sobota, 31 października 2020

Give Up To Failure i ich doskonały debiut Burden: mroczny i chłodny postrock o gehennie uczuć


Wielokrotnie już na naszym blogu prezentowaliśmy młode i obiecujące zespoły z kraju i zagranicy. Zwykle staramy się docierać do mniej znanych artystów, i promować ich muzykę (swoją drogą jeśli jakaś kapela nas czyta a chce się zaprezentować u nas - prosimy o kontakt mailowy). Tak też jest z bohaterami dzisiejszego wpisu, którymi są Give Up To Failure. Jest to 5-osobowa grupa z Wrocławia, która powstała na zgliszczach wrocławskiego, post-punkowego zespołu AviariesZespół został założony w 2017 roku, przez obecnego lidera - Marka Magick'a,  jako solowy projekt i w późniejszym czasie przekształcony w pełnoprawny zespół. Od marca 2019 roku, działając w obecnym składzie, kończyli pracę nad materiałem, nagrywali go i jednocześnie dawali koncerty. Obecny skład to: Mark Magick - wokale, gitary, Krzysztof Młyńczak - gitara prowadząca, Rafał Wekiera - syntezatory, hałasy, Michał Szczypek - bębny, Dominik Półtorak - gitara basowa. Muzycy swoje brzmienie opisują jako: Posępny ciężar. Uwodzicielski mrok. Zgiełk.

Po tym wstępie pora zaprezentować ich debiutancki album: BurdenPłyta ukazała się 14.09.2020 nakładem wytwórni Requiem Records.



Pierwsze odsłuchanie nasunęło mi na myśl wczesne dokonania Katatonii, czy Paradise Lost, kiedy obie grupy topiły nas w mroku gotyckiego metalu. Niemniej nie jest to kalka tamtych brzmień, bo zespół na albumie prezentuje interesującą mieszankę metalu, industrialu, cold wave i postrocka

Płytę otwiera Sedation. Coś jakby zawitał do nas sam Trent Raznor, który postanowił grać metalowo i najmroczniej jak potrafi. Ale tak jest tylko chwilę, znakomite klawisze zostawiają za nami to złudzenie... Zaczyna się partia wokalna i wiemy, że jesteśmy świadkami czegoś absolutnie niesamowitego...

 

SEDATION

How much love was in your head

That’s turned to anger and hate

Everything that you regret

Feeds the burden inside

 

Partie wokalne są dość mocno schowane, niemalże na drugi plan. Po zwrotce pojawia się ściana gitar i klawiszy, w tle perkusja - to jest znak rozpoznawczy brzmienia Give Up To Failure. Kończy się motywem znanym z twórczości NIN, i niemalże płynnie zaczyna się drugi utwór All I Wanted. Tym razem już dość mocno zajechało Katatonią, przynajmniej we wstępie.

 

ALL I WANTED

The burden I was keeping

Hidden from your sight

I couldn’t touch you, love you more

You left me dead inside

All I wanted was your denial 


I couldn’t keep heart-beating

So I got rid of mine

Insane fire in-between us

Will burn down our past


All I wanted was your denial 

To kill the feeling struggling inside

The feeling’s struggling inside

For last contagious kiss you’ve got for me


All I wanted was your denial 

To kill the feeling struggling inside

To bury all emotions inside

All I wanted was your…


Pierwsze wysłuchanie i od razu wiem, że to będzie jeden z moich ulubionych utworów. Znakomity to mało powiedziane. Tekts to psychoanaliza kontaktów damsko - męskich... Apetyt rośne, a przed nami utwór numer trzy - After the Fall

 

AFTER THE FALL

I am ticking bomb

Hear me in silence

Suffering from tiredness

Back in my head

Taking walks around the walls

Can you feel my pain?


Can you be the cure? 

Please, I am broken man.

Would you heal my wounds?  

Abandoned parking lot

Thoughts running through a lot 

I’m running with my wolves


After all the falls I’ve had I’m ready to fall again

After all the shit I’ve came seems I’m not through

After every fall I’ve had I’m ready to fall again

Every time you leave, the echo is your voice  


Trwa gehenna autora tonącego w morzu uczuć. Zmiany rytmu, klimat, solówki na klawiszach nie pozwalają nam się nudzić. Zespół trzyma nas cały czas na uwięzi. Nie pozwala nam się wyrwać. Powiem szczerze, że dawno nie byłem tak mocno pochłonięty przez przekaz z tamtej strony głośników. Monotonny wokal przesyła nam komunikaty, wobec których nie można pozostać obojętnym... Ani się nie obejrzeliśmy a przed nami połowa albumu, bowiem pora na utwór numer cztery. Jest nim Within. Początek niczym Paradise Lost i ich płyta Icon, ale chyba już przyzwyczailiśmy się że to trwa tylko moment. Tym razem bowiem mamy do czynienia z piękną balladą...  

 

WITHIN

Hear my cry from within

Collect every drop

I’m here to drown my fears

Dead amongst the living 

Hole in my soul

I’m ready to be burn

It comes from within baby

It all comes from within

I’m running after you

Having troubles breathing

It’s not enough


Cholera jasna - skąd oni się wzięli? Czy możliwe żeby debiutanci mogli startować z takiego poziomu? Patrzę na zdjęcie - młokosami nie są, będą musieli się nam wyspowiadać ze swojej przeszłości.  

Jako piąty pojawia się Sleepless Hole. Trwa nieco ponad trzy minuty. Jest instrumentalny i przypomina chwilami jakąś dołującą wersję wstępu do A Forest zespołu the Cure. Urywa się nagle a po nim pojawia się Holy Drug. 

 

HOLY DRUG

Taking time to consider if I love

What a waste of time

To lock-up, to prison of my thoughts 

I keep on coming back 

Every storm anger is my guide

Poison paints my skin

I’m breathing it out

I’m breathing it in

The drug is holy 

It mutes the fuss 

In my head 

I’m sleeping away

Taking time to consider if I care

It puts me on the run

Death race with things that were my goals

But passed me by 

The drug is holy 

It mutes the fuss 

In my head 

I’m sleeping away

 

Znowu jest mrok i te znakomite gitary. I znowu jest o zranionych uczuciach... Około 2:50 następuje bezkompromisowe przebudzenie, to jest właśnie owo urozmaicenie muzyki Give Up To Failure, smaczki które nie pozwalają nam się nudzić.    

Do końca albumu pozostały dwa utwory: Million Words, Burial Ground. Pierwszy to ciąg dalszy pamiętnika... Bez Ciebie już by mnie nie było, Zamknąłem moją miłość, W milionach słów, I każde o tobie opowiada...  

 

MILLION WORDS

Don’t let me think we’re tearing apart

It’s our hard time

I’ve been a bastard

Furious love with scratch from start

Without you I would no longer be

I’ve locked my love 

In million words

And each one tells about you

Tangled in lies  

I’ve brought the pain

I didn’t think I will love again

Wish I feel all the ways you want me to

Then express myself and run

Wish I heal all the wounds that hurt me

To make it clear between you and I 

Keep it up baby 

One more try 

To reach from our little hell to the heaven side

We’re running blind  

Straight to the  heaven’s mouth


Końcówka Million Words jest w wielkim stylu - zapowiada finał, jakim jest Burial Ground. Piosenka tłumaczy nam, po co jest całą ta płyta i zapewne, przynajmniej w warstwie tekstowej wszystko jest od A do Z w pełni spójne... Jestem ostatnim gwoździem do własnej trumny

 

BURIAL GROUND

My haunted head

These fears visit me again

Burial ground

Cinders of my feelings

Lost in you 

I’ve lost my faith

I’m living in this ruin

I’ve burnt my soul

Painted insides with the ash

I’m nothing

I’ve been a wreck in your eyes 

I’ve been a thousand times all alone

Haunted head 

Where demons breed

As I try to start again

I’m last nail in my own coffin


I kiedy wszystko się kończy my zostajemy tak w tych wnętrzach malowanych popiołem i zastanawiamy się, czy coś teraz może zabrzmieć lepiej?

Album można zakupić TUTAJ. Strona zespołu jest TUTAJ. 

 


Give Up To Failure, Burden, Requiem Records 2020, Mix and production: Sound Mine, tracklista: Sedation, All I Wanted, After The Fall, Within, Sleepless Hole, Holy Drug, Million Words, Burial Ground.

piątek, 30 października 2020

Matrosskaya Tishina: legenda rosyjskiego new wave


W czerwcu 1988 roku pojawił się wspólny projekt rostowskiego muzyka Hermana Dizhechko (1962-2008) i moskiewskiej grupy art-rockowej Anomaly. Początkowo Herman po prostu poprosił znajomych muzyków o pomoc w nagraniu kilku piosenek. Jednak po skończonej sesji okazało się, że nie ma Anomaly lecz Matrosskaya Tishina w składzie German Dizhechko (wokal), Vladimir Gelayko (bas), Victor Lukyanov (gitara), Valery Pershin (perkusja), Boris Shklyanko (instrumenty klawiszowe), niemniej za początek istnienia grupy przyjmuje się datę 18 czerwca, czyli zakończenie prac nad pierwszym albumem Matrosskaya Tishina (Sailor's Silence). Na początku lat dziewięćdziesiątych grupa cieszyła się największą popularnością w Związku Sowieckim, powszechnie określano ją mianem najbardziej nieradzieckiego zespołu rockowego w kraju, który dogorywał, przestawał istnieć. Stała się nieustannym źródłem inspiracji i punktem odniesienia dla wszystkich rosyjskich zespołów grających w szeroko pojętym stylu new wave, którzy śpiewają po angielsku, starając się naśladować Joy Division i inne post-punkowe zespoły.

Nazwa Matrosskaya Tishina pochodzi od potocznego określenia szpitala psychiatrycznego na moskiewskiej ulicy, która, jak to w wywiadzie zauważył German Dizhechko, jest ulicą o długości jednego przystanku tramwajowego, a znajduje się przy niej największy akademik, bulwar, wydział sądowy i najstarsza klinika psychiatryczna nr 3 im. Gilyarowskiego - jest też sklep z narzędziami i dziecięcy szpital dziecięcy. Oszacuj, czym jest ta ulica?! Za Katarzyny utworzono tu schronisko dla emerytowanych marynarzy. Skromny przytułek. W czasach radzieckich trzymano w nim wielu znanych ludzi. (…) Teoretycznie wszyscy mogliśmy tam zostać uwięzieni za takie piosenki jak: „Zepsujmy telewizor, rozbijmy te twarze, które tam są”. Ilu poetów, pisarzy, naukowcy zostało tam zabitych?! Okropne miejsce (LINK). 

Od samego początku swojej twórczości muzycy Matrosskaya Tishina preferowali brudną muzykę gitarową, charakterystyczną dla nurtu post-punk. Wśród swoich ulubionych grup muzycy wymieniali Kraftwerk, Swans, The Smitsh, Bauhaus… Eksplozja popularności Matrosskaya Tishina nastąpiła w 1989 roku, kiedy grupa wzięła udział w festiwalach organizowanych przez tzw. moskiewskie laboratorium rockowe Punk Evenings for Youth i Next Stop, a także wystąpiła w Gorbushce na jedynym koncercie z Sonic Youth w 1989 roku w Moskwie jako ich support. Ten występ mocno wpłynął na gitarzystę Victora Lukyanova, który przyjął manierę gry ultrakrótkimi odstępami, przez co muzyka zespołu stając się jeszcze bardziej niepokojąca.


Od 1989 roku, wraz z natłokiem koncertów na terenie Rosji, Ukrainy i Białorusi nastąpiły zmiany: Odszedł Gelayko a do grupy przystąpił Basilij Fadejew. W 1990 roku Shklyanko wyjechał do Danii (był to punk docelowy dla ówczesnej moskiewskiej punkowej awangardy), Pershin całkiem rzucił muzykę i zajął się naprawą samochodów, a Fadejew przystał do innej grupy. Mimo to po upadku muru berlińskiego zespół wyjechał na występy do Berlina Zachodniego. Jednak w efekcie wymiany muzyków w Tishinie całkowicie zmieniła się sekcja rytmiczna: do grupy dołączyli Vadik Lozinsky (perkusja) i Valery Primerov, nazywany Primerich (bas). W 1991 roku ukazała się jedyna płyta winylowa zespołu Greats w nakładzie ledwie 15 tys. egzemplarzy (dotąd ich albumy wychodziły na kasetach magnetofonowych).


Album sprzedał się prawie natychmiast. Ostatecznie po tych perturbacjach w 1995 roku Matrosskaya Tishina grała w składzie: German Dizhechko (wokal), Viktor Lukyanov (gitara), Sasha Rogachev (bas, ex-Avalon), Stas Korneev (perkusja, ex-Girl and Tank). 




Ogółem grupa nagrała 11 albumów, ostatni - Pestycydy na podwórku - ukazał się w 1996 roku. Potem zespół rozwiązał się… Jeszcze w 1997 roku Dizhechko nagrał solowy album Стерео спасёт мир (Stereo uratuje świat), lecz połowie 2000 roku wrócił do Rostowa. Wcześniej, w bliżej nieznanych okolicznościach, stracił prawą rękę, czym się w zasadzie nie przejął... Twierdził, że zamarzła mu gdy spał na śniegu, lecz znajomi podejrzewali raczej zapalenie żyły spowodowane braniem narkotyków. W nocy z 31 stycznia na 1 lutego 2008 r. zmarł także z niewyjaśnionych powodów, prawdopodobnie wypadł z okna jednego z domów na Selmash, ale wokół jego śmierci nadal trwają spekulacje. Został pochowany na Cmentarzu Północnym. Valery Primerov mieszka w Petersburgu, pracuje w telewizji, reszta współpracuje ze społecznością Matrosskaya Tishina 2.0 lub inaczej MT 2.0, powstałą w nawiązaniu do kultowego składu zespołu, w skład której wchodzą: Maxim Trefan (Polite Refusal) i grupy: Alliance, Ministry Psychodeliki, Mukha, Ole Lukoe Moscow i wiele innych (LINK). 

Rosyjskie porzekadło głosi miejsca urodzenia i śmierci nie można zmienić. Historia kultowej teraz w Rosji grupy muzycznej oraz jej lidera Hermana (Gagarina) Dizhechko nie stała się zwykłą opowieścią o utalentowanych ludziach, którym przyszło żyć w trudnych czasach, w niewłaściwym momencie, w zasadzie za wcześnie o 20 lat. Jest historią będącą dla Rosjan źródłem nadziei, że te kilka osób miało jednak szczęście: urodzić się na terenie kraju, gdzie, jak śpiewał Dizhechko, działa włącznik jakiegoś dodatkowego organu - gdzie marynarze nic nie widzą, gdzie żołnierze nic nie słyszą, gdzie nikt nic nie pamięta, gdzie nikt nic nie znaczy. Dlatego choć Matrosskaya Tishina ze swoją niedocenianą kiedyś muzyką wpadła w czarną dziurę totalnego kryzysu gospodarki, struktury państwa, a potem jeszcze na kilka lat w kompletne zapomnienie to teraz przeżywa renesans. Wychodzą płyty zawierające kompilacje ich utworów i organizowane są koncerty ku czci ich lidera (LINK), (LINK), (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

czwartek, 29 października 2020

Martin Hannett rok po śmierci Iana Curtisa: streszczenie książki Colina Sharpa cz.17


Jakiś czas temu zaczęliśmy na naszym blogu streszczać książkę Colina Sharpa o jednym z największych realizatorów nagrań w historii, i jednocześnie twórcy Manchester Sound, Martinie Hannettcie. Pierwsza część opisu dostępna jest TUTAJ, druga TUTAJ, trzecia TUTAJ, czwarta TUTAJ, piąta TUTAJ, szósta TUTAJ, siódma TUTAJ, ósma TUTAJ, dziewiąta TUTAJ, dziesiąta TUTAJ, jedenasta TUTAJ, dwunasta TUTAJ, trzynasta TUTAJ, czternasta TUTAJ, piętnasta TUTAJ, a szesnasta TUTAJ.

W kolejnych rozdziałach Colin Sharp przedstawił urywki z wczesnej młodości Hannetta, opis jego doświadczeń z narkotykami, byliśmy świadkami narodzin pierwszych niezależnych wytwórni płytowych Manchesteru, oraz co najważniejsze, mogliśmy odczuć klimat towarzyszący powstawaniu nagrań takich gwiazd jak John Cooper ClarkeDurutti Column czy Joy Division.  Poznaliśmy także historię nagrania singla Electricity, będącego wynikiem współpracy między Martinem a muzykami z zespołu OMD. Dowiedzieliśmy się też, że po negatywnych recenzjach Unknown Pleasures, Factory Records miało zamiar zrezygnować ze współpracy z Hannettem. Poznaliśmy genezę słynnych powiedzonek Hannetta i wspomnienie jak powstawał wielki hit Joy Division, czyli Transmission. Później Colin Sharp dokonał wnikliwej analizy dwóch niezwykle ważnych płyt które zrealizował Hannett, mianowicie albumu John Cooper Clarke'a Snap, Crackle & Bop, oraz płyty Magazine pt. The Correct Use of Soap. Autor stawia pod znakiem zapytania legendy narosłe wokół śmierci wokalisty Joy Division - Iana Curtisa. Następnie Sharp opisywał w jaki sposób Martin Hannett przeżywał samobójstwo wokalisty Joy Division, które dosłownie zgruchotało jego psychikę.  Następnie poznaliśmy kulisy epizodycznej współpracy między Hannettem a Robem Blamirem i Pauline Murray z punkowego zespołu Penetration, którzy wspólnie zrealizowali kultowe i przełomowe, choć rzadko słuchane, wydawnictwo nazwane Pauline Murray and the Invisible Girls (wydane we wrześniu 1980 roku). Omówione zostało poszukiwanie przez pozostałych muzyków Joy Division następcy Iana Curtisa i atmosfera podczas nagrywania debiutu New Order. 

Kolejny, siedemnasty już rozdział zaczyna się od opisu relacji między żoną Colina Sharpa, Martinne a Hannettem. Oboje bardzo się do siebie zbliżyli po ślubie Sharpa i Martinne, choć autor tak naprawdę nie jest w stanie do końca opisać co zaszło między nimi. 

Wynika to z faktu, że jego żona była charakterem bardzo podobna do Hannetta, a pod względem cech typowo kobiecych lokowała się pomiędzy pierwszą a drugą żoną Martina. Znikali nieraz wspólnie na całe popołudnia, raz nawet na noc, chwaląc się później że jedli wspólnie śniadanie na stacji benzynowej. Sharp jest pewny, że Hannett raz wstrzyknął sobie heroinę w towarzystwie jego żony i za jej namową. To było tej nocy, gdy wspólnie z Hannettem oglądali film z muzyką Joy Division. Następnie Sharp opisuję scenę, gdy Hannett wychodzi z Cargo Studios nocą, po pracy nad debiutanckim albumem Section 25. Ian nie żyje już od około roku - on był wielkim ich zwolennikiem a zespól przez wielu uważany jest za marną kalkę Joy Division. Niestety ich piosenki są jakby bez wokalu, a brzmienie bez polotu. Dwie z piosenek Charnel Ground i Haunted zespół dedykuje pamięci Iana Curtisa



W tym czasie Hannett odczuwa, że powiela stare techniki, jakie stosował za czasów Joy Division. Niemniej zaczyna też współpracę z nowymi zespołami jak belgijski the Names, czy posiadającymi surrealistyczną nazwę Crispy Ambulance.




Planuje zremasterować ich album i dostarczyć go do wytwórni, okraszając magicznymi efektami dźwiękowymi. Działa też z the Invsible Girls którzy robią przymiarki do nagrania trzeciej płyty z John Cooper Clarke po sukcesie Snap, Crackle and Bop. Ta płyta zostaje nagrana choć w połowie piosenek nie ma udziału Hannetta w związku z tym że CBS przestało mu ufać. Wynika to z jego olewawczego podejścia do pracy, ciągłego domagania się narkotyków. Prowadzi to do sytuacji, że nawet tak narkotyczne kapele jak the Psychedelic Furs czy the Only Ones uważają Hannetta za trudnego wręcz niemożliwego do współpracy.


Rozdział kończy się opisem fabularnym jak mogły wyglądać spotkania Hannetta z żoną Sharpa, podczas jednego z jego wyjazdów z dzieckiem. Są tutaj sceny kupna i zażywania narkotyków oraz podróży i wizyt w domu Martina.  
    
Wkrótce przedstawimy kolejny odcinek książki a niedługo zakończymy jej omawianie i zaczniemy kolejną. Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

środa, 28 października 2020

Anton Corbijn: The Living and the Dead - album z najlepszym zdjęciami Iana Curtisa i Joy Division


Od podstawówki, kiedy tylko Joy Division zaistnieli w mojej świadomości dwie grupy zdjęć robiły na mnie największe wrażenie. I tak jest do dzisiaj. Były to słynne zdjęcia Paula Slattery (książkę z nimi opisaliśmy TUTAJ) w zbożu w pobliżu Strawberry Studios w Stockport, i kultowe zdjęcia Antona Corbijna z londyńskiego metra. O ile chodzi o ujęcia samego lidera zespołu, zawsze było to zdjęcie z okładki NME wykonane przez Kevina Cumminsa (TUTAJ), i legendarne foto Antona Corbijna z Manchesteru, które przez jakiegoś pseudoznawcę opisane zostało w sieci jako kolejne zdjęcie wykonane po koncercie w Londynie, i jako takie w Googlu istnieje (proszę wrzucić do wyszukiwarki "Ian Curtis London")..


Po latach Anton Corbijn opublikował kultowe dziś ujęcia, obok zdjęć innych wielkich gwiazd muzyki, w swoim albumie The Living and the Dead. Na poniższym filmie można zobaczyć krótki przegląd zawartości albumu:

Promocja wydawnictwa odbyła się poprzez cykl wystaw, a pod linkiem (TUTAJ) można zobaczyć relację z Hamburga i krótki filmik na którym autor opowiada o historii powstania zdjęć.


W książce przedstawiono życiorys Corbijna, i co ciekawe, jego międzynarodową karierę opisano w bezpośredniej relacji do Joy Division.

Przełom międzynarodowy w karierze Corbijna przyszedł w roku 1979, krótko po tym jak przeprowadził się do Londynu. Za przeprowadzką stała nie tylko praca w Ariola, ale i fakt, że czuł się ograniczony wąską ofertą holenderskiego rynku muzycznego. Bardziej blisko mu było do brytyjskich i amerykańskich magazynów muzycznych i ich akceptacji co do sposobu robienia zdjęć. Inną przyczyną był jego entuzjazm, jakim darzył brytyjską grupę post-punkową Joy Division. Krótko po przybyciu do UK spotkał się z zespołem celem ustalenia spotkania by wykonać kilka zdjęć. Ponieważ nie znał Londynu, miejsce spotkania zostało ustalone w sposób dość przypadkowy, przy wejściu do metra przy Lancaster Gate, które mieściło się blisko jego domu. Zrobił zespołowi zdjęcie od tyłu jak schodzili do stacji metra po schodach. Tylko jeden z członków zespołu obrócił się by spojrzeć na Corbijna: wokalista Ian Curtis. Zespół właśnie wypuścił ich debiutancki album Unknown Pleasures a Corbijn sądził, że image zespołu odchodzącego z jednym z nich odwróconym, może być interpretowany jako wycieczka do nieznanych przyjemności. Jednakże nikt inny tego tak nie postrzegał, ponieważ sposób robienia zdjęć jaki miał Corbijn był zupełnie unikalny w UK jak na tamte czasy. Zaledwie kilka miesięcy później Ian Curtis popełnił samobójstwo a jego obrotowi do kamery zaczęto przypisywać inne i zarazem tragiczne znaczenie. Obraz stał się ikoną międzynarodowego świata muzyki pop i był kluczowym czynnikiem w zwrocie w karierze Corbijna. 28 lat później Corbijn wyreżyserował Control jego pierwszy film fabularny o Ianie Curtisie i jego samobójczej śmierci. Corbijn zastawił swój dom by pokryć koszty produkcji filmu, i go stracił. W wyniku czego przeprowadził się do Holandii. Tak historia zatoczyła koło...


Corbijn w filmie dokumentalnym o Joy Division wspomina, że członkowie zespołu byli wychudzeni, trzęśli się z zimna, i dużo palili. Zdjęcia, których nikt nie chciał znalazły się finalnie, po śmierci Iana Curtisa, na okładce NME  na oficjalnym wydawnictwie zespołu Sordide Sentimental (TUTAJ) i na setkach bootlegów jak choćby Gruftgesaenge... (opisanym TUTAJ).  

A patrząc na koło, jakie zatoczyła historia fotografa... Zapewne było warto, i zapewne każdy z nas chciałby choć przez chwilę porozmawiać z Ianem Curtisem. Może jeszcze kiedyś będzie okazja?

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


wtorek, 27 października 2020

Eligiusz Józef Niewiadomski: najbardziej zapomniany malarz

Chyba najbardziej zapomnianym malarzem jest Eligiusz Józef Niewiadomski (1869–1923). A w zasadzie nie tyle zapomnianym, co świadomie zamilczanym. Pamięta się o nim tylko to, że był zabójcą prezydenta RP Gabriela Narutowicza. Zbrodni tej dokonał 16 grudnia 1922 r. podczas wystawy w warszawskim muzeum-galerii sztuki Zachęta. Do chwili morderstwa Niewiadomski nie był postacią anonimową, lecz znaną w kręgach kulturalnych. Był zdolnym malarzem a także wykładowcą i krytykiem sztuki, kierownikiem Wydziału II malarstwa, rzeźby i sztuk zdobniczych w Ministerstwie Sztuki i Kultury w 1919 roku, a wcześniej społecznikiem i uczestnikiem walk o niepodległość Polski. Lecz wszystko to przekreślił zamach, którego dokonał… Został za niego skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. 

My jednak nie będziemy zajmować się poglądami politycznymi Eligiusza Niewiadomskiego tylko sztuką, którą tworzył. A był jednym z najlepszych polskich malarzy pierwszej ćwiartki XX wieku, uznanym i nagradzanym. Ukończył ze złotym medalem Petersburską Akademię Sztuk Pięknych i następnie udał się do Paryża, gdzie kontynuował naukę w Académie des Beaux-Arts. Po odzyskaniu niepodległości został krytykiem sztuki (jego opracowania o współczesnych mu artystach dotąd są cytowane w katalogach wystaw i aukcyjnych). 

Malował pejzaże, portrety, a poza tym tworzył ilustracje do książek i czasopism i wielkoformatowe polichromie sakralne. Większość jego dzieł uległa rozproszeniu lub zniszczeniu. Zachowało się na prawdę niewiele: kilka płócien, wystrój dosłownie kilku kościołów (bodaj dwóch), czarno-białe ryciny w archiwalnej prasie. Pamięć o Niewiadomskim stała się tak nieznośna, że nikt nie pokusił się o zebranie jego spuścizny i ukazanie jej na jednej wystawie… Jakby ujawnienie jego prac mogło wskrzesić ów szał, który kazał mu zabić… My jednak nie boimy się żadnych upiorów i pokażemy tych kilka prac, które z trudem udało się znaleźć. 











Widać na nich, że choć Niewiadomski określany był mianem malarza realisty to tworzył zgodnie z duchem swoich czasów. Jego impresjonistyczne pejzaże, przesycone powietrzem i światłem są przygaszone i stonowane. Także portrety, malowane mocnymi pociągnięciami pędzla, są utrzymane w delikatnych, wyciszonych odcieniach. Zupełnie inne są jego kompozycje monumentalne. Przypominają jaskrawością mozaiki, choć noszą w sobie cechy stylu modernistycznego – uproszczoną kompozycję postaci, niekiedy przypominającą bardziej abstrakcyjną plamę niż figurę, połączoną z geometryczną dekoracją - To właśnie uderzy nas, gdy wejdziemy do kościoła św. Bartłomieja w Koninie (choć ostatnia renowacja bardziej zniszczyła freski niż je zakonserwowała) oraz w Psarach.



Niewiadomski w chwili śmierci miał 54 lata. Pozostawił żonę, Marię z domu de Tilly (1874–1929), syna Stefana (1900–1941), porucznika rezerwy Wojska Polskiego, który zginął w Oświęcimiu, i córkę Annę (1902– 1950), więźnia obozu w Ravensbrück, żonę  Aleksandra Demidowicza-Demideckiego (podczas wojny szefa Narodowej Organizacji Wojskowej). 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


poniedziałek, 26 października 2020

Isolations News 112: Sam Riley o Ianie Curtisie, Hook przesuwa koncerty, Corbijn z nową książką, Gerrard, Zanias i A Certain Ratio w wywiadach, McCartney, Residents i Riverside - nowe albumy, Nowomowa nominowana

Sam Riley w krótkim wywiadzie dla NME ujawnił, iż czuł przerażenie gdy przystępował do roli Iana Curtisa w filmie Control. Jak wyjaśniał: Czułem strach przed odegraniem naszej pierwszej sceny koncertowej, po tym gdy reżyser uznał, że ​​powinniśmy grać na żywo, a ja powinienem śpiewać, on na to pozwala… Następnie przypomniał sobie, jak występowali na żywo dla przypadkowych fanów znalezionych na forum zespołu. Mieliśmy zagrać She's Lost Control dla 200 wariatów - opowiadał - Jeden z nich miał wytatuowaną twarz Iana na piersi (LINK). 

Dobrze że się wysilił, bo sceny live są jedynymi prawdziwymi w tym filmie. Z jakiegoś powodu Corbijn jednak stracił zastawiony na cele realizacji Control dom...

Jeśli zaczęliśmy od Joy Division - Peter Hook przenosi koncerty, które przeniósł wcześniej z 2020 na 2021, jeszcze o kolejny rok, czyli na 2022. Więcej na powyższym plakacie i TUTAJ. Biorąc pod uwagę jak wynalazek z Wuhan rozkręca się, koncerty mogą się nie odbyć wcale. My w każdym razie oddaliśmy już bilety.


Brian Gorman, z którym rozmawialiśmy TUTAJ, oświadczył na TT (LINK), że zakończył współpracę z Giles Bastow nad projektem New Dawn Fades. Przypomnijmy, że Bastow jest producentem tego projektu, a projekt to sztuka o Manchesterze i Joy Division, który opisaliśmy TUTAJ. Nie wiadomo o co chodzi? To wiadomo...


W temacie, bo skoro Joy Division to Factory - do nabycia są t-shirty z motywami tej wytwórni (LINK). Tony Wilson wiecznie żywy...  

A jeśli Tony i Factory to jego wynalazek, czyli A Certain Ratio. Magnet Televison wyemitowała krótki wywiad z zespołem. Każdy z muzyków otrzymał te same pytania: o ulubiony zespół płytę, najbardziej zwariowany moment podczas występu, najlepszy koncert który widzieli i innego typu rzeczy… Całość można zobaczyć powyżej.

Skoro pojawił się Anton Corbijn, może teraz jeszcze nico o nim. Listopad przyniesie limitowaną edycję albumu zdjęć Depeche Mode. Będzie to wielkoformatowe wydanie kolekcjonerskie wydawnictwa Taschen sygnowane przez Antona Corbijna, Dave Gahana, Martina Gore i Andrew „Fletch” Fletchera i zamknięte w specjalnym pudełku. Obszerny, prawie 6-cio kilogramowy tom będzie składał się z ponad pięciuset zdjęć z osobistych archiwów  A. Corbijna na 512 stronach, niektóre nigdy wcześniej niepublikowanych, a także z projektów scenografii, szkiców, okładek albumów i osobistych notatek. Przedsprzedaż tej książki, której cena jest równie ciężka co jej waga, prowadzona jest TUTAJ. A my o innej książce Corbijna napiszemy wkrótce.

W podobnym muzycznym klimacie - we Wrocławiu sporo imprez: w dniach od 6 do 8 listopada w Sali Gotyckiej w Starym Klasztorze przy ul Purkyniego 1 odbędzie się XIX WROCŁAW INDUSTRIAL FESTIVAL program jest dostępny TUTAJ). Bilety wprawdzie zostały wysprzedane dawno temu, jednak relacje pewnie ukażą się za niedługo w Internecie.


Wśród kapel między innymi Agressiva 69, i Dusseldorf


Poza tym w niedzielę 15 listopada w klubie Zaklęte Rewiry, też we Wrocławiu o 20:00 wystąpi Clan of Xymox (bilety TUTAJ). Ponadto w tym samym miejscu w piątek 4 grudnia o 20:00 Lebanon Hanover (bilety TUTAJ).


Jeśli powiało wytwórnią 4AD to nie może zabraknąć newsa o jednej z jej największych gwiazd. W najnowszym wywiadzie dla magazynu Peek-a-Boo Lisa Gerrard opowiedziała o swojej pracy z muzyką i latach w Dead Can Dance, o występach na żywo i procesie pisania utworów (TUTAJ).


Skoro pojawiają się wielkie kobiece wokalistki, to nie może zabraknąć Alison Lewis (czyli Zoe Zanias, z którą rozmawialiśmy TUTAJ). Ta udzieliła wywiadu Jean-Francois Micard z webzinu Oldskool, w którym opowiedziała m.in o swoich planach - o nowej płycie, która ma wyjść w końcu przyszłego roku i o odwołanych koncertach (LINK).


Może teraz dla odmiany, i w ramach parytetów, coś o męskim wokalu. Paul McCartney ogłosił, że 11 grudnia wydawnictwo Third Man Records wypuści jego nowy solowy album McCartney III w różnych formatach, w tym na specjalnej limitowanej edycji winylowej. Przedsprzedaż TUTAJ.  Muzyk zrealizował trailer albumu który pokazujemy powyżej. My natomiast ciągle uważamy, że McCartney II z 1980 roku, był jak dotąd najlepszym i najbardziej innowacyjnym albumem exbeatlesa. No choćby takie klimaty:


Gdyby pojawiły się na nowym wydawnictwie, to bierzemy je w ciemno.


Jeśli pojawili się Beatlesi, warto wspomnieć, że kiedyś uważano, że to właśnie oni stoją za projektem The Residents. Dzisiaj wiemy, że to były bezprzedmiotowe spekulacje. The Residents bowiem ciągle nagrywają i oferują właśnie box z siedmioma płytami CD  - Cube-E - The History Of American Music In 3 EZ Pieces - na których znajduje się historia muzyki amerykańskiej ich autorstwa w trzech częściach, od Elvisa po inwazję brytyjską. O zespole pisaliśmy TUTAJ.


Amerykańskie dinozaury to amerykańskie, my mamy swoje. W dniu 14 listopada w Studiu M im. SBB Radia Opole odbędzie się jubileuszowy koncert patronów Studia, legendarnej grupy SBB. Wydarzenie jest uhonorowaniem 50-letniego dorobku artystycznego zespołu i jego niekwestionowanej pozycji w historii polskiej muzyki i promocji polskiej kultury na świecie. Szczegóły, program TUTAJ. Grupa wystąpi w składzie Józef Skrzek, Apostolis Anthimos i Paweł Dobrowolski, zastępujący Jerzego Piotrowskiego, przebywającego w USA, który z powodu pandemii nie może przyjechać do Polski.


Inni mistrzowie rocka progresywnego, Riverside, ogłaszają wydanie zapisu trasy koncertowej z udziałem gitarzysty i członka-założyciela Piotra Grudzińskiego (zmarłego w 2016 roku): Lost'n'Found - Live in Tilburg, który ukaże się 11 grudnia 2020 roku za pośrednictwem InsideOutMusic. Będzie to Mediabook zawierający 2CD + DVD (koncert ukaże się na DVD po raz pierwszy!) oraz 3LP na 180 g. winylu z pełnym koncertem, z wersją na dwóch płytach CD jako bonus i album cyfrowy. Przedsprzedaż TUTAJ. O zespole pisaliśmy TUTAJ.  
  

Dalej o rodzimych wykonawcach - Nowomowę przepełnia radość z nominacji do nagrody kulturalnej Gazety Wyborczej WARTO 2020 za album Debiut (LINK). Zespół pojawił się na naszym blogu z powodu znakomitego koncertu w hołdzie Ianowi Curtisowi, opisanego TUTAJ. Nasza recenzja albumu jest TUTAJ. Wywiad z zespołem już wkrótce.

Jeśli chcecie go przeczytać - czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 25 października 2020

Nagroda i notatki Roba Grettona: menadżera Joy Division i New Order

W 2015 roku dla uczczenia pamięci Roba Grettona (1953-1999) menadżera Joy Division i New Order, przy School of Electronic Music w Manchesterze utworzono stypendium muzyczne. Gretton opiekował się wieloma muzykami, najdłużej zespołem New Order bo aż do swojej śmierci w 1999 roku, więc jego rodzina postanowiła go uhonorować, finansując naukę dla osób, które wykazały talent w zarządzaniu i organizacji przedsięwzięć muzycznych.



Wybór stypendysty przebiega dwustopniowo. Chętni, którzy ukończyli 18 lat, mogą zgłaszać swój akces wypełniając online odpowiednią ankietę na stronie internetowej szkoły (LINK). Następnie spośród nich syn Roba GrettonaBenedict (ur. 1990 r.), wybiera kilka osób, które potem osobiście spotykają się na rozmowie z  Tonym Riggiem, dyrektorem szkoły.  Na tej podstawie wyłaniany jest jeden stypendysta, który będzie mógł uczęszczać na 12-tygodniowy kurs biznesu muzycznego.  Ogłoszenie wyniku kwalifikacji następuje w dniu urodzin Roba, czyli 15 stycznia. Największe szanse mają początkujący producenci muzyczni, muzycy i DJ-e, lecz w zasadzie każdy, kto ma ciekawy pomysł na zaistnienie w branży muzycznej. Ostatnio wybór padł na Alice Woods (DJ Aalice), związaną z projektem FLOOR Talks oraz grupą Free Meat organizującą w Manchesterze różne muzyczne imprezy (LINK). Kurs według opisu na stronie internetowej stypendium zapewni wiedzę niezbędną do rozpoczęcia kariery producenta muzycznego, założenia własnej firmy lub pracy z innymi muzykami.


Należy przyznać, że rodzina Roba Grettona stara się zachować pamięć o nim w świadomości fanów. Jest im jednak o tyle łatwiej, bo Lesley Gilbert partnerka Roba, i ich syn Benedict, związani są z muzyką. Benedict jest DJ i muzykiem elektronicznym. W 2013 roku rozpoczął współpracę z Mike Bottomley, lepiej znanym jako Mike TV. Mike gra na gitarze w zespole Beats for Beginners (LINK). Obaj panowie planowali otworzyć własną wytwórnię w Chorlton o nazwie Sound of the Suburbs (LINK). Nie za bardzo chyba jednak ten pomysł wypalił, bo nie można znaleźć w Internecie żadnej wzmianki o jej działalności.  Z kolei dwa lata temu Benedict i Tom De Santis otworzyli na 101-103 Oldham Street w Manchesterze Cocktails Beer Ramen + Bun popularnie określany CBRB w którym można posłuchać muzyki na żywo (LINK).  I ten pub istnieje do dzisiaj.



Przy organizacji stypendium pracuje także Lesley Gilbert (ur. 1953 roku), która również związana była z Factory, matka Benedicta i Laury. Pełniła tam nawet obowiązki kierownika produkcji i administracji od połowy 1980 do września 1985 roku. Przerwała pracę gdy wytwórnia upadła i zajęła się wtedy wychowaniem dzieci. Niemniej po śmierci Roba przez kilka lat porządkowała zapiski i inne materiały archiwalne zgromadzone przez Grettona oraz pozyskane z Manchester Digital Music Archive, które opublikowała w 2008 roku pod tytułem 1 Top Class Manager - Notes Roba Grettona (LINK).



Jest to zbiór zeszytów roboczych Roba pochodzący z czasów jego pracy w charakterze menedżera Joy Division. Lesley miała wiele powodów, by chcieć wydać tę książkę, ale jednym z głównych było uzmysłowienie wszystkim, jak ciężko Rob pracował nad rozwojem Joy Division. Dla ludzi, którzy nigdy go nie spotkali i być może nie wiedzą nic o Robie lub zespole, jego notatki staną się dowodem na to, ile serca włożył w swoją pracę i jak poważnie, odpowiedzialnie podszedł do swego zadania. I myślę, że ludzie, którzy znali go z kontaktów codziennych, będą naprawdę zaskoczeni, widząc, jaki miał super wydajny, zorganizowany i metodyczny sposób pracy, a także, jak ciężko pracował.



Rob to nie tylko ciężka praca. Jak podkreśla na każdym kroku Lesley, to także wizja i motywacja, dzięki którym nie tylko pomagał Joy Division dostrzec ich prawdziwy potencjał, ale później przeprowadził zespół przez traumę związaną ze śmiercią Iana Curtisa i pomógł w przekształceniu w New Order. Mam notatniki New Order do 1984 r. - po tym nic nie ma - ale nie planuję ich opublikować zauważyła w jednej z publicznych wypowiedzi (LINK).