sobota, 10 kwietnia 2021

Joy Division w Effenaar w Eindhoven: unikalne relacje świadków tamtego koncertu

Ostatnia znana relacja filmowa związana z Joy Division pochodzi z 18 stycznia 1980 roku. Równo cztery miesiące przed tragicznym odejściem Iana Curtisa. Jej autorem jest Dick Verdult (ur. 1954) pracujący dla holenderskiej telewizji, który robił relacje z imprez muzycznych organizowanych w klubie Effenaar w Eindhoven (wszystkie nagrania Joy Division pokrótce opisaliśmy TUTAJ).


Jak do tego doszło? To znaczy - kto zorganizował ten występ? W holenderskiej prasie natrafiliśmy na relacje świadków i w miarę dokładne informacje o kulisach koncertu w Eindhoven (LINK). 

Otóż okazuje się, że wszystko zdarzyło się za sprawą dwóch osób: Carlosa van Hijfte (ur. 1954), który na początku lat 80. pracował przez 5 lat w klubie Effenaar i prowadził sklep Bullit z płytami, gdzie sprzedawał bilety, oraz od Tona van Goola (ur. 1956). Po latach Carlos tak to pamiętał: Sklep z płytami był wtedy ważny. Szybko stałem się częścią środowiska, które kręciło się wokół muzyki, poprzez Bullit poznałem Tona van Goola (1956), który zabezpieczał nagrania na kasetach [magnetofonowych] z Effenaar od '78 do '82. Poleciłem mu Joy Division. Po przesłuchaniu Unknown Pleasurs podzieliłem się płytą z moimi przyjaciółmi i klientami. To wywołało szum

Obaj zatem wybrali się na koncert zespołu w klubie Plan K w Brukseli. Występ zrobił na nich wielkie wrażenie, dlatego niedługo później Ton pojechał do Anglii, gdzie kupił kilka płyt różnych zespołów, także Joy Division. Po ich powrocie kierujący Effenaar nabrali chęci na usłyszenie grupy na żywo.


(LINK).

W organizację występu zaangażował się wówczas siedemnastoletni Rik van Iersel (ur. 1961), który na prośbę klubu zaprojektował plakat o Joy Division i zorganizował support Minny Pops (obecnie jest wziętym malarzem LINK). On z kolei tak o tym mówił zaufanie Tona van Goola było ogromne. Powierzenie mi tego zadania było ryzykowne. Porzuciłem szkołę młodo i nie miałem wykształcenia… Ale byłem zainteresowany muzyką. Joy Division poznałem dzięki Carlosowi z Bullit i Johnowi Peelowi. Byli na jednym z moich pierwszych plakatów który został wykonany bardzo prymitywnie. Mieszkałem sam i pracowałem dwa piętra pod ziemią w starej piekarni. Miałem silne nastawienie na działanie „zrób to sam”: wycinanie, wklejanie, stemplowanie i dużo markerów. Mogłem za to pójść na koncert za darmo i dostać kanapkę, haha! Tak, otrzymałem również dodatek dla wolontariuszy, ale to było mniej interesujące. Naprawdę chodziło o muzykę. Performance i plakat pozostały mi bardzo bliskie. Miałem okazję wziąć czynny udział w tym wieczorze. Naprawdę tak się czułem.

Plakat Rika został wydrukowany w nakładzie 150 egzemplarzy i rozwieszony w całym mieście. Promocja poszła tak dobrze, że po Eindhoven krążyła plotka o wysprzedaży wszystkich miejsc, co nie było prawdą, bo poszło tylko 300 z 500 biletów. Klawiszowiec Wim Dekker, wówczas dwudziestoletni, który opisuje siebie jako osobę nieśmiałą, przytłoczoną poczuciem braku przyszłości był wtedy był za kulisami i teraz może nam opisać co tam się działo: Atmosfera była przyjemna. Płynęliśmy w tej samej łódce i czuliśmy, że zmierzamy w tym samym kierunku. Peter Hook był najbardziej towarzyski z Joy Division, Ian prawie nic nie mówił i głównie patrzył w ziemię

Ton van Gool miał podobne wrażenie: Joy Division miał pewien wizerunek, ale ten się nie potwierdził. Za kulisami było tyle samo imprezowania i picia piwa co zwykle. W szatni było pianino, więc potem zrobiła się świetna zabawa. Członkowie zespołu śpiewali piosenki znad klawiszy. Najbardziej przyjazną osobą był Peter Hook, przyjacielski i towarzyski. Byli po prostu 21-letnimi chłopcami. Nie mogę powiedzieć, że Ian Curtis był przygnębiony depresją. Był po prostu poważnym facetem. Zespół dotarł wcześniej do Effenaar i pamiętam, że całe popołudnie siedział i czytał. Nie miałem więc przyjemnej rozmowy. Także David Byrne siedział i czytał za kulisami przed swoim występem z Talking Heads w Effenaar. Okazało się, że ta książka to była Biblia

A sam koncert? Obaj świadkowie zgodnie przyznali, że gra Joy Division zrobiła na nich ogromne wrażenie. Tym większe, że muzycy, w tym przede wszystkim Ian Curtis, zachowywali się na scenie diametralnie inaczej niż za kulisami. Wokalista był dynamiczny a jego taniec, dziwny lecz w tym znaczeniu że inny od wszystkiego co dotąd widzieli. Czuło się, że jest nieobecny duchem lecz że jest w nim moc zauważył Ton.

Hans Matheewsen (ur. 1956) który teraz jest redaktorem FRITS Magazine także tam był i zapamiętał koncert jako ogólnie słaby, poza występem Joy Division. W pokoju było ciemno, żadnych reflektorów a on stał dość daleko o sceny i w zasadzie widział tylko głowy muzyków. Dominował hipnotyczny bas gitary Hooka oraz tajemnicze i pesymistyczne teksty, ogólnie o braku przyszłości.

W trakcie koncertu doszło do niewielkiego incydentu: miejscowi fani Elvisa Presleya z gangu Rocking Rebels przyszli w sile około 15 osób i w pewnym momencie krzykami na jakieś pięć minut przerwali występ. Peter Hook coś im odpowiedział i sytuacja została opanowana. Carlos van Hijfte nagrywał na magnetofonie: „W tamtym czasie miałem Elcaset i nagrywałem z nim koncerty (można je odsłuchać TUTAJ). Te moje nagrania dałem pięciu osobom. Jedna puściła je w nielegalny obieg, nigdy nie dostałem za to ani grosza. Prawdopodobnie to z jego kasety wykonano późniejsze bootlegi.

Relację wideo z Joy Division w Effenaar wykonał, co podkreślamy (nagrań koncertów Joy Division jest niewiele) Dick Verdult, który nie należał do fanów grupy.  On sam tak wspomina tamten wieczór: Byłem wtedy jednym z ludzi Neon TV, punkowego programu VPRO i nakręciłem wiele koncertów, ale to nie było dla mnie najważniejsze. Chciałem po prostu mieć dobry program, dla innych. Wcześniej filmowanie nie było powszechne. Niektórzy ludzie czasami chodzili po salach koncertowych z przenośnymi magnetowidami szpulowymi, ale ich użycie wymagało dużo światła. Prawdziwy film był drogi i niewielu mogło nagrywać obraz synchronicznie z dźwiękiem. Mój aparat Super-8 miał bardzo światłoczuły obiektyw, więc do uzyskania dobrego obrazu nie były potrzebne żadne dodatkowe lampy. Trzeba też powiedzieć, że tego wieczoru światło było bardzo dobre. Dramatyczne i centralnie skierowane na Iana Curtisa, który z kolei świetnie to wykorzystał, wisząc na statywie (LINK).

Obecnie Dick Verdult jest muzykiem i grafikiem, działa pod nazwiskiem artystycznym Dick el Demasiado, organizując wystawy sztuki realistycznej i neorealistycznej, jak ją nazywa, w Holandii, Korei i Meksyku. Ma własną wytwórnię płytową, gdzie publikuje swoje nagrania. Najbardziej znany jest w Ameryce łacińskiej. Od 1996 roku kilkakrotnie organizował na jej obszarze Festiwale Cumbia Experimental (czyli Festicumex). Jego twórczości nie da się zaszufladkować. Jest pomiędzy – między realizmem i surrealizmem, dadaizmem i pop-artem, muzyką elektroniczną, a ludową… (LINK). 

Kiedyś jeden z dziennikarzy zadał mu interesujące pytanie: Bardzo znane jest wideo z Joy Division, które zostało nagrane przez ciebie w latach 70-tych w Holandii. Czy oglądanie ich na żywo w ogóle cię nie zainspirowało? Dick odparł: Zupełnie. Byłem punkiem, żyłem od dziesięciu lat z Jimim Hendrixem. Wierzyłem na przykład w Sex Pistols, The Fall, byłem znacznie głupszy, bardziej pracowity. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem winylową okładkę Joy Division, tę czarną z falistą grafiką, powiedziałem sobie: „Ile za tym kryje się inteligentnej koncepcji projektowej!”. Potem kiedy ich usłyszałem, to tak to przeżyłem: Był to wygenerowany dźwięk górujący nad emocją. Efektowna muzyka filmowa. Pracowałem wtedy dla punkowego programu telewizyjnego i między innymi nagrywałem koncerty solowe kamerą Super-8 i paskiem dźwiękowym. Nagrałem wiele innych zespołów. To nie było tak, żebym sobie powiedział: „podoba mi się Joy Division, zamierzam to sfilmować!”. (LINK).

To tyle jeśli chodzi o to znane nagranie koncertu. Ale z tego co można znaleźć w Interenecie, obecność Joy Division jest żywa w Eindhoven. Głównie we wspomnieniach starszego pokolenia, ale także jest to ważny fakt dla młodszego. Kto wie, co kryją przepastne domowe archiwa…

My je ujawniamy, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 9 kwietnia 2021

Z mojej płytoteki: Eskobar - There's Only Now, przyzwoite nostalgiczne granie

 


W 2001 roku ukazuje się druga płyta długogrająca zespołu Eskobar ze Szwecji. Kupuję ją bo w owym czasie miałem jeszcze telewizor, i zdaje się że na MTV lansowano ten klip - od niego wszystko się zaczęło:


Podobieństwa do Oasis są łatwo dostrzegane, niemniej zespół ma ciekawe brzmienie i melancholijne piosenki, więc teraz w okresie wiosennym, nadaje się idealnie na lekkie ocieplenie klimatu na naszym blogu. 

Po jakimś czasie do powyższego doszedł hit wykonany wspólnie z Heather Nova, czyli Someone New, który otworzył kapeli wejście na szczyty list przebojów. Piosenka mimo że jest mocno popowa, niesie w sobie jakiś ładunek nostalgii, a takie granie jak najbardziej nam odpowiada.

Do Eskobar postanowiłem sięgnąć bowiem zespół wypuścił już dwie EPki z nowej płyty, wraca do nas po ostatnim albumie wydanym w 2008 roku, czyli po dość długiej przerwie.

Omawiany dziś There's Only Now - najlepszy w dorobku grupy,  jest bardzo ładnie wydany - jak na tamten czas urzeka stylistyką łączącą nowoczesność z lekkim konserwatyzmem. 

Na okładce industrialne krajobrazy, wewnątrz za to zdjęcia zespołu na tle drzew - przypominają słynne fotki Beatlesów z sesji Rubber Soul.





Zespół nagrał album w składzie: Daniel Bellqvist (wokal), Frederick Zall (gitara), Robert Birming (perkusja). Wszystkie utwory zostały skomponowane wspólnie, wyjątkiem jest  Someone New napisany z Heather Nova. Płyta nagrana została w Sztokholmie.  

Album otwiera melodyjny Move On z ciekawym riffem tak typowym dla Eskobar. Po nim jeden z lepszych utworów na albumie - Why London? Przecież to ani dom rodzinny, a wręcz przeciwnie - strefa wojny, więc niby dlaczego tam się wybierać? Po nim On the Ground, mimo że dość melodyjny to nie należy do najlepszych utworów albumu. A kolejnym jest hit Into Space:

Niektórzy udają się w kosmos, aby znaleźć inną cywilizację
Niektórzy mówią, że to marnotrawstwo, a inni wolą odpoczywać
Mam miłość tutaj na miejscu, dla mnie to strata czasu ta pogoń
Nie znajduję śladu w tobie, w tobie
Musisz wyluzować uwolnić swój umysł
Zostawiając ciebie i mnie za sobą,
Nigdy nie przekraczaj tej granicy
Kiedy nie da się już odpuścić 
Musisz się otworzyć, wejść do środka
Wewnątrz znajdziesz wszechświat
Nie musisz podróżować po niebie
Być świadomym i wiedzieć
Gdzieś we mgle ze smakiem przypominam sobie pocałunek
Przypomnij sobie czasy, kiedy to było piękne miejsce
I podczas tej podróży w kosmos, to ja jestem tym, który siebie zadziwił
Bo w tobie, w tobie nie znalazłem żadnych wartości godnych pochwały

Tell Me I am Wrong  to też znakomita, nostalgiczna piosenka o trudnościach związanych z uczuciami.


Worship You - takie klimaty powinny dominować w muzyce zespołu.

Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden uśmiech
By pewnej nocy serce zostało złamane
To było prawdziwe, to jedyna wymówka
Ale wiem, że przebaczenie jest jedynie marzeniem
Czczę cię, uwielbiam

Save the Day jest utrzymany w klimacie Crowded House, co nie zmienia faktu, że to też doskonały utwór, rzecz jasna o miłości. Something Is Lost - jest za to dość dynamiczny więc pora zwolnić. I to jak - Skyscraper bowiem to arcydzieło i dla mnie jeden z najjaśniejszych punktów tej płyty. 

Stojąc wysoko nad ziemią
Czekam na wiatr
Wypchnij mnie jak najdalej
Pozwól mi wypróbować skrzydła
Drapacz nieba mnie porusza
Wieżowiec
Drapacz chmur mnie porusza
Zabierz mnie z tego miasta

Piękny futurystyczny tekst, którego dziś  - po 40 latach, zapewne nie powstydziłby się sam Ian Curtis. Coś jakby współczesne Shadowplay... 

Do końca mamy dwa utwory - Someone New, o którym wyżej i Snowman. Ten ostatni jest znakomity na zakończenie. Pełen nostalgii tekst wydawał się patrzeć na kolejne dokonania zespołu z nadzieją.

Kazali bałwanowi zdjąć ubranie
Zdjęli jego futro,
Pazury
Wyjęli jego duszę
To co zrobił,
Wydawało się idealną rzeczą do zrobienia
Ale czy tak jest?
Jego oczy były takie niebieskie
Nie nosił butów
Zostawili go, aby wszyscy mogli go zobaczyć
Bo bali się tego, kim mógłby się stać
Był taki sam jak ty i ja
Zostawili go na resztę jego istnienia
Zmusili bałwana do wyłupienia oczu,
Zdjęli skórę
Wyjęli serce
To, co zrobili
Wydawało się być, idealną rzeczą do zrobienia
Ale czy to prawda?
Jego oczy też były niebieskie
Nie nosił butów
Zostawili go, aby wszyscy mogli go zobaczyć
Bo bali się tego, kim mógłby być
Był taki sam jak ty i ja
Zostawili nas tak 
Na resztę naszego istnienia 
 



Eskobar - There's Only Now, V2 Music Scandinavia 2001, tracklista: Move On, Why London, On the Ground, Into Space, Tell Me I am Wrong, Worship You, Save the Day, Something Is Lost, Skyscraper, Someone New, Snowman.

Reasumując - na pewno mistrz w swojej klasie dlatego nie może być innej oceny. 


 


Strona Eskobar jest TUTAJ

Jest jeszcze jeden zespół, grający podobnie, również gitarowo i nostalgicznie. I są również ze Szwecji. Napiszemy o nich kiedy zrobi się już zupełnie ciepło. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 8 kwietnia 2021

Paul Eis: surrealistyczna architektura Niemiec Wschodnich

Kolor zmienia, jeśli nie wszystko, to na pewno dużo. Kolor jest wyzwoleniem jak zauważył Henri Matisse i siłą według Wassilya Kandinskyego. Może nie zdaje sobie z tego tak dokładnie sprawy adept wydziału architektury Uniwersytetu w Linzu Paul Eis (ur. 1998), lecz to za pomocą koloru (oraz Photoshopa) konwertuje socrealistyczną architekturę Niemiec Wschodnich czyli dawnego DDR.

Po zjednoczeniu Niemiec większość obywateli dawnego, komunistycznego raju uciekła na zachód kraju, w poszukiwaniu lepszych perspektyw i wyższych płac. W rezultacie dawne DDR wyludniło się, szczególnie dzielnice większych miast złożone w szarych blokowisk. Obracają się one w ruinę, rozpadają, tworząc księżycowy krajobraz. W realu albo są teraz wyburzane albo po modernizacji w niewielkiej mierze na nowo zasiedlane, a w wirtualnym świecie dostają nowy, iluzoryczny wygląd. Czy lepszy? Na jego zdjęciach, z nowym jednolicie błękitnym tłem i otoczeniem wysterylizowanym z ludzi, drzew, pojazdów oraz wszystkich takich elementów, architektoniczna struktura zostaje pomalowana na jaskrawe barwy, w stylu Pieta Mondriana. Zresztą spójrzmy sami:





Ponawiamy teraz nasze pytanie – czy rzeczywiste osiedle domów o takiej kolorystyce byłoby dobrym miejscem do zamieszkania? I czy szara konstrukcja jest gorsza niż żółta, pomarańczowa lub różowa? Skoro według Paula Eisa piękno pochodzi z formy, to czy kolor uwidocznia tę formę, czy nad nią dominuje?

W jednym z wywiadów Eis także zauważył, że Istnieją oczywiście powody, dla których warto budować białe budynki. Ale jest wiele przypadków, w których użycie koloru byłoby świetną alternatywą, na przykład, gdy masz napięty budżet. Rezultatem jest często nudny, biały blok, lecz bez przesłania - użycie koloru może być wtedy doskonałym sposobem na podniesienie atrakcyjności takich budynków (LINK). 

Oczywiście taka dowolna, zupełnie niezwiązana ze stanem faktycznym kolorystyka budynków jest zabiegiem znanym, stosowanym na pocztówkach i innych ilustracjach już na przełomie XIX i XX wieku. Wówczas również chciano ulepszyć wygląd utrwalanych na kliszy gmachów i pokazać świat lepszym. Potraktowanie bryły architektonicznej tak samo jakby była rzeźbą podobnie nie jest czymś nowym, bo cały wiek XX jest okresem, w którym obie te sztuki przenikały się i pochłaniany nawzajem. Kubiczność form dotyczy w równej mierze rzeźby jak i pomysłów architektonicznych modernistów, szczególnie widoczne jest to u Fernanda Legera, Le Corbusiera, Theo van Doesburga… Ich bryły nie potrzebują rzeźbiarskiego detalu, bo same są rzeźbą. I mimo, że modernistyczne, abstrakcyjne rzeźby są bardzo barwne (wystarczy spojrzeć na efekty twórcze Katarzyny Kobro), to przecież architektura jest szczególną formą, służącą także celom użytecznym, w odróżnieniu od rzeźby, która jest głównie strukturą estetyczną.

Wracając do naszego pytania, czy dobra, ciekawa architektura musi być jednocześnie kolorowa, czy też może pozostać monochromatyczna? I na ile jest ona konstrukcją wyizolowaną a na ile zintegrowaną z otoczeniem? Jak zwykle liczymy na kreatywność naszych czytelników. I tradycyjnie podajemy strony internetowe na których możemy zobaczyć więcej prac dzisiejszego bohatera naszego postu (LINK) (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 7 kwietnia 2021

Z mojej płytoteki: Joy Division - Heart of Darkness, bootleg z koncertu w Moonlight Club

 

Wiele bootlegów Joy Division pojawiło się już w serii Z Mojej Płytoteki, i wiele jeszcze się pojawi. W dzisiejszym przypadku jednak mamy nieco ułatwione zadanie, bowiem prezentujemy bootleg zawierający materiał już omawiany na naszym blogu. Heart of Darkness bowiem zawiera rejestrację jednego z trzech występów, jakie zespół dał w Moonlight Club w Londynie w dniach 2-4.04.1980 roku. 

Przypomnijmy zatem że niemalże pełen zapis wszystkich trzech koncertów zamieszczony został na opisywanym wcześniej bootlegu Factory By the Moonlight (TUTAJ), warto przy okazji wspomnieć, że chyba jednym z najładniej wydanych bootlegów zespołu. Dziś za to mamy jedynie zapis z dnia 3.04.1980, czyli noc druga.


Za to chronologicznie, prezentowany dzisiaj zapis koncertu ukazał się na bootlegu w 2004 roku (wtedy go zakupiłem), a omawiany powyżej Factory by the Moonlight w 2003, więc trudno pogodzić się z powyższym tekstem, twierdzącym, że to wcześniej niepublikowany koncert. Choć wiadomo jak to jest z bootlegami, poza tym Factory by the Moonlight był tłoczony zaledwie w 200 egzemplarzach... 

Dzisiejszy bohater swój tytuł zawdzięcza albo powieści Josepha Conrada, albo filmowi dokumentalnemu. Jak bowiem wiadomo, film Czas Apokalipsy Coppoli, był jednym z tych, które inspirowały wokalistę Joy Division (o czym pisaliśmy TUTAJ), a Hearts of Darkness (w liczbie mnogiej) to tytuł filmu dokumentalnego o kręceniu Czasu Apokalipsy właśnie.


Na okładce jedno ze zdjęć Kevina Cumminsa z miejsca prób zespołu, zarówno na jednej jak i na drugiej jej stronie. Uwagę zwraca, poza samym bohaterem, imponujący płaszcz ze skóry za jego plecami, w którym z tego co nam się wydaje, bohater Joy Division nie został nigdy sfotografowany.


Sam album zawiera pełen zapis koncertu. Niestety jakość tego zapisu pozostawia wiele do życzenia. Przypomnijmy, że trochę ponad miesiąc wcześniej zespół zagrał znakomity show w Lyceum, też w Londynie (warto zobaczyć TUTAJ) a jego zapis pokazuje, jak imponująco wtedy brzmiał (TUTAJ). Także pewnie w Moonlight Club brzmieli podobnie, a my niestety nie możemy się tym brzmieniem delektować. Stad dziś prezentowany winyl posiada jedynie wartość kolekcjonerską. 
 
Zatem gwiazdek nie będzie, ale jesteśmy pewni, że gdyby jakość dźwięku była taka jak na bootlegu z Lyceum, zapewne byłoby ich sześć.


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 



wtorek, 6 kwietnia 2021

Rebecca Coleman: Przemiana światła w ciemność jest tym, czym kieruje się w mojej twórczości

Zawsze fascynował mnie świat przyrody: niewątpliwie jest to rezultat spędzenia dzieciństwa na magicznym placu zabaw z pofałdowanymi polami i gęstym lasem pełnym pięknych drzew. Mieszkaliśmy w starym wiejskim domu, a moje najwcześniejsze wspomnienia to wychodzenie z domu wcześnie rano i powrót dopiero bardzo późno. Idąc do domu przez atramentowo-czarny las, srebrną wstęgą drogi, uświadamiałam sobie wszystkie subtelności cienia. Wzmocniło to moje postrzeganie zdarzeń, co nasiliły efekty światłocienia, takich jak pełnia księżyca w bezchmurną noc lub zmienne oświetlenie linii kolejowych, gdy przejeżdża pociąg. Myślę, że właśnie dlatego uwielbiam monochromatyczne wydruki i rysunki, a próba uchwycenia na nich przemiany światła w ciemność jest tym, czym kieruje się w mojej twórczości.

Romantyczny wstęp, prawda? Po nim należałoby się spodziewać nostalgicznych, melancholijnych pejzaży w stylu J.A. Grimshawa o którym pisaliśmy TUTAJ. A tymczasem otrzymujemy to:












Podziemny Londyn, niekończące się tunele, ciemne, w których kryją się szczury oraz wyrzuceni poza nawias ludzie… Na innej grafice zatytułowanej Memento mori jest liść tak wykruszony, że pozostał z niego tylko ażur i na jego tle ćma, symbol śmierci. Na kolejnej dominuje kamienna sylwetka nagrobnego anioła. I tak każda praca otwiera nas na smutek egzystencji i melancholię lecz nie w jej łagodnej formie znanej z XIX wiecznych landszaftów. 

Rebecca Coleman (ur. 1968 roku) pokazuje nam mroczne skutki samotności, odrzucenia, depresji...  Nie przypadkiem ściany korytarza na prezentowanej rycinie obwieszone są plakatami z Krzykiem Muncha.

Trudno uwierzyć, że te ryciny został stworzone przez kogoś, kto nauczył się wykonywania różnych form grafik raptem kilka lat temu. Rebecca Coleman z wykształcenia jest entomologiem, ukończyła Imperial College w Londynie, a po studiach wzięła udział w różnych kursach ilustracji, w 2011 roku ukończyła szkolenie prowadzone przez Chrisa Daunta (LINK), który nauczył ją drzeworytnictwa. 

Rebecca już dawno nie jest amatorką. W 2014 roku została przyjęta do Society of Graphic Fine Art (Towarzystwa Grafiki Artystycznej) które przyznało jej swoją nagrodę Highly Commended Drawing Prize. Swoją pierwszą indywidualną wystawę miała w Vestry House Museum w Walthamstow. Artystka pokazała już swoje prace w znanych galeriach na terenie całego kraju, wielokrotnie na letniej wystawie Royal Academy, a także na corocznych wystawach Royal West of England Academy i Society of Wood Engravers, o czym możemy przeczytać na jej stronie internetowej TUTAJ. 

Artystka mieszka na stałe w Treorchy w Walii, dawnym miasteczku, które niegdyś było lokalnym ośrodkiem górniczym. Kopalnie jednak zamknięto w 1970 roku i Treorchy stało się wioską ludzi dojeżdżającej do pracy, głównie w większych miastach, w handlu. Memento mori… sed cape diem.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Isolations News 135: Hooky o tym kto zagra na jego pogrzebie, A Certain Ratio kręcą, nocne życie The HOUSEienda, trailer filmu o Oasis, reedycja the Residents, Lisa Gerrard i pieśni żałobne, Dead Can Dance w trasie, Xymox o czasach 4AD, Free Games For May udostępnia, SBB nagrywa, grube Amerykanki nacierają


Peter Hook wspomina wszystkie piosenki i albumy, które zrobiły na nim wrażenie - od pierwszej płyty (którą ukradł zanim sprawił sobie gramofon) przez ulubiony utwór wykonywany karaoke, następnie taki, od którego nucenia nie może się uwolnić gdy go słyszy, po piosenkę którą chciałby, aby odtworzono na jego pogrzebie (LINK). Tą ostatnią wcale nie jest Atmosphere, choć to ona ponoć jest najczęściej graną piosenką na pogrzebach, o czym pisaliśmy TUTAJ. Facet nie ma gustu, nie chce żeby mu zagrał Zenek Martyniuk


Jeśli już zaczęliśmy od gwiazdy Factory Records - muzycy z A Certain Ratio uznali obecny rok za przełomowy - mają już na koncie trzy nowe EP-ki, w perspektywie trasę koncertową po Wielkiej Brytanii i wiele więcej (LINK). Niedawno 19 marca w centrum Stockport kręcili klip do następnego singla, wcześniej prosząc fanów do statystowania (LINK). Poza tym jeszcze nadają w Internecie serię filmików układających się w wywiad rzekę gdzie wspominają różne ważne dla zespołu wydarzenia (LINK). Aktywność godna pozazdroszczenia, być może dlatego nie mieli czasu i nie odpisali na nasze pytanie na TT o zdjęcie Tony Wilsona w płaszczu do złudzenia przypominającym ten, jaki nosił Iana Curtis. A zapytaliśmy tylko o datę wykonania zdjęcia - przed, czy po śmierci Iana


W Manchesterze  działa wirtualny klub nocny - The HOUSEienda. Imprezy które organizuje można śledzić na oficjalnym kanale klubu (TUTAJ), lub (TUTAJ). Zalogowani będą mogli wziąć udział w czacie i za jego pośrednictwem przesłać swoje prośby o nadanie konkretnej piosenki. O to samo można wnosić poprzez Facebooka lub Twittera. Ostatnie wydarzenie miało miejsce w sobotę, 3 kwietnia 2021 o 22:00 - wypełniły je utwory New Order. Kolejne planowane jest na 15 maja (LINK).


Manchesteru ciąg dalszy - powyżej można obejrzeć trailer filmu biograficznego o Oasis - Creation Stories. W roli Liama ​​wcielił się 18-letni Leo Harvey-Elledge, a jego starszego brata Noela gra 27-letni James McClelland. Obraz nakręcił Nick Moran według książki Alana McGee. Będą się lali, jak to w rzeczywistości bywało? Zobaczymy.


O tym zespole film nakręcić byłoby trudno - nikt bowiem nie wie, kto jest jego członkiem. Mowa o the Residents, którzy ogłosili, że 28 maja publikują reedycje GINGERBREAD MAN, zarówno jako zestaw 3CD, jak i limitowany winyl - wraz z pocztówkami kolekcjonerskimi. Pakiet 3CD będzie zawierać album z 1994 roku, który został po raz pierwszy wydany w ramach projektu Freak Show a także - niepublikowaną wcześniej wersję Fat Boy i skompilowane w 1994 roku materiały. Działa już przedsprzedaż na ich stronie (LINK).

A o tej artystce filmy zapewne powstaną, w pełni na to bowiem zasługuje. Lisa Gerrard z towarzyszeniem orkiestry Genesis pod dyrekcją Yordana Kahdzhalova nagrała w zeszłym roku III Symfonię Pieśni Żałosnych Henryka Góreckiego. Jeden z utworów (Vehadi) teraz udostępniono w Internecie.  

W marcu DCD miał znów wystąpić w Łodzi w ramach trasy koncertowej po Europie jednak tournee zostało przeniesione na rok następny (LINK). Dokładnej daty jeszcze nie określono. Na razie zespół podał terminy występów w Ameryce Północnej przełożonych z maja na październik (LINK).

My nasze wrażenia z ostatniego show zespołu w Polsce w czerwcu 2019 opisaliśmy TUTAJ. Panowie od organizacji - ruszcie tyłki bo kasa wpłacona a wy nic, zero terminów...


Kolega z tej samej wytwórni - Ronny Moorings z Clan of Xymox opowiada o latach gdy zespół związany był z 4AD w rozmowie z Post-punk.com (LINK)   

W dniu 22 marca COX udostępnił zremasterowany utwór Above pochodzący z albumu LeSSON SeVEN (LINK), który ma pokazać kierunek jakim podąży grupa.


Skoro zrobiło się chłodno - Free Games For May z którymi przeprowadziliśmy wywiad TUTAJ nagrali sesję w sopockim klubie RamTamTam i udostępnili ją w Internecie (TUTAJ). Posłuchamy, opiszemy, zapewne będzie co.


Polskie podwórko muzyczne ciąg dalszy - 26 marca ruszyła przedsprzedaż CD Z miłości jestem - live firmowanego przez SBB i NOSPR. Materiał na płytę został zarejestrowany w listopadzie ubiegłego roku podczas pandemicznego koncertu bez publiczności. 

Wydawcą płyty jest Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia, a dystrybucją zajmie się GAD Records. Wersja na winylu pojawi się na przełomie wiosny i lata (LINK).


Skoro mowa o lecie - Beth Webb w NME zauważyła, że na ekranie przybywa kobiet o dużych rozmiarach czyli mówiąc zwyczajnie - grubych. Nie ma co się dziwić, ponad 70% Amerykanek ma te duże rozmiary więc kino idzie im naprzeciw (LINK). 

Producenci kostiumów kąpielowych i telewizorów uwijają się jak w ukropie żeby nadążać za tym trendem. Pierwsi robią co mogą a i tak wychodzi im wór na ziemniaki (od frytek), drugim pozostaje tylko życzyć: szerokości!   

My za to wracamy jutro w zwykłej rozdzielczości, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 4 kwietnia 2021

Sztuka Gurgena Babayana: obrazy figuratywne i życzenia świąteczne

 Gurgen Babayan (ur. 1984 r.) jest malarzem. I w zasadzie tyle o nim wiemy. No może jeszcze to, że pochodzi z Erewania w Armenii. I że jest absolwentem tamtejszej Państwowej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie kształcił się na Wydziale Malarstwa. Jego pierwsza indywidualna wystawa The Realist odbyła się w Moskiewskim Związku Artystów (Rosja) w 2017 roku, a w latach 2018 i 2020, czyli dwukrotnie, pokazał swoje obrazy w Galeri77 w Stambule. Po raz trzeci będzie je można tam obejrzeć w tym roku (LINK).

Artysta, trzeba przyznać, posiada znakomity warsztat malarski. Mimo, że w danych prezentowanych przez Galeri77 określony jest jako twórca prymitywno-naturalistyczny (LINK) to jego umiejętności są solidne. Forma wizualna wytrzymuje porównania z pracami historycznymi, szczególnie z nurtu prerafaelitów, o których przedstawicielu pisaliśmy TUTAJ


Babayan tworzy obrazy figuratywne, a ich tematy i tytuły odnoszą się do klasyki, do tradycyjnych dzieł z okresu renesansu północnego, gdzie Chrystus i święci często przedstawiani byli w strojach współczesnych. U armeńskiego artysty także Stygmatykiem jest przeciętny człowiek, który ukradkiem spogląda na ślady męki siedząc z synkiem w kuchni podczas śniadania, a Wniebowstąpienie ma miejsce ze szpitalnego łóżka, w otoczeniu przepełnionej smutkiem rodziny i zatroskanego personelu medycznego. Tak samo Witnesses (Świadkowie) dotyczą wydarzenia aluzyjnie nawiązującego do ścięcia św. Jana Chrzciciela.

Oto na podłodze leży sina, odcięta głowa mężczyzny, a poza starszą kobietą, która pochyla się nad nią załamując teatralnie ręce, reszta świadków zajmuje się głównie sobą: jeden z obecnych robi głowie zdjęcie komórką, inny zapala papierosa, jeszcze inny pisze notatkę, pewnie do jakiegoś bulwarowego pisemka… Tymczasem Herodiada i jej córka Salome patrzą beznamiętnie przed siebie. Świat kręci się, pozostając kompletnie obojętny na to co stało.


Podobną sytuację wyraża kolejne płótno, Sanctuary (Sanktuarium), które ukazuje mężczyznę o zaciśniętych ustach, stojącego w obskurnym pokoju o liszajowatych ścianach, obłażących z farby. Wokół niego tłoczą się ludzie o żółtych, złych oczach, a przez okno widać czające się postaci mężczyzn, wyglądających na szpicli. Mężczyzna stoi skupiony na swoim wnętrzu, do którego poza nim nikt nie ma dostępu.


Jak widzimy, artysta czerpie z kulturowych skojarzeń, zrozumiałych w naszej cywilizacji wyrosłej na chrześcijaństwie. Ale treści jakie ukazuje wykraczają poza religijne odniesienia, nadając pracom wydźwięk uniwersalny.  W ten sposób otrzymujemy wizję, która komentuje zagmatwane emocje współczesnego człowieka, zachowując jednocześnie mistyczną atmosferę znaną ze sztuki wieków średnich…

Zdrowych i wesołych Świąt Wielkiej Nocy dla wszystkich którzy nas czytają. U nas codziennie coś nowego - tego nie znajdziecie w mainstreamie.