Zaczyna się od piosenki Hibernacja. I już od pierwszych chwil wpada nam w ucho. Tylko... Właśnie, tylko od początku w głowie kiełkuje myśl: kurcze, skąd ja to znam? No i tak - najpierw Hibernacja, z tym że nieco szybciej:
A później źródło, nieco wolniej:
Wzruszająca historia, choć nieco przewidywalna, a piosenka lekko znowu ociera się o Interpol i ich PDA. Lekko...
Apetyt się zaostrza, więc czekamy co z piosenką numer trzy. Never Let You Die to zwrot akcji. Zaczynamy się niepokoić, bo powiało tym razem Depeche Mode... mówiąc krótko 1:03 i 3:42:
Instrumentalne Przejście zaczyna się ciekawie, i wprowadza nastrój niepokoju. Zahaczamy gdzieś o klimaty Ulvera, awangardy, w każdym razie daleko od komercji. I dobrze. Abandon Grain to przejście do czegoś co również znamy, czyli do Simplefields. Emily i ten klimat... Moja Obawa zaczyna się dynamicznie i jest świetną piosenką. Znowu czujemy Interpol, który lekko zaczyna ewoluować w Motoramę. Ulica Krzyki idzie za to w stronę Cranberries i ich Zombie. Niemniej jest kolejnym znakomitym utworem z tego albumu. Ciekawe story. Jest pełne powietrza i eterycznego klimatu - kiedyś na to mówili rock atmosferyczny... Reasumując doskonałe.
Obrazy to już czysta Motorama. Lekko zahacza o też o wczesne Made in Poland - przynajmniej wokalnie, nieco o 1984 również z początków ich twórczości. Jest bardziej chłodnofalowo, jak to było w latach 80 - tych. Album kończy Cisza. Tym razem pojawia się wokalistka w tle i kiedy następuje koniec chciałoby się zapytać: no i co?
Reasumując, płyta Debiut nie jest złym albumem. Do bardzo dużych plusów zaliczyć należy realizację dźwiękową, kilka znakomitych piosenek i ich klimat. Do zasadniczych minusów należy wyraźny problem zespołu z wypracowaniem własnego stylu. Trochę tego, trochę tamtego i jeszcze coś, wcale nie musi być receptą na sukces. Skoro już uczepiliśmy się Joy Division, bo od tego zaczęła się nasze przygoda z Nowomową, kiedy czyta się wypowiedzi ludzi którzy pierwszy raz ich słyszeli (czy recenzje ich koncertów) pada stwierdzenie: oni byli inni. Inni od tego co wtedy grano (a grano głównie punka). I tym kupili sobie publikę. Analizując pod tym kątem Debiut tej inności nieco brakuje. Ktoś może powiedzieć że się czepiamy, przecież wszystko już było - rzekł Ben Akiba a gdy nie było - śniło się chyba, niemniej jest w tej płycie zbyt wiele zapożyczeń. Czy są przypadkowe? Pewnie tak, choć patrząc na okładkę Debiutu i porównując ją z okładką płyty Scarlet zespołu Closterkeller (opisanej TUTAJ), a tą z wcześniejszą okładką koncertowego wydawnictwa bluesowej grupy Krzak z lat 80 - tych... zresztą mniejsza z tym.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Czepiacie się :-)
OdpowiedzUsuńHmmm... A jakieś merytoryczne kontrargumenty? Uczciwe pisanie recenzji, a to robimy na naszym blogu, polega na pisaniu prawdy. Są na tym albumie lepsze i gorsze momenty i to napisaliśmy. Inna sprawa, że zespół obiecał nam odpowiedzieć na kilka pytań, które wysłaliśmy, ale odpowiedzi nie dostaliśmy. Koncert w hołdzie IC zagrali wspaniale, a album jest jaki jest. Staramy się pomagać a nie bezsensownie krytykować, tym bardziej że robimy to wszystko zupełnie for free. Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy - załoga
Usuń