sobota, 7 kwietnia 2018

Na obrzeżach coldwave: Wieczorna decyzja


Moim demonom

Jestem tutaj
I słyszę że odeszło lato
Tak więc módl się za mnie
Bo teraz opuszczam twoje miasto
Kiedy to powiedziałem
Wiem że nigdy nie opuszczę
Nie mogę przywołać
Tego momentu w moim życiu

Nie mogłabyś spać w nocy
Kiedy wiedziałabyś przez co przeszedłem
I ta myśl jest wszystkim co mam
Zaufać, kiedy gaśnie światło

Moim problemem było
Że trzymałaś mnie tutaj zbyt długo
I dziś jest właśnie dzień
Kiedy będziemy żałować że przyszedłem
Kiedy to wypowiedziałem
Wiedziałem że nigdy nie odejdę
Nie mogę przywołać
Tej chwili mojego życia

Nie mogłabyś spać w nocy
Kiedy wiedziałabyś przez co przeszedłem
I ta myśl jest wszystkim co mam
Zaufać, kiedy gaśnie światło

Nie mogłabyś spać w nocy
Kiedy wiedziałabyś przez co przeszedłem
I ta myśl jest wszystkim co mam
Zaufać, kiedy gaśnie światło

Nie mogłabyś spać w nocy
Kiedy wiedziałabyś przez co przeszedłem
I ta myśl jest wszystkim co mam
Zaufać, kiedy gaśnie światło

Życie jest pełne ciemności
Na mojej drodze mordercy
Pewnego dnia przyłączysz się do nich
Umożliwię ci to

Nie mogłabyś spać w nocy
Kiedy wiedziałabyś przez co przeszedłem
I ta myśl jest wszystkim co mam
Zaufać, kiedy gaśnie światło

Jestem niczym

Dziś wieczorem będę niczym
Nieważne gdzie będę
Spóźniona reakcja jest
Niewidzianym filmem tego życia

Pamiętam jednego z moich przyjaciół
Mówiącego mi: idź naprzód

Wszędzie wkoło woda
Martwy spot w moich oczach
Kiedy się nocą przysłuchuję
Słyszę jak coś idzie moją drogą

Jak ktoś woła moje imię
Ale ja tam nie patrzę
Skupiam wzrok na tłumie
Byłoby dziwnym rozglądać się

Jeśli powiedziałabyś mi że jestem kimś
Przez sekundę pomyślałbym
Że mógłbym rozważyć
Jak czułbym się gdybym to wiedział

Jeśli powiedziałabyś mi że jestem kimś
Przez sekundę pomyślałbym
Że mógłbym rozważyć
Jak czułbym się gdybym to wiedział

Muszę z tym żyć
To moja decyzja na wieczór
Szukanie szans
Jest zabijaniem pamięci

Raz byłem kimś nowym
Wybrany na chwile
Zmieniłem się z czasem
W końcu jest to co powiedzieli

Jeśli powiedziałabyś mi że jestem kimś
Przez sekundę pomyślałbym
Że mógłbym rozważyć
Jak czułbym się gdybym to wiedział

Jeśli powiedziałabyś mi że jestem kimś
Przez sekundę pomyślałbym
Że mógłbym rozważyć
Jak czułbym się gdybym to wiedział

Jedynie czego warte jest bycie tutaj
To częsta modlitwa o zmianę

Jeśli powiedziałabyś mi że jestem kimś
Przez sekundę pomyślałbym
Że mógłbym rozważyć
Jak czułbym się gdybym to wiedział

Jeśli powiedziałabyś mi że jestem kimś
Przez sekundę pomyślałbym
Że mógłbym rozważyć
Jak czułbym się gdybym to wiedział

W śmierć, piosenka

Wracasz w miejsce bez słońca
I wydajesz się nie wiedzieć co mi zrobiłaś
Teraz widzę
Ciemność jest tym co zostawiłaś we mnie

Wracasz w miejsce bez słońca
I wydajesz się nie wiedzieć co mi zrobiłaś
Teraz widzę
Ciemność jest tym co zostawiłaś we mnie

Odeszłaś bez strachu
Wróciłaś z niczym do stracenia
I z latem które nas tutaj zostawiło
Myślimy nad tym co wybrać

Wracasz w miejsce bez słońca
I wydajesz się nie wiedzieć co mi zrobiłaś
Teraz widzę
Ciemność jest tym co zostawiłaś we mnie

Dobrze wiem co jest złe
Język trudny do rozmów
Dla naszych umierających kłamstw piosenka
W czasach gdy prawda staje się słaba

Wracasz w miejsce bez słońca
I wydajesz się nie wiedzieć co mi zrobiłaś
Teraz widzę
Ciemność jest tym co zostawiłaś we mnie

Wracasz w miejsce bez słońca
I wydajesz się nie wiedzieć co mi zrobiłaś
Teraz widzę
Ciemność jest tym co zostawiłaś we mnie

Muszę odejść

Byłaś z nami do ostatniej minuty
A później odeszłaś stąd
Patrzyłem i odkryłem
Że nigdy więcej cię nie zobaczę

Miałem wybór
Musiałaś odejść
W noc
To był mój wybór

Tak trudno wyjaśnić co miałem na myśli
Kiedy mówiłem że chciałbym żebyś nie żyła
Widziałem jak wszystko zepsułaś i po prostu nie mogłem przywrócić
Uczucia które miałem wtedy do ciebie

Miałem wybór
Musiałaś odejść
W noc
To był mój wybór

Więc włożyłem całą swoją siłę w ostatnią wolę
To była jedyna rzecz do zrobienia
A teraz tylko żałuję że płakałem
Bo nie powinnaś mi tego nigdy zrobić

Miałem wybór
Musiałaś odejść
W noc
To był mój wybór

Kara

Będę silny
Nie mam przyjaciół
W czarnym pokoju
Nie słyszę duchów

Kro jest teraz sędzią?
Kiedy czekam na
Karę

Kiedy wychodzę
Z tego w czym tkwię
Podnoszą głosy
Na dany znak

Kro jest teraz sędzią?
Kiedy czekam na
Karę

Prosto przez rozkosz

Czarną drogą
Śląc delikatny uśmiech
Coś jest na drodze
Zapomniane przez moment
Starasz się z tym rozmawiać
Niemy na czarnej drodze
Staramy się zapomnieć i uczynić to minionym

Pewnego dnia pójdziemy
Daleko od tego prosto w rozkosz
Pewnej nocy postaramy się
Opuścić to miejsce dla innego

Pewnego dnia pójdziemy
Daleko od tego prosto w rozkosz
Pewnej nocy postaramy się
Opuścić to miejsce dla innego

Odpychają mnie
Tak daleko od każdej szansy
Czyniąc ją coraz trudniejszą
Do zdobycia
Staram się rozmawiać z tym
Bez myśli na czarnej drodze
Staramy się zapomnieć i przejść przez to

Pewnego dnia pójdziemy
Daleko od tego prosto w rozkosz
Pewnej nocy postaramy się
Opuścić to miejsce dla innego

Pewnego dnia pójdziemy
Daleko od tego prosto w rozkosz
Pewnej nocy postaramy się
Opuścić to miejsce dla innego

Pewnego dnia pójdziemy
Daleko od tego prosto w rozkosz
Pewnej nocy postaramy się
Opuścić to miejsce dla innego

Nic dobrego z tego nie wyniknie

Nie jest dobrym wyłgać się
Ale to wyzwanie lub coś takiego widzę to
Śmierć pod ścianą
Dalej już nie ma nic tylko bałagan

Nic dobrego z tego nie wyjdzie
Absolutnie, mogę ci to powiedzieć
Nic dobrego z tego nie wyjdzie
Droga do szczęścia której nigdy nie znałem

Czytam list którego nigdy nie wysłałem
Widziałem uśmiech na zdjęciu
Nie pamiętam niczego
Co sprawiło, że tak się czuję

Dzieci na autostradzie
Ja mam swoje sposoby
Gry ze śmiercią

Nic dobrego z tego nie wyjdzie
Absolutnie, mogę ci to powiedzieć
Nic dobrego z tego nie wyjdzie
Droga do szczęścia której nigdy nie znałem

Nic dobrego z tego nie wyjdzie
Absolutnie, mogę ci to powiedzieć
Nic dobrego z tego nie wyjdzie
Droga do szczęścia której nigdy nie znałem

Napięty

Koniec
Czasem początek dla innych
Koniec
Nie znam słowa "początek"

Czasem strach jest siłą
Kiedy tracę kontrolę
Tym razem to dochodzi do końca

Postaram się znowu żyć swoim życiem
Postaram się zobaczyć gdzie popełniłem błąd

Postaram się znowu żyć swoim życiem
Postaram się zobaczyć gdzie popełniłem błąd

Koniec
Czasem początek dla innych
Koniec
Nie znam słowa "początek"

Czasem strach jest siłą
Kiedy tracę kontrolę
Tym razem to dochodzi do końca

Postaram się znowu żyć swoim życiem
Postaram się zobaczyć gdzie popełniłem błąd

Postaram się znowu żyć swoim życiem
Postaram się zobaczyć gdzie popełniłem błąd

Postaram się znowu żyć swoim życiem
Postaram się zobaczyć gdzie popełniłem błąd

Postaram się znowu żyć swoim życiem
Postaram się zobaczyć gdzie popełniłem błąd

Postaram się znowu żyć swoim życiem
Postaram się zobaczyć gdzie popełniłem błąd

Postaram się znowu żyć swoim życiem
Postaram się zobaczyć gdzie popełniłem błąd

Nadchodzi ciemność

Tak blisko
Obok
Widzę coś złego
Ale ja
Zdaję się być
Jedynym który to widzi
Nadchodzi ciemność 

A oni
Inni
Nie znają rzeczy następnych
To ja nie jestem po to by mówić
Co należy z tym robić
Wznoszę oczy i patrzę

Widzę jak nadchodzi
Coś złego

Widzę jak nadchodzi
Coś złego

Widzę jak nadchodzi
Coś złego

Widzę jak nadchodzi
Koniec

Tak blisko
Obok
Widzę coś złego
Ale ja
Zdaję się być
Jedynym który to widzi
Nadchodzi ciemność 

Nadmorskie koszmary
[poezja - Jeff Buckley]

Uważaj na zabutlelkowane myśli złego młodzieńca
Tajemne zbiorniki ukrywają szkielety
Mała dziewczynka chce z nim założyć swój dom
Zdziwiona na środku brzegu

nie wiem o co pytałeś
nie wiem o co pytałeś

Wszyscy młodzi kochankowie
Koszmary zaślepiają im pamięć widzę to
Twoja prostota jest młoda i przystojna
Tak nowa dla twojego łóżka
Wiesz dokąd pójdziemy

Kochałem tak wiele razy topiłem ich wszystkich
Z ich koralowych grobów podnoszą się gdy idzie noc
Ich kośćmi drapią do drzwi
Słyszę ich wołanie

Nie wiem o co pytasz
Nie wiem o co pytasz

Nie wiem o co pytasz
Nie wiem o co pytasz

Wszyscy młodzi kochankowie
Koszmary zaślepiają im pamięć widzę to
Twoja prostota jest młoda i przystojna
Tak nowa dla twojego łóżka
Wiesz dokąd pójdziemy

Zostań ze mną pod tymi falami dziś wieczorem
Choć raz w życiu bądź wolna dziś wieczorem

Twoja prostota jest młoda i przystojna
Tak nowa dla twojego łóżka
Wiesz dokąd pójdziemy

Wszyscy młodzi kochankowie
Koszmary zaślepiają im pamięć widzę to
Twoja prostota jest młoda i przystojna
Tak nowa dla twojego łóżka
Wiesz dokąd pójdziemy

Wszyscy młodzi kochankowie
Koszmary zaślepiają im pamięć widzę to
Twoja prostota jest młoda i przystojna
Tak nowa dla twojego łóżka
Wiesz dokąd pójdziemy

Czarna sesja

Czuję zło w powietrzu
To tylko ja
Mam gdzieś stare czasy
To tylko wspomnienie

Ta
Czarna sesja w mojej pamięci
Czarna

Byłem zbyt słaby by walczyć
Raz jeszcze odpuszczam
Czarna sesja
Specyficzne zaproszenie

Ta
Czarna sesja w mojej pamięci
Czarna

Trwam w tym jedynym życzeniu
Że życie kiedyś stanie się dobre
Nie śpię z tego powodu
Tak ciężko jest zostać

Trwam w tym jedynym życzeniu
Że życie kiedyś stanie się dobre
Nie śpię z tego powodu
Tak ciężko jest zostać

Tak więc jeśli wpadniesz ten ostatni raz
Będę tam
I porozmawiam z Tobą jakby
Tego nigdy nie było

Ta
Czarna sesja w mojej pamięci
Czarna

Bez poświęcenia

Odrzucam całe poświęcenie
Jestem daleki od bycia tutaj
Nie mogę czerpać więcej z sił
Wszystko już zrobiłem

Dziś wieczorem postaram się
Widzę całą grozę we mnie

Później znowu stracę
Nadzieję na bycie kimś
Brak poświęcenia
Pchnie mnie ku końcowi

Dziś wieczorem postaram się
Widzę całą grozę we mnie

Jeśli chcesz mnie ocalić
I zatrzymać kiedy będę biegł
Po prostu powiedz mi że będę miał teraz
Dzień mniej do życia kiedy jest już po mnie

Odrzucam całe poświęcenie
Jestem daleki od bycia tutaj
Nie mogę czerpać więcej z sił
Wszystko już zrobiłem

Dziś wieczorem postaram się
Widzę całą grozę we mnie

Później znowu stracę
Nadzieję na bycie kimś
Brak poświęcenia
Pchnie mnie ku końcowi

Dziś wieczorem postaram się

Złamany

Wiedziałem upadnę jeśli się postaram
Powstrzymałem się na chwilę
Popchnęłaś mnie tak mocno
Starałem się być silny ale przegrałem

Chciałbym powiedzieć to
Gdybyś nie wiedziała

Tak więc Twoja dusza jest złamana
Dobrze wiem jak to jest
Sprzedałem duszę
Przehandlowałem ją za dziurkowane złoto

Tak więc Twoja dusza jest złamana
Dobrze wiem jak to jest
Sprzedałem duszę
Przehandlowałem ją za dziurkowane złoto

Popchnęłaś mnie tak mocno
Starałem się być silny ale przegrałem

Starałem się być silny ale przegrałem

Chciałbym powiedzieć to
Gdybyś nie wiedziała

Tak więc Twoja dusza jest złamana
Dobrze wiem jak to jest
Sprzedałem duszę
Przehandlowałem ją za dziurkowane złoto

Tak więc Twoja dusza jest złamana
Dobrze wiem jak to jest
Sprzedałem duszę
Przehandlowałem ją za dziurkowane złoto

ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów


Katatonia - Tonight's Decision Peaceville Records 1999, Tracklista: I Am Nothing, In Death, A Song, Had To (Leave), This Punishment, Right Into The  Bliss, No Good Can Come Of This, Strained, A Darkness Coming, Nightmares By The Sea, Black Session, No Devotion, Fractured

Czwarta płyta szwedzkiego zespołu - kto by pomyślał że mroczny metal, jaki prezentowali na początku, ewoluuje w coś takiego... Swoją drogą fani wiedzą dlaczego tak się stało... Nie ukrywam, że Katatonia należy od dawna do moich faworytów.

Prezentowany dziś album jest typem który najbardziej lubię - tzw. concept, czyli od początku do końca zwarta tematyka. Otrzymujemy niesamowity emocjonalny kondensat.  Czy ktoś może w bardziej dosadny sposób opisać uczucia człowieka z którym przebywanie jest gorsze niż samotność?

Odrzucenie, powrót ukochanej osoby do krainy cienia, pozostawienie przez nią w nim wewnętrznej ciemności w postaci tęsknoty za słonecznymi czasami. I zero szans na powrót. Autor przeżywa rozterki, chce żyć swoim życiem bez niej, jednak zadane przez nią rany są zbyt głębokie....

Finalnie on poddaje się, przegrywa i odchodzi.

Jak to bywa w życiu...   

A na koniec bonus - o tym porozmawiamy za jakiś czas, w sumie to te same klimaty...

  

piątek, 6 kwietnia 2018

"Nagi Lunch" Williama S. Burroughsa: jedna z ulubionych książek Iana Curtisa z Joy Division. Zaraz, ale o czym to jest?

O czym jest ta książka? albo o czym jest ten film? Takie pytania czasem można usłyszeć, gdy publicznie zdradzimy znajomym, że przeczytaliśmy jakąś lekturę, albo byliśmy w kinie. W przypadku książki Nagi Lunch Williama S. Burroughsa i jej ekranizacji Davida Cronenberga (twórca ekranizacji powieści J. G. Ballarda o których więcej TUTAJ) pytania te są uprawnione. Muszę przyznać, że i książka i film są mocno odjechane i nie tylko opowiedzenie o czym są, ale samo zapoznanie się z treścią jednego i drugiego dzieła było nie lada wyzwaniem.

Ogólnie mówiąc tematem obu pozycji jest życie narkomana. Opowieść obfituje w wątki autobiograficzne. Burroghts był przez wiele lat narkomanem, a jego żona zginęła podobnie jak żona głównego bohatera Nagiego lunchu, czyli przypadkowo zabita strzałem w głowę podczas zabawy w Wilhelma Tella, z tym, że w roli jabłka wystąpiła szklanka z drinkiem. 


Teraz wypadałoby przejść do rzeczy, lecz opowieść tworzy klimat tak duszny, że aż odpychający. Sadzę, że był to zabieg zamierzony. Autor w ten sposób chciał udowodnić, że narkoman pod wpływem nałogu zatraca swoje człowieczeństwo i staje się ohydnym robalem, który jeśli już w ogóle coś mówi, to przez odbyt. Obrzydliwość takiego życia oddają sceny seksu, pozbawione namiastki uczucia, zredukowane do zwierzęcego instynktu, który czują już nie ludzie, ale kopulujące ze sobą oślizgłe stwory. Ostateczne zwyrodnienie podkreślają ciągłe aluzje do stosunków homoseksualnych. Film bazujący na książce nie trzyma się kurczowo pierwowzoru, czemu nie można się dziwić, bo książka w zasadzie jest zlepkiem rozmaitych scen, które wiąże tylko osoba głównego bohatera.

Może zatem spróbuję najpierw opowiedzieć, o czym jest film. Otóż nakręcony w 1991 r. obraz dzieje się w latach 50. Bohaterem dramatu jest literat Bill Lee (Peter Weller), który nagle uznaje, że pisanie w niepewnej sytuacji czasów zimnej wojny jest zbyt niebezpieczne i zarabia na życie dezynsekcją. Jego życie toczyłoby się gładko, bo nowy zawód przypał mu do gustu, lecz pewnego dnia dowiaduje się, iż jego żona (Judy Davis) podbiera mu truciznę na karaluchy. Proszek okazuje się mocnym halucynogenem. Wkrótce po namowie żony, Bill także decyduje się użyć narkotyku. Skutki przechodzą najśmielsze oczekiwania, odtąd bohatera nawiedzają (a także i nas, siedzących przed ekranem) paranoidalne wizje. Sytuację komplikuje fakt, że tak naprawdę Bill chce zerwać z nałogiem i wyciągnąć z niego żonę, dlatego zgadza się na terapię zaordynowaną mu przez Dr Benway (Roy Scheider), który leczy od uzależnień miksturą z mięsa wija amazońskiego. Lek nie ustrzeże go jednak przed efektami środka na karaluchy i gdy w narkotycznym upojeniu zabija żonę, musi uciekać. Wybiera inny świat tzw. Interstrefę, dokąd przenosi go właśnie proszek na robaki. Żeby jeszcze skomplikować sytuację, do akcji wkraczają monstrualnych rozmiarów karaluchy, które proponują mu rolę szpiega czarnych wijów. Od tej pory Lee coraz częściej przenosi się w świat przedziwnych narkotycznych wizji. W taki stanie poznaje w barze mugwumpa - istotę z kosmosu, która pojawia się także w książce. Jest to humanoidalne jaszczuropodobne stworzenie żywiące się tylko cukrem. Ma wąskie, fioletowo-błękitne wargi kryjące ostry dziób, którym rozszarpuje swoich współplemieńców w walce o klientów. Jego penis wydziela bowiem w stanie erekcji fluid, który wywołuje uzależnienie i przedłuża życie, spowalniając metabolizm… Spotkany mugwump zleca bohaterowi kupno maszyny do pisania i wysyłanie raportów z Międzystrefy


 
Lee wypełnia polecenie i wyjeżdża. Za granicą poznaje Niemca, który bierze go za współpracownika doktora Benwaya i pokazuje fabrykę przerabiającą gigantyczne wije na czarny proszek. Po tym, gdy dociera do Międzystrefy, napotyka amerykańskie małżeństwo, Toma i Joan (bliźniaczo podobną do jego zabitej żony) Frostó oraz nastoletniego chłopca: Kiki, żyjącego z prostytucji, a także szwajcarskiego homoseksualistę Yvesa Cloqueta…. itd., itd. Nie brakuje dziwacznych zwrotów akcji, postaci przemieniają się w oślizgłe potwory, ba nawet zwykłe rzeczy, takie jak maszyna do pisania przetwarzają się w pożerające się owady, nagie korpusy, bądź trudne do określenia żywe stwory z dziwacznymi wypustkami. Nie brzmi to zachęcająco, w przeważającej warstwie film da się zaliczyć do gatunku groteskowego horroru, w którym reżyser nie rozgraniczył tego, co zmyślone od tego, co realne. W rezultacie otrzymujemy ciąg onirycznych i absurdalnych zdarzeń, kierujących się jakąś wyrafinowaną, pokrętną, wewnętrzną logiką, której jednak nie jesteśmy w stanie rozgryźć i dlatego film ogląda się jednocześnie źle i zarazem dobrze, bo opowiedziana historyjka przesuwa się przed naszymi oczami z dziwną lekkością, pomimo pozornego braku sensu. 



Podobnie rzecz się ma z powieścią. Jej akcja i czas także nie tworzy integralnej całości, prawie każdy rozdział staje się pretekstem do zmiany miejsca, lecz w zasadzie nie ma to większego znaczenia. Wszystko może dziać się w arabskim Tangerze, Interzone lub równie dobrze nigdzie albo wszędzie na raz. Pisarz dokładnie opisuje na czym polega handel narkotykami, klasyfikuje dilerów i ich klientów, rodzaje narkotyków i polewa wszystko sosem swoich filozoficznych rozważań na temat kondycji świata. Przy okazji szczegółowo opisuje rozmaite orgie z mocno zaznaczonymi wątkami homoseksualnymi. Może taka poszatkowania konstrukcja powieści spowodowana jest tym, że autor podczas pisania był uzależniony od heroiny, lecz wydaje się, że nie wynika jedynie z ograniczeń nałogiem. Książkę ułożono jak collage, z wykorzystaniem techniki cut-up, czyli z pociętej treści na akapity, połączonych w sposób dość przypadkowy. W ten sam sposób tworzyli dadaiści i niektórzy surrealiści. Wydana w 1959 r. powieść stała się od razu bardzo głośna, głównie z powodu swojej obscenicznej treści. Rozgłos spotęgował proces w Bostonie, który w 1965 r. wytoczono pisarzowi oskarżając go o niemoralność. Oskarżenie nazwało książkę mianem kloacznej literatury oraz odrażającego kłębowiska niewyżytej perwersji. Mimo zaangażowania się w obronę miejscowych literaturoznawców i akademików, dopiero Sąd Najwyższy stanu Massachusetts pozwolił na dystrybucję książki. Po tym fakcie Burroughs został okrzyczany głównym przedstawicielem Beat Generation. Krytycy przyrównują jego twórczość od utworu jazzowego, w którym podany jest temat a reszta zależy już od improwizacji.

Niewątpliwie pisarz trafił w gusta pokolenia powojennego, wśród którego popularność zdobywały hasła odwołujące się do nieskrępowanej wolności i propagujące rozwój duchowości człowieka, również poprzez narkotyki, seks czy techniki percepcji wywiedzionych ze wschodnich religii. W USA a szybko potem w Zachodniej Europie, popularne stały się ćwiczenia jogi, oraz leki psychotropowe, co przygotowało grunt pod ruchy hippisowskie lat 60. W książce ślad tego możemy zobaczyć już na wstępie, w motcie głównym, którym jest myśl Hassana I Sabbaha, perskiego założyciela sekty Ismaelitów: Nic nie jest prawdą. Wszystko jest dozwolone. Drugi popularny cytat z książki brzmi Męskie prostytutki świata, nie potrafiące poderwać tylko jednego klienta: siebie. Te dwa hasła są klamrą, pomiędzy którą można zmieścić całą prozę Burroughsa.

Co pociągało w niej Iana Curtisa? Czytając książkę warto zadać sobie to pytanie. Być może była to odważna, niczym nieskrępowana, skandalizująca treść, która musiała wywrzeć ogromne wrażenie na młodym czytelniku. Jednak jest w tym jeszcze coś. Otóż William Lee, główny bohater bierze udział w dziwnych, nonsensownych często wydarzeniach, lecz występuje w nich biernie. Poddaje się kolejnym zwrotom akcji, jest otępiały, nieczuły na przepływające przed jego oczyma obrazy, nawet zabójstwo żony nie robi na nim wrażenia. Ucieka przed odpowiedzialnością, lecz nie zdobywa się nawet na cień refleksji, może tylko rejestrować to co się dzieje: Popatrzcie na moje zaświnione spodnie, nie zmieniane od miesięcy… Mijają dni, nawleczone na długą krwawą nić w strzykawce… Zapominam o seksie, o ostrych przyjemnościach ciała: szare makowe widmo. Hiszpańscy chłopcy nazywają mnie El Hombre Invisible - Niewidzialny Człowiek. I tak zanurza się coraz bardziej w koszmarze zdarzeń, skrywających tak naprawdę pustkę nihilizmu. Czy taka mieszanka jest w stanie dać kafkowski haj jak obiecuje jedna z postaci w niej występująca? Na to pytanie i mnóstwo innych każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Po tym, gdy przeczyta książkę i obejrzy film. Obie pozycje są dostępne w sieci.

Bibliografia:
 
W.S. Burroughs, Nagi lunch, tłum. E. Arden, Warszawa 1995.
J. Grauerholz, Międzystrefa, tłum. A. Zdrodowski, „Literatura Na Świecie” 2005, nr 7/8.
J. Inglot, Inferno rozbestwionej wyobraźni, „Odra” 1995.
H.Ch. Kirsch, W drodze. Poeci pokolenia beatników, tłum. J. Raczyńska, Warszawa 2006.
K. Loska, A. Pitrus, David Cronenberg: Rozpad ciała, rozpad gatunku, Kraków 2003.
S. Morawski, Kłopoty z postmodernizmem, „Kino” 1991, nr 2.