sobota, 17 września 2022

Amerykański malarz Mark Ryden: Ojciec chrzestny pop surrealizmu, projektant okładek płyt i powieści Stephena Kinga

Amerykański malarz Mark Ryden (ur. 1963 r.) wraz z żoną, malarką Marion Peck, tworzą jedną z najciekawszych par artystycznych Los Angeles. Mark jest poza tym jednym z najbardziej rozchwytywanych artystów ostatnich 30 lat toteż nic zaskakującego, że w końcu  jego prace pojawiły się na naszym blogu. Ryden tworzy w stylu lowbrow, zwanym także pop surrealizmem, określany jest nawet ojcem chrzestny pop surrealizmu.

Patrząc na jego prace dostrzegamy, że czerpie inspirację ze wszystkiego, co owiane jest tajemnicą. Niczym po drugiej stronie lustra, zwykłe przedmioty nabierają u niego innego znaczenia, poddając naszym umysłom złowrogie treści od wieków kojarzące się z przemijaniem, stratą w końcu ze śmiercią. 



Jego zamiłowanie do rzeczy jest widoczne na jego zatłoczonych obrazach, które niemal pękają w szwach od detali. Od starych zabawek i modeli anatomicznych po wypchane zwierzęta i znalezione na pchlich targach stare obrazy i rzeźby. Z drobiazgową dbałością o szczegóły namalowane realistyczne kompozycje nawiązują przy tym do dzieł starych mistrzów. Jak mówi: Często mówiłem, że moją sztukę najbardziej definiuje różnorodność inspiracji. W ich poszukiwaniu inspiracji oglądam wiele przedmiotów. Zbieram dużo rzeczy i dużo śmieci. Moje studio i dom są przepełnione rzeczami. Zbieram stare książki dla dzieci, ciekawe opakowania produktów, zabawki, fotografie, modele medyczne, figurki religijne. (...) Mam też obszerną kolekcję książek o sztuce. Kocham starych mistrzów bardziej niż sztukę współczesną, więc większość moich książek dotyczy artystów takich jak Ingres, David, Bronzino i Carpaccio z zaledwie kilkoma współczesnymi, takimi jak Neo Rauch i Loretta Lux.




A do sztuki, to malowaniem obrazów zajął się dość późno. Początki jego kariery artystycznej wyznaczała ilustracja. Mark Ryden ukończył studia graficzne i wkrótce potem zaprojektował wiele okładek do płyt znanych i bardzo znanych piosenkarzy takich jak Michael Jackson (Dangerous), Red Hot Chili Peppers (One Hot Minute) i Aerosmith (Love in an Elevator). Jego prace znalazły się także na okładkach powieści Stephena Kinga

Artysta stał jednak dopiero sławny gdy Robert Williams umieścił jego obraz na okładce magazynu Juxtapoz, uważanego za oficjalny przewodnik po sztuce lowbrow. Stał się znany do tego stopnia, że i jego prace inspirowały. Tak było z mięsną sukienką Lady Gagi, która skopiowała po prostu to, co zobaczyła na obrazie The Meat Show.


Cóż jeszcze możemy dodać do tego co napisaliśmy? Jego prace są jednocześnie mistyczne i realistyczne, niewinne i upiorne. Jasne kolory i dziecięce postacie na powierzchni kryją ciemniejszą, tajemną wiedzę o sensie życia. Nie powiesilibyśmy ich w dziecięcym pokoju... Infantylne lalkowate twarze jego modelek o dużych oczach i smutnym spojrzeniu, wyrażają utratę niewinności i rozczarowanie dojrzałością. Artysta kreuje świat między życiem a śmiercią, istnieniem niewinnym i jednocześnie upiornym, połączonym wspólnym składnikiem, którym jest fantazja.





Jego obrazy znajdują się w kolekcjach muzealnych oraz prywatnych kolekcjonerów, m. in. posiada je  aktor Leonardo Di Caprio oraz prezes Nike Mark Parker. A jeśli zainteresował Cię nasz post i chciałbyś zobaczyć więcej, proponujemy stronę malarza LINK.







Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 16 września 2022

Zaprzyjaźnij się z mumiami z Palermo cz.1


W październiku 2019 roku opisaliśmy katakumby w Palermo (LINK), gdzie zgromadzono 8 tysięcy mumii, przy czym najstarsze datowane są na XVI wiek, a najmłodsza - Rosalia Lamborgini, słynna śpiąca dziewczynka z Palermo pochodzi z 1920 roku.  Padło wtedy w naszym tekście stwierdzenie, że nie ma osoby, która zwiedziłaby te katakumby bez strachu. Postanowiłem to osobiście sprawdzić wybierając się miesiąc temu na Sycylię

Palermo jest bardzo brudnym miastem, ale pełnym ciekawych zabytków, jak choćby muzeum mafii, czy katedra z grobowcami z X wieku. Ja natomiast wybrałem hotel jak najbliżej katakumb, do których miałem zaledwie 15 minut spacerem. 

Samo Piazza Capuccini to miejsce niepozorne, nie mówiąc już o budynku z podziemiami (wejście jest za rogiem zasłoniętym na poniższym zdjęciu przez budkę z kwiatami). 


Kościół obok niego cmentarz, co ciekawe niezwykle kolorowy. Nie widziałem jeszcze takiego cmentarza, wszędzie pełno pamiątek po zmarłych, ani jeden grób nie pozostawał bez zdjęcia zmarłego. Na niektórych grobach nawet zgromadzono skromne pamiątki (okulary, papierośnice, bransolety itd.). O tym może kiedy indziej, teraz o katakumbach. 

Wejście to zaledwie 3 Euro, a zwiedzania około godzinę. Osoby wewnątrz są zliczane, warto być na 9:00 bo o tej godzinie zaczynają wpuszczać i zwykle jest mało ludzi.
 

Schodzimy i jeszcze tylko tunel by wejść do podziemi.


A tam... No właśnie, nie czułem zupełnie strachu. Miejsce to wydaje się być niezwykle spokojne. Mumie wiszą na ścianach, leżą w trumnach, niektóre z nich są jeszcze zamknięte. Każda z mumii ma swój numer na małej karteczce, niektóre są dodatkowo opisane (zwykle nazwisko, imię i rok śmierci - wszystko z epoki).
 

Niektóre trumny są zamknięte, inne posiadają przejrzyste boki, albo tylko ich części. Mumie są w różnym stanie, najlepiej zachowały się stroje, niektóre bardzo wykwintne. Część mumii ma włosy, niektóre nawet skórę, jak choćby mumia Antonio Prestigiacomo z 1844 roku z czerwoną twarzą - to ślady po arszeniku zastosowanym podczas mumifikacji. 


Największe wrażenie zrobiła kapliczka ze zwłokami dzieci, malutkie trumienki a wewnątrz nich ciała - w jednej z nich bliźniaki syjamskie. Dzieci w różnym wieku, nie można się nie zamyślić...

  

Oczywiście nie brakuje tutaj wybitnych osobistości - Bartolomeo Magna II zwanym gigantem z powodu swojego wzrostu,  Giovani Paterniti (zm. 1911) - amerykański konsul z zachowaną nie tylko skórą ale i wąsami, są też mumie duchownych w tym biskupów.  Jest też słynna Rozalia, ale o niej napiszę następnym razem. Żeby te wszystkie szczegóły zobaczyć trzeba wszystko wnikliwie obejrzeć, być może dlatego zwiedziłem podziemia aż trzy razy. I być może dlatego, doceniając moje zainteresowanie,  Rozalia podczas trzeciej wizyty puściła do mnie oko... 

Oczywiście w podziemiach nie wolno filmować ale robić zdjęć, te które zrobiłem są bez użycia lampy i robione dyskretnie. W sieci oczywiście jest dużo filmów z tego miejsca, aż dziw bierze, że na miejscu można kupić tylko ubogi przewodnik i zaledwie jedną książkę...


Wracając do strachu - nie czułem go wcale, w podziemiach nie ma żadnych zapachów, jest tam bardzo dobra okienna wentylacja, a panujący mikroklimat pozwolił na zakonserwowanie mumii. Nie ma też żadnych bodźców potęgujących strach, tylko co jakiś czas odtwarzany jest komunikat o zakazie filmowania i fotografowania, celem niezakłócania spokoju tego miejsca. 

Szkoda że zaprzestano sztuki mumifikacji bo gdyby to było możliwe, chętnie po śmierci bym tam zamieszkał, i w zasadzie bez znaczenia czy w wiszącej, czy w leżącej pozycji. To rzeczywiście idealne miejsce do wiecznego odpoczynku...


My do niego jeszcze powrócimy, dlatego czytajcie nas  - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 15 września 2022

Fotografie Alaina Cornu: Kontemplacja. Harmonia. Samotność.

 Kontemplacja. Harmonia. Samotność. 

Te trzy słowa według Alaina Cornu (ur. 1966 r.) określają wszystkie jego fotografie. A robi zdjęcia od najmłodszych lat. Jego ojciec był fotografem-amatorem, który swoją pasją zaraził syna. Artysta do dziś wspomina rodzinne, wieczorne oglądanie slajdów. Potem dostał od rodziców własny aparat fotograficzny, jednak nie od razu zdecydował się tylko robić zdjęcia. W młodości interesował się malarstwem i grafiką. I wahał się czy kontynuować naukę w Beaux-Arts w Dijon czy w szkole filmowej w Paryżu. Ostatecznie zdecydował się na dwuletni kurs fotograficzny w Ecole des Gobelins w Paryżu. Po jego ukończeniu odbył roczną służbę wojskową w Fort d'Ivry sur Seine na stanowisku fotografa. A potem już była praca. Najpierw w atelier kilku paryskich fotografów (byli to: Antoine Pétin, Olivier Mauffray, Louis Gaillard) a potem już u siebie. Swoją aktywność rozdzielił na komercyjną (portrety i martwa natura) oraz czysto artystyczną (widoki paryskich dachów).






Dzisiaj nadal robi zdjęcia Paryża. Kocha swoje miasto. Z jego zdjęć bije podziw, radość i duma z bycia Paryżaninem. Jak to opowiedział w jednym z wywiadów: Kiedy w latach 80. przyjechałem na studia do Paryża, mieszkałem w pokoju na poddaszu, skąd mogłem kontemplować dachy miasta. Kilka lat temu chciałem znaleźć nowy sposób na fotografowanie Paryża – nadal tu mieszkam i tak bardzo go kocham. Więc po prostu wszedłem na dach. Dachy Paryża nie są strome, co nie zawsze zdarza się w innych miastach, więc dość łatwo jest tu wejść na dach i przesuwać się do przodu. Na dachach panuje taka sama atmosfera, taka sama jaką odnajduję, kiedy wspinam się po górach. Wreszcie cynk, z którego wykonane są dachy, jest bardzo fotogenicznym materiałem (LINK).








Dachy Paryża… Chyba żadne miasto na świecie nie otoczyło dachów domów taką estymą co Paryż. I taką legendą. Zresztą pomogli w tym artyści i poeci, a za nimi pisarze i filmowcy. Dzisiaj samo określenie dachy Paryża wzbudza pozytywne emocje. A wszystko dlatego, że w końcu XIX i potem w XX wieku na paryskich poddaszach mieszkali ci, dla których nie było miejsca niżej, byli to m.in. Vincent wan Gogh, Paul Cézanne, Bonnard, De Staël, Caillebotte. Cornu zdecydował się ukazywać Paryż u schyłku dnia: Chciałem osadzić swoją historię w nocy, kiedy miasto, niczym wielkie zwierzę biegające przez cały dzień, odzyskuje oddech i intymność. Sztuczne oświetlenie porządkuje przestrzeń i pomaga mi komponować obrazy. Historycznie Paryż był przecież pierwszym miastem, w którym w XVII wieku pojawiło się oświetlenie uliczne, co dało jej nazwę  ville lumière : miasto świateł.





I cóż widzimy na fotografiach Alaina Cornu? Wieczór lub noc. I dachy. Łączy je jedna cecha: wśród morza dachów w nocy, a więc dość ciemnych - zawsze gdzieś, na pierwszym planie, lub zupełnie dyskretnie z boku jest jakiś mocniej oświetlony punkt. Czasem jest nim okno mieszkania, w którym nikt nie śpi, a czasem podświetlony gmach publiczny, jaśniejący niczym zorza… Najczęściej jest nim Bazylika Sacree Coeure….





I dachy także są różnorodne: mamy dachy kamienic, kościołów a wśród lasu średniowiecznych przypór, domów samotnie stojących na obrzeżach miasta i stłoczonych wielopiętrowych kamienic i ulegamy fascynacji… Poprzednie cykle Alaina przedstawiały drzewa, kamienie, zamglone pola, okna, ściany, drzwi i ulice. Ale skąpane w miękkim świetle cynkowe dachy, szczyty i kominy nabierają nowego wymiaru i stają się niewyczerpanym źródłem inspiracji. I to inspiracji na wyciągnięcie ręki. Alain nie musi aby tworzyć odbywać dalekich podróży. Wystarczy, że wejdzie na dach swojego domu….


Wszystkie (lub prawie wszystkie) prace Alaina Cornu znajdują się na jego stronie internetowej LINK.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 14 września 2022

Z mojej płytoteki: Dream Theater i ich Images and Words - klasyk rocka progresywnego

 


Od razu bardzo mi się spodobali, do dość spokojnego, chwilami aż nudnawego rocka progresywnego wnieśli nieco więcej metalowych brzmień, dynamiki (choć dyskusyjnej, o czym poniżej), nie gubiąc przy tym charakterystycznego dla tego nurtu klimatu. Muszę więc zespół tutaj przedstawić, bo w kolekcji mam kilka ich albumów. Drugi w dorobku jednak uważam za jeden z najlepszych (pozostał ich największym sukcesem kasowym). Zespół bowiem zaczął coraz bardziej na kolejnych albumach eksponować specyficzne solówki gitarowe, niczym serie z karabinu maszynowego powtarzane z uporem maniaka. To nie dla mnie. Zwyczajnie po dłuższym powtarzaniu staje się to wręcz denerwujące i sprawia wrażenie, jakby nie mieli lepszego pomysłu na piosenki. Rozumiem że John Petrucci, jeden z założycieli grupy, uważany jest obecnie za jednego z najlepszych gitarzystów rocka progresywnego, ale ten styl mnie nie porywa.


Okładka jest typowa jak dla produkcji progresywnych, jej autor Larry Freemantle wspomina (TUTAJ), że pomysł narodził się wśród muzyków zespołu, on tylko przeniósł go na papier.

Byli bardzo konkretni co do tego, co powinno być gdzie na okładce. To była tylko kwestia próby złożenia tego w całość. Chcieli małej dziewczynki, lecącego ptaka i pokoju w takim stylu. To był kolaż rycin i ilustracji, które uważałem za całkiem fajne. Ryciny i pokój pochodziły ze starej książki rycinowej, którą ze sobą połączyliśmy dodając niebo. Jeśli chodzi o czcionkę, stworzyłem i zatrudniłem kaligrafa, Johna Stevensa, ponieważ chciałem, aby była spersonalizowana i wyglądała jak czcionka tekstowa. Dziewczynka była wybrana przez fotografa Dana Muro. To nie była osoba znana zespołowi. Pamiętam, że logo płonącego serca zostało fizycznie stworzone, a oni zrobili z niego model, a następnie sfotografowali je.

Album otwiera najlepszy singiel zespołu, czyli Pull Me Under, to od niego wszystko się zaczęło. Był jednym z trzech utworów promujących album jako wideo: 

Piosenka o wyrwaniu się z otaczającego nas zwariowanego świata. Po niej jedna z nastrojowych ballad Another Day również promowana klipem, choć nieco cukierkowatym. 


Piosenka jest o przemijaniu, i choć jest niezła, solo na klarnecie wyraźnie ją psuje. Take the Time od początku nas porywa znakomitym solo na klawiszach. Zmiany rytmu, efekty i świetny wokal to jest to co może się podobać. Piosenka opisuje trud podejmowania życiowych wyzwań. 

Możesz poczuć nadchodzące fale

(Poświęć czas)

Pozwól im cię zniszczyć lub ponieść dalej

(Poświęć czas)

Walczysz z ciężarem świata

Ale tym razem nikt nie może cię uratować

Zamknij oczy

Możesz znaleźć wszystko, czego potrzebujesz w swoim umyśle

Ten utwór też o tym, jak wiele dzieje się w naszych głowach, o sile umysłu. W piosence są już zalążki tego, o czym pisałem powyżej, karabinowych solówek gitarowych, choć tutaj jeszcze nie osiągają one tak monstrualnych rozmiarów jak na następnych albumach zespołu. Solo ma swój urok, bo po nim zespół znakomicie wchodzi znowu w rytm pod koniec i piosenka ma dobre, harmonijne zakończenie (po co to wyciszenie na końcu, tego nie wiem). Surrounded to świetna ballada - po poprzedniej piosence wycisza i uspokaja. Po niej coś co nawiązuje, przynajmniej tytułem do Kraftwerk, (warto zwrócić uwagę, że Anoter Day ma taki sam tytuł, jak piosenka Paula McCartneya). Mowa o Metropolis—Part I: 'The Miracle and the Sleeper'. Dynamiczny, choć znowu zmierza w kierunku, który nie bardzo lubię i tak też się kończy. Podobnie zaczyna się Under a Glass Moon ten jednak zwalnia. 

Po nich najlepszy utwór albumu - Wait for Sleep. Gdyby tacy byli cały czas, byłbym ich największym fanem. Warto zwrócić uwagę na znakomity tekst, prostotę - to jest po prostu piękna piosenka... 

Stojąc przy oknie

Oczy wpatrzone w księżyc

Mając nadzieję, że pamięć

Wkrótce opuści ducha

Ona zamyka drzwi i gasi światła

I kładzie się na łóżku

Gdzie obrazy i słowa

Biegają głęboko

Ma zbyt wiele dumy aby naciągnąć

Prześcieradło na głowę

Tak cicho leży i czeka 

Na sen


Wpatruje się w sufit

I stara się nie myśleć

Obrazy łańcuchów

Które próbowała ponownie połączyć

Ale uczucie zniknęło

A woda nie może przykryć

Jej pamięci 

A prochy nie mogą jej odpowiedzieć

Na ból

Boże, daj mi moc, abym wzięła 

Oddech z bryzy

I okiełznała życie z zimnego metalu

Obraz

Z popiołu 

W górę z dymem z

Pożaru 

Ze skrzydłami na niebie

Albo tutaj, leżąc w łóżku

Dłoń do mojej głowy

Teraz i na zawsze zwinięta w moje

Serce

W serce świata

Nieco przypomina mi Chelsea Monday Marillion, przynajmniej na początku. No i wiemy już skąd okładka i tytuł albumu. Całość kończy Learning to Live, niezły choć znowu zagłuszany karabinami (w końcówce nawiązuje do poprzedniej piosenki - ma to swój urok).


O zespole Dream Theater nie mogliśmy nie napisać i pewnie kilka razy jeszcze napiszemy. Niemniej szkoda, że wypracowując swój styl nie wpadli na to, że oryginalność wcale nie musi polegać na wplataniu w piosenki uciążliwych solówek. 

Reszta jest znakomita.  

Dream Theater, Images and Words, producent: David Prater, ATCO, 1992, tracklista: Pull Me Under, Another Day, Take the Time, Surrounded, Metropolis—Part I: 'The Miracle and the Sleeper', Under a Glass Moon, Wait for Sleep, Learning to Live.