niedziela, 7 listopada 2021

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.12: Od Stiff Kittens do Warsaw

 

Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednie omówione fragmenty: 12345678910 i 11).

Przeprowadzka do nowego domu była czasowo zsynchronizowana z pierwszym występem zespołu w Electric Circus. Nazwę Stiff Kittens zaczerpnęli z opowieści przygody która przytrafiła się the Buzzcocks. Ci podczas odwiedzin u jednego z lokalnych właścicieli barów celem umówienia się na koncert w jednym z nich, nadepnęli na kota i myśleli, że kot tego incydentu nie przeżył. Na szczęście stało się inaczej, ale stąd właśnie wzięła się nazwa Stiff Kittens

Zespół w tamtym czasie działał dwutorowo. Próbowali się dogadywać z Pete Shelly i Richardem Boonem jednocześnie. Po pierwszym koncercie zmienili nazwę na Warsaw. Ian nie był zwolennikiem poprzedniej nazwy, uważał że bardziej pasuje ona do zespołu stricte punkowego. Od początku starał się szukać czegoś innego niż punk. Szukał bardziej w kierunku czegoś co Terry Mason nazywa inteligentną alternatywą. Z kolei Hooky wspomina że Ian szukał bardziej mrocznej nazwy, rozważali nazwę Progrom lub Gdańsk. Łatwym zatem staje się zrozumienie, dlaczego przybrali nazwę Warsaw z mrocznej piosenki Bowiego z płyty Low.

Mick Middles widział ich pierwszy koncert jako Warsaw i podobał mu się. Paul Morley napisał wtedy średnio pochlebną recenzję do NME. Znał Iana osobiście, a ten był fanem NME. Morley wspomina, że w tamtym okresie zespół nie miał jeszcze swojego stylu. Pojawiła się też pozytywna recenzja w Sounds. Kontynuowali koncerty, pytając inne kapele czy mogą z nimi występować. Tak też załatwili sobie wspólny koncert z Penetration i londyńskim The Adverts z w Newcastle. Na koncert pojechali po znajomości - bezkosztowo wielkim samochodem meblowym a Ian wyglądał całą drogę przez szczeliny w przyczepie.





Nie wszystkie koncerty były udane, co zespół wprawiało we frustracje. Steve Diggle z the Buzzcocks wspomina, że Warsaw w tamtym czasie brzmieli nico jak Banshees i poszukiwali swojego stylu, co dla zespołu na takim etapie jest zjawiskiem normalnym. 

Ian wtedy zaczął pracę jako urzędnik - pomagał osobom niepełnosprawnym lub chorym w znajdowaniu pracy. Procował też z osobami chorymi na epilepsję i schorzeniami neurologicznymi. Lubił tą pracę i nawet kiedy był już w Joy Division i zastanawiał się nad porzuceniem zespołu rozważał powrót do niej. Praca ta jednak zostawiła w nim piętno związane z epilepsją - widział bowiem jej najgorszą twarz. To zrodziło pesymizm gdy sam dowiedział się, że jest na epilepsję chory. 

Zespół musiał znaleźć innego perkusistę, bo Tony Tabac zdawał się być zajęty innymi rzeczami i mniej interesowało go granie. Ponieważ stawali się coraz bardziej znani, zgłosiło się kilku perkusistów na przesłuchanie. Jednym z nich był Steve Brotherdale, ten chciał później wyrwać Iana Curtisa z Joy Division żeby zaczął występować w jego zespole Panik, którego menadżerem był Rob Gretton.

Mimo że Brotherdale nie pasował do Warsaw to zagrał na ich pierwszej studyjnej sesji, 18.07.1977 roku, kiedy to zespół zabukował sobie jedną noc w studio Pennine Sound Studios w Oldham (warto zobaczyć TUTAJ). Nagrali wtedy 5 piosenek, które pojawiły się na wielu bootlegach: From the Center of the City, Inside the Line, Gutz, The Kill oraz At a Later Date. Stylem przypominali the Stranglers

C.D.N.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz