wtorek, 3 kwietnia 2018

Peter Saville i ostatnie zlecenie dla Tonyego Wilsona, założyciela Factory Records

Joy Division to nie tylko najbardziej znany postpunkowy zespół Wielkiej Brytanii, który wywarł wpływ na kolejne zespoły muzyczne, wśród których można m.in. wymienić Radiohead, Interpol, Depeche Mode czy The Walkmen, muzyków z Joy Division wskazuje się jako pierwszy zespół, który stał się rozpoznawalną „marką” nie do pomylenia z inną grupą muzyczną. Nie było to dziełem przypadku, ale nie było też szczególnie zaplanowane. Osobą bez której by się to nie powiodło był Tony Wilson, miejscowy celebryta telewizyjny, dziennikarz i impresario muzyczny. Powołał on najpierw klub a potem wytwórnię o nazwie Factory, czym wytrącił z letargu prowincjonalne obrzeża postindustrialnego Manchesteru. Wilson nawiązał współpracę z Martinem Hannettem i Peterem Savillem. Jeden był realizatorem dźwięku i twórcą efektów dźwiękowych na wydawanych płytach, a drugi opracował projekty ich sugestywnych okładek. Nie wiadomo, co było z nich ważniejsze, lecz bez Petera Savilla Joy Division nie zajęła by swojego miejsca w pop kulturze.
 

Śmierć Iana Curtisa na zawsze połączyła muzykę Joy Division z mitem, jak to określił Stephen Morris, "męczennika rock'n'roll’a". Wielu komentatorów muzycznych, w tym Kevin Cummins, sądziło, że utwory wykonywane przez zespół stały się ponadczasowe głównie dzięki awangardowym technikom produkcji Martina Hannetta. Ale nie tylko dlatego odbiór grupy był tak sugestywny. Ważny była również odpowiednio budowany wizerunek. Menadżer zespołu, Rob Gretton, m.in. ograniczył liczbę wywiadów, w których Ian Curtis, Bernard Sumner, Peter Hook i Stephen Morris, mogli wypaść nieciekawie. W efekcie wzmogło to aurę tajemniczości wokół zespołu. Natomiast odpowiednie projekty graficzne okładek płyt i plakatów Joy Division niosły w sobie potężny ładunek wyrafinowanej estetyki, na który odbiorcy nie mogli pozostać obojętni. W rezultacie plastyka powiązana z zespołem (okładki płyt, zdjęcia i plakaty) cały czas oddziałuje na kolejnych artystów, zauważył to m. in. Jon Savage, który stwierdził, że "jest wielu malarzy zafascynowanych Ianem Curtisem i Joy Division". Szczególnie praca Petera Savilla była ważna, choć jego celem nie było tylko stworzenie popularnego produktu, o czym sam mówił w jednym z wywiadów: "nie chodziło o to, by ludzie kupowali płyty. Nie próbowaliśmy nawet nakłonić ludzi do zakupu płyty. Ludzie istnieli niezależnie od muzyki, dlatego relacje między ludźmi były zupełnie inne. Ludzie, którym spodobały się okładki lub zainteresowali się okładkami, przyjmowali je jako własne i uczyli się przez nich rzeczy, których być może wcześniej nie znali (...) To była moja intencja. Uczyłem się i dzieliłem się tym. Naturą Factory Records było to, że miałem do tego pełną autonomię. Nie było marketingu i nikt nie próbował sprzedawać płyt. Factory była miejscem, które pozwalało grupie ludzi robić to, co chcieli. Jeśli inni ludzie to polubili i poparli, to dobrze. Tym właśnie było Factory. I tak samo było z klubem The Haçienda. Nie prowadzono go dla interesu, próbując ściągnąć dzieci z Manchesteru, był to prezent dla dzieciaków z Manchesteru" (cały wywiad TUTAJ). Peter Saville bez Tony'ego Wilsona nie zrealizowałby jednak swoich poglądów na sztukę, w 1978 roku zaprojektował pierwszy afisz dla Factory, który zawisł w klubie Russell w Manchesterze, prowadzonym przez Tony'ego Wilsona. Od tego postmodernistycznego plakatu rozpoczęli wieloletnią współpracę. Wilson rok później założył Factory Records, w którym Saville zapoczątkował również unikalny system numerowania, archiwizujący wszystkie kolejne dzieła sztuki, począwszy od nowatorskiego plakatu znanego jako FAC-1. Saville zaprojektował okładki każdej płyty Factory, od debiutanckiego studyjnego albumu Joy Division "Unknown Pleasures", po płytę New Order z 1983 roku "Power Corruption and Lies". Jego znajomość z właścicielem Factory z biegiem lat przerodziła się w przyjaźń. Po śmierci Wilsona tak jak za jego życia, plastyk wykonał dla niego następne zlecenie, niestety już ostatnie...


Był to nagrobek. Przygotował się do wykonania pomnika tak samo jak do innych dzieł artystycznych. Najpierw obejrzał miejsce gdzie spoczął jego przyjaciel i zauważył, że "kwatera, którą mu przydzielili, znajdowała się w centralnej lokalizacji i była otoczona nagrobkami z epoki wiktoriańskiej i z początku XX wieku. Były duże, dość monumentalne i bardzo tradycyjne. Tak więc od początku musiałem się zastanowić, co byłoby odpowiednie. Nigdy wcześniej nie robiłem nagrobka. (...) Czułem ogromną odpowiedzialność, ponieważ wiedziałem, że będzie tam na wieczność.  Jest to tak trwała rzecz, że aż mnie to trochę przerażało. Wreszcie powstał projekt, ale prawdopodobnie zajęło to rok. Od początku wiedziałem, że chcę, aby jego forma była nowoczesna, a nie tradycyjna. Chciałem też mieć pewność, że jeśli wrócę za sześć miesięcy lub sześć lat, to nagrobek nadal będzie dobrze wyglądać. Jest nowoczesny i jest minimalistyczny. Instynktownie użyłem tradycyjnego kroju pisma w kontraście do bryły kamienia. Matt [Matt Robertson] przyjął wyzwanie tej koncepcji i ostatecznie wybraliśmy nowoczesną czcionkę o nazwie Rotis, która została użyta w ostatnim logo Factory. Jest to nowoczesny krój pisma oparty na klasycznych proporcjach. Patrzyłem na różne rodzaje kamienia lecz od początku byłem pewien, że będzie to jakiś egzotyczny marmur. Potem zobaczyłem wypolerowany czarny granit - prawie jak czarne lustro i ciągle do niego wracałem. Potem, gdy stałem na miejscu, wyobrażałem sobie ten czarny obelisk, który tam jest, odbijający wszystko, co jest wokół niego. Pomyślałem, że to całkiem odpowiednie, ponieważ Tony był większy niż przeciętny człowiek. Katalizował pracę innych i pozwalał im realizować swój potencjał. (...) Jego pomnik jest odbiciem otaczającego go świata. Chciałem, żeby to był przedmiot sztuki w duchu Factory. Tak właśnie musiało być. To miało być dzieło Factory, prawdopodobnie ostatnie... " [Cały wywiad TUTAJ]. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz