czwartek, 27 maja 2021

Sztuka Amy Casey: Czy Apokalipsa może być cicha i mało spektakularna?

 Obrazy Amy Casey (ur. 1976) są z gatunku tych, które na pierwszy rzut oka wydają się być miłymi, ciepłymi malunkami bajkowego świata. Ale jeśli mają coś wspólnego z bajką, to tyko jedno: pozory. Bo gdy się im dokładniej przyjrzymy widzimy, że kolorowe małe domki grupują się niczym ogromne grona nieokreślonego gatunku istot... Powiązane cienkimi włóknami trakcji ciążą zlepione, układają w stosy albo przelewają...





Malarka sama mieszka w jednym z takich domków na przedmieściach Cleveland. I być może nawet elewację swojego pokazała na jednym z obrazów, bo artystka podkreśla, że w zasadzie wszystkie budynki są dokładnie odwzorowane na podstawie prawdziwych domów, także jej obrazy za jakiś czas mogą stać się dokumentem historycznym, utrwalającym etap rozwoju amerykańskich konstrukcji przemysłowych i mieszkalnych. 





Jak sama o sobie mówi w jednym z wywiadów Moja praca polega na tym, że przetwarzam otaczający mnie świat. W niczym nie jestem ekspertem i nie udaję, że posiadam jakieś odpowiedzi na nurtujące pytania. Ludzie różnie interpretują moją pracę, a ja nie chcę mówić ludziom, w jaki sposób mają ją odbierać. Czasami, gdy pracuję nad obrazem, może się on kilkakrotnie zmieniać między pozornym pozytywem a negatywem. Mam na myśli, że istnieją powody do zmartwień, ale przecież nie możesz uczynić ze swojego życia pasma nieszczęść i mroku. A przynajmniej ja na pewno nie chcę. Mam nadzieję, że ludzie dostrzegą w mojej pracy poczucie humoru, nawet jeśli może to być czarny humor. Częścią mojego sposobu na odtwarzanie natury w moich pracach jest odczuwanie dziwnego rozdźwięku między akceptacją psychicznego spokoju, jaki przynosi świat przyrody, a jednocześnie poczuciem, że ludzie i świat przyrody mogą się nawzajem powybijać. Próbuję znaleźć miejsce na dystans między tymi dwoma stronami życia. Interesuję się także technikami wyrażania natury, bo kocham lasy, a malowanie wszystkich tych faktur i form jest wyzwaniem, interesującym i zabawnym. Jest w tym radość. Jeśli potrafię uchwycić w tym czasie choćby aspekt życia i stworzyć z tego satysfakcjonujący obraz, jestem szczęśliwa (LINK).








Obrazy i ryciny Casey (bo jest ona także grafikiem) są chętnie przyjmowane i wystawiane przez galerie i kolekcjonerów w całych Stanach Zjednoczonych. Pomimo, a może i właśnie z powodu drzemiących w jej obrazach mrocznych asocjacji, ocierających się o katastrofizm, malarka stale wystawia w Zg Gallery w Chicago, Foley Gallery w Nowym Jorku oraz w San Francisco, Los Angeles i innych mniejszych ośrodkach... 


Spoglądając na jej prace możemy zapytywać się sami siebie, czy Apokalipsa może być cicha i mało spektakularna? I wydaje się, że Casey odpowiada nam twierdząco, ukazując niewyobrażalnie puste miasta, w których nie ma ludzi, przez co zwijają się one i absurdalnie zapadają w siebie, niczym czarne dziury przytłoczone przerażającą nieobecnością. 

Prace artystki można oglądać na jej stronie internetowej (LINK).  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie zajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz