czwartek, 22 października 2020

Max Ernst: Człowiek z żelazną czaszką

Kiedy rozum śpi, śpiewają syreny… zdanie to wypowiedział Max Ernst (1892-1976). Może ono stanowić klamrę i komentarz do jego twórczości. Stawia artystę na przeciwległym biegunie do Goyi, który sto lat wcześniej stwierdził, iż gdy rozum śpi, budzą się demony. Nie będziemy podawać biografii Maxa Ernsta, bo po pierwsze jest ona bardzo obszerna (twórca często zmieniał miejsce zamieszkania, żony i środowisko artystyczne), a po drugie, można ją łatwo znaleźć w Internecie. Był surrealistą i dadaistą, wynalazcą techniki kolażu (fr. colage), rozwinął techniki frotażu (fr. frottage), zdrapywania (fr. grattage) i drippingu. O jego dziełach napisano tomy, skrót tego, co warto o nim wiedzieć wypisano w jego nekrologu, na łamach amerykańskiej gazety (LINK).



To, co nam wydaje się być istotne, to powody takiego a nie innego postrzegania świata i co za tym idzie tematyka dzieł Maxa Ernsta. Otóż trzeba przypomnieć, że karierę malarza rozpoczął on w 1911 roku. Trzy lata później wybuchła pierwsza wojna światowa i mimo, że sam Max o tym okresie milczy a za nim omijają ten temat biografowie, to okres ten był kluczowy dla artysty. Nie został powołany do wojska, jak piszą anglojęzyczni autorzy, lecz sam zgłosił do armii niemieckiej się na ochotnika.  Walczył w oddziałach artylerzystów we Francji, a także na terenach dzisiejszej Polski, nie wiemy dokładnie gdzie, lecz tylko to, że został tam ciężko rany w 1917 roku i dosłuży się stopnia podoficera. Z tego co dało się ustalić, nie był szczególnie wrażliwym żołnierzem, raczej dość twardym, odpornym na ciężkie doświadczenia wojenne, jego towarzysze nazywali go nawet człowiekiem z żelazną czaszką. Wykorzystywał natomiast każdą chwilę na malowanie i podczas urlopu w 1916 roku wziął nawet udział w wystawie w Berlinie, podczas której poznał Jerzego Grosza. Jednak wojna musiała odcisnąć na nim piętno, bo jego biograf, Marcus Orths cytuje słowa malarza swojej książce, który często mówił o sobie w trzeciej osobie: Max Ernst zmarł w sierpniu 1914 roku i urodził się ponownie w 1918 roku. Z traumy wojennej zrodził się na pewno dadaizm, którym Max Ernst zareagował na okropności wojny: Bez humoru Dada utonąłby w desperackiej grawitacji, twierdzi Orths (LINK). 

Przeczucie nieuchronności zagłady towarzyszyło mu potem przez całe życie. Syreny kusiły go nieustannie… W 1927 roku Ernst rozpoczął wielką serię obrazów ostrzegawczych, które w istocie były profetycznym portretem nadchodzącej Europy: w Hordzie pokazał marsz demonicznej armii, w Wizji inspirowanej nocą Porte St.-Denis widzimy zdewastowane, opustoszałe miasto.  Na wspomnienia związane z wojną nałożyły się także osobiste problemy. Po rozwodzie z pierwszą żoną, w 1927 roku Ernst ożenił się z Marie-Berthe Aurenche, ale dopiero w czwartym małżeństwie z amerykańską malarką Dorotheą Tanning przestał uważać związek małżeński za ponure doświadczenie.




W 1929 roku Ernst opublikował coś, co nazwał swoją powieścią-kolażem: La Femme 100 Tetes a potem kolejną: Une Semaine de Bonte (1934), które składały się głównie ze przekształconych rycin zaczerpniętych z dziewiętnastowiecznych powieści, czasopism przygodowych lub podręczników technicznych. Obie pozycje stały się encyklopedię niepokojów naszego stulecia. W 1933 roku, gdy naziści doszli do władzy w Niemczech, Ernst namalował Skamieniałe miasto, w którym bezimienny akropol obrócił się w stertę kamieni w następstwie niezidentyfikowanej katastrofy. Obrazy takie jak Barbarzyńców marsz na zachód (1935) i Anioł ogniska domowego (1937) nie pozostawiły widzowi wątpliwości na temat  przeczuć artysty co do nachodzących wydarzeń. Wojenny taniec rzekomego anioła w Aniele ogniska i domu jest rzeczywiście jednym z najbardziej złowieszczych obrazów współczesnego malarstwa.




Malarz nie pomylił się, podczas II wojny światowej został zmuszony do ucieczki z Francji do Stanów Zjednoczonych






Artysta powrócił do Paryża siedem lat po wojnie i w 1958 roku otrzymał obywatelstwo francuskie. Zamieszkał w Paryżu, gdzie zmarł w Prima Aprilis 1976 roku, dzień przed swoimi urodzinami… Czyż nie jest to surrealistyczne? Jego prochy zostały złożone na cmentarzu Peré Lachaise

Artysta wywarł ogromny wpływ na współczesnych malarzy a także na późniejsze pokolenia. W naszych opowieściach o malarzach nie raz powtarzało się jego nazwisko (LINK) i pewnie jeszcze nie raz je wymienimy. 

Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Biografia: Marcus Orths, Max, Berlin 2017, ISBN13 (EAN): 9783446256491

Polecamy stronę zawierającą większość jego dzieł (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz