sobota, 18 stycznia 2020

Tematyczne okładki płyt cz.2, od Marillion do Prozacu

W poprzednim wpisie z tej serii TUTAJ omówiliśmy inspirującą rolę Beatlesów w powstaniu nurtu okładek tematycznych, przedstawiliśmy też okładki grup Collage, Lacrimosa i King Diamond

Dzisiaj zaczniemy od Marillion, choć w zasadzie tylko ich przypomnimy, bowiem o znakomitych okładkach autorstwa Marka Wilkinsona pisaliśmy TUTAJ

Ale żeby nie było smutno, do omawianej kolekcji dodamy jeszcze trzy, singli He Knows You Know, Fugazi i Clutching at Straws. Widać, że Jester zmienia się z singla na singiel, i na jednej z ostatnich okładek zespołu z Fishem pokazuje swoje prawdziwe oblicze - twarz wokalisty...

 

Do Marillion na pewno jeszcze wrócimy, tymczasem pora na coś mocniejszego - zespół, którego wokalista miał polskie korzenie - Type O Negative... Tutaj dominuje zieleń, klimaty wielkiego miasta i mrok... Warto przypomnieć ich znakomity album World Comming Down, omówiony przez nas TUTAJ. A żeby się nie rozdrabniać - globalnie cała seria albumów:

Dlaczego tak zielono? Kiedyś czytałem w Tylko Rock wywiad z liderem zespołu, Peterem Steelem, w czasie kiedy zespół był na szczycie. Wozili ze sobą w autobusie mini siłownię, pakowali na niej, ale Steele pakował też w siebie dodatkowo alkohol i Prozac

Kto ma słabe nerwy, niech nie ogląda filmików z ich ostatnich występów... Steele, który na wspomnianej płycie umieścił dźwięk zerwanego monitoringu bicia serca, a na okładce innej sygnały EKG zmarł na zawał serca... 

Co ciekawe szata graficzna okładek powstała z jego inspiracji, a później wykonana została w firmie Skouras Design. Ta ostatnia projektowała dla takich potentatów jak Miles Davis, Michael Jackson czy Johnny Cash... (warto popatrzeć TUTAJ). 

Zieleń mogła choć nie musiała pojawić się  w oprawie z powodu z bliskich Steelowi leków...


A tak wyglądali u szczytu sławy:


I na koniec seria tematycznych okładek zaprojektowanych przez Blankę Łątkę dla zespołu Utrata Skład (mówiła o nich w wywiadzie dla nas Magda Dubrowska - autorka tekstów i basistka TUTAJ).
Co prawda jedna z nich coś mi przypomina, ale o tym będzie innym razem... 

Zapraszamy zatem - czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.        

piątek, 17 stycznia 2020

Zdjęcia, które powstały z naśladownictwa malarstwem: inny wymiar sztuki

Żadna forma sztuki nie istnieje w izolacji. Od kina po fotografię i modę - każda z dziedzin sztuk plastycznych zapożycza od siebie nawzajem. To dzielenie się doświadczeniami i inspirowanie jest naturalne. I często na styku różnych rodzajów działań artystycznych dzieją się najciekawsze rzeczy, powstają najbardziej wartościowe obrazy.

Dla przykładu, proponujemy naszym czytelnikom spojrzeć na zdjęcia, które powstały z naśladownictwa malarstwa. Aparat posłużył tu do reinterpretacji klasycznych dzieł, bardzo znanych, które nabrały przez to nowego życia w innym wymiarze.

A zatem po kolei:

Ofelia namalowana przez brytyjskiego malarza Sir Johna Everetta Millaisa zgodnie z fabułą   Hamleta Williama Szekspira, z wdziękiem płynie rzeką tuż przed tym, gdy tonie. Obraz swego czasu wzbudził skandal a przynajmniej wywołał mocne emocje. Nawiązał do nich Gregory Crewdson, który stworzył równie hipnotyzujące dzieło, lecz filmowe. Dziesiątki lat później, w 2012 roku kręcąc dokument o życiu w małym miasteczku w USA zatytułowany Brief Encounters, wykorzystał w jednym z kadrów obraz Millaisa (tutaj trailer  LINK).
Edward Hopper, powszechnie uznawany za najważniejszego malarza realistów Ameryki w  XX wieku, o którym pisaliśmy wielokrotnie TUTAJ  zajmuje obecnie szczególne miejsce w umysłach wielu fotografów.  Zauroczony nim Richard Tuschman stworzył cykl zdjęć o nazwie Hopper Meditations. Każdy z kadrów powstał w wyniku cyfrowego połączenia prawdziwego modela z dioramą wielkości domku dla lalek.
Narodziny Wenus to dzieło włoskiego malarza Sandro Botticellego i jeden z symboli epoki renesansu.  Wyobrażenie bogini miłości na wieki stało się kanonem kobiecej urody i doczekało się licznych naśladownictw. Wśród nich jest wizja fotografa Giuseppe Gradella. Portret jest częścią jego serii zdjęć Italian Renaissance, które opublikował w 2018 r.
Rene Magritte (pisaliśmy o nim TUTAJ)  i zadawane przez niego egzystencjalne pytania, w charakterystycznym, niezwykle minimalistycznym stylu, stały się wzorcem dla wielu fotografów. Jednym z nich jest Logan Zillmer co widać szczególnie na wykonanej przez niego fotografii zatytułowanej Looking for Sun, która bardzo przypomina popularny obraz Magritte'a p.t. Golconda na którym niczym deszcz z nieba spływają mężczyźni w melonikach. Bohaterowie Zillmera za to wstępują do nieba, szukając w nim drugiej strony. A może zostawionych tam meloników?

Flaming June to tytuł arcydzieła Sir Frederica Leightona, które powstało w 1895 roku. Przedstawia młodą kobietę, która śpi obok trującego kwiatu oleandra, co ma podkreślić delikatny związek między snem a śmiercią a może sugerować ostateczność sceny? Wzorując się na nim Annie Leibovitz zrobiła zdjęcie Jessice Chastain (aktorki dwukrotnie nominowanej do Oscara), które ozdobiło okładkę Vogue. Jednak aktora na nim ani myśli spać…

Malarz Egon Schiele, odnosząca sukcesy amerykańska aktorka Julianne Moore i znany niemiecki fotograf Peter Lindbergh specjalizujący się w zdjęciach pokazów mody - to połączenie zaowocowało pastiszem obrazu Seated Woman with Bent Knee.
Frida Kahlo, o której pisaliśmy TUTAJ stała się inspiracją dla szwedzkiego fotografa Fredrika Wannerstedta. Podczas jednej z sesji domu mody odtworzył jeden z najsłynniejszych autoportretów Fridy Kahlo, utrzymanym w równie jaskrawych barwach.

Przytoczone przykłady są hołdem składanym przez współczesnych starym, uznanym twórcom. A jednocześnie wzbogacają tamte dawne dzieła o emocje współczesnych ludzi. Warto samemu spróbować czegoś podobnego, choć na początek odradzamy pastisz Bitwy pod Grunwaldem czy Panoramy Racławickiej. Warto zacząć od czegoś skromniejszego lecz budzącego także mocne uczucia. Wzorowanie się na wielkich artystach może doprowadzić do stworzenia własnych, oszałamiających prac. A przynajmniej oryginalnych. Bo wystarczy trochę wyobraźni, tak jak tutaj:

Autorem powyższego zdjęcia jest jeden z uczniów średniej szkoły w Radomsku (LINK). Oczywiście wszyscy poznajemy pierwowzór upozowania modelki na zdjęciu – jest to słynna Dama z gronostajem Leonarda da Vinci.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie...

czwartek, 16 stycznia 2020

Kinowa jazda obowiązkowa: Metropia - zobacz co czeka nas w 2024 roku, czyli Orwell wiecznie żywy

Pierwsze wrażenie kiedy rozpocznie się oglądanie filmu Tarika Saleha jest niesamowite. Ciemne, ponure i depresyjne klimaty, dziwne zniekształcone postaci i niepowtarzalna atmosfera. 

Ogólnie na kilometr jedzie Rokiem 1984 Orwella (warto zobaczyć TUTAJ).

I rzeczywiście nie ma wątpliwości, że to zmodyfikowana pod wieloma względami powieść Orwella. Dokładnie jej uwspółcześniona i ekstrapolowana o 40 lat w przyszłość wersja, która poddana została dodatkowo cyfrowemu liftingowi. 

Zatem jest rok 2024, ludzie zmienili się w maszyny, które na rozkaz pracują i wykonują inne obowiązki. Wśród nich jest Roger i jego partnerka. Nie mają czasu na wspólne życie, wszytko podporządkowane jest obowiązkowi pracy, a spóźnienie do niej oznacza zwolnienie i zastąpienie kimś innym.

Europa w tym czasie opanowana jest przez system Trexx, który łączy ze sobą podziemnymi tunelami wszystkie kraje, wznosząc integrację europejską na poziom dotychczas niespotykany. Szybko i przyjemnie, dodatkowo ku powszechnej uciesze bojówek ekoterrorystów.

Za wszystkim jednak, jak to na Orwella przystało, kryje się grupa osób która nie dość że czerpie zyski z metra, to jeszcze steruje jego użytkownikami. Sposób w jaki to czynią, jest zaiste niezwykle sprytny.
Roger go odkrywa, i znajduje w systemie podziemnych kanałów sprzymierzeńca, starającego się zniszczyć system. Kobieta ma na to sposób i stara się zachęcić Rogera żeby tego dokonał. 
Okazuje się to jednak sprawą niełatwą. Czy Roger zdoła pokonać bezlitosną machinę?
Film z 2009 roku, będący produkcją czterech krajów,  być może chwilami nie powala wartką akcją i fabułą. Jednakże z powodu niezwykle interesującego klimatu, futurystycznych wizji, oraz kilku ponadczasowych wątków jest na pewno wart obejrzenia. Uhonorowany został dwiema nagrodami na Festiwalu w Wenecji, w kategoriach Cinema Digitale i Future Film Festival Digital Award. My się na kinie nie znamy, ale skoro inni nagrodzili, to w tym przypadku trudno nam zaprzeczyć.

Pamiętajcie o najważniejszych wnioskach z tego filmu, najlepiej ogolić się na łyso i wyrzucić odbiorniki TV.  

Orwell pozostaje wiecznie żywy. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.         

środa, 15 stycznia 2020

Rush: Power Windows - RIP Neil Peart


Siedzi młodzieniec przy oknie i trzyma w dłoni telewizyjnego pilota. Jest wieczór, a on jest już niemal gotowy do snu. Za plecami stoi kilka telewizorów, musiały zostać wyłączone, bo za oknem jest burza. I bardzo dobrze - wreszcie jest czas, by marzyć...

Album zaczyna się od Big Money, który mimo że brzmi doskonale, nie należy do moich ulubionych utworów. Tekst jak sama nazwa wskazuje, jest o wielkich pieniądzach - one potrafią czynić cuda. Niemniej, wielkie pieniądze potrafią często być bezduszne i o tym warto pamiętać... 

Po nim kończy się rozgrzewka i zaczynamy na poważnie - Grand Designs. Mottem piosenki jest opór przeciwko komercji, przeciwko dwuwymiarowemu, płaskiemu życiu będącemu wytworem produkcji masowej naszych czasów. 

Przeciwko młyńskim kołom
Płyniemy pod prąd
Życie w dwóch wymiarach to schemat produkcji masowej

Przełamujemy napięcie powierzchniowe 
Za pomocą naszych dzikich kinetycznych snów

Po nim jeden z moich ulubionych utworów - Manhattan Project, znakomity, i jak sama nazwa wskazuje - dotyczy odkrycia bomby atomowej. Ale nie tylko odkrycia, również jej pierwszego zastosowania, bowiem pojawiają się tutaj piloci Enola Gay, i przed oczami staje nam tamten dzień 6.08. 1945 roku... Po nim Marathon - jest piosenką o walce, to hymn człowieka który nigdy się nie poddaje. Mimo iż czasem wydaje nam się, że już mamy to do czego dążyliśmy, to właśnie wtedy to nam ucieka... Trzeba biec dalej jak w maratonie. 

Możesz wiele zrobić w życiu
Jeśli nie wypalisz się zbyt szybko
Możesz pokonać ogromny dystans
Ale potrzebujesz wytrzymałości
I przede wszystkim - musisz trwać 

Ten tekst napisał facet, którego życie doświadczyło na prawdę jak mało kogo, śmiercią córki, żony, aż w końcu śmiertelną chorobą... Territories jest o posiadaniu i jest w nim zawarty znakomity riff Lifesona. Kręcimy się w kółko... Middletown Dreams - skupia się na małych miastach - ludziach tam żyjących, ich marzeniach i pragnieniach. Te marzenia pozwalają wyrwać się z takich małych miasteczek,  pozwalają przeżyć gorsze chwile... Wydaje się, że to właśnie na podstawie tekstu tej piosenki stworzono okładkę albumu. Po nim pora na Emotion Detector, który jest moim ulubionym utworem z tego albumu. 

Kiedy odkrywamy nasze uczucia
Odsłaniamy słabsze miejsca
Zaufanie jest tak rzadkie jak oddanie
Wybacz nasze cyniczne myśli
Jeśli potrzebujemy zbyt wiele uwagi
Niezadowoleni z bycia cool
Musimy się szeroko otworzyć
I udawać głupców
Jeśli potrzebujemy zbyt dużej akceptacji
Cięcia mogą wydawać się za okrutne

Wprost do sedna sprawy
Wprost do pięknej części
Iluzje boleśnie roztrzaskane
Tam gdzie zaczyna się odkrycie
W sekretnych studniach emocji
Pochowanych głęboko w naszych sercach

To prawda, że ​​miłość może nas odmienić
Ale nigdy nie dość mocno
Czasami jesteśmy zbyt delikatni
Czasami za to jesteśmy zbyt oschli
Jeśli otrzymamy zbyt wiele uwagi
Trudno jest nam zignorować
Tak częste przemiany siły 
W pogardę i wyśmiewanie
Czasami nasze wielkie rozpryski
Stają się jedynie falkami w basenie

Wprost do sedna sprawy
Wprost do pięknej części
Iluzje boleśnie roztrzaskane
Tam gdzie zaczyna się odkrycie
W sekretnych studniach emocji
Pochowanych głęboko w naszych sercach

Album kończy kolejny doskonały utwór: Mystic Rythms. Zaryzykuję twierdzenie, że to najlepszy utwór Rush, choć wiem że wybór nie jest łatwy. 



Jest tak wiele rzeczy o których myślę
Kiedy patrzę w dal
Te o których wiem
Te nad którymi się zastanawiam
Rzeczy, o których chciałbym powiedzieć
 
Im więcej myślimy tym więcej wiemy
I tym większa niewidoma
Zawieszamy nasze niedowierzanie
Nie jesteśmy sami

Mistyczne rytmy
Uchwyćcie moje myśli
Wynieście je
Tajemnice nocy
Ucieczka od światła dziennego
Mistyczne rytmy
Pod zorzą polarną
Lub afrykańskim słońcem
Prymitywne rzeczy, które poruszają
Serca wszystkich

Czasami spoglądamy na  okno
Rzut oka na to, co jest poza
Czy to tylko wyobraźnia
Ciągnie nas za sobą?
Coraz więcej rzeczy o których marzymy
Staje się niewidoczne i niewyjaśnione
Zawieszamy nasze niedowierzanie
I stajemy się zabawni

Mistyczne rytmy
Uchwyćcie moje myśli
Wynieście je
Natura zdaje się wirować
W nadprzyrodzony sposób
Mistyczne rytmy
Pod światłami miasta
Lub baldachimem z gwiazd
Czujemy moce i zastanawiamy się, czym one są

Mistyczne rytmy
Uchwyćcie moje myśli
Wynieście je
Tajemnice nocy
Ucieczka od światła dziennego
Mistyczne rytmy
Pod zorzą polarną
Lub baldachimem z gwiazd
Odczuwamy nacisk i ciąg niespokojnych rytmów
Z oddali

To zdaje się być drugi utwór, który zainspirował okładkę albumu... Najlepszego albumu Rush.

Minęły lata, młodzieniec zmienił się w dojrzałego mężczyznę. Krzesło teraz jest puste. Burza minęła. Nie ma już mężczyzny, i nie ma już marzeń. 

Tylko deszcz ciągle pada... 
   
Rush - Power Windows, Anthem 1985, realizacja: Peter Collins i Rush, tracklista: the Big Money, Grand Designs, Manhattan Project, Marathon, Territories, Middletown Dreams, Emotion Detector, Mystic Rythms.

wtorek, 14 stycznia 2020

Prace Davida Lorenza Winstona: wrażliwość jest mieczem o podwójnym ostrzu

Prace Davida Lorenza Winstona, które od kilkudziesięciu lat znajdują się w obrocie publicznym a ostatnio także w Internecie, są przykładem fotografii zanurzonej w nurcie tradycyjnym XIX wiecznym malarstwie krajobrazowym, o którym napisaliśmy przy okazji omawiania takich twórców jak Amaldus Clarin Nielsen TUTAJ, Thomas Moran TUTAJ czy współczesny John Roger Cox TUTAJ, choć dostrzec w nich również inspirację malarstwem Edwarda Hoppera a nawet drzeworytem japońskim.












Fotografie Winstona powstały z jego wrażliwości. Taki powód podaje sam autor i trzeba mu wierzyć w tej materii. W wywiadzie dla Silvii Alonso Winston  powiedział, że ta wrażliwość jest mieczem o podwójnym ostrzu, ponieważ daje przywilej patrzenia na świat jaśniej niż robi to większość ludzi. To uczucie przekłada się na powstałe kompozycje, które z jednej strony obnażają wnętrze artysty a z drugiej odsłaniają emocje widzów.

Najbardziej znanym obrazem Winstona jest zdjęcie samotnego drzewa stojącego w zimowej aurze przy zygzakowato biegnącym ogrodzeniu, zatytułowanego Samotność.  Wiąże się z nim intrygująca historia. Otóż zostało wykonane na początku lat 80.  XX wieku, na terenie Domu Spotkań Przyjaciół Willistown Quaker na Newtown Square w Pensylwanii, na skrawku cmentarza przylegającego do stojącej obok farmy. Jak potem wyjaśniał Winston: Kobieta mieszkająca na farmie chciała zostać pochowana na cmentarzu, ale na swoim gruncie, więc poczyniła przygotowania, by ogrodzenie cmentarza wbiło się w jej własność, a następnie wróciło do pierwotnej linii przebiegu. Obraz „Samotności” pokazuje fragment ogrodzenia, który wystaje z jej posesji. Jednak po jej śmierci, a została pochowana gdzie indziej, ogrodzenie zostało wyprostowane. I obecnie biegnie prosto.
Niewątpliwie, cisza jaka emanuje z tej pracy stała się czymś charakterystycznym dla innych dzieł artysty. Przedstawiają one głównie pejzaże okolic Oregon Rogue Valley, gdzie mieszka. Aby dotrzeć do jak największej liczby odbiorców fotograf wydaje cotygodniowy biuletyn The Winston Eye rozsyłany do ponad 1000 osób LINK. Jednak mógłby nie poprzestawać na rejestracji otoczenia swojego domu. Po ukończeniu w 1965 r. wydziału fotografii na Pennsylvania State University podróżował na Syberię, do Peru, Indii, Nepalu i Tybetu. A jednak ograniczył się do tego co zna najlepiej… Może to odcięcie od świata wynika z jego psychiki? Może łatwiej mu pokazać siebie poprzez to co zna, niż to co go przelotnie fascynuje? Kiedyś zauważył, że jego zdjęcia ujawniają znacznie więcej na temat tego, jak postrzega świat, niż na temat tego co przedstawiają. Czy nie jest to zadanie artysty? Tłumaczyć sobie i światu - kim się jest LINK. A David Lorenz Winston jest wielokrotnie nagradzanym fotografem, znanym ze swoich zdjęć przyrodniczych. Jego prace odzwierciedlają miłość do natury oraz humor, ironię, wyczucie czasu i tajemnicę…
 

Prezentowane zdjęcia pochodzą z jego strony LINK.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 13 stycznia 2020

Isolations News 71: Neil Peart RIP, nieznane zdjęcie Iana Curtisa i Roberta Smitha z the Cure, Factory w Manchesterze, Bowie z nowymi piosenkami, Antipole w magazynie i PR3, bekające ekoowce


Dnia 7 stycznia w Santa Monica w Kalifornii zmarł Neil Peart, perkusista i autor tekstów z zespołu rockowego Rush. Miał 67 lat, od 3 lat cierpiał na raka mózgu. Warto dodać, że wcześniej zginęła w wypadku jego córka, a żona również zmarła na raka...



O śmierci jednego z najlepszych perkusistów świata poinformował Rolling Stone (LINK) i zespól Rush (LINK).


 
Rush w 2013 zostali wprowadzeni do Rock And Roll Hall of Fame. O ich znakomitym A Show of Hands pisaliśmy niedawno TUTAJ. Najlepszy artykuł o Neilu ukazał się w prasie lokalnej TUTAJ

RIP Neil. 67 lat to zbyt szybko.


Skoro o nieobecnych mowa, Joe P. Kempkes (LINK) z San Francisco na FB opublikował zdjęcie Iana Curtisa i Roberta Smitha (LINK) z the Cure.

Kto widział 24 Hour Party People (opisywaliśmy ten film TUTAJ) ten wie, jak ważny dla Smithsa był Ian i Joy Division... Prawie jak dla nas. Powyższe zdjęcie świadczy o tym, że relacje w drugą stronę raczej nie musiała mieć miejsca...
A skoro już pojawili się Joy Division - w Manchesterze wystawa z pierwszymi 50 eksponatami Factory Records, które pochodzą głównie ze zbiorów Tony Wilsona i Roba Grettona. Wszystko na plakacie powyżej, zabukować bilet można TUTAJ


Dalszy ciąg story o nieobecnych - wytwórnia Parlophone Records z okazji urodzin Dawida Bowiego (pisaliśmy o nim kilka razy TUTAJ) wyda dotąd niepublikowane utwory: pierwszy pojawił się 8 stycznia i jest to The Man Who Sold The World, a 17 stycznia ukaże się dalszych pięć (LINK). 

Powyżej teledysk piosenki od której zaczęło się Warsaw, a później Joy Division. Bowiego można nie lubić choćby za totalne wyreżyserowanie swoich wszystkich koncertów, ale artystą wielkim był i basta.
 
Teraz pora na jak najbardziej żyjących i tworzących. Antipole (z którymi przeprowadziliśmy wywiad TUTAJ, i o których pisaliśmy TUTAJ) znaleźli się w magazynie Gothic. Patrząc na okładkę nie wiemy czy to powód do dumy, jednak fakt warto odnotować, bo Karlowi i jego ludziom kibicujemy z całego serca. 
Skoro już zaczęliśmy o Antipole, w Trójce pod księżycem, audycji Programu 3 PR trwają wybory Księżycowej Pieśni Roku 2019 (LINK). Wśród utworów są wymienione piosenki naszych znajomych, więc wybór trudny. Są Hante (The Moon Song) i  Antipole (Closer). Ci ostatni zachęcają do oddania na nich głosu na swoim profilu FB. Na szczęście, na stronie Trójki podano zasady plebiscytu, według których można głosować na trzy pieśni spośród podanych 12. Organizatorzy proszą aby po oddaniu głosu uzasadnić swój wybór. Uzasadnienia wyboru można przesłać później, korzystając bezpośrednio z formularza (LINK). Najciekawsze uzasadnienia tradycyjnie zostaną nagrodzone i przedstawione w czasie styczniowego lotu statku TSK. Na głosy i uzasadnienia czekamy do styczniowego odlotu.


Wszystkie Pieśni do odsłuchania TUTAJ. My głosujemy na Hante i Antipole. Zróbcie to samo. W uzasadnieniu napiszcie, że kazaliśmy Wam tak zrobić. 


Na koniec coś z michałków, z dedykacją specjalnie dla Grety i ekologów: owce hodowane na wyspie Orkney u północnych wybrzeży Szkocji bekają w najbardziej ekologiczny sposób. Zawdzięczają to swojej diecie, bo są żywione tylko wodorostami. Od pastwisk oddzielają je kamienne mury, więc nie mogą jeść trawy. Są przez to jedynymi stworzeniami po legwanach z Galapagos odżywiającymi się ten sposób... (LINK). 


Krążą pogłoski, że są w stanie przeżyć kolejny biblijny potop, dzięki diecie opanowały bowiem umiejętność życia pod wodą. W razie chęci wynurzenia natomiast wystarczy mocniej beknąć, pod prąd rzecz jasna... 

Tyle na dziś - kolejne newsy za tydzień, czytajcie nas - codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 12 stycznia 2020

Z mojej płytoteki: Cocteau Twins - Treasure, z niesamowitą okładką Vaughana Olivera

Całkiem niedawno, bo 29.12.2019 zmarł Vaughan Oliver (pisaliśmy o nim TUTAJ), projektant okładek płyt dla wytwórni 4AD. Chyba najbardziej związany był z Cocteau Twins, począwszy od ich debiutu Garlands, niemalże do końca, a na pewno w ich najbardziej znakomitym okresie... Okresie ukoronowanym jednym z najlepszych albumów z tamtych czasów, i chyba najgenialniejszym albumem w historii 4AD. I do niego właśnie Oliver zaprojektował znakomitą szatę graficzną... Ulotną jak muzyka.
Pamiętam czasy gdy Jerzy Janiszewski (TUTAJ) i Piotr Kaczkowski pasjonowali się tym albumem zwłaszcza Pandorą. Zresztą kto nie? Do dzisiaj płyta brzmi świeżo jakby była zrealizowana kiedyś w XXX wieku i wyrwana stamtąd by odbyć podróż do przeszłości, czyli naszych czasów. 

Na albumie mamy 10 piosenek - 10 imion. Pierwsze z nich to imię założyciela 4AD - Ivo Watts Russella, o którym pisaliśmy TUTAJ. Dobór reszty stanowi tajemnicę zespołu...
Tak więc jak przystało na szefa, Ivo jest pełen sprzeczności, refleksyjny. Po nim przychodzi Lorelei - delikatna ale stanowcza, ciepła. Kiedy wybrzmiewa pojawia się Beatrix - mówiąca głosami wielu aniołów, i gdy tylko milknie Persephone - ostra, stanowcza, kłótliwa zajmuje jej miejsce. Po niej pora na tą najważniejszą - Pandora - to największy skarb... Trudno zatem dziwić się, że Amelia musi siłą rzeczy być zagubiona, niepewna. Za to Aloysius dla odmiany, jest refleksyjny i zamyślony. Jakby nie z tego świata, bo na pewno z innego niż nasz jest Cicely, która zdaje się delikatnie zlewać z Otterley - szepczącą gdzieś na odległym brzegu oceanu. Wszystko kończy się dość wojowniczo, historią Donimo...

Na tej płycie nie pada ani jedno słowo, wszystko pozostaje kwestią naszej wyobraźni... Ponoć Japończycy zamieścili w wydaniu z ich kraju tłumaczenia tekstów - oni jak i ta muzyka, są z innego świata. 

My za to nie - jutro wracamy z nowym wpisem - dlatego czytajcie nas - tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

P.S. A dzieła Cocteau można kupić na stronie Sonic Records (LINK).

Cocteau Twins - Treasure. 4AD: 1984, Producent: Cocteau Twins, Tracklista:  Ivo, Lorelei, Beatrix, Persephone, Pandora (For Cindy), Amelia, Aloysius, Cicely, Otterley, Donimo