Czasem ma się wrażenie, że niektóre grafiki są niedoskonałym odbiciem jakiegoś równoległego świata. Takiego, którym rządzą kompletnie inne prawa fizyki, o ile coś takiego jak fizyka tam istnieje. O jakie grafiki nam chodzi? O zestawy symboli, emblematów lub alegorii powiązanych z alchemią, kabałą, masonerią i innymi tajnymi stowarzyszeniami (tajnymi w cudzysłowie, bo gdyby były naprawdę tajne, nic byśmy o nich nie wiedzieli a skoro cokolwiek wiemy, to znaczy że nie są one tajne). Właśnie takie motywy znajdują się na grafikach artysty mieszkającego w Tucson w Arizonie.
Daniel Martin Diaz (ur. 1967 r.), bo to o nim dzisiaj mowa, na pożółkłym papierze maluje tuszem i ołówkiem rysunki ludzi, a w zasadzie anatomiczne organy, szkielety, rozmaite motywy symboliczne otaczając je wykresami i liczbami, przez co wyglądają niczym poważne diagramy naukowe. Ale tak nie jest, bo często to, co niby jest płucami zmienia się w roślinę, a jelita stają się smoczym cielskiem. Ciągłe nawiązywanie do elementów wanitatywnych (czaszki, ćmy, nietoperze itp.) i ezoterycznych, zdradza zainteresowanie filozofią egzystencjalną a może nawet dekadencją.
Daniel Martin Diaz próbuje wyjaśnić to co robi, co chyba nie idzie mu łatwo. Zauważa, że Sztuka jest odzwierciedleniem nas samych, historii ludzkości i dążenia do zrozumienia świata fizycznego i metafizycznego. Gdy staramy się zrozumieć nasze miejsce we wszechświecie, sztuka może być ważną częścią dialogu, który prowadzimy ze sobą i z innymi. W mojej pracy staram się odkrywać tajemnice za pomocą zagadkowych obrazów i niecodziennych technik, które nadają im głęboki sens na takim poziomie, którego słowa w żaden sposób nie mogą wyjaśnić. Istnieje podstawowa dychotomia pomiędzy potęgą technologii a naszym kwantowym połączeniem z Wszechświatem. Przez to nasze korzystanie lub niewłaściwe użycie technologii może trwale zmienić przyszłość ludzkości, dlatego musimy sobie zadać pytanie, jaka jest nasza osobista odpowiedzialność za nasz wpływ na świat i na siebie nawzajem? Moja twórczość więc jest próbą uchwycenia złożoności i piękna podstawowych mechanizmów świata, które łączą się poprzez nasze emocje.
Aby lepiej zrozumieć to, co chce nam przekazać, sięgnęliśmy do wywiadu z nim TUTAJ. Wyjaśnia, że nigdy by nie zajął się sztuką, gdyby nie zobaczył prac Joela Petera Witkina, surrealistów lat dwudziestych i flamandzkich prymitywistów. Dzieła te zmieniły jego życie. Zajął się sztuką, która według niego polega na poszukiwaniu brutalności prawdy. Pytany dalej jak rozumie to wyrażenie, ową brutalność prawdy opowiada o swoich fascynacjach malarstwem Hieronima Boscha (LINK) oraz o ulubionych filmach, którymi są: Piękny Umysł (Beautiful Mind), Portret Doriana Greya i Eraserhead (opisaliśmy go TUTAJ). Czy to odkryło nam jakim artystą jest Diaz? Trudno orzec, może muzyka otworzy przed nami świat jego emocji, bo malarz jest liderem zespołu Blind Divine, który tak naprawdę jest duetem - jego oraz piosenkarki Pauli Catherine Valencia. Para wydała do tej pory trzy albumy: Slow in Obeying An Order (2012), Queen Of Venom (2008), Desire To Destroy (2006). Muzyka którą tworzą klasyfikowana jest jako ambient, trip hop, shoegazing. I doskonale koreluje z rysunkami Diaza.
Artysta w każdym razie odniósł sukces. Jego prace są wystawiane na całym świecie i publikowane w poczytnych pismach: w LA Times, NY Times, Juxtapoz, High Fructose i Low Rider Magazine oraz w książkach o sztuce. Diaz projektował ponadto grafikę na zlecenie instytucji publicznych i zdobył wiele nagród.
Polecamy jego stronę internetową TUTAJ.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz