piątek, 10 grudnia 2021

O tym jak the Beatles zmienili muzyczny świat cz.3 : Dziwne okoliczności śmierci Johna Lennona

To było wieczorem z 8 na 9.12. 1980 roku w Nowym Jorku przed Dakota House gdzie Lennon mieszkał z Yoko Ono i swoim drugim synem Seanem (wycinki prasowe z epoki opublikowaliśmy TUTAJ). 

Wtedy dowiedziałem się o tym z radia, później w Dzienniku Telewizyjnym pokazano tłumy przed domem, ludzie płakali, śpiewali piosenki, składali kwiaty - mnóstwo kwiatów.


W tej śmierci jest wiele zadziwiających rzeczy. Nikt nie zauważył, że Chapman podpisał dowód zakupu broni jako Lennon, że miał żonę Japonkę, że był chory, i że w końcu wydawało mu się, że sam jest Lennonem i musi pozbyć się tego drugiego. 

Na sali sądowej czytał książkę Buszujący w Zbożu (pisaliśmy o niej TUTAJ) i nie przejmował się tym co zrobił. Po zabójstwie z zimną krwią na pytanie, czy wie co zrobił, odpowiedział ze spokojem: tak, zabiłem Johna Lennona.


Zatem pierwsze co zadziwia, to obojętność otoczenia na przejawy co najmniej nietypowych, a nawet alarmujących zachowań potencjalnego mordercy.

Druga rzecz to pytanie, na ile sami Beatlesi swoją polityką PR przyczynili się do tragedii. Skoro Paul is Dead, to dlaczego nie John? Przecież nawet i po śmierci Lennona w sieci podsycana była ta legenda (nota bene pierwsza urban legend w historii muzyki rockowej), warto zobaczyć choćby film z rzekomym testamentem George'a Harrisona:


Więc skoro po rzekomej śmierci Paula mógł z powodzeniem zastąpić go policjant, to dlaczego taka sama sytuacja nie może mieć miejsca po śmieci Johna? Skoro przypadkowy policjant po rozpadzie Beatlesów zapełnia jak oni stadiony publicznością, to może Chapman zastąpi Lennona zajmując jego miejsce w historii muzyki? 

I w końcu, co raczej dziwi już mniej, fakt, że kilka godzin po śmierci Lennona, służba zaczęła bezlitośnie wynosić z domu pamiątki po nim, zdając sobie sprawę, kto zmarł i ile to wszystko kiedyś będzie warte. 


Wtedy w radio nie było stacji, która nie nadawałaby piosenek Beatlesów, albo solowych piosenek Lennona. A ja siedziałem przy radiu Jowita i nie mogłem zrozumieć, jak to się mogło stać. Jak wiele stracił świat muzyki, i w jak idiotyczny sposób. Takich śmierci jest cała masa, Beksińscy, Lennon, Curtis a ostatnio Hutchence czy Flint.
 
Bez Lennona świat muzyki nie byłby w tym miejscu w którym jest. Bez względu na to jakie wyznawał poglądy, to on nadawał kierunek w jakim podążali Beatlesi, a za nimi cały muzyczny świat. I choć wiele razy to McCartney podtrzymywał zespół przy życiu, Lennon był autorem przełomowych kompozycji zespołu. 

W zasadzie wszystko zaczęło się od fragmentu tekstu od tyłu w piosence Rain:


a później od kultowych już utworów od których trwały prawdziwe, wspomagane narkotykami, muzyczne odjazdy zespołu. Zapoczątkował go niewątpliwie Tomorrow Never Knows, uchodzący dziś, za pierwszy utwór rocka psychodelicznego:


A później John wymyślił wydruk tekstów na okładce Peppera, a dziś ze wspomnień Paula McCartneya wiemy, że to Lennonowi zawdzięczamy ideę żywego pomnika na okładce tego albumu - pierwszej okładce łączącej przekaz wizualny jaki zawierała, z muzyką.

A później był pierwszy klip, organy parowe, ukryte przekazy jak choćby LSD w Lucy in the Sky i tak dalej...

Na koniec samotny już Beatles, po długim milczeniu, udał się w rejs jachtem, komponując swój ostatni solowy album.

A było tak blisko, Paul McCartney kilka lat wcześniej stał już przed drzwiami Dakota House z gitarą, bo John zgodził się znowu z nim nagrywać. 

Może gdyby wtedy Lennon zamiast wybrać rodzinę i nowo narodzonego syna, zgodził się na reaktywację Beatlesów, świat muzyczny dziś byłby w zupełnie innym miejscu, no i przede wszystkim Lennon cały czas był wśród żywych?


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz