środa, 11 grudnia 2019

Tematyczne okładki płyt cz.1 - od Beksińskiego do Lacrimosy

Od czasu, kiedy the Beatles wydali Sierżanta Pepera, (1967) a wtedy kampanie muzyczne przeznaczały na opracowanie szaty graficznej okładek nie więcej niż 100 GBP, świat muzyki ewoluował. Warta ponad 50000 GBP (dzisiejszych funtów) monumentalna okładka (zdobywczyni nagrody Grammy) zrewolucjonizowała przekaz muzyczny, pokazując, zupełnie nowe możliwości - okładka jako jego wzmocnienie. 

Na temat samej okładki tego albumu wszechczasów, i pracy nad nią mógłby powstać ogromny elaborat, jak to planowano dodać worek z gadżetami (finalnie zamieszczono wkładkę z tymi z kartonu), jak po raz pierwszy umieszczono na okładce teksty, jak  Lennon pragnął umieścić na niej Jezusa, Hitlera, i Markiza de Sade (nota bene Wikipedia nie mówi prawdy, Hitlera NIE ma na okładce i wcale nie jest zasłonięty - Lennon został w tej sprawie przegłosowany) i jak dobierano nie tylko postaci ale i symbole. 

My jednak chcemy dziś zwrócić uwagę na to, że pomysł Beatlesów, ale i ich kolejne okładki, pokierowały muzyczny świat do miejsca w jakim jest teraz. Zobaczmy poniższe zdjęcia:


Pierwsza okładka kompilacji przypomina (niemalże identyczna) okładkę debiutu zespołu pt. Please Please Me i zbiera hity z pierwszego okresu. Druga, identyczna, zrobiona po latach, pokazuje, że nie tylko sami Beatlesi ulegli transformacji, ale zmieniła się też ich muzyka. Bowiem przepaść między Love Me Do a A Day in the Life jest głębsza niż Rów Mariański. My jednak nie chemy pisać o tym. Mimo, że muzyka zespołu odbiega od tego co prezentujemy u nas na blogu, to warto zwrócić uwagę na dwa fakty. 

Pierwszy - na the Beatles patrzył wtedy cały świat (i patrzy do dziś). Ktoś powie, że może punk rock nie? (pomijamy fakt, że to Beatlesi stworzyli pierwszy utwór punkowy). Proszę:

Drugi - poprzez opublikowanie powyższego cyklu pokazanie drogi, którą do dziś kroczy wielu. Drogi jednolitości okładek, utrzymywania stylistycznej jednorodności.

Poniżej kilka przykładów. Zacznijmy od polskiego Collage (pisaliśmy Moonshine TUTAJ) i ich dwóch albumów wykorzystujących, znajdujące się w muzeum w Sanoku, dwa obrazy Zdzisława Beksińskiego.

Warto dodać, że muzyka poszła dalej - i teraz nie tylko okładka, ale i oprawa graficzna występów utrzymane są w jednorodnej szacie. 

     
Idźmy dalej - King Diamond. Chodzi dokładnie o cykl mrocznych concept albumów: Abigail i Them

No i wspomniana jednorodność koncertowa:

Warto dodać, że szatę graficzną płyt przygotowało Studio Dzyan (LINK). Nie mówi nikomu nic ta nazwa? Proszę bardzo - na ich stronie zajdziemy takie info:

With 30+ years as an Internationally awarded Top Illustrator, Officially Licensed illustrator of Lord of the Rings, Star Trek and Disney with experience from international major clients such as all major advertisement agencies, entertainment companies, household lifestyle brands, comics, technical and medical I have now left this arena and focus on large scale business development as an executive.  

Dalej - kulowa szwajcarska Lacrimosa, od początku kariery cały czas utrzymująca ten sam styl szaty graficznej, której autorem jest greckiego pochodzenia artysta samouk Stelio Diamantopoulios. I choć ma swoją stronę internetową, na której pokazuje mocno kontrowersyjne i prowokacyjne projekty (TUTAJ), to o Lacrimosie nie wspomina...

Poniżej kilka wybranych okładek jego autorstwa, choć mogłaby to być cała dyskografia... 




 
I oczywiście utrzymane w stylu wideo:

Kolejne przykłady zamieścimy w drugim tekście z tego cyklu, całość jednak pokazuje, że  wpływ the Beatles jest nie do podważenia. Nie dość, że pierwsi spoili okładkę z muzyką, to jeszcze wskazali ścieżkę okładek tematycznych.  

Chcecie je eksplorować z nami - czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz