sobota, 29 maja 2021

Niezwykła historia Colina Gibbinsa, człowieka który wskrzesił pamięć o Factory Records

Nasi czytelnicy wiedzą, że jesteśmy zwolennikami powstania Muzeum, które pozwoli na upamiętnienie Factory Records z Manchesteru a w szczególności związanego z nią zespołu Joy Division. I skoro decydenci są ślepi i głusi, przyzwalając, aby związane z tą inicjatywą miejsca były sukcesywnie przebudowywane oraz po prostu niszczone, wyburzane, pora aby tę sprawę w swoje ręce wzięli fani… 

Wprawdzie w tym roku, 19 czerwca w końcu zostanie otwarta wystawa Use Hearing Protection: The early years of Factory Records ze zbiorów Science and Industry Museum w Manchester, która z powodu lockdownu nie mogła odbyć się w przewidzianym terminie (pisaliśmy o niej TUTAJ), to jednak jest to tylko okazjonalna ekspozycja, która nie ma szans na to aby stać się stałą częścią krajobrazu kulturowego miasta.

Z tym większą satysfakcją i zadowoleniem kibicujemy inicjatywom zwykłych – niezwykłych fanów Manchester sound. Dzisiaj chcemy przedstawić jednego z nich, Colina Gibbinsa (ur. 1967), posiadacza wszystkich rekordów Factory Records: płyt, kaset i innych artefaktów. Zebranie tej ogromnej kolekcji zajęło mu ponad 30 lat życia.


Wszystko zaczęło się dla niego w styczniu 1979 roku, gdy wytwórnia wypuściła swoją pierwszą w historii płytę na nośniku winylowym, The Factory Sampler, z dwoma singlami i dwoma piosenkami Joy Division. Colin miał 12 lat i mieszkał w Blackley, oznaczonym kodem pocztowym M9 (co potem znalazło odbicie w jego działalności) po czym zaczynał interesować się muzyką. Słuchał Joy Division, potem New Order, The Stockholm Monsters i OMD i nawet nie zdawał sobie sprawy, że wszystkie te zespoły łączy jedna wytwórnia. Gdy już był dorosły zaczął regularnie kupować płyty, chodzić na koncerty do klubów, w tym do Haciendy. Jego przyjaciel, Phil Saxe który pracował jako sprzedawca w centrum handlowym, powiedział mu o zespole The Happy Mondays, który zwrócił się do niego z propozycją aby został ich menadżerem. Bo zawsze był na miejscu, znał się na muzyce i miał dużo czasu. I tak Colin zapoznał się z pierwszym demo tego zespołu… I krok po kroku powstała ogromna kolekcja na którą składa się – co należy podkreślić - każdy numer pozycji na nośniku muzycznym Factory Records.


W 2007 roku Gibbins dowiedział się o stanie zdrowia Tonyego Wilsona, o tym, że ma on raka i potrzebuje środków na terapię. Niestety, nie udało mu się mu pomóc tak, jak tego chciał, nie zdążył. Ale nie zrezygnował, z pomocą przyjaciół w dniach 7-9 maja zorganizował wystawę o symbolicznej nazwie M9 w klubie Dave Forana, Ducie Bridge Public House w Manchesterze. Przyszło na nią ponad 1500 osób, w tym członkowie wielu zespołów muzycznych związanych z Factory, a także rodzina Iana Curtisa, jego siostra Carole, ciocia Barbara i siostrzenica oraz kuzyni i kuzynki oraz przyjaciele. Zebrano prawie 2000 funtów, którymi zasilił fundację wspomagającą Wilsona The Forever Manchester Charity. Udział Curtisów jest zrozumiały, gdy wyjaśnimy, iż Gibbins przyjaźni się z Doreen Curtis, matką frontmana Joy Division Iana Curtisa. Przypadkowe spotkanie z nią doprowadziło do znajomości, która zmieniła jego życie (mówi o tym w filmie ponizej):



Dochód z opublikowanego w związku z wystawą Colina katalogu zatytułowanego Factvm (łac. uczynienie) także został przekazany Christie Charity.



W następnym roku, czyli w 2012, udało się znów pokazać całą kolekcję w Ice Plant przy Blossom Street w Ancoats. Organizację imprezy wsparł wówczas Trevor Johnson, jeden z projektantów Factory, a obecnie dyrektor kreatywny w Creative Lynx. Trevor stworzył stronę internetową wydarzenia oraz zasponsorował wykonanie limitowanej serii artykułów promujących wystawę, aby zebrać dodatkowe fundusze na cele charytatywne… Ale było to prawie dekadę temu.

Od tamtego czasu o tyle się zmieniło, że Pub Ducie Bridge najpierw został zamknięty a w ostatnim czasie zabytkowy budynek w którym ma siedzibę, został przeznaczony do rozbiórki, bo podobno jego stan zagraża bezpieczeństwu. Wraz z nim wyburzone zostaną także sąsiednie budynki, a na parceli po nich powstanie parking… (LINK).

Colin Gibbins chętnie na stałe podzieliłby się z innymi swoimi zbiorami, jednak w całym Great Manchester nikt nie chce mu tego umożliwić (chodzi o miejskie władze). Okazją do kolejnej wystawy mogła być 40. rocznica powstania wytwórni Factory w 2019 roku. A są to niezwykłe zbiory, składają się z wszystkich nośników, głównie płyt winylowych, ale również z projektów graficznych i rozmaitych druków, w tym katalogu muzycznego wytwórni. I niezrozumiała jest postawa gremiów decyzyjnych która nie chce, nie jest władna powołać Muzeum Muzyczne Factory Records, wytwórni, dzięki której świat przestał kojarzyć Manchester jedynie z przemysłem oraz z bezrobociem, a dostrzegł w jedną ze stolic muzyki europejskiej. Determinacja Colina w tej mierze jest duża, udostępnił on nawet swój mail. Wszyscy zainteresowani kolekcją mogą do niego napisać (TUTAJ). A także wydał książkę (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


piątek, 28 maja 2021

Z mojej płytoteki: Fields of the Nephilim, czyli Crowley i Imię Róży w tle

 


Piszemy dzisiaj o drugim albumie FOTN z 1988 roku - the Nephilim. Drugim i najlepszym w dyskografii. O pierwszym raczej nie napiszemy, bowiem Dawnrazor (1987) to niespójny materiał i znacznie bardziej metalowy. A może jeszcze nie udało nam się do niego dorosnąć? Za to dzisiejszy album przeszedł do klasyki gotyku, a panowie kowboje potrafili na nim wytworzyć absolutnie unikalny nastrój. Pamiętam jak Tomek Beksiński pasjonował się prezentowanym dziś albumem. A jest czym, bowiem Tomek, jako koneser kina, miał tutaj podwójną ucztę. Zespół uracza nas na albumie bowiem przerywnikami z filmów, mało tego wyraźnie nawiązuje do kilku ważnych dzieł filmowych właśnie. Oczywiście nie jest obca również literatura.


Od samego początku bezlitośnie dają nam popalić, czy ktoś zna bardziej kultowy wstęp do albumu? Po dźwiękach rodem z pędzącego pociągu szybko i jakże czysto zaczynają piosenką Endemoniada, to nawiązanie do starego horroru.

Gdyby spojrzenie mogło zabić

Taki dreszczyk emocji... To, co czuję

Teraz zasypiam za kierownicą

I marzę o zbrodni...


Dobra, pada owe mistyczne STOP i płynnie przechodzimy do The Watchman. Jakie piękne gitary... Chrypiący głos McCoya idealnie komponuje się na zasadzie kontrastu z muzyką.


Niewinność boli, świat mówi niewyraźnie 

Obietnica wzywa, obietnica upada, co mamy zrobić z tym zachmurzonym niebem?

Podążasz za mną

Niestety, przypływy nikną, mój świat wymyka się z ciebie

Twoje ciało upada, moje ciało woła, co zrobimy z tym zachmurzonym niebem?

Podążasz za mną

Moje życie się zmienia, widzę dzień nadziei

Strażnicy nigdy się tu nie starzeją, po prostu śpią na próżno

Tonący ludzie gapią się, nie chcą wołać o pomoc

Więc ponownie zagrzebuję strony, woła Kthulhu

Zobaczysz, zobaczysz ją, kiedy zacznie się tworzyć

Zobaczysz, zobaczysz ją, kiedy zacznie dzwonić

W imię Jezusa Chrystusa, nie bój się mego imienia

Jestem w pobliżu wysłannik Mojżesza, twój kaznodzieja nigdy nie przyszedł

Zobaczysz, zobaczysz ją, kiedy zacznie się tworzyć

Zobaczysz, zobaczysz ją, kiedy zacznie dzwonić

Chodź za mną

Śpisz, śpisz

Chodź za mną

To tylko kolejny dzień, pamiętaj, że wołam do ciebie

Jeszcze jeden dzień, pamiętaj, że woła do ciebie

Jeszcze jeden dzień, Kthulhu, wzywam cię

Jeszcze jeden dzień, imperium zniknęło z pola widzenia

Śpisz, śpisz

Nie możesz mnie śledzić! 

Phobia nie należy do najlepszych piosenek na albumie, jest raczej nawiązaniem do klimatu Downrazor. Zresztą kilka takich tutaj jeszcze będzie. Na przykład Moonchild, jest od poprzedniej piosenki lepszy, ma znakomity wstęp choć refren nieco nuży. Chord of Souls lekko wprowadza nas w to co za chwilę się wydarzy, choć po pięknym początku niestety znowu dobija klimatem debiutu. Shiva za to jest przedsmakiem TEGO co za chwilę..

Spaceruję

I jestem

W Niebie

Uwierz

Witamy w 666

Oddychaj

Podejdź bliżej

Jeden dwa trzy cztery

Spaceruj

Otwórz oczy, kochanie

Niech broń uniesie cię kochanie (piosenka o seksie!)

Podejdź bliżej

Słodki zapach oddania

No i dobrnęliśmy. Bowiem dwa kolejne utwory to najlepsze co mogło przytrafić się zespołowi. Mało tego to jeden z najlepszych momentów na albumach gotyku. 

Najpierw bas i zaczyna się Celebrate. Jeden z najciekawszych utworów na bas właśnie i wokal. A kiedy się kończy co słyszymy? Oczywiście fragment z filmu Imię Róży... Ale jakże wkomponowany... Jak płynnie przeradza się w wielki hit: Love Under Will... Nawiązanie do literatury Crowleya jest oczywiste.



Muszę być dziś sam

Uduś mnie lub cierp ze mną

Połóż się, umrę tej nocy

Uduś mnie lub cierp...

Kiedy odejdę, czekaj tutaj

Odkryj wszystkie niespodzianki życia

Kiedy odejdę, czekaj tutaj

Wyślę mojemu dziecku ostatni dobry uśmiech

Jeśli przejdziesz dziś wieczorem przez moją duszę

Zbierz wszystkie jego kłopoty

Jutro długa, wieczna noc

Zbierzcie się na jutro

Kiedy odejdę, poczekaj tutaj

Odkrywam wszystkie ziemskie niespodzianki

Kiedy odejdę, poczekaj tutaj

Wyślę mojemu dziecku mój ostatni dobry uśmiech

Między pęknięciami i zagłębieniami

Ziemia jest dobra, ziemia jest dobra

Między pęknięciami i zagłębieniami

Ziemia jest dobra, ziemia jest dobra

Połóż się, połóż się, połóż się dla mnie

Połóż się, połóż się, połóż się ze mną

Kiedy odejdę, czekaj tutaj

Odkryj wszystkie niespodzianki życia

Kiedy odejdę, czekaj tutaj

Wyślę mojemu dziecku ostatnie do widzenia

Między pęknięciami i zagłębieniami

Ziemia jest dobra, ziemia jest dobra

Między pęknięciami i zagłębieniami

Ziemia jest dobra, ziemia jest dobra

Obejmij mnie, ktoś będzie cierpieć

Połóż, połóż to, połóż to na mnie

Ktoś

Obejmij mnie, ktoś będzie cierpieć

Słodkich snów, mój aniele

Nareszcie do widzenia

Słodkich snów...


Całość kończy Last Exit for the Lost... Ostatnie wyjście dla straceńców. Jakimi bez wątpienia jesteśmy. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


Fields of the Nephilim, the Nephilim, Situtaion 2/ Beggars Banquet 1988, tracklista: Endemoniada, The Watchman, Phobia, Moonchild, Chord of Souls, Shiva, Celebrate, Love Under Will, Last Exit for the Lost.


Nasza ocena 5/6 za te dwa nieco gorsze utwory. Niemniej i tak jest to i zawsze będzie klasyk.


czwartek, 27 maja 2021

Sztuka Amy Casey: Czy Apokalipsa może być cicha i mało spektakularna?

 Obrazy Amy Casey (ur. 1976) są z gatunku tych, które na pierwszy rzut oka wydają się być miłymi, ciepłymi malunkami bajkowego świata. Ale jeśli mają coś wspólnego z bajką, to tyko jedno: pozory. Bo gdy się im dokładniej przyjrzymy widzimy, że kolorowe małe domki grupują się niczym ogromne grona nieokreślonego gatunku istot... Powiązane cienkimi włóknami trakcji ciążą zlepione, układają w stosy albo przelewają...





Malarka sama mieszka w jednym z takich domków na przedmieściach Cleveland. I być może nawet elewację swojego pokazała na jednym z obrazów, bo artystka podkreśla, że w zasadzie wszystkie budynki są dokładnie odwzorowane na podstawie prawdziwych domów, także jej obrazy za jakiś czas mogą stać się dokumentem historycznym, utrwalającym etap rozwoju amerykańskich konstrukcji przemysłowych i mieszkalnych. 





Jak sama o sobie mówi w jednym z wywiadów Moja praca polega na tym, że przetwarzam otaczający mnie świat. W niczym nie jestem ekspertem i nie udaję, że posiadam jakieś odpowiedzi na nurtujące pytania. Ludzie różnie interpretują moją pracę, a ja nie chcę mówić ludziom, w jaki sposób mają ją odbierać. Czasami, gdy pracuję nad obrazem, może się on kilkakrotnie zmieniać między pozornym pozytywem a negatywem. Mam na myśli, że istnieją powody do zmartwień, ale przecież nie możesz uczynić ze swojego życia pasma nieszczęść i mroku. A przynajmniej ja na pewno nie chcę. Mam nadzieję, że ludzie dostrzegą w mojej pracy poczucie humoru, nawet jeśli może to być czarny humor. Częścią mojego sposobu na odtwarzanie natury w moich pracach jest odczuwanie dziwnego rozdźwięku między akceptacją psychicznego spokoju, jaki przynosi świat przyrody, a jednocześnie poczuciem, że ludzie i świat przyrody mogą się nawzajem powybijać. Próbuję znaleźć miejsce na dystans między tymi dwoma stronami życia. Interesuję się także technikami wyrażania natury, bo kocham lasy, a malowanie wszystkich tych faktur i form jest wyzwaniem, interesującym i zabawnym. Jest w tym radość. Jeśli potrafię uchwycić w tym czasie choćby aspekt życia i stworzyć z tego satysfakcjonujący obraz, jestem szczęśliwa (LINK).








Obrazy i ryciny Casey (bo jest ona także grafikiem) są chętnie przyjmowane i wystawiane przez galerie i kolekcjonerów w całych Stanach Zjednoczonych. Pomimo, a może i właśnie z powodu drzemiących w jej obrazach mrocznych asocjacji, ocierających się o katastrofizm, malarka stale wystawia w Zg Gallery w Chicago, Foley Gallery w Nowym Jorku oraz w San Francisco, Los Angeles i innych mniejszych ośrodkach... 


Spoglądając na jej prace możemy zapytywać się sami siebie, czy Apokalipsa może być cicha i mało spektakularna? I wydaje się, że Casey odpowiada nam twierdząco, ukazując niewyobrażalnie puste miasta, w których nie ma ludzi, przez co zwijają się one i absurdalnie zapadają w siebie, niczym czarne dziury przytłoczone przerażającą nieobecnością. 

Prace artystki można oglądać na jej stronie internetowej (LINK).  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie zajdziecie w mainstreamie.

środa, 26 maja 2021

SIS Felix i ich Rebirth: włoska chłodna fala, czy może raczej rock progresywny?

Foto: Samuele Romano

Ludzie maile piszą, zwykłe, kolorowe... I tak w naszej skrzynce mailowej co jakiś czas lądują prośby o recenzję. 

Tak też było i tym razem - napisali do nas SIS Felix z Foggi (dziękujemy za nadesłane materiały), zespół który istnieje od 1985 roku. Ich demo nagrane dwa lata później, uplasowało zespół w jednym z włoskich pism muzycznych wśród najbardziej obiecujących rodzimych kapel rockowych. Po krótkim zawieszeniu działalności wznowili ją w 2012 roku, by w 2016 wydać album Motionless Thinking. W 2019 wydali EPkę Figures a teraz, w 2021 wracają z Rebirth.


W ulotce reklamującej wydawnictwo można przeczytać, że zespół na EPce przekazuje zaniepokojenie i ciemne brzmienia zimnofalowe, coś w stylu update brzmienia the Cure i Joy Division. Piosenki są melancholijne i wzruszające, dręczą duszę, przeszkadzają i zapełniają umysł słuchacza, aż do uwolnienia wszystkich lęków... 

Brzmi interesująco czyż nie? A jak jest w rzeczywistości? 

Na EPce znajdziemy 4 utwory, przy czym w dwóch z nich usłyszymy skrzypce H.E.R. współpracującego m.in. z Morriseyem. Słychać go już od pierwszej piosenki, jaką jest Sorrow. Patrząc na cały minilabum to jest najgorsza piosenka. Być może trzeba się do niej przyzwyczaić, co jest trudne, nam się nie udało. To tak jakby Karpiel - Bułecka przeszedł mutację. Czekamy zatem co będzie dalej. Your Colours zaczyna się nieźle, w sumie można dojść do wniosku, że tak na prawdę to wszystko nie ma nic wspólnego z the Cure czy Joy Division. To taki lekko nostalgiczny rock. Piosenka może się podobać. Lost Time  - trochę w tle zajechało Fields of the Nephilim. Ale tylko na początku. Chyba to najlepszy utwór na tej EPce. Ma klimat i jest zdecydowanie najbardziej zbliżony do czegoś co można nazwać odmianą chłodnej fali. Całość kończy tytułowy Rebirth. Zaczyna się znakomicie. Znowu jest ciekawy klimat, solówki tym razem są bardziej progresywne, jakbyśmy przesunęli się w klimaty bardziej zbliżone do Marillion w drugim wcieleniu, czyli bez Fisha. Też nie jest to zły utwór.


Reasumując na 4 piosenki (wyłączając niestrawnego w każdej postaci, również włoskiej - Karpiela - Bułeckę) 2 są niezłe, a jedna całkiem dobra. Szkoda tylko, że SIS Felix szuka stylu, bo jak na jeden maksisingiel rozrzut pod tym względem jest nieco ciężki do zniesienia.

Strona zespołu jest TUTAJ.

SIS Felix, Rebirth, tracklista: Sorrow, Your Colours, Lost Time, Rebirth, wydanie własne 2021.

Nasza ocena - po gwiazdce na piosenkę czyni 3/6. Inaczej nie wychodzi.



My wracamy jutro, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 25 maja 2021

Sztuka Alberta Szukalskiego, czyli o nosie ducha

Sztuka Alberta Szukalskiego (1945-2000) personifikuje sny, skojarzenia rzeźbiarza trafnie podsumował Frank Heirman: udało mu się wywołać sytuację dziwną, czasem makabryczną, używając przedmiotów codziennego użytku. Szukalski jest uważany za postać jedną z najbardziej oryginalnych na scenie artystycznej Antwerpii lat 70. Zauważony w Stanach Zjednoczonych (jego nazwiskiem nazwano asteroid: 12259 Szukalski (1989 SZ1) dzisiaj jest prawie zupełnie zapomniany. 


Szukalski był prawdziwym spadkobiercą dadaizmu i surrealizmu. Z pochodzenia Polak, urodził się w Niemczech, ale potem mieszkał i studiował w Antwerpii (Belgia).  W okresie rozkwitu belgijskiej sztuki awangardowej był asystentem Jefa Verheyena, Paula Van Hoeydoncka i Vic Gentils. W tym okresie zajmował się głównie malarstwem i performancem. W 1970 roku został zaproszony na Biennale w Wenecji razem z Verheyenem i Güntherem Ueckerem. I tam wykonał pierwszą ze swoich znanych akcji. Otóż robił gipsowe odlewy nosów napotkanym artystom (podobno jedynym, który mu tego odmówił był Salwadore Dali, który obawiał się o swoje wąsy).


Po powrocie z Włoch zaczął kolekcjonować nosy przyjaciół i innych artystów, a także odbitki własnego. W kolejnym roku, czyli w 1971 na bazie tychże odcisków zrobił gumowe modele, które nałożył na zdjęcia portretowe tych samych osób, wykonane przez jego przyjaciela i fotografa Geralda Dauphina. I tak na wystawie zwiedzający mógł stanąć nos w nos z 28 portretami, które stawały się przez to trójwymiarowe. Szukalski konfrontował także widza z własnym obrazem bo na wystawie ustawił lustro. Można powiedzieć że jego ekspozycja brała ludzi za nos oraz pokazywała im, kim naprawdę są...



Jednak tym, co go fascynowało przez całe życie były duchy. Szukalski stworzył przez lata setki wariacji na temat ducha, od utworów poetyckich po humorystyczne. Uplastycznił szeroką gamę zjaw, które prześladowały jego wyobraźnię w różnych okresach, Pierwsze, które stworzył w 1971 roku i nazwał L'entourage du vide (The Outline of the Void), demonstrują obsesję artysty na rzecz uwidaczniania tego, co nieuchwytne.


Ale najbardziej ekscentryczne prace artysty (jak wyraziła się NASA na swoich stronach o asteroidzie Szukalski LINK) - stoją w Death Valley w Nevadzie. Wśród tych rzeźb jest m.in. spektakularna Ostatnia Wieczerza, która powstała z inspiracji znanym dziełem Leonarda da Vinci. Artysta wykonał ją w 1984 roku na podstawie pierwotnej wersji z 1980, którą Paul Delvaux określił jako jedno z najpiękniejszych dzieł religijnych XX wieku.




Znaną z mediolańskiego fresku kompozycję odtworzył poprzez białe sylwetki otaczające wirtualny stół, którego tak naprawdę nie ma. Tak samo zresztą jak brakuje i postaci ludzkich, jeśli już chodzi o szczegóły. A co mamy? Duchy. Aby je uzyskać Szukalski odział każdego modela w płótno nasączone gładzią murarska i ustawił ich na podobieństwo Ostatniej Wieczerzy. Kiedy gładź wyschła, model usunięto, pozostawiając sztywny całun, który go otaczał. Następnie artysta powlókł figury włóknem szklanym, aby uodpornić je na działanie pogody.

Wkrótce do Ostatniej Wieczerzy dołączyły kolejne instalacje, do powstania których zaprosił znajomych twórców. I tak można dzisiaj zobaczyć na pustyni w Goldwell Open Air Museum Ghost Rider, Desert Flower, Lady Desert: The Venus of Nevada (dr. Hugh Heyrman), Icara (Dre Peeters), Tribute to Shorty Harris (Fred Bervoets) czy Sit Here! (Sofie Siegmann). Teren poniżej Daylight Pass, tuż za miastem duchów Rhyolite jest pełen groźnych, zakapturzonych postaci, które uderzająco przypominają samą Śmierć...


Ostatnie dni swego życia Szukalski przeżył w hospicjum w Middelheim. Miał raka płuc. Kierownictwo placówki zaoferowało mu możliwość wykonania ostatniej rzeźby z gipsu i poliestru, do czego zabrał się wraz z serdecznym przyjacielem Fredem Bervoetsem. Zdążył, ukończył ją wczesnym wieczorem w niedzielę 18 stycznia. Zmarł dokładnie tydzień potem. Jest to wariant jego duchów. Można zobaczyć ją w parku w Middelheim. Nosi tytuł Dialog.


Niedawno Verbeke Foundation z Kemzeke wydało opracowanie twórczości tego zapomnianego artysty. Jest to pokłosie niedawnej wystawy jego prac (LINK). 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 24 maja 2021

Isolations News 142: Hook na trzeźwo gra Ceremony, Use Hearing Protection rusza, pusta King's School, Molchat Doma, Riverside i Wilson koncertują, RIP Dariusz Landowski, Lisa Gerrard wywiadzie, Jarocin po naborze, Marillion udostępnia, sztuka o Brylewskim

Peter Hook, Nile Rodgers oraz członkowie Hole, Interpol i LCD Soundsystem stworzyli nowy webzin, którego przesłaniem jest zachowanie trzeźwości. Medium zatytułowane Sober 21, jest darmowym źródłem informacji dla artystów, którzy dopiero chcą zachować trzeźwość lub myślą o trzeźwości. Wśród współautorów są Patty Schemel z Hole, Darryl McDaniels z Run DMC, Brad Truax z Interpolu, Tyler Pope z LCD Soundsystem i inni  (LINK).

Niedawno Hook udostępnił nową wersję klasycznego utworu Joy Division „Ceremony”, w której wystąpił jego syn Jack Bates i gitarzysta Smashing Pumpkins Jeff Schroeder a perkusistą był Shane Graham. Muzycy nagrali zdalnie swoje partie, które cyfrowo scalono w jedno wideo. Nowa wersja Hooka została nagrana aby wesprzeć internetową zbiórkę na rzecz fundacji Sweet Relief Musicians Fund (LINK) wspomagającą artystów, których życie wywróciło się z powodu Pandemii.


19 czerwca w końcu zostanie otwarta wystawa Use Hearing Protection: The early years of Factory Records Science and Industry Museum w Manchesterze. Ekspozycję będzie można oglądać do 3 stycznia 2022 roku, a 23 września organizatorzy zapraszają na specjalny wieczór poświęcony scenie muzycznej w Manchesterze. Bilety można rezerwować online (TUTAJ).


Skoro Manchester - pojawiły się zdjęcia przedstawiające pustą King's School for Girls w Macclesfield przy Fence Avenue, która stoi pusta od zeszłego roku. Opublikowane fotografie na stronie Exploring with Jake na Facebooku pokazują puste korytarze i sale lekcyjne, niektóre nadal z meblami… Na terenie szkolnym powstanie osiedle, a sam gmach szkolny zostanie adaptowany na mieszkania (ma ich być 27). King's School przeniosła się w zeszłym roku do nowej siedziby zbudowanej nakładem 60 milionów funtów przy Alderley Road w Prestbury, mniej więcej w rocznicę  100 lecia otwarcia placówki przy budynku przy Fence Avenue w 1909 roku (LINK).


W klimacie chłodnych rytmów: Molchat Doma wystąpi 26 czerwca w Kijowie. Jest to koncert przełożony z maja. Niezadowoleni mogą przyjąć w terminie czerwcowym lub zwrócić bilety. Nasz wywiad z zespołem jest TUTAJ.



Chłodno, ale i smutno - 21 maja o godzinie 13 na cmentarzu na Bielawkach przy ul. Wyszyńskiego odbył się pogrzeb Dariusza Landowskiego, filmowca, muzyka, autora filmu dokumentalnego o Variete (opisanego TUTAJ) i kilku teledysków  (LINK).


Inna smutna wiadomość, Lisa Gerrard udzieliła wywiadu Gazecie Wyborczej. Aby go przeczytać trzeba zapłacić (LINK). W zasadzie są to dwie smutne wiadomości jednocześnie... Nasza relacja z koncertu Dead Can Dance jest TUTAJ. Dobre wiadomości (też dwie) są takie, że można ją przeczytać za darmo, i że jest znakomita.


Czy równie znakomita jest sztuka o Robercie Brylewskim? Można ją obejrzeć w warszawskim Teatrze Studio, i nosi tytuł Złota Skała.



Premiera odbyła się dawno, bo w 2019 roku ale z powodu Pandemii nie widziało jej zbyt wielu widzów. W czerwcu zespół wystąpi w ramach 41 Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Bilety TUTAJ.



Skoro wkroczyliśmy na rodzime podwórko - zakończył się nabór wykonawców do Jarocińskich Rytmów Młodych 2021. Wpłynęło blisko 180 zgłoszeń, z których wybrano do półfinału 30. Ich lista zostanie opublikowana 4 czerwca (LINK).


Riverside postanowili świętować swoje 20. lecie trasą koncertową po Polsce. Początek w sierpniu na festiwalu w Hevelianum w Gdańsku, zakończenie tydzień później w Krakowie. Bilety TUTAJ. Szczególnie koncert gdański może być interesujący bo na scenie obok grupy w ramach United Arts Festival we wspomnianym Hevelianum zaprezentują się Steve Rothery Band, Collage i Mick Moss. Bilety TUTAJ.


Jeśli weszliśmy na podwórko progrocka i pojawił się Rothery - exgitarzysta Marillion, to jego dawni koledzy udostępniają na YT za pośrednictwem kanału The Space swoją kolekcję wideo z koncertów, filmów dokumentalnych i promocyjnych...


Pozostańmy w temacie zarówno progrocka jak i exczłonków znanych kapel. 
Ray Wilson – szkocki wokalista, gitarzysta, kompozytor, autor tekstów, członek zespołów Guaranted Pure, Stiltskin, Cut, w latach 1996–1998 wokalista zespołu Genesis - zagra w Polsce w ramach trasy koncertowej po Europie w Rzeszowie i Dąbiu k. Zielonej Góry (LINK). 

Od czasu gdy Fish zaśpiewał genialną suitę Misplaced Childhood w amfiteatrze w Inowrocławiu, wszystko jest możliwe, nawet Wilson w Dąbiu

Możliwe jest też to, że wracamy jutro - żeby to sprawdzić czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 23 maja 2021

Z kasety magnetofonej: Type O Negative i October Rust - my wandale wspominamy rocznicę śmierci Petera Steele'a

Całkiem niedawno, bo 14.04. minęła 11 rocznica śmierci wokalisty i lidera Type O Negative, Petera Steele'a. Pamiętam ten dzień, odwiedziłem wtedy stronę zespołu na której widniał dość lakoniczny komunikat o śmierci z powodu ataku serca (później poinformowano że zmarł z powodu powikłań po ataku).

Z wielkim smutkiem informujemy, że frontman Type O Negative, basista i nasz kolega z zespołu, Peter Steele, zmarł zeszłej nocy z powodu choroby, prawdopodobnie niewydolności serca. Jak na ironię, Peter od dłuższego czasu żył w trzeźwości i poprawiło się jego zdrowie do tego stopnia, że wkrótce miał zacząć pisać i nagrywać nową muzykę do naszej kontynuacji "Dead Again" wydanej w 2007 roku.

Oficjalna przyczyna śmierci nie została jeszcze ustalona i oczekujemy na wyniki sekcji zwłok. Uroczystości pogrzebowe będą miały charakter prywatny, a ich data zostanie wkrótce podana. Jesteśmy naprawdę zasmuceni, że straciliśmy naszego przyjaciela i doceniamy ogromne współczucie płynące z całego świata.

Z poważaniem,

Josh, Kenny i Johnny


Motyw zapisu EKG, tak często wykorzystywany przez zespół, ba słynny fragment na albumie World Coming Down (opisywaliśmy go TUTAJ) z urywającym się sygnałem EKG i płaczem kobiety powoduje, że można myśleć o wokaliście TON jako zaprogramowanym na swoją śmierć (warto zobaczyć TUTAJ).

Omawiamy dziś album ukazał się przed Word Coming Down, dokładnie w 1996 roku. Jest na pewno nico lżejszy, bardziej melodyjny i balladowy, jak i mniej mroczny od swojego następcy, ale to nie znaczy że nie jest smutny. 

Jak zwykle na okładkach TON dominuje zieleń  - i jak nam się udało rozszyfrować, jest to prawdopodobnie zieleń Prozacu (TUTAJ). October Rust bowiem to przecież październikowa rdza, która ma specyficzny charakter...


Pamiętam jak album promował w MTV klip do dość kontrowersyjnego utworu, takie upiorne disco...



Na koncertach grali to zwykle szybciej, niemniej ten utwór sprawił, że sięgnąłem po album, i było warto.

Zaczyna się od zaskoczenia. Całkiem ciekawy start, i miłe powitanie zespołu. Tym o oto sposobem mamy za sobą dwa utwory Bad Ground i Untitled. Muzyka zaczyna się od znakomitego Love You to Death... Jak zwykle o miłości, niemniej w dość specyficznym stylu... Ciekawe jest znakomite wejście gitar po drugiej zwrotce... Po nim Be My Druidess - od początku nie podobał mi się wstęp. No ale jest jak jest, w końcu Steele na basie grał i  basta. Piosenka nawiązuje do rytuałów Druidów, przecież mamy do czynienia z kapelą grającą gotyk. Po nim Green Man nastrojowa ballada z klasycznymi gitarami. Zdaje się że chodzi o duszę ludzką uwięzioną w drzewie... Po nim zaczyna się już totalny odlot - połączenie końca utworu z kolejnym - Red Water (Christmas Mourning) to absolutne mistrzostwo. No a piosenka należy do arcydzieł, i jest chyba najlepszym utworem TON.

Obudź się, bo to bożonarodzeniowa żałoba
Po tych, co już dawno odeszli.

Piosenka jest o przemijaniu, o tych których rok temu przy stole było 11 a dziś zostało 7. Wydaje się, że tekst chwilami nawiązuje do poematu Night Before Christams Clement C. Moor (LINK).


Nastrój przerywa nagłe wejście 
My Girlfriend's Girlfriend, egzotyczna upiorna opowieść w iście zakręconym stylu disco. Po tej chwili rozrywki znowu wraca nostalgiczny klimat - Die With Me. 

Teraz jak ptak
odleciała,
gonić za marzeniami
z książek i komplementami

wciąż za nią tęsknię
tak, tęsknię za nią
odkąd odeszła.

w JFK
kto udawał głupca?
użalanie się nad sobą chory
perfumy dla weteranów wojennych

wciąż za nią tęsknię
tak, tęsknię za nią
odkąd odeszła.

dziewczyno, chcę umrzeć z tobą
w swoich ramionach
utopimy się w płomieniach.

gdyby to był ostatni raz,
czy mógłbym cię potrzymać
trzymać cię
trzymać cię
całe życie?

ponieważ tym razem jest to ostatni raz,
mogę cię przytulić
trzymać cię
trzymać cię
całą noc?

po raz ostatni opuść głowę,
ostatni raz,
Ostatni raz,
ostatni raz,

cześć KLM
AT&T
brytyjski system pocztowy
czy nadal mnie kochasz?

wciąż za nią tęsknię
tak, tęsknię za nią
odkąd odeszła.

Dziewczyno
Chcę
Umrzeć z tobą
W naszych ramionach
Utoniemy w płomieniach.


Burnt Flowers Fallen to nico słabsza piosenka no trudno - odkochała się to spaliła wszystkie kwiaty jakie jej dał. Koniec jednak ratuje ten utwór, jest bardzo zimna gitara dzięki której udaje się wyjść zespołowi obronną ręką. Po nim In Praise of Bacchus. Też taki sobie. 

Pora na coś lepszego i tak jak na Word Coming Down sięgnęli po cover the Beatles, tak tutaj wykonują cover Neila Younga Cinnamon Girl. Promuje go kolejny klip, tym razem pokazujący klimat koncertowy tamtych czasów, i to jakimi pakusiami byli członkowie zespołu. Nie ma się zatem co dziwić, że lgnęły do nich masowo fanki...


Chwalebne wyzwolenie Ludowej Technokratycznej Republiki Winnlandii przez połączone siły Zjednoczonych terytoriów Europy (The Glorious Liberation of the People's Technocratic Republic of Vinnland by the Combined Forces of the United Territories of Europa) to muzyczny żart, czyżby Steele nie lubił naszego ukochanego Eurokouchozu

Do końca pozostały dwa utwory: Wolf Moon (Including Zoanthropic Paranoia) i Haunted bowiem Untitled to miłe pożegnanie.

Pierwszy Wolf Moon znowu jest doskonały.

Hej, księżycu wilku
Chodź, rzuć na mnie swoje zaklęcie
Hej, księżycu wilku
Chodź, rzuć na mnie swoje zaklęcie. 

Ponownie zabierają nas w klimat czystego gotyku. Dziwne pogańskie rytuały, noc, księżyc wilki i miłość. Haunted to również arcydzieło. 

Nabrzmiałe słońce topiące się na horyzoncie,
Spomiędzy prześcieradeł czekam, aż przyjdzie.

Żywy płomień, któremu nie można się oprzeć,
Paląc mnie głęboko przy każdym kęsie, pocałunku i liźnięciu...

Żegnają się z nami bardzo miło, w stylu w jakim się przywitali: Cóż, to wszystko, co chcieliśmy pokazać. Mamy nadzieję, że nie było to zbyt rozczarowujące. Do zobaczenia na trasie. Trzymajcie się.

P.S. Warto kupić CD, jest bardzo ładnie wydany i zawiera ciekawe motto...

Bezfunkcyjna sztuka jest po prostu tolerowanym wandalizmem... Zatem jesteśmy wandalami.





   

Type O Negative, October Rust, producenci: Josh Silver i Peter Steele,  Roadrunner, 1996, tracklista: Bad Ground, Untitled, Love You to Death, Be My Druidess, Green Man, Red Water (Christmas Mourning), My Girlfriend's Girlfriend, Die With Me, Burnt Flowers Fallen, In Praise of Bacchus, Cinnamon Girl (cover Neila Younga), The Glorious Liberation of the People's Technocratic Republic of Vinnland by the Combined Forces of the United Territories of Europa, Wolf Moon (Including Zoanthropic Paranoia), Haunted, Untitled. 


O losach pozostałych muzyków grupy pisaliśmy TUTAJ.


Mistrzostwo i klasyk gotyku. Nie może być innej oceny.