sobota, 11 grudnia 2021

Co się dzieje z nimi dzisiaj: Mark David Chapman - zabójca Johna Lennona

W nocy 8 grudnia 1980 Mark David Chapman (ur. 1955 r.) zastrzelił Johna Lennona przed wejściem do jego rezydencji The Dakota na Manhattanie w Nowym Jorku. Miał przy sobie kopię powieści Buszującego w zbożu, którą opisaliśmy TUTAJ

Nie on jeden targnął się na czyjeś życie utożsamiając się z postacią z powieści Jerome David Salingera. O tych innych pisaliśmy w powyższym poście, jednak spośród nich Chapman był chyba najbardziej uzależniony od tej lektury. Czytał ją zaraz po zamordowaniu sławnego Beatlesa, czytał na sali sądowej i w więzieniu... 

Morderstwo, którego dokonał zgodnie z jego życzeniem unieśmiertelniło go i przyniosło mu wielka sławę. Moment, w którym spotkał osobiście Johna Lennona został utrwalony przez fotografa Paula Goresha. Chapman poprosił muzyka w bramie domu gdzie ten mieszkał o złożenie autografu na okładce albumu Double Fantasy.  W 2011 roku owa płyta podpisana przez Lennona została sprzedana na aukcji za 530 000 funtów...

Wszyscy dzisiaj wiedzą kim jest Mark David Chapman: urodzony na prowincji w Decatur (Georgia) fan Beatlesów mający prawdziwą obsesję na ich punkcie, zwłaszcza Lennona. Jak to często bywa w takich przypadkach, jego problemy rozpoczęły się już w dzieciństwie, najpierw była to dysfunkcyjna rodzina, potem narkotyki, przemoc w szkole, ucieczki... W szkole średniej przeszedł etap nawrócenia. Zapisał się do YMCA, po maturze jednak nie poszedł na studia tylko przeprowadził się do Chicago, gdzie grywał na gitarze w lokalnych klubach. Następnie zajął się wolontariatem - pomagał wietnamskim uchodźcom w Fort Chaffee w Arkansas skąd wkrótce także odszedł z powodu kłótni z kierownictwem. Bo nadal nie mógł znaleźć swojego miejsca w życiu.  

W 1977 przeniósł się na Hawaje, gdzie próbował popełnić samobójstwo. Został przewieziony do szpitala, osadzony na obserwację na oddziale psychiatrycznym gdzie zdiagnozowano u niego kliniczną depresję.  Przez jakiś czas przebywał na terapii, a później został wypisany. I znów próbował coś zmienić w swoim życiu. W wieku 24 lat pojechał w sześciotygodniową podróż dookoła świata, odwiedził Bangkok i Singapur, Seul, Genewę, Delhi i inne miasta. Przy okazji w biurze organizującym mu tę podróż życia poznał nieco starszą od siebie Glorię Abe, Japonkę urodzoną na Kailua, wyspie leżącej na terytorium USA. Zakochał się w niej i oświadczył. Ślub wzięli niedługo potem, w lecie 1979 roku. Nie zdążyli mieć dzieci... Podobno dwa miesiące przed zamachem na Lennona wspominał żonie o tym, co zrobi, ale mogła tych wynurzeń nie wziąć na poważnie, bo mężczyzna zaczął tracić kontakt z rzeczywistością.  Znów odżyła jego obsesja, poglądy J.D. Salingera wyrażone w jego powieści i refleksje Lennona, wyrażone w jego piosenkach, mieszały mu się z pragnieniem zdobycia sławy (LINK).

W październiku 1980 Chapman zrezygnował z pracy ochroniarza i kupił broń. Później w tym samym miesiącu poleciał do Nowego Jorku aby zabić Lennona, lecz nie zrobił tego tylko wrócił do domu na Hawaje. Po czym 6 grudnia ponownie przyleciał do Nowego Jorku. Dwa dni później czekał przed rezydencją na Lennona. Oddał do niego pięć strzałów, z czego cztery były celne. Po zabójstwie nie uciekł. Pozostał na miejscu zbrodni, czytając Buszującego w zbożu, dopóki nie przyjechała policja.


Pierwszy obrońca Chapmana, wyznaczony przez sąd prawnik Herbert Adlerberg, wycofał się ze sprawy. Bał się fanów, którzy byli gotowi zlinczować każdego, kto stanąłby po jego stronie. Kolejny prawnik, Jonathan Marks, został wyznaczony także z urzędu. Jego linią obrony była teza o zaburzeniach psychicznych Chapmana, lecz sam zainteresowany zrezygnował w 1981 roku z jego usług i złożył w sądzie oświadczenie, że jest zdrowy. 

Adwokat próbował jeszcze zaprzeczyć temu, lecz sędzia Dennis Edwards przyjął oświadczenie Chapmana oraz uznał jego przyznanie się do winy. 

Po ogłoszeniu wyroku w 1981 roku Chapman został umieszczony w więzieniu o zaostrzonym rygorze, w Attica Correctional Facility, które znajduje się w stanie Nowy Jork. Tam przebywał do 2012 roku, po czym został przeniesiony do zakładu Wende w Alden, także w stanie Nowy Jork, na wschód od Buffalo. Został skazany na dożywocie z możliwością ułaskawienia po 20 latach odsiadki. 

Po raz pierwszy skorzystał z tego prawa w 2000 roku, kolejne wnioski może składać raz na dwa lata. Do tej pory robił to za każdym razem. Ostatnio zrobił to w sierpniu 2020 roku. Miał wtedy okazję publicznie przemówić. Przeprosił wdowę po muzyku i nazwał swój czyn podłym i przerażającym, Powiedział: Myślę, że najgorszą zbrodnią, jakiej można się dopuścić, jest skrzywdzenie osoby zupełnie niewinnej. On był bardzo znany, zabiłem go nie wiedząc, jaki był naprawdę – Był bardzo rodzinną osobą. Był ikoną. Zamordowałem go... bo był bardzo, bardzo, bardzo znany. Jedynym powodem, dla którego to zrobiłem było to, że chciałem być bardzo, bardzo, bardzo, bardzo sławny. Byłem samolubny.


Postać Marka Chapmana przeraża i fascynuje. W 2007 roku nakręcono film Chapter 27. Jest to dramat biograficzny, w którym pokazano  trzy dni z życia mordercy Marka Chapmana, do śmierci Lennona. Mordercę zagrał Jared Leto. Nic dziwnego skoro sam zabójca mówił rzeczy, które są medialne. Dwa lata po morderstwie Chapman zgodził się udzielić wywiadu, w którym wyjaśnił, dlaczego popełnił zbrodnię.  Powodem zabicia Beatlesa był fakt, że Mark marzył o sławie i miał nadzieję, że ją zdobędzie, odbierając celebrycie życie. Twierdził również, że słyszał złowieszczy szept wzywający go zabicia muzyka...

Chapman w więzieniu pracował w kuchni, jako sprzątacz, bibliotekarz, ostatnio jako prawnik. Nadal jest żonaty. Ku zaskoczeniu wszystkich, jego żona nie rozwiodła się z nim, co więcej żyje skromnie nie bywając w mediach, lecz regularnie odwiedza męża w przepisowej ilości 42 godzin rocznie, zgodnie z regulaminem więziennym. I czeka na jego przedterminowe zwolnienie...


A my zastanawiamy się, po co USA utrzymuje przy życiu tego popierdoleńca, dla którego krzesło elektryczne to za mało. W każdym razie, tak czy inaczej, nie powinno już go dawno być wśród żywych, czego z całego serca mu życzymy. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

piątek, 10 grudnia 2021

O tym jak the Beatles zmienili muzyczny świat cz.3 : Dziwne okoliczności śmierci Johna Lennona

To było wieczorem z 8 na 9.12. 1980 roku w Nowym Jorku przed Dakota House gdzie Lennon mieszkał z Yoko Ono i swoim drugim synem Seanem (wycinki prasowe z epoki opublikowaliśmy TUTAJ). 

Wtedy dowiedziałem się o tym z radia, później w Dzienniku Telewizyjnym pokazano tłumy przed domem, ludzie płakali, śpiewali piosenki, składali kwiaty - mnóstwo kwiatów.


W tej śmierci jest wiele zadziwiających rzeczy. Nikt nie zauważył, że Chapman podpisał dowód zakupu broni jako Lennon, że miał żonę Japonkę, że był chory, i że w końcu wydawało mu się, że sam jest Lennonem i musi pozbyć się tego drugiego. 

Na sali sądowej czytał książkę Buszujący w Zbożu (pisaliśmy o niej TUTAJ) i nie przejmował się tym co zrobił. Po zabójstwie z zimną krwią na pytanie, czy wie co zrobił, odpowiedział ze spokojem: tak, zabiłem Johna Lennona.


Zatem pierwsze co zadziwia, to obojętność otoczenia na przejawy co najmniej nietypowych, a nawet alarmujących zachowań potencjalnego mordercy.

Druga rzecz to pytanie, na ile sami Beatlesi swoją polityką PR przyczynili się do tragedii. Skoro Paul is Dead, to dlaczego nie John? Przecież nawet i po śmierci Lennona w sieci podsycana była ta legenda (nota bene pierwsza urban legend w historii muzyki rockowej), warto zobaczyć choćby film z rzekomym testamentem George'a Harrisona:


Więc skoro po rzekomej śmierci Paula mógł z powodzeniem zastąpić go policjant, to dlaczego taka sama sytuacja nie może mieć miejsca po śmieci Johna? Skoro przypadkowy policjant po rozpadzie Beatlesów zapełnia jak oni stadiony publicznością, to może Chapman zastąpi Lennona zajmując jego miejsce w historii muzyki? 

I w końcu, co raczej dziwi już mniej, fakt, że kilka godzin po śmierci Lennona, służba zaczęła bezlitośnie wynosić z domu pamiątki po nim, zdając sobie sprawę, kto zmarł i ile to wszystko kiedyś będzie warte. 


Wtedy w radio nie było stacji, która nie nadawałaby piosenek Beatlesów, albo solowych piosenek Lennona. A ja siedziałem przy radiu Jowita i nie mogłem zrozumieć, jak to się mogło stać. Jak wiele stracił świat muzyki, i w jak idiotyczny sposób. Takich śmierci jest cała masa, Beksińscy, Lennon, Curtis a ostatnio Hutchence czy Flint.
 
Bez Lennona świat muzyki nie byłby w tym miejscu w którym jest. Bez względu na to jakie wyznawał poglądy, to on nadawał kierunek w jakim podążali Beatlesi, a za nimi cały muzyczny świat. I choć wiele razy to McCartney podtrzymywał zespół przy życiu, Lennon był autorem przełomowych kompozycji zespołu. 

W zasadzie wszystko zaczęło się od fragmentu tekstu od tyłu w piosence Rain:


a później od kultowych już utworów od których trwały prawdziwe, wspomagane narkotykami, muzyczne odjazdy zespołu. Zapoczątkował go niewątpliwie Tomorrow Never Knows, uchodzący dziś, za pierwszy utwór rocka psychodelicznego:


A później John wymyślił wydruk tekstów na okładce Peppera, a dziś ze wspomnień Paula McCartneya wiemy, że to Lennonowi zawdzięczamy ideę żywego pomnika na okładce tego albumu - pierwszej okładce łączącej przekaz wizualny jaki zawierała, z muzyką.

A później był pierwszy klip, organy parowe, ukryte przekazy jak choćby LSD w Lucy in the Sky i tak dalej...

Na koniec samotny już Beatles, po długim milczeniu, udał się w rejs jachtem, komponując swój ostatni solowy album.

A było tak blisko, Paul McCartney kilka lat wcześniej stał już przed drzwiami Dakota House z gitarą, bo John zgodził się znowu z nim nagrywać. 

Może gdyby wtedy Lennon zamiast wybrać rodzinę i nowo narodzonego syna, zgodził się na reaktywację Beatlesów, świat muzyczny dziś byłby w zupełnie innym miejscu, no i przede wszystkim Lennon cały czas był wśród żywych?


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
  

czwartek, 9 grudnia 2021

Puste pejzaże Fransa Stuurmana

Po serii prezentacji sztuki artystów, którzy tworzą już po drugiej stronie Hadesu, dzisiaj dla odmiany chcemy pokazać obrazy malarza żyjącego. Jest nim Holender Frans Stuurman, urodzony w Rotterdamie w 1952 roku. Jest on profesjonalnym artystą, po studiach artystycznych, które ukończył w 1975 roku.

Maluje dość dziwne motywy, bo głównie tramwaje, pociągi i dworce. Fascynacja tym wycinkiem miejskiego pejzażu zrodziła się u niego w dzieciństwie. Otóż z okien swojego domu widział zajezdnię tramwajową Hillegersberg a także tory kolejowe. Nie są to wydawałoby się widoki odznaczające się jakimś szczególnym powabem, lecz i w tym malarz znalazł powód, aby je wykorzystać w swoich pracach: To ekscytujące malować rzeczy, których większość ludzi nie uważa za piękne lub interesujące (LINK). 

Jego widoki więc nie są bajkowe. Wręcz przeciwnie. Tworzy bardzo blisko rzeczywistości: zazwyczaj tematem jego obrazów jest ulica, fragment hali dworcowej, jakiś peron, rząd domów w fabrycznej dzielnicy… Są to te pejzaże, które zrobiły na nim wrażenie, czym chce się podzielić z widzami. A trzeba przyznać, że do swojej pracy podchodzi bardzo poważnie. Najpierw robi zdjęcia i szkice, a następnie dopiero precyzyjnie maluje na tej podstawie swoim atelier. Zajmuje mu bardzo dużo czasu, w zasadzie kończy tylko jeden lub dwa obrazy rocznie. 












Po obejrzeniu powyższych dzieł rozumiemy, na czym polega specyfika twórczości Stuurmana. Nie maluje postaci. Jego pejzaże są puste. Wymarłe ulice oświetlone zimowym, przytłumionym światłem są smutne, zupełnie jakby nikt nie chciał przy nich mieszkać czy o nie dbać. Oświetlenie decyduje o atmosferze obrazu. Podobnie jak dobór perspektywy. Krajobrazy Stuurmana, szerokie po daleki horyzont pod szarym niebem są wypełnione melancholią i nostalgią za ludźmi, która tu może się kiedyś byli i nie jest pewne czy może jeszcze raz się pojawią…

Obrazy Fransa Stuurmana możemy zobaczyć w ramach kolekcji Caldic w Muzeum Voorlinden, w Museum Assen i w Museum More.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

środa, 8 grudnia 2021

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.19: Wizja a Factory Sample narodziła się pod wpływem LSD

    

Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednio omówione fragmenty: 1234567891011121314151617 i 18).

20.09.1978 roku zespół wystąpił w Granada TV (warto zobaczyć TUTAJ). Chociaż wiele lokalnych zespołów miało taką szansę i szybko ich występy zostały zapomniane, to jednak występ Joy Division przeszedł do historii. 

Na tle filmu World in Action i ulicy z samochodami z Hulme robotyczny taniec Iana Curtisa robił niesamowite wrażenie.


Latem 1978 roku Roger Eagle - promotor muzyki, zadzwonił do Tony Wilsona i zaproponował mu założenie wytwórni płytowej, celem promocji zespołów z Liverpoolu i Manchesteru. Tony widząc jak wiele ciekawych zespołów pojawiło się wokoło przyjął tą inicjatywę niezwykle entuzjastycznie. 

Pewnej sobotniej nocy Wilson w towarzystwie Erasmusa zażył tabletkę LSD. Wszystko odbyło się w mieszkaniu perkusisty Durutti Column. Tony miał wizję, że przelatuje przez jego kolekcję płyt i zobaczył album Santany Abraxas, który był zapakowany w torebkę foliową. Tym sposobem pojawiła się w jego głowie idea The Factory Sample (warto zobaczyć TUTAJ). Na drugi dzień wymyślił że wydawnictwo będzie dwusinglowe, na fałdowanym papierze i w folii. Ten pomysł nie spodobał się Rogerowi Eagle, dlatego Wilson porzucił wizję robienia wspólnego wydawnictwa z Liverpoolem i zdecydował, że Factory będzie wydawnictwem z Manchesteru. Pomyślał też o zespołach, pod ręką byli Durutti Column, Joy Division, zdecydował się też na zespól Cabaret Voltaire z Sheffield

Wtedy coraz bardziej znany był Martin Hannett, realizator Spiral Scratch the Buzzcocks, oraz Cranked Up Really High zespołu Slaughter and the Dogs. Również karierę robił Jilted John, mający już w dorobku zrealizowane przez Hannetta trzy przeboje.


Wtedy w życiu Iana Curtisa sprawy rodzinne zeszły lekko na bok z powodu pozytywnych zmian wkoło zespołu. Deborah była w ciąży z Natalie, choćby ten fakt pokazywał jak odmienna była sytuacja Iana w porównaniu z pozostałymi członkami Joy Division. Ian po koncertach nie mógł imprezować z kolegami z zespołu, bardzo poważnie podchodził do roli przyszłego ojca. Mili też w domu psa collie, o imieniu Candy - nazwanego tak na cześć piosenki Velvet Underground pt. Candy Says.


W październiku 1978 roku również Bernard wziął ślub z Sue Barlow, i prawdopodobnie to była przyczyna że zbliżyli się do siebie z Ianem

Ian wtedy stal się liderem zespołu, i chociaż nikt tego nie mówił oficjalnie, to był jego zespół, który realizował jego wizję. 

Tworzenie piosenek odbywało się podczas wspólnych jamów. Grali a Ian siedział z kartkami papieru. Nie mieli wskazówek jak pisać piosenki, być może dlatego wychodziło im to, choć czasami nie. Ale im dłużej to trwało tym byli coraz lepsi i tym bardziej stawali się zespołem Iana Curtisa.

C.D.N. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.                 

wtorek, 7 grudnia 2021

Jan Mankes: Sztuka demonstruje życie duchowe

Jan Mankes (1889-1920) żył 30 lat. A mimo to jego obrazy popularne za jego życia, teraz wzbudzają coraz to większe zainteresowanie. Wynika z tego, że jego twórczość odzwierciedla wrażliwość, z jaką Mankes dotykał istoty drobnych i codziennych spraw, charakteryzujących się swoistą skromnością, którą kierował się jako człowiek. Sztuka demonstruje życie duchowe - napisał Mankes w 1913 roku do swojego protektora Aloysiusa Pauwelsa, handlarza cygarami - Biorąc pod uwagę, że ten czysty duchowy element, który nie daje się nazwać i który nie może być nazwany, można ukazać polegając tylko na istocie rzeczy materialnych. Takie dogłębne, dotykające sensu egzystencji poglądy Mankesa także zwracają na niego uwagę. Zwłaszcza, że osobista historia nie jest skomplikowana, w przeciwieństwie do filozoficznego wydźwięku jego sztuki. 


 Najpierw zdobył w Delft kwalifikacje rzemieślnika, uczęszczając na wieczorne zajęcia z rysunku w Królewskiej Akademii Sztuki w Hadze. Od 1909 r. otrzymywał wsparcie finansowe od Jana Schüllera i Pauwelsa, który był głównym kolekcjonerem jego prac. Mankes wtedy przeniósł się do Benedenknijpe, wioski położonej na wschód od Heerenveen w holenderskiej prowincji Fryzja, gdzie mieszkał z rodzicami i miał pracownię. Tutaj w 1913 poznał Anne Zernike, pochodzącą w sąsiedniej wsi Bovenknijpe luterankę, która była pierwszym pastorem-kobietą. Po ślubie oboje przenieśli się do Hagi, lecz w następnym roku przeprowadzili się z powodu zdiagnozowanej u malarza gruźlicy  do Eerbeek w Gelderland. Tam w 1920 roku artysta zmarł…


Mankes udowodnił, że nie trzeba odbywać dalekich podróży, uczęszczać na wyszukane wykłady, żyć w środowisku artystycznym aby dobrze malować. On znajdował inspirację w swoim najbliższym otoczeniu, na jego obrazach zobaczymy głównie martwe natury, dom rodziców, zwierzęta, szczególnie drób i ptaki drapieżne. Pociągała natura, dostrzegał je majestat a jednocześnie subtelność – mawiał: to wszystko jest jedną idyllą.






Jego prace są obecnie wystawiane w jego rodzinnej Holandii w Museum of Modern Art Arnhem, Museum Belvédère Heerenveen i Museum MORE Gorssel.






Czasami jest uważany za realistę z inklinacjami do sybolizmu, choć niektórzy krytycy podkreślają, iż może być także uważany za abstrakcjonistę. Ale nie do nas należy klasyfikacja prac tego artysty… 







Mankes malował  farbami olejnymi, lecz potrafił nadać im właściwości właściwe dla akwareli, w tym pewien rodzaj przezroczystości, zwłaszcza gdy używał bieli, nabierała perłowego połysku od miękkich pociągnięć pędzla. Na autoportretach nadało to jego bladej skórze chory wygląd. Inną metodą przez niego stosowaną było nakładanie na siebie wielu warstw farby, przez co otrzymywał efekt odrealnienia. Szczególnie widać to na obrazkach z sową, która była jego ulubionym zwierzęciem – jedną trzymał w domu.  Taka swoista alegoria duszy trzymanej w klatce…

Czytajcie nas  - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Isolations News 170: Grób Iana Curtisa, Hooky live w 2022, Popol Vuh na winylu, Merkel na pożegnanie, Zadzwońcie po Milicję, złote myśli Stinga, Teras for Fears nagrywają, Eddie Vedder w trasie, Cornell nagrodzony, sprzedano dom Harrisona i udostępniono Kevina z Home Alone, susełek na obrazie Wróblewskiego




Nasz przyjaciel Tony Costello, którego serdecznie pozdrawiamy, przesłał nam zdjęcia grobu Iana Curtisa. A o Ianie to my zawsze i nawet bez okazji chętnie napiszemy. Dziękujemy Tony!

Za to w styczniu 2022 roku Peter Hook wykona utwory z repertuaru Joy Division i New Order ze swoją obecną grupą The Light w O2 Academy w Leeds, a w kwietniu przyszłego roku Hook planuje odtworzyć występ Joy Division z 1979 roku podczas festiwalu Futurama i pokazać go podczas tej wznowionej imprezy (LINK).


Skoro Joy Division to Herzog, skoro Herzog to Popol Vuh który zapowiada winylowy zestaw deluxe zawierający albumy Seligpreisung, Coeur de Verre, Agape-Agape i Cobra Verde, cztery ważne akustyczne i ambientowe dzieła zespołu z lat 70. i 80. XX wieku (LINK). U nas gra ich genialny Nosferatu, opisany wcześniej TUTAJ.

Jeśli już weszliśmy w klimaty niemieckiej muzyki, Angela Merkel odchodząc z urzędu na uroczystość pożegnalną wybrała punkowe piosenki: Hildegardy Knef z 1974 roku For Mich Should's Red Roses Rain i Niny Hagens You Forgot The Color Film.


Ceremonii towarzyszyły poza tym orkiestra marszowa i tradycyjny wojskowy pochód z pochodniami (LINK). 

My takie pochody znamy, dlatego pani Kanclerz na pożegnanie dedykujemy nieśmiertelny utwór Dead Kennedys, który gra powyżej. A koszulki ilustrujące post są do nabycie TUTAJ.


Jakoś tak nam się skojarzyło... Dla uczczenia ofiar stanu wojennego w Poznaniu, 22 stycznia 2022 roku przez 4 godziny będzie można oglądać unikalne wizualizacje i materiały archiwalne na wielkim kinowym ekranie. Będą także występy. Wśród zespołów zagrają: IRA, Sztywny Pal Azji, Chłopcy z Placu Broni, Róże Europy, Banda i Wanda, Big Cyc. Koncert nosi nazwę Zadzwońcie po Milicję (LINK). Post ilustruje Dezerter i ich Spytaj Milicjanta

A propos panów z MO przypomina się taki dowcip z epoki. Dlaczego milicjanci nie jedzą ogórków konserwowych? Bo im się głowy do słoików nie mieszczą.  


Z serii złotych myśli, tym razem byłego policjanta. Sting uważa, że jego nowy album studyjny The Bridge, który wyszedł miesiąc temu, nie będzie zauważony z powodu najnowszych wydawnictw Adele i Eda Sheerana, które o wiele lepiej się sprzedają. Ale się tym nie przejmuje bo płyta pomogła mu podobno wrócić do aktywności po Pandemii (LINK). 

Też ma się do kogo porównywać. Powinien wyciągnąć wnioski, bo dla nas skończył się po rozpadzie the Police, czyli Policjantów.


Za to inna była potęga muzyczna UK Tears for Fears udostępnili No Small Thing najnowszą piosenkę z ich nadchodzącego albumu The Tipping Point. Była potęga. 


Inna była potęga muzyczna - frontman Pearl Jam, Eddie Vedder, w 2022 roku wyruszy w trasę po Stanach Zjednoczonych, promując swój solowy album Earthling przy wsparciu zespołu The Earthlings. Premiera płyty przewidziana jest w lutym. 

Do tej pory ukazały się dwa single z albumu: Long Way i The Haves. W skład The Earthlings wchodzą Glen Hansard na gitarze oraz perkusista Red Hot Chili Peppers Chad Smith i były gitarzysta tego zespołu (oraz obecny członek trasy Pearl Jam) Josh Klinghoffer (LINK). 

Piosenka jest znakomita i świetnie wkomponuje się w zabawę sylwestrową w remizie w Kaczkówku, Koziej Wólce tudzież w Grębocinie.


Prawdziwa potęga - Chris Cornell  (Soundgarden) otrzymał dwie pośmiertne nominacje do nagrody Grammy 2022, której ceremonia nastąpi w Staples Center w Los Angeles w poniedziałek 31 stycznia przyszłego roku. 

Jury chce uhonorować go za wydany w 2020 roku album coverów No One Sings Like You Anymore, Vol. 1 zawierający 10 piosenek m. in. Johna Lennona, Harry'ego Nilssona, Ghostland Observatory, Electric Light Orchestra, Carla Halla i innych. Cornell odebrał sobie życie w wieku 52 lat w pokoju hotelowym w Detroit we wczesnych godzinach rannych 18 maja 2017 r. po występie (LINK). 

Jury gratulujemy refleksu, co najmniej szachisty.

Jeśli pojawił się jeden Beatles to pora na innego - dom dzieciństwa George'a Harrisona 5 Upton Green w Speke w Liverpoolu został sprzedany na aukcji za 171 000 funtów (LINK). U nas gra najlepsza piosenka jaką skomponował George - piosenka samotnych ludzi... 

Najgorszy rodzaj samotności to ta w święta... 

Fani filmu Kevin sam w domu (Home Alone) będą mogli wynająć dom McCallisterów – podczas ich nieobecności – ale tylko na jedną noc, 12 grudnia tego roku. Jest to pobyt dla czterech osób za 25 USD. 

Goście będą spać w udekorowanym świątecznie domu, będą mogli rozstawić pułapki, karmić prawdziwą tarantulę, obejrzeć film z serii Home Sweet Home Alone, zjeść pizzę, a także kolacja przy świecach złożoną z makaronu z serem z mikrofalówki (LINK).

W gratisie dla każdego wizytującego pierdolnięcie łbem w futrynę, po uprzednim piruecie poślizgowym na schodach. 

My ilustrujemy ten post jedną z najsmutniejszych piosenek o samotności...

W reklamie nie wspomniano, czy można zapłacić walutą $MEGA. Taką uruchomili Megadeth jako własną kryptowalutę (LINK). Prawdziwa symfonia destrukcji... 


Inaczej nie można nazwać kolejnego newsa. Obraz Andrzeja Wróblewskiego Dwie mężatki z 1949 roku sprzedał się podczas niedawnej aukcji sztuki w Desa Unicum za, uwaga, 11,2 mln złotych (cena bez opłat), co czyni go najdroższym dziełem sztuki sprzedanym na polskiej aukcji (LINK).

Każdy zapyta - a cóż takiego jest ukryte w tym dziele? Odpowiedź jest prosta - piękno jak ten susełek.

- Staszek - chyba świruję

- A po czym wnosisz?

- Widzisz tego małego susełka tam w rogu pokoju?

- Nie, nie widzę.

- Ja też nie widzę. Ale on tam jest...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 5 grudnia 2021

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.18: W tamtym czasie Ian był lekko wycofany w stosunku do reszty zespołu

    

Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednio omówione fragmenty: 12345678910111213141516 i 17).

Alan Erasmus zauważył, że klub Don Tonaya ma bardzo mało publiki w piątki wieczorami i zaproponował promowanie w te dni nowych zespołów. Nazwano te koncerty Factory nights. Podzielili się w ten sposób, że Tonay miał zyski ze sprzedaży w barze a Erasmus i Wilson z wejściówek. 

19.05.1978 odbył się pierwszy koncert. Wystąpili Durutti Column i Jilted John. Ci ostatni wtedy nagrywali dla Rabid (warto zobaczyć TUTAJ) i mieli nawet przebój nagrany przez Hannetta


O dziwo pierwszy koncert zgromadził bardzo dużo publiki, wszyscy byli zaskoczeni tak licznym przybyciem, które, jak wspomina Lindsay Reade, szczególnie zadowoliło Wilsona i Erasmusa

Wkrótce do Tonyego i Alana dołączył Peter Saville, wtedy student, który zadbał o oprawę graficzną koncertów, a Wilson zdecydował się na rozpoczęcie produkcji płyt. 

W tamtym czasie wykształciła się też specyficzna moda. Punki ubierały się na czarno, natomiast zespoły post punk w szarych kolorach, dodatkowo fotografowały się w czarno białych barwach. 

Na jeden z wieczorów zaproszony został Mick Middles, i to podwójnie, przez Roba Grettona i Tony Wilsona, który chciał żeby promować zespoły w Sounds, a skład na ten wieczór był reprezentatywny, bowiem miały wystąpić Joy Division, Cabaret Voltaire i Durutti Column.


Wtedy widać było lekką rywalizację między Durutti Column, którym kibicował Erasmus, a Joy Division wspieranymi przez Grettona

Joy Division zagrali pierwszy koncert 9.06. wspólnie z the Tiller Boys. W tamtym czasie Ian był lekko wycofany w stosunku do reszty zespołu. Na koncerty jeździł ze Stephenem Morrisem, podczas gdy Hooky i Bernard z Terrym Masonem. Ta trójka bardzo się przyjaźniła. W tamtym czasie zespół stawał się coraz bardziej promowany przez Tonyego, który nawet potrafił zapłacić im za posiłki i załatwić występ w TV (warto zobaczyć TUTAJ). 

Vini Reilly wspomina, że wtedy dzięki koncertom z Joy Division oba zespoły bardzo się do sobie zbliżyły. Pamięta taką scenę jak jego (wtedy pięcioosobowa) kapela, przygotowywała się do występu. Ponieważ próba przedłużała się, poszedł do Joy Division przeprosić ich za to, bo siłą rzeczy ich próba musiała być przez to bardzo krótka. Ian Curtis odpowiedział mu, że to nieważne, i wtedy Vini zdał sobie sprawę, że Ian jak i on tak naprawdę byli nieco ponad tym wszystkim. 

Wtedy w dobrym guście było, że młodsze zespoły odbywały próby jako pierwsze, a starsze i bardziej doświadczone, dawały im dzięki temu więcej czasu na nastrojenie się. Ale Ian nie uznawał tej zasady. 

Lindsay Reade twierdzi, że zapytała wiele osób które znały Iana, czy ten chciał być gwiazdą rocka, i wszystkie poza jedną odpowiedziały, że Ian się źle czuł w tej roli. Paul Morley zgadza się z tym, twierdzi, że Curtis był jak Cobain. Bardziej interesowała go sama muzyka niż bycie gwiazdą. Nie byłby nigdy kimś na kształt Bono, za to pchnął światową muzykę na zupełnie nowy, mroczny tor. Nigdy nie mógłby być tak komercyjnym jak np. New Order.

C.D.N.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.