnię z jakimś człowiekiem (czasem mówi się, że był to bezdomny), który zapytał go: Kim jesteś chłopcze, jakimś maniakalnym kaznodzieją ulicznym?. W skład zespołu wchodzą kuzyni James Dean Bradfield (wokal, gitara), Sean Moore (perkusja, efekty dźwiękowe) oraz Nicky Wire (gitara basowa, teksty). Wcześniej byli kwartetem, bo grał z nimi wspomniany Richey Edwards.



Grupa znana jest ze swoich socjalistycznych poglądów. W 2001 roku Manic Street Preachers jako jeden z pierwszych zespołów rockowych koncertował na Kubie. Muzycy grali dla 5 tysięcy osób w Teatrze Karola Marksa w Hawanie oraz spotkali się z Fidelem Castro. Ich koncert i podróż na Kubę zostały udokumentowane, a następnie wydane na płycie DVD zatytułowanej Louder Than War. Określano ich jako Iron Maiden czytający marksistowskie The Society of the Spectacle (Społeczeństwo spektaklu), lub Guns N’ Roses z biblioteczką egzystencjalistów

Oni sami woleli określenie stadionowy rock spotyka Public Enemy, bo podziwiali zarówno operowe Queen, jak i polityczną skuteczność hip-hopu. I paradoksalnie ambicją czterech chłopaków z Południowej Walii było po prostu zostać największym, najlepiej sprzedającym się brytyjskim zespołem lat 90.

W pewnym sensie im się to udało. Odnieśli komercyjny sukces. Sprzedali ponad dziesięć milionów płyt na całym świecie. Do dzisiaj występują razem, a w 2021 roku wydali swój kolejny, czternasty już album studyjny The Ultra Vivid Lament, choć na początku zamierzali zrobić jeden album, sprzedać go w 16 milionach egzemplarzy i potem się rozwiązać…


Paradoksalnie też Manics w Polsce nigdy nie osiągnęli takiego sukcesu jak na Zachodzie. Chociaż grali melodyjnie, nie zdołali się u nas przebić. Możliwe, że słuchaczy odstręczały zaangażowane teksty, w których była mowa o walce klas i podobnych sprawach, językiem, który kojarzył się jednoznacznie z narracją komunistycznej władzy. Inne zespoły tak samo opisujące beznadziejne życie, brak perspektyw i alienację, takie jak choćby Joy Division, robiły to znacznie subtelniej. W każdym razie ich czwarty album Everything Must Go zdobył nagrodę Brit Award, a i następne podobały się ich fanom w krajach anglosaskich. Równolegle każdy z muzyków próbował tworzyć solo, a więc po kolei parę słów o każdym z nich.

James Dean Bradfield (ur. 1969) był jedynakiem, mieszkał z rodzicami oraz kuzynem Seanem Moore'em w szeregowym domu w Pontllanfraith. Uczęszczał do szkoły Oakdale Comprehensive, w której poznał Nicky'ego Jonesa (Nicky'ego Wire), następnego współzałożyciela Manic Street Preachers. Opublikował dwa albumy solowe: pierwszym był The Great Western w 2006 roku a drugim Even in Exile w 2020 roku, do którego piosenek słowa ułożył poeta i pisarz Patrick Jones, starszy brat Nicky Wire. Obaj znali się od ponad trzydziestu lat, więc nawiązanie współpracy było naturalne. Album zainspirowany życiem i śmiercią Víctora Jary, chilijskiego komunistycznego piosenkarza i został doceniony. Doszedł do 6 miejsca na brytyjskiej liście. Bradfield prywatnie mieszka w Llandaff na przedmieściach Cardiff z żoną, Mylene Halsall, którą poślubił we Florencji w 2004 roku i ich dwojgiem dzieci.

James w ciągu swojej kariery współpracował z wieloma artystami spoza zespołu, w szczególności z Kylie Minogue, dla której napisał Some Kind Of Bliss i I Don't Need Anyone, dwa utwory, które pojawiły się na jej albumie o tej samej nazwie z 1997 roku. Wykonał także także wokale do utworu Lopez z 808 State, zremiksował Inertia Creeps zespołu Massive Attack, wyprodukował utwory dla mankuńskiego zespołu Northern Uproar, a także zaśpiewał w duecie z Tomem Jonesem w piosence z albumu Reload z 1999 roku.




Nicky Wire, właściwie Nicholas Allen Jones (ur. 1969 r.) w latach szkolnych był dobrze zapowiadającym się piłkarzem. Był kapitanem reprezentacji Walii młodzików, a potem zaproponowano mu grę w klubach piłkarskich Tottenham Hotspur i Arsenal, lecz problemy z kolanami i kręgosłupem zmusiły go do rezygnacji ze sportu. Z równym sukcesem bo z wyróżnieniem ukończył nauki polityczne na University of Wales Swansea co otwierało mu drogę do służb dyplomatycznych… Wybrał jednak karierę sceniczną. Po zniknięciu Edwardsa odpowiadał za teksty do piosenek zespołu. W 2006 roku opublikował solowy album I Killed the Zeitgeist. Prywatnie od 1993 roku jest żonaty z Rachel, przyjaciółką z dzieciństwa. Mieszkają w zwykłym szeregowcu na przedmieściach Newport w Allt-yr-yn z córką Clarą Enola (ur. 2002) i synem Stanleyem McCartheyem (ur. 2007). W listopadzie Nicky 2007 został zatrudniony na stanowisku przewodniczącego rady doradczej nowej, komercyjnej stacji radiowej Xfm South Wales.


Sean Anthony Moore (ur. 1968 r.) jest jedynym członkiem Manic który nie wydał solowego albumu, ale według reszty tria jest siłą napędową grupy, tym który traktuje ją najpoważniej ze wszystkich. Poza tym jest fanem piłki nożnej i motoryzacji. Ustanowił 22. najszybszy czas okrążenia na torze Nürburgring w Niemczech na Audi RS 4, który wynosił 8 minut i 25 sekund. Prywatnie w 2000 roku poślubił swoją ukochaną z dzieciństwa, Rhian, mieszkali razem w Bristolu (w 2019 roku para rozstała się), mają córkę Matyldę Poppy i dwóch synów. W przeciwieństwie do reszty zespołu Sean miał klasyczne wykształcenie muzyczne. Był najmłodszym trębaczem w historii orkiestry jazzowej Południowej Walii, chociaż jego umiejętności były często wykorzystywane do celów bardziej politycznych niż muzycznych: jako dziecko grał na instrumentach dętych na marszach organizowanych przez Narodowy Związek Górniczy... 

I jeszcze o Richeyu Jamesie Edwardsie. Prawie ćwierć wieku lata po jego zaginięciu jego rodzina wpadła na nowy trop. Wiele wskazuje na to, że autor tekstów Manic Street Preachers mógł upozorować swoje zniknięcie. Jak ustalono, przez ostatnie dwa tygodnie przed feralnym dniem artysta regularnie wypłacał pieniądze, pozostawił za to w domu karty kredytowe oraz paszport. W kolejnych dniach widziano gwiazdora wokół dworca autobusowego w Newport, a jeden z taksówkarzy zeznał, że podwoził go do serwisu samochodowego. Według ustaleń policji Richey odebrał stamtąd pojazd, który porzucił dwa dni później koło okrytego złą sławą mostu na rzece Severn (17 lutego), jednego z najczęstszych miejsc samobójstw w Wielkiej Brytanii. Ale w 2017 roku rodzina muzyka ogłosiła, że zdobyła nowy dowód w sprawie. Chodziło o czas przekroczenia przez Walijczyka wspomnianego wcześniej mostu Severn. Do tej pory wydawało się, że Richey zjawił się tam o godzinie 14:55 (tak podawał kwitek z budki poboru opłaty drogowej). Teraz jednak okazało się, że było to 12 godzin wcześniej - o 2:55. Według niepotwierdzonej wersji podobno żyje w kibucu. W każdym razie o nowych faktach mówi nowa książka z 2019 (LINK). A członkowie Manic Street Preachers nadal przelewają tantiemy na jego konto i kładą dodatkowy mikrofon na scenie...



Zespół występuje cały czas, ostatni raz 29 marca w Clwb Ifor Bach w Cardiff na benefisie dla Ukrainy, gdzie wykonali swój hit If You Tolerate This, Your Children Will Be Next. Dwa dni później, 31 marca 2022 wykonali utwór Borderline Madonny podczas BBC 6 Music Festival. W planach mają następne występy. 


Czytajcie nas - wracamy jutro, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

piątek, 22 kwietnia 2022

Z mojej płytoteki: Alphaville i ich debiut Forever Young, muzyka z czasu i na czasy zimnej wojny

Pamiętam, jak Tomek Beksiński puścił ten album w swojej audycji. Miał bardzo konserwatywne poglądy muzyczne a  Alphaville trącało lekko komercją. Po wielu latach można jednak stwierdzić, że album wytrzymał próbę czasu i nie ma na nim słabych piosenek. Jak na debiut to bardzo wielkie osiągnięcie. 

Zespół potrafił połączyć tak bliskie nam nostalgiczne brzmienia z lekko tanecznym klimatem, co na tamte czasy, gdy dyskoteki co sobotę były czymś normalnym, stanowiło duże osiągnięcie.  Szkoda że z tamtych czasów nie zachowały się wysokiej jakości klipy, no ale cóż...

Album został wydany 27 września 1984 roku przez wytwórnię WEA Musik GmbH, i taką wersję posiadam w kolekcji, nagrywano go w Studio 54 w Berlinie. Odniósł sukces więc wydano go w... 70 wersjach. W 2019 roku został na 35-lecie wznowiony.


O samej płycie - posiada znakomitą okładkę ze zdjęciem zniszczonego fragmentu pomnika młodego mężczyzny, znajdującego się w Hamburgu, jest to obraz sprzeczności jaką jest sama idea wiecznej młodości a zdjęcie wykonał Thomas Reutter.  

Ale nie tylko o mit wiecznej młodości tutaj chodzi. Tytułowa piosenka albumu została napisana w czasie zimnej wojny, i to jeden z powodów dla których postanowiliśmy przypomnieć dziś tą muzykę. Przecież pada w niej pytanie, czy zamierzają na nas zrzucić bombę? Pytanie zadane w klimacie sprzecznego nastroju powodowanego walką nadziei z oczekiwaniami najgorszego. 

Piosenka została mocno rozpropagowana w niemieckich stacjach telewizyjnych, i w filmach  co przyczyniło się do sukcesu albumu. 


W wywiadzie udzielonym TUTAJ opowiedzieli jak w latach 80-tych tworzyli muzykę której w zasadzie nie mogli grać live. Z powodu użycia sekwenserów i automatów perkusyjnych. Nie byli muzykami, tylko fanami muzyki. Dużo słuchali i marzyli, żeby stworzyć coś swojego. Koncerty grali z powyższych powodów tylko z playbacku. Wiele zmieniło się gdy Big in Japan i Forever Young stały się hitami.

Stali się rozpoznawalni w fani uprzykrzali im życie przez co postanowili udzielać mniej wywiadów, to z kolei wzbudzało niezadowolenie menadżera. Mimo tego zespół istnieje do dziś a wydanie każdego nowego albumu jest jak come back. 

O swoim pierwszym wielkim hicie mówią, że piosenkę przyniósł Bernard LLoyd, który miał gotowe fragmenty włącznie z solo na trąbce. Tekst napisał w domu wokalista Marian Gold. Piosenka okazała się ponadczasowa i znalazła fanów wśród publiki w różnym wieku. 

Album, mimo że to muzyka lekka wcale tematycznie lekki nie jest, porusza problemy pedofilii, narkotyków i jak wspomniano wojny atomowej. Jest znakomity no bo przecież samo otwarcie zapowiada wielki materiał...


Zwycięstwo miłości

Czekając na inną pogodę

Czekam na ruch powietrza

Moglibyśmy robić to razem – zawsze

Licząc na twój powrót

Twój słodki powrót

 

Halo – czy to dzwoni niebo?

Halo? Halo?

Czy ktoś tam jest?

Ona musi tam gdzieś być

I później mówi

Halo halo halo


Ona jest prawdziwym aniołem

Stoi w blasku słońca

Zamyka oczy

Zaczyna śnić

Pociąga za sznurki

Śni dziwny sen

Gdzie nie ma szarości

I zabiera mnie daleko

I pociąga za sznurki

Gdy bawi się miłością

 

Bawi się miłością

 

Halo halo

Odliczanie – liczę każdą sekundę

I stoję

Stoję w deszczu

Idę tym torem

Prowadzącym nie do słońca

Ona stoi w jego blasku

Zamyka oczy

Zabiera mnie stąd

Pociąga za sznurki

Gdy bawi się miłością

 

Bawi się miłością

Halo - halo

Do moich ulubionych piosenek należy też nieco egzystencjalny i bardzo nostalgiczny utwór Summer in Berlin...

Lato w Berlinie 

Przychodzi zaproszenie

I jest właśnie dla ciebie

Masz rezerwację

Na 17 czerwca

Otwórz oczy i pozwól wkraść się w nie słońcu na moment

Tam może być coś czego nigdy dotychczas nie widziałeś od środka

Poczuj jak twoje serce bije jak ciężka maszyna

Dźwięki samochodów

Są jak cichy sen

Kurz w parku, spaliny samochodowe

Uniesienia w gorący wieczór

Dotykasz słodkiego ciała

 

Lato w Berlinie jest OK

W dzień uczucie zmęczenia od świateł w powietrzu i ognia na niebie

Życie wydawało się nieudane ale teraz jest OK

Dało ci całusa gdy byłes na rozdrożu

Lato w Berlinie jest OK

Ciepło słońca faluje nad nawierzchnią drogi

Tutaj niewinne tam takie dzikie

Kiedy tęsknisz za latem 


Lato w Berlinie jest OK


Zimowe miasto

Krystaliczne kawałki płatków śniegu wkoło mojej głowy na wietrze

Nie miałem złudzeń

Że kiedykolwiek jeszcze odnajdę błysk promieni słońca w twoich oczach

Zrobiłaś mi to co zrobiłaś teraz wiem że to już historia

Teraz wracam z powrotem do gry

Na Sounds Like w Melody to już absolutne mistrzostwo...


Może jeszcze będzie nam dożyć lata w Berlinie. W normalnym Berlinie

My wracamy jutro z nowym postem, dlatego...

Alphaville, Forever Young, producenci:  Colin Pearson i Wolfgang Loos,  WEA 1984, tracklista: A Victory of Love, Summer in Berlin, Big in Japan, To Germany with Love, Falle, In the Mood, Sounds Like a Melody, Lies, The Jet Set.





czwartek, 21 kwietnia 2022

Vladimir Chebakov: prace w duchu Zdzisława Beksińskiego

Napaść Rosji na Ukrainę wywróciła porządek świata. Imperium moskiewskie pokazało swoją twarz, taką, której Zachód nie chciał dostrzec mimo dokonanych zbrodni ostatnich lat...  Ale teraz nie dało się już zamknąć oczy na tysiące ofiar, choć niektórzy szefowie państw próbują. W efekcie wstręt do rosyjskich działań ludobójczych przełożył się na niechęć wszystkiego co rosyjskie... W związku z tym mieliśmy dylemat, czy zając się twórczością prezentowanego dzisiaj artysty, czy też nie. Ostatecznie zdecydowaliśmy się pokazać jego prace, bo są po prostu dobre. Są ponure, lecz widać w nich subtelne nawiązanie do twórczości Zdzisława Beksińskiego, są tak mroczne, że po prostu nie w sposób nie zafascynować się ich mroczną estetyką.  A poza tym Vladimir Chebakov (ur 1974 r.) aku Smerdulak, bo to o nim mowa, mieszka od lat w czeskiej Pradze i deklaruje brak poglądów politycznych.






Artysta pochodzi z małej miejscowości Zarechny (Заре́чный) leżącej w okręgu Swierdłowskim na Uralu. Miasteczko powstało dosłownie na polu, obok budowanej i rozbudowywanej od lat 50. XX wieku elektrowni jądrowej, prawa miejskie otrzymało niedawno, bo w 1992 roku. Jak sam o sobie pisze Chebakov, przedstawiając się na kilku stronach internetowych gdzie prezentuje swoje obrazy: Jestem z Rosji,  z regionu Ural. To dość surowe miejsce, miejsce gdzie ludzie byli skazywani na zsyłkę w dawnych czasach, gdzie wciąż jest wiele stref więziennych. Są tu mroźne i długie zimy. Tak, może to w jakiś sposób wpłynęło na to, że zająłem się mroczną sztuką. Myślę, że zawsze byłem zafascynowany "sztuką". Z właściwym wewnętrznym nastawieniem we wszystkim dostrzegasz sztukę. Dziękuję moim rodzicom. Zawsze pobudzali oni moje pragnienie piękna. Ukończyłem szkołę muzyczną w klasie fortepianu, ale potem nie grałem. Ale stopniowo zacząłem kształcić się sam, po amatorsku lecz już nie w muzyce a plastyce (LINK).






Urodziłem się w małym miasteczku na pograniczu Uralu i Syberii. Jestem artystą amatorem, nie mam formalnego wykształcenia artystycznego, ale zawsze lubiłem rysować. A kiedy po raz pierwszy zobaczyłem okładkę albumu Iron Maiden „Killers”, zdałem sobie sprawę, co zamierzam namalować. Miałem 8 lat. Od tamtej pory czerpię inspirację z dzieł mistrzów gotyku, renesansu, artystów współczesnych, w taki czy inny sposób wpływając na ciemną stronę sztuki. Najczęściej pracuję z tabletem i nie tak dawno zaczęłam próbować swoich sił w malowaniu akrylami. Lubię zaskakiwać widza i trochę przerażać i uważam, że ciemna i okultystyczna strona sztuki jest piękna i godna przeniesienia na płótno (LINK). 

Wśród artystów, którzy mieli szczególny wpływ na jego twórczość wymienia znane nazwiska, takie jak: Albrecht Durer, Pieter Bruegel Starszy, Zdzisław Beksiński (TUTAJ), Hans Holbein, Hieronymus Bosch (LINK), Derek Riggs, Dan Seagrave, Wes Benscoter. My moglibyśmy do tego zestawu dorzucić jeszcze Hansa Ruediego Gigera (LINK) a pewnie może znalazłoby się jeszcze paru malarzy, którzy malowali przerażające wizje kłębiące się w ich głowach. Nas w każdym razie nie dziwi, że ktoś, kto urodził się i zamieszkał na Uralu, wśród śladów cierpienia carskich i sowieckich skazańców, w mieście, które z racji swego statusu było w czasach Związku Sowieckiego jednym z tych miejsc, o którym się nie mówiło, jest zdeterminowany, aby malować grozę...






Malarz wybrał zresztą właściwą maksymę dla swojej twórczości, jest to cytat z Dziwnych Opowieści H. P. Lovecrafta The oldest and strongest emotion of mankind is fear, and the oldest and strongest kind of fear is fear of the unknown. (Najstarszą i najsilniejszą emocją ludzkości jest strach, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym).

Cóż możemy dorzucić do tego, co sam o sobie mówi? Otóż wydaje nam się, że wymienieni malarze (może poza Beksińskim) mają niewielki wpływ na stronę plastyczną dzieł Chebakova. Dla nas jego prace są anty-ikonami. Bo gdy się im przyjrzymy, dostrzeżemy, iż ukazują - upiorną postać, czasem czaszkę - ale upozowaną podobnie jak święci na prawosławnych ikonach. Są to półpostaci, często z aureolami wokół głów… Czy jest to podświadomy czy celowy zabieg i na ile zdaje sobie sprawę sam artysta, nie wiemy…

Pozostawiamy naszych czytelników z pracami Vladimira Chebakova. Przed nami docenili je szczególnie muzycy zespołów heavy-metalowych (LINK). 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 20 kwietnia 2022

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.39: U2 to najlepsza kopia Joy Division

    

Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednio omówione fragmenty: 12345678910111213141516171819202122232425262728293031323334353637 i 38).

W tamtym czasie Manchester nawiedzili U2 o czym już kilkakrotnie pisaliśmy (warto zobaczyć TUTAJ). Pisaliśmy, że Martin zrealizował ich debiutancki singiel, a Bono nazwał głos Curtisa świętym i chwalił Unknown Pleasures

Nawet dziennikarz David Thompson stwierdził, że U2 to najlepsza kopia Joy Division. Mieli po 16 lat wtedy a dziennikarz miał 22 i ich zignorował, czego później żałował bo stali się jednym z najważniejszych zespołów  świata. 

Na Closer Hannett pokazał wszystkie swoje możliwości. Nazwał ten album swoim najbardziej mistycznym dziełem i najbardziej kabalistycznym. Wzmocnił dyskotekowe rytmy a wszystko stało się bliższym głos, rytm  dusza i muzyka. Obcowanie z głosem Curtisa stało się bardziej mistyczne. 

Całość otwiera mający marokańskie rytmy Atrocity Exhibition z przesłaniem, że to jest droga wejścia do środka. Isolation przypomina powieści Kafki. 24 Hours to najbardziej łamiący serce fragment albumu. Kończące album utwory Curtis nagrywał z zamkniętymi oczami mając ręce na głowie - tak to wspomina Annik.


Ostatni utwór pokazuje jak załamanym był w tamtym czasie Curtis. Finalnie można śmiało stwierdzić ze Closer wyprzedził epokę i w porównaniu z innymi albumami zrealizowanymi w tamtym czasie obronił się i jest zupełnie ponadczasowy. 

Podczas sesji zespół nagrał Komakino, As you Said, i Incubation które jednak nie znalazły się na płycie. Ukazały się limitowanym flexi disc który opisaliśmy TUTAJ wydanym przed ukazaniem się Closer.


Saville w książce twierdzi, że żadnej okładki Joy Division zespół nie widział wcześniej. Że projekty od razu wysyłał do drukarni. Inaczej było z Closer okładkę obejrzeli Rob i zespół. 

Naszym zdaniem to nie jest prawda o czym pisaliśmy TUTAJ. Saville miał wtedy rzekomo być pod wpływem zdjęć Woolffa (artystę opisaliśmy TUTAJ). Ian miał według Wilsona powiedzieć po zobaczeniu okładki: OK dokonało się. Warto byłoby sięgnąć do źródeł być może istnieją wspomnienia Wolffa bo jak twierdzi Saville, zespół musiał uzyskać zgodę na wykorzystanie jego zdjęcia, tak przynajmniej twierdzi Saville (sprawdzimy to wkrótce). 

Gretton natomiast na pytanie Savillea czy umieścić nazwę zespołu na okładce powiedział,  że niekoniecznie. Tytuł albumu niekoniecznie musi oznaczać Bliżej a może być tytułem Koniec czyli Closed. W recenzji dla the Sounds Dave McCullough użyl stwierdzenia,  że to klasyk gotyku (recenzję zamieściliśmy TUTAJ). Prawdopodobnie to pierwsze określenie tego typu muzyki (nie zgadzamy się z tym - tego stwierdzenia używał Hannett wcześniej). 

Po sesji koncertowali, a Genesis P-Orridge powiedział, że mieli plan stworzenia z Curtisem zespołu. To była tajemnica. Mieli w planach wspólny koncert i jam na koniec z Sister Ray Velvet Underground - jako inspiracje. Ian wtedy był zafascynowany filmem Czas Apokalipsy Coppoli i sceną kiedy wąż zbliża się do brzytwy. Sam był już bardzo blisko końca. 


Tak kończy się 17 rozdział książki. CDN.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 19 kwietnia 2022

Prace Tristrama Paula Hilliera : mieszanka sztuki Salvatore Dali z Giorgio Chirico

Co byłoby gdyby zmieszać twórczość Salvatore Dali z Giorgio Chirico? My już wiemy. Bo już tak się stało, i z tej mieszanki powstały prace Tristrama Paula Hilliera (1905-1983) - prace melancholijne, depresyjne, z pewną dozą surrealizmu wykonane z wręcz zabójczą precyzją. 

Kim był Tristram Hillier? Anglikiem, który urodził się w Pekinie w 1905 roku, w rodzinie  dyrektora banku Hong Kong & Shanghai. Miał 9 lat, gdy zobaczył Anglię, jego matka wróciła do kraju z nim, jego bratem i siostrą po tym, gdy zdecydowała się na separację ponieważ ojciec związał się z japońską guwernantką. Mimo to relacje z matką były chłodne, a większość dzieciństwa Tristram spędził w internacie katolickiej szkoły publicznej. Potem były studia ekonomiczne w Cambridge, tak jak zdecydował po śmierci matki jego ojciec, który także umarł niedługo potem. Wtedy 24-letni Hillier poszedł za głosem serca czyli wstąpił do Slade School of Art w Londynie, a następnie kontynuował naukę w Atelier Colarossi i w pracowni André Lhote w Paryżu

W Paryżu poznał oraz zaprzyjaźnił się z takimi artystami jak Georges Braque, André Masson, Max Ernst i został wciągnięty w środowisko surrealistów. Tworzył głównie pejzaże i martwe natury, a także okazjonalnie obrazy religijne. W 1931 miał swoją pierwszą indywidualną wystawę w Galerii Lefevre, a w 1933 dołączył do grupy Unit One Paula Nasha, zrzeszającej angielskich surrealistów, choć mieszkał na południu Francji do wybuchu II wojny światowej. 

Po 1939 roku osiadł w Somerset, gdzie malował wieś z taką samą dokładnością jak wcześniej pejzaże południa i martwe natury. W latach 30. ożenił się i szybko rozwiódł, po czym ożenił się ponownie. Z pierwszego związku miał dwóch synów, z drugiego dwie córki. To w zasadzie cała faktografia artysty. Z okazji wielkiej wystawy monograficznej w 2019 roku w Muzeum w Somerset z jego dzieł zrealizowano krótki klip, w którym widza stawia się pośrodku namalowanych krajobrazów. Większość pokazanych tam obrazów my także zamieszczamy.









No może jeszcze trzeba dodać, że najbardziej beztroskie lata życia Hilliera przypadły na okres międzywojnia, które w zasadzie spędził głównie na zwiedzaniu Hiszpanii. Pasmo przyjemności przerwała wojna, które zmieniła nie tylko jego życie ale nawet usposobienie. Z beztroskiego stał się melancholijnym człowiekiem, stawiającym sobie egzystencjalne pytania. Oczywiście wywarło to wpływ na jego twórczość. Jego dotąd realistyczno-surrealistyczny styl rozszerzył się o odniesienia do skutków wojny. Te powiązania były świadome. Malarz najpierw wykonywał szkic a potem na jego podstawie drobiazgowo wykonywał studium krajobrazu, pełne najdokładniejszych szczegółów. Proces wykonywania obrazów sprzyjał zapewne refleksji. I tak też Hillier stał się ponownie religijny. 










Równolegle jego wiejskie pejzaże przekształciły się w widoki pełne udręczonych, nagich i powykrzywianych drzew. Pojawiające się gdzieniegdzie postaci pogłębiają jeszcze wrażenie wrogości. A drobiazgowość z jaką odwzorowywał pejzaże uczyła z nich swoiste martwe natury. Na jednym z ostatnich obrazów widzimy biały ​​drogowskaz, który wyglądem przypomina krzyż, symbol chrześcijaństwa, stawiany na grobach… Czy w tym delikatnym krajobrazem artysta rozlicza się sam ze sobą stojąc w obliczu własnej śmierci? Subtelność form sprawia, że symbolika Hilliera nie jest nachalna, trzeba dobrze się przypatrzeć aby zrozumieć artystę…

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Isolations News 189: Martin O'Neill i fotki Joy Division, Hooky w BBC6, MUFC Peter Saville, the Cult, IST IST i Linea Aspera w trasie, Interpol, 3rd Secret, Tangerine Dream i Schulze - nowy album, Dead Can Dance w Manchesterze, Moskwa poszła na CH#i, nagroda Turnera


Martin O'Neill oferuje 21 zdjęć z koncertu Joy Division w Bowdon Vale 14 marca 1979. Każde ujęcie jest wywołane w limitowanej ilości 100 odbitek wielkości A3 lub A4, każda zostanie podpisane przez autora i numerowana. Cena: 50 GBP za jedną lub 80 GBP za dwie (LINK). Nie ma informacji ile za trzydzieści.

Skoro jak zwykle zaczęliśmy od Joy Division - 13 kwietnia w BBC6 Peter Hook opowiadał Charlsowi Craig wszystko o trasie Joy Division: A Celebration, która rozpoczyna się w tym tygodniu i obejmie 12 koncertów w Wielkiej Brytanii. Zespół Petera The Light również wyruszy w trasę po Europie. Craig rozmawiał  z Hooky'm także o 40. rocznicy powstania Haciendy (LINK).

Kultowy projekt okładki albumu Unknown Pleasures autorstwa Petera Saville'a został przeprojektowany przy użyciu danych dotyczących tętna piłkarzy Manchesteru United (MUFC). Kolekcja MUFC Peter Saville będzie dostępna dla członków adiClub od 18 kwietnia za pośrednictwem sklepu internetowego adidas oraz sklepu internetowego klubu Manchester United (LINK).

Jak widać trwają spory czy Ian lubił City czy United. Proponujemy rozwiązanie kompromisowe: kochał football.

Pozostańmy w klimacie i w ManchesterzeIst Ist rusza w trasę - najpierw po Wielkiej Brytanii a potem do Niemiec i Holandii (LINK). A to dlatego, że w zeszłym roku wydali nowy album The Art of Lying (LINK). Joy Division żyje.

Dalej z Manchesteru - Dead Can Dance - Host of Seraphim - w Katedrze w Manchesterze, powyżej  nagranie z występu 8 kwietnia 2022. Kilka lat temu pisaliśmy, że naszym zdaniem Lisa Gerrard choruje. Życzymy zdrowia.  

Spadkobiercy Joy Division - Interpol udostępnili piosenkę Something Changed z najnowszego albumu The Other Side of Make -Believe, który zostanie wydany 15 lipca nakładem Matador Records. Płytę można już zamawiać w przedsprzedaży, link pod klipem który jest TUTAJ. My ilustrujemy tego newsa klipem z ich wczesnych płyt. Zawsze uważaliśmy, że po drugim albumie powinni zakończyć działalność.


Tak jak działalność zakończyła sowiecka załoga statku Moskwa

Towarzyszu Putin - meldujemy bohaterskie ugaszenie pożaru na statku!

Swoją drogą sowieckie media wyją, że to pożar, ale później dodają że to casus beli i Ukraina powinna za to odpowiedzieć - Sowieci muszą jej wypowiedzieć wojnę. 

Tam chyba nikt nie trzeźwieje. A idi na chuj sowiecka swołocz.

Swoją drogą, ponoć na Moskwie testują teraz najnowszy sowiecki wynalazek: drzwi harmonijkowe do włazu okrętu podwodnego.


Tak jak wynalazkiem sowietów w czasie wojny na Ukrainie są uniwersalne mieszkania - pokazane powyżej. Sowieci w jednym miejscu śpią, jedzą i, za przeproszeniem, srają (LINK i LINK). 


Tłumaczy to poniekąd genezę symbolu Z jako swoistego rodzaju egzystencjalną tęsknotę za wychodkiem.

Skoro zaczęliśmy o wynalazkach - artysta, który zainstalował na Trafalgar Square czwartą rzeźbę na cokole, przedstawiającą masę bitej śmietany zwieńczoną wiśnią, dronem i muchą, został nominowany do tegorocznej nagrody Turnera - prestiżowej nagrody brytyjskiej przyznawanej przez Tate Britain. Tegoroczny zwycięzca zostanie ogłoszony w grudniu (LINK). 

Podobno autor konkuruje z sowiecką wersją tej samej rzeźby, w której bitą śmietanę zastępuję coś zupełnie innego prosto z szałasu powyżej, oraz z innym wynalazkiem - harmonijkowymi drzwiami do łodzi podwodnej Moskwa.

Pozostając w klimacie rzeczy dziwnych i zjawisk nadprzyrodzonych - pewna kobieta z Alaski nad ranem zobaczyła coś dziwnego i zrobiła temu czemuś zdjęcie. Teorii na temat zjawiska jest już wiele, jedni twierdzą, że to początek inwazji Obcych, inni że to rakieta Rosjan, pracownicy Alaska DPS ostatecznie oświadczyli, że to po prostu dziwna formacja chmur być może spowodowana przelotem rejsowego samolotu.


No nie jesteśmy tego tacy pewni... (LINK). Naszym zdaniem to jest kolejny sowiecki wynalazek: bezwodna chmura, co wpisuje się w serię powszechnie znanych całemu światu ich wcześniejszych wynalazków jak - wodoszczelna gąbka, latarka na baterie słoneczne, szynka w aerozolu, urządzenie do zapalania zapałek od słońca i specjalna pokojowa operacja wojskowa.


Skoro chmury i tego typu klimaty - Klaus Schulze w tym roku wyda nowy album - Deus Arrakis; ukaże się on 10 czerwca, a pochodzi z niego utwór Osiris - Pt#1 który gra powyżej. 


Jeśli muzyka elektroniczna - Tangerine Dream przedstawia La Divina Commedia, nowy zestaw 6-płytowych, luksusowych albumów w twardej oprawie, obejmujący trylogię Inferno, Purgatorio, Paradiso, a także koncertowe DVD nagrane w Castle Nideggen w Kolonii w 2002 roku (LINK). W tym składzie powinni sobie dać spokój. 

Tak jak spokój powinien sobie dać festiwal w Jarocinie. Odbędzie się on w tym roku w dniach 14-17 lipca. W programie będą z pozoru znane zespoły i nie tylko. Wystąpią: Czesław Śpiewa, Włochaty, Artur Rojek, Hedone, Ikarus Feel, Mery Spolsky, IRA, Pidżama Porno, Dr Misio, KSU, Sztywny Pal Azji, Kobranocka, Hunter, Kult, Ralph Kaminski. Bilety TUTAJ

Oprócz Pala, Kultu, KSU i Kobranocki reszta poza zasięgiem. Kamiński w Jarocinie? Kiedyś grali tam Moskwa, Republika, Variete i 1984. Ale to było kiedyś. Profanacja niejedno ma imię.

Koncertowo lecz na poważnie - The Cult jedzie do USA, bilety można już rezerwować (TUTAJ). Szkoda że nie grają już jak powyżej... 


Koncertowo c.d. - w czerwcu we Wrocławiu i Warszawie wystąpi Linea Aspera (LINK). Przypomnijmy że z Zoe Zanias rozmawialiśmy TUTAJ.

Rozmawialiśmy też (TUTAJ) z Alkiem Januszewskim - ten zamieścił wideoklip piosenki Gardenii Noce w czarnej pościeli‚ pochodzącej z ostatniej, tegorocznej płyty zespołu zatytułowanej Neuroza. Brzmi super.


Przypominamy, że Gardenia uchodzi za prekursorów grunge, tak tak. Skoro o tym gatunku - basista Nirvany Krist Novoselic, gitarzysta Soundgarden Kim Thayil i perkusista Pearl Jam / Soundgarden Matt Cameron zawiązali nową grupę o nazwie 3rd Secret i bez wcześniejszego zapowiedzi wydali 11 kwietnia debiutancki album. Całą płytę składającą się z 11 piosenek można przesłuchać TUTAJ.

Skoro Nirvana - gitara Kurta Cobaina z teledysku Smells Like Teen Spirit  trafiła na aukcję. Fender Mustang z 1969 r. będzie do kupienia w ramach trzydniowej imprezy Music Icons Julien's Auctions, która będzie trwać od 20 do 22 maja w Hard Rock Cafe w Nowym Jorku ale także online. Przypuszczalna cena - powyżej 600k dolarów (LINK).


I drugi news z serii - w listopadzie pojawiła się informacja, że Brett Morgen, który wyreżyserował film dokumentalny  o życiu Kurta Cobaina Montage of Heck, spędził cztery lata pracując nad projektem filmowym, związku z czym obejrzał tysiące godzin archiwalnych nagrań z występów Bowiego,  w większości nigdy wcześniej nie udostępnianych. Teraz spadkobiercy Bowiego potwierdzili te szczegóły i tytuł filmu  Moonage Daydream, który jest wyrwany z utworu Bowiego Ziggy Stardust, o tej samej nazwie z 1972 roku. Film jest już na ukończeniu, niektóre źródła nawet podają, że jego premiera może nastąpić w przyszłym miesiącu na festiwalu w Cannes, ale strumieniowo będzie dostępny dopiero za rok (LINK). Przypominamy, że nieautoryzowany film biograficzny pt.: Stardust pojawił się w 2020 roku. Film nie uzyskał jednak akceptacji spadkobierców artysty, a syn Bowiego, Duncan Jones, powiedział, że nie konsultowano się z nim w sprawie projektu, i że film nie otrzyma pozwolenia na wykorzystanie muzyki jego ojca.


Za to bez jakichkolwiek zgód rodziny, Jared Whipple, mechanik z Waterbury w stanie Connecticut (USA), znalazł na śmietniku dzieła autorstwa abstrakcyjnego ekspresjonisty Francisa Hinesa. Artysta zmarł w wieku 96 lat w 2016 r. Znany był m.in. z owijania w tkaniny słynnych budynków w Nowym Jorku. Prace zostaną pokazane na wystawie w Hollis Taggart's Southport w stanie Connecticut od 5 maja do 11 czerwca 2022 r.(LINK). 

Kończymy newsem odnośnie Twittera. Miliarder Elon Musk wykupił pakiet kontrolny i prawdopodobnie go przejmie. Dotychczasowy zarząd TT broni się. Marc Bain Rasella, jeden udziałowców pozywa Muska oskarżając go o wrogie przejęcie, ale chyba nic nie wskóra. Czy TT z Muskiem będzie ten sam czy taki sam, wkrótce się okaże (LINK). 

Żeby za chwilę nie wyszło na to, że wszyscy na TT muszą wychwalać samochody elektryczne, tak jak jeszcze niedawno wychwalali ruski Zielony Ład czyli Fit for 55. To tak samo udany pomysł. Zwolennikom elektrycznych samochodów przypominamy, że wymiana akumulatorów w ASO to co najmniej 70 K PLN. 

Życzymy zasięgów przy piętnastostopniowym mrozie. Nieuki do książek. Każdy poza wami wie, że ogniwo aby pracować, musi pobierać ciepło z otoczenia. Praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb. 

I wężykiem!

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.