Niedawno w serii Z katalogu 4AD, omówiliśmy singiel Dark Entries zespołu Bauhaus z 1980 r. (TUTAJ). Okładkę płyty zdobi fragment obrazu Paul’a Delvaux (1897-1994) Śpiąca Wenus z 1944 r. Ten sam motyw znajduje się na okładce krążka Deep Purple Purplexed z 1998 r. Jest tam kobieta ubrana w suknię z epoki fin de siècle’u, w kapeluszu, pogrążona w rozmowie ze stojącym przed nią szkieletem i gestykulująca z wdziękiem. Oboje znajdują się na dziedzińcu czy placu zabudowanym kolumnowymi portykami starożytnych budowli, gdzieś u podnóża nagich i niebieskich w świetle księżyca gór. Na obrzeżach placu klęczą rozpaczliwe, nagie postacie… Na dalszych partiach obrazu Delvaux jest pozłacane łoże, na którym śpi naga kobieta, zaś ułożenie jej ciała, przywodzi na myśl renesansowy obraz pędzla Giorgione.
U jej wezgłowia sofy stoi naga niewiasta z dramatycznie wyciągniętymi do góry rękami, niczym płaczka w żałobie. Obraz oświetla zimne światło księżyca, mimo, że jest nów. Ze wspomnień malarza wiadomo, że namalował to dzieło w Brukseli podczas II wojny światowej. Niepokojąca erotyka, którą płótno emanuje, była podobno spowodowana strachem, jaki towarzyszył mu podczas każdego nocnego bombardowania. Jak już wspomniano, to co rzuca się głównie w oczy na obrazie - a co pominął autor okładek do płyt obu zespołów jest naga Wenus leżąca, pomiędzy szkieletem a ubraną kobietą, w niedbałej pozie na sofie o złoconych ramach i bordowym obiciem, z głową na jedwabnej poduszce.
Lecz kim jest szkielet? I dlaczego większość widzów od razu przyjmuje, że jest to szkielet mężczyzny? A może ożywiony szkielet nie symbolizuje śmierci, ale życie? Wenus leży z przymkniętymi oczyma. Czy śni czy tylko marzy? Może marzy o uwięzieniu śmierci? A może chce umrzeć, zasnąć na zawsze i nie słyszeć lamentów nieszczęśników?
Uśpiona Wenus każe nam myśleć o uwodzeniu śmierci, bo szkielet wydaje się być zafascynowany dziewczyną w sukni, która uosabia Młodość. W ten sposób Piękno i śmierć są konfrontowane ze sobą stojąc twarzą w twarz... Andre Breton, zafascynowany obrazem zauważył, że Delvaux czyni ze wszechświata królestwo zawsze tej samej kobiety, która panuje na wielkich przedmieściach serca, gdzie stare młyny flandryjskie obracają perłowy naszyjnik w metalicznym świetle.
Surrealistyczny obraz Paul’a Delvaux jest jednym z wielu jego prac. Są na nich zawsze te same motywy – nagie kobiety, szkielety, mężczyźni w melonikach, lampy naftowe, starożytne budowle… Co one oznaczają? Do końca nie wiadomo, tak samo jak nie wiadomo, czy w ogóle cokolwiek oznaczają, bo może są tylko estetycznymi elementami tworzącymi ładną kompozycję.
Nie na każdym obrazie Delvaux kobiety są nagie. Te z obrazu La Villa de las Sirena są ubrane. Sine na twarzy i w niebieskawych sukniach siedzą rzędem w bezruchu i myślą. Rzeźbami Skrzydlatych Syren zdobiono niegdyś nagrobki zmarłych, bo wierzono, że będą im śpiewać po wieki żałobne pieśni. Podobno, gdy dusza ulatywała z grobu przemieniała się w ptaka, na którego czyhały Skrzydlate Syreny. Do końca nie wiedziano czy po to by wzbić się w powietrze i uderzyć na żywych, czy po to by żyć dalej razem nimi w wieczności? I oto Syreny siedząc czekają na swojej wyspie. Są samotne i rozpaczliwie smutne, bo wciąż muszą powtarzać to samo - wabić żeglarzy i ich uśmiercać. Oczekują niczym szwadron na swe ofiary, nie zaznając radości i ukojenia. A może pragną być kochane? Są piękne i młode, lecz co z tego, skoro są samotne.
Na twórczość Delvaux wpłynęły prace wielu artystów: Salvatore Daliego, Giorgio Chirico, Rene Magritte (o którym pisaliśmy TUTAJ). Z kolei obrazy Delvaux odcisnęły piętno na twórczości wielu malarzy lecz nie tylko, również artystach z innych dziedzin sztuki. Na przykład zainspirowały japońską kompozytorkę Toru Takemitsu, do napisania w 1983 r. utworu symfonicznego z 1983 roku Do krańca snu (można go posłuchać TUTAJ).
Pisarz J.G. Ballard (o którym pisaliśmy wielokrotnie TUTAJ), ulubiony pisarz Iana Curtisa miał wręcz obsesję na punkcie obrazów Delvaux. Nawiązał do nich w wielu swoich powieściach.
W wywiadzie przeprowadzonym w 29 styczniu 1994 roku tak o nich mówił: Zawsze byłem wielkim wielbicielem belgijskiego surrealisty Paula Delvaux, a około sześć czy siedem lat temu, dzięki Empire of the Sun (Imperium Słońca), miałem trochę wolnej gotówki. Moją pierwszą myślą było kupić Delvaux, ale niestety odkryłem, że jego ceny przeniosły się do stratosfery. Wszystkie obrazy zbliżały się do miliona funtów. Wtedy przyszło mi do głowy, że zamiast kupować istniejące prace Delvaux, mógłbym zapłacić artyście za zrekonstruowanie dwóch jego obrazów, które zostały zniszczone podczas II wojny światowej, z czarno-białych fotografii, które są. I to zrobiłem. Słyszałem o amerykańskiej artystce, Brygidzie Marlin, i zapytałem ją: "Czy byłabyś gotów przyjąć zlecenie na namalowanie obrazów, na ich rekonstrukcję?" Zgodziła się, a teraz są moją największą dumą. Jeden z obrazów nosi nazwę The Violation, a drugi nazywa się The Mirror. The Violation, jak sądzę, jest moim ulubionym. To rodzaj wymarzonego krajobrazu zaludnionego przez nagie lub półnagie kobiety, które kuszą widza, zapraszając go do swojej magicznej domeny. Siedząc przed tym obrazem, czuję, że chciałbym przyjąć ich zaproszenie. Myślę, że w pewnym sensie już wszedłem w obraz i żyję z tymi wspaniałymi kobietami LINK.
W wywiadzie przeprowadzonym w 29 styczniu 1994 roku tak o nich mówił: Zawsze byłem wielkim wielbicielem belgijskiego surrealisty Paula Delvaux, a około sześć czy siedem lat temu, dzięki Empire of the Sun (Imperium Słońca), miałem trochę wolnej gotówki. Moją pierwszą myślą było kupić Delvaux, ale niestety odkryłem, że jego ceny przeniosły się do stratosfery. Wszystkie obrazy zbliżały się do miliona funtów. Wtedy przyszło mi do głowy, że zamiast kupować istniejące prace Delvaux, mógłbym zapłacić artyście za zrekonstruowanie dwóch jego obrazów, które zostały zniszczone podczas II wojny światowej, z czarno-białych fotografii, które są. I to zrobiłem. Słyszałem o amerykańskiej artystce, Brygidzie Marlin, i zapytałem ją: "Czy byłabyś gotów przyjąć zlecenie na namalowanie obrazów, na ich rekonstrukcję?" Zgodziła się, a teraz są moją największą dumą. Jeden z obrazów nosi nazwę The Violation, a drugi nazywa się The Mirror. The Violation, jak sądzę, jest moim ulubionym. To rodzaj wymarzonego krajobrazu zaludnionego przez nagie lub półnagie kobiety, które kuszą widza, zapraszając go do swojej magicznej domeny. Siedząc przed tym obrazem, czuję, że chciałbym przyjąć ich zaproszenie. Myślę, że w pewnym sensie już wszedłem w obraz i żyję z tymi wspaniałymi kobietami LINK.
Ballard mylnie sądził, że oba obrazy Delvaux zostały zniszczone. W swojej biografii The Inner Man John Baxter podał, że przynajmniej jeden z nich ocalał i został sprzedany na aukcji dzieł sztuki Christi w 1999 roku. Jego prace teraz znalazły swoje miejsce w kulturze pop, bo ich dekadencka i oniryczna aura doskonale wpisuje się w charakter muzyki post-punk i cold-wave.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Ciekawe obrazy. Chirico jest moim ulubionym malarzem, inspirację jego twórczością dostrzegam w mrocznym klimacie i niejednoznaczności. W ogóle uważam, że sztuka powinna przenikać do popkultury dużo częściej niż ma to miejsce obecnie.
OdpowiedzUsuńFajnie spotkać kogoś, kto lubi i zna się na sztuce, a w szczególności na sztuce prezentowanej na naszym blogu. Co do Chirico, to może tak być, że widzowie przypisują jego malarstwu więcej sensu, niż on w nim zawarł. Niektóre jego obrazy wydają się być zbiorowiskiem różnych elementów, coś na wzór prac dadaistów. Ale oczywiście to wrażenie może też być mylne.
OdpowiedzUsuńCo do relacji popkultury i sztuki przez duże S, bo jak rozumiem o taką Ci chodzi? Raczej chyba to przenikanie jest za duże, tzn. popkultura wykorzystuje sztukę do swoich celów, aż za bardzo, jeśli pamiętasz kiedyś o tym pisaliśmy, o tym jak to np.: okładki płyt prezentują dzieła sztuki na zasadzie kopiuj wklej http://isolations.blogspot.com/2018/07/plagiat-czy-nie-plagiat-oto-jest.html I podobnie jest w innych dziedzinach. A co Ty o tym sądzisz?
Również sądzę, że interpretacje dzieł niektórych artystów są wysilone. W obrazach Chirico moim zdaniem chodzi bardziej o wrażenia i emocje, jakie pozostawiają w umyśle. Wiadomo, że to cel każdego artysty, nie tylko malarza, ale tu czuję ten dreszcz, niepokój, fascynację jednocześnie. Nie ma sensu rozkładać jego obrazów na czynniki pierwsze, bo wyjdzie tzw kwadratura koła. Popieram.
UsuńCo do przenikania, też to miałam na myśli. Nic mnie tak nie denerwuje, jak żerowanie na niewiedzy ludzi, bo Wy na tym blogu wiecie, o co chodzi, ale wątpię, żeby np większość fanów analizowała sprawę. Mają płytę idoli z kreatywną okładką, mogą piać z zachwytu. Tyle im wystarczy. Brak szacunku zarówno dla twórców oryginału, jak i słuchaczy.
Owszem, większość fanów nie wgłębia się w znaczenie obrazów na okładce czy w ogólne nie wnika skąd się tam wzięły. Niemniej jest spory odsetek tych, których takie obrazki zachęcają do poszukiwań. Poza tym nie można generalizować, są zespoły, które w opisie nagrania podają czyj jest obraz z obwoluty. To jak z ludźmi, jedni chcą coś wiedzieć i to do nich adresujemy nasz blog, inni pozostają z tym co mają. Dziękujemy za komentarz.
Usuń