Życie Johna Rogersa Coxa - malarza i muzealnika - zaczyna się jak bajka. Urodzony w Terre Haute w stanie Indiana w 1915 roku, studiował sztukę u Williama T. Turmana w State High w Indian State Teacher's College. Dzięki protekcji swojego mistrza po 1941 r. został pierwszym dyrektorem nowo utworzonego muzeum w rodzinnym mieście i zgromadził jedną z najlepszych kolekcji sztuki amerykańskiej, po czym stał się znanym malarzem i laureatem wielu krajowych nagród.
Jakby dla równowagi jego życie prywatne było równie barwne, lecz pozbawione szczęśliwego, bajkowego zakończenia. W 1947 r. po ośmiu latach małżeństwa rozstał się z żoną, która nie mogła znieść wspólnego życia po śmierci ich małej córeczki, i opuściła Terre Haute. W 1948 roku przeniósł się do Chicago, gdzie zaczął uczyć rysunku w Art Institute of Chicago. W latach 60. ożenił się ze swoją uczennicą, Dionise Kibby, z którą miał córkę Sophie. Zamieszkali w dzielnicy francuskiej w Nowym Orleanie. Pozostali razem do początku lat 80. Wówczas Dionise, jego żona, uznała, że zdradza on symptomy choroby psychicznej i wystąpiła do sądu o ubezwłasnowolnienie męża. Gdy to uzyskała w 1986 r., opuściła go, wcześniej umieszczając w domu opieki w Louisville. Tam Cox zmarł samotnie w szpitalu w 1990 roku.
Pogrzebem zajął się jego najmłodszy syn z pierwszego małżeństwa Henry, który poznał swojego ojca dopiero gdy sam stał się pełnoletni… Nigdy nie spotkałem ojca, nie mogłem się powstrzymać z ciekawości - opowiadał w jednym z wywiadów o niecodziennych kontaktach z ojcem - Przeglądałem czasopisma, które pokazywały jego prace, zastanawiając się „Kim jest ten facet?” Dla mnie odkrycie człowieka, którego tak wielu ludzi znało, lecz nie chciało rozmawiać o nim, stało się taką niewiadomą jak wynik pasjansa na stole.
Pogrzebem zajął się jego najmłodszy syn z pierwszego małżeństwa Henry, który poznał swojego ojca dopiero gdy sam stał się pełnoletni… Nigdy nie spotkałem ojca, nie mogłem się powstrzymać z ciekawości - opowiadał w jednym z wywiadów o niecodziennych kontaktach z ojcem - Przeglądałem czasopisma, które pokazywały jego prace, zastanawiając się „Kim jest ten facet?” Dla mnie odkrycie człowieka, którego tak wielu ludzi znało, lecz nie chciało rozmawiać o nim, stało się taką niewiadomą jak wynik pasjansa na stole.
Taką samą niewiadomą są dla nas jego obrazy.
John Rogers Cox wykonał większość swoich dzieł w latach czterdziestych. Malował w sposób szczegółowy i iluzjonistyczny. Wiele jego obrazów można uznać za w pewien sposób surrealistyczne. Tak na przykład jest z jego najbardziej znanym płótnem, namalowanym W 1942 roku (Gray and Gold).
Chodzi o obraz przedstawiający pola pszenicy pod chmurami burzowymi, który zdobył srebrny medal na ogólnokrajowym konkursie Artists for Victory w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, a obecnie jest częścią stałej kolekcji w Cleveland Museum of Art.
Chodzi o obraz przedstawiający pola pszenicy pod chmurami burzowymi, który zdobył srebrny medal na ogólnokrajowym konkursie Artists for Victory w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, a obecnie jest częścią stałej kolekcji w Cleveland Museum of Art.
Według niektórych krytyków amerykańskich ukazuje dramatyczny kontrast między pozytywnymi i negatywnymi siłami natury. Natomiast Cox, w jednym z wywiadów zauważył, że jego obraz jest cichy i monotonny jak szepczący dźwięk o tej zadziwiającej jakości jaką ma dobra muzyka, jak ocean. Daje ci poczucie samotności.
Inne dzieło Coxa Biała chmura (White Cloud), ukazuje suchy i opuszczony krajobraz z porzuconym pługiem na pierwszym planie i wiejskim domem w oddali. W górze biała chmura potencjalnie ciężka od deszczu jest znakiem nadziei na lepszą przyszłość.
Podobnie skonstruowane są jego kolejne obrazy: na rozpostartych polach porośniętych pszenicą, oddaną ze szczegółami, lecz stojącą sztywno w bezruchu, widać ślady obecności ludzkiej. Lecz wszystko na nich trwa w ciszy i jest niezmienne. Obrazy w pełnych kolorach wydają się być pełne optymizmu - oto mamy złote dorodne łany zboża, które ktoś zaczął zbierać. Lecz ten bezruch który na nich panuje, brak jakiegokolwiek podmuchu wiatru, nieobecność ludzi - przy dłuższym oglądaniu zaczyna niepokoić. Co właściwie stało się z właścicielem porzuconego pługa? Dlaczego nikt nie kręci się przy budce oklejonej reklamami? Gdzie jest rolnik, który zacząć ścinać zboże? Cisza na obrazach zaczyna złowieszczo dzwonić….
Cox kiedyś powiedział, że dobre malarstwo daje tajemniczą przyjemność, której nie można do końca określić, ponieważ malarz, poprzez uczciwość i ciężką pracę, w rzeczywistości odmalował swoją osobowość w ukazanym temacie oraz każdego człowieka, jego charakter, duszę lub człowieczeństwo. Wszystko co zawiera się w tym słowie. Jest [on] czymś w rodzaju zagadki... W każdym razie dobre malarstwo jest zagadkowe. Żadne dobre malarstwo nie jest całkiem zrozumiałe i przejrzyste, nigdy.
Choć był znany przede wszystkim z pejzaży, w latach pięćdziesiątych Cox wykonał kilka aktów, zazwyczaj zestawionych z zimnymi, misternie skonstruowanymi maszynami i osadzonymi w miejskim otoczeniu. Wiele z tych prac przedstawiała jego drugą żonę, Donise Kibby, która była modelką i studentką w Instytucie Sztuki w Chicago, gdzie pracował artysta. Jeden z nich: Seated Nude pozostaje w dużej mierze zagadkowy dla widza. Obraz przedstawia monumentalne wręcz ciało siedzącej kobiety zestawione z różnymi komponentami maszyn, biomorficznymi formacjami skalnymi i opustoszałymi miejskimi kamieniczkami. Kobieta po prostu siedzi tyłem do widza w tym dziwnym otoczeniu i niedbale jedną ręką przeczesuje długie włosy, jakby zupełnie nieświadoma tego, gdzie się znalazła. Uderza bogactwo malutkich detali widocznych w obrazie Coxa, od starannie wyretuszowanych odcieni ciała po układ mechanicznych form, co wyraźnie pokazuje imponujące możliwości techniczne artysty. Każdy aspekt tego płótna wydaje się być ostry, żywy aż lśniący.
Wydaje się, że Cox eksperymentował z estetycznymi zasadami surrealizmu tworząc obrazy niczym ze snów i podświadomości. Choć jego syn podaje całkiem prozaiczne powody powielania przez jego ojca tematu pola zboża w kolejnych obrazach. Jego rysunek był wspaniały przez całe życie. Jego technika była nieskazitelna, a on był pracowitym wyrobnikiem. Jednak jego obrazy olejne były zwykle powtórzeniami jego wcześniejszych pól pszenicy i motywów chmurowych. Nie miał dużo pieniędzy i musiał sprzedawać sztukę, aby przeżyć. Wiedział, że takie prace mogą przynieść pieniądze.
Jakiekolwiek były pobudki malarza, jego obrazy są absolutnie niezwykłe, pełne ciszy, przykuwające uwagę i budujące nastrój zależny od dnia, zmienny, niczym wygląd chmur na horyzoncie.
Od śmierci Coxa jego sześć lub siedem obrazów z lat 40. XX wieku nadal zajmuje w świecie sztuki bardzo wysoką pozycję. Założone przez Coxa Muzeum Swope, jest obecnie uważane za jedno z 10 najlepszych muzealnych muzeów miejskich w Stanach Zjednoczonych.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz