Historia Manic Street Preachers to historia obfitująca w nagłe zmiany akcji, zawierająca i tragedie, i sukcesy. Powszechnie wiadomo, że 1 lutego 1995 roku, dzień przed planowanym lotem do USA, gdzie zespół miał rozpocząć trasę promocyjną, ich gitarzysta Richey Edwards zniknął. I od tamtej pory go nie widziano…
Edwards nie miał łatwego charakteru. Był znerwicowany i zakompleksiony, pochodził z rodziny robotniczej. Był człowiekiem, któremu się udało. Zdobył wykształcenie (studiował historię na uniwersytecie w Cardiff), potem wraz z kolegami założył zespół, który zdobył popularność…
Wydawało się, że czeka go dobra przyszłość. I nagle zdecydował się na taki krok. Jego ostatnie dni szczegółowo opisał Ben Myers w powieści Richard. Otóż muzyk wymeldował się rano z hotelu, wyjechał z miasta i pozostawił samochód na moście na granicy walijsko-angielskiej. Przypuszcza się, że popełnił samobójstwo, choć ciała nigdy nie odnaleziono, a kilka lat temu uznano go oficjalnie za zmarłego. Dopiero po tym strasznym wydarzeniu opinia publiczna dowiedziała się, że Edwards od studiów cierpiał na nerwicę i depresją połączoną z nieustannym poczuciem winy wobec rodziców i swojego środowiska, z którego pochodził. Cierpiał, ale w przeciwieństwie do Kurta Cobaina i jego subiektywistycznego I hate myself and I want to die, Edwards potrafił wyjść poza osobisty ból duszy.
Wyrazem jego zaangażowania się w zmianę świata na lepsze była akcja z wycięciem żyletką na przedramieniu hasła 4 REAL, po czym trzeba go było odwieźć do szpitala, gdzie założono mu 17 szwów. A wszystko dlatego, że jakiś dziennikarz kpił i powątpiewał w szczerość tekstów MSP. Bo teksty, których był autorem, nie mówiły o miłości czy samotności.
One obnażały zło, które dotykało całe społeczeństwa. Edwards chciał dotrzeć do ludzi ze swoim przekazem, aby im uzmysłowić, że to nie on mam depresję, chore jest całe społeczeństwo - przeniknięte według niego nienawiścią, nierównościami, nietolerancją. Jego teksty, choć na pierwszy rzut oka brzmiące jak poezja licealisty, w połączeniu muzyką rockową były mieszanką piorunującą. Przemoc i depresja nie były nowością w muzyce pop, która przecież wyrosła w ruchów sytuacjonistycznych oraz lewicujących, ale w przypadku Manic Street Preachers uczucia te stały się wyjątkowo autentyczne.
U Edwardsa jego osobiste cierpienie przeradzało się w arystotelesowski gniew, w Thymos, pragnienie sprawiedliwości, o którym Hegel przekonywał, że jest tak naprawdę walką o uznanie. Innym elementem osobowości Edwardsa było jego nieokreślenie seksualne. Stąd lamparcie futra, ostry makijaż, boa z piór, Tony Ryelinera i natapirowane fryzury gdzieś z poprzedniej dekady…
Ale po kolei, dla tych, których ominął ten kawałek historii rocka: Manic Street Preachers, znany również jako The Manics, to walijski zespół rockowy założony w Blackwood w 1986 roku.
Pochodzenie nazwy zespołu pozostaje niejasne, ale najczęściej opowiadana wersja głosi, że Bradfield, podczas grania w Cardiff, wdał się w kłótnię z jakimś człowiekiem (czasem mówi się, że był to bezdomny), który zapytał go: Kim jesteś chłopcze, jakimś maniakalnym kaznodzieją ulicznym?. W skład zespołu wchodzą kuzyni James Dean Bradfield (wokal, gitara), Sean Moore (perkusja, efekty dźwiękowe) oraz Nicky Wire (gitara basowa, teksty). Wcześniej byli kwartetem, bo grał z nimi wspomniany Richey Edwards.
Grupa znana jest ze swoich socjalistycznych poglądów. W 2001 roku Manic Street Preachers jako jeden z pierwszych zespołów rockowych koncertował na Kubie. Muzycy grali dla 5 tysięcy osób w Teatrze Karola Marksa w Hawanie oraz spotkali się z Fidelem Castro. Ich koncert i podróż na Kubę zostały udokumentowane, a następnie wydane na płycie DVD zatytułowanej Louder Than War. Określano ich jako Iron Maiden czytający marksistowskie The Society of the Spectacle (Społeczeństwo spektaklu), lub Guns N’ Roses z biblioteczką egzystencjalistów.
Oni sami woleli określenie stadionowy rock spotyka Public Enemy, bo podziwiali zarówno operowe Queen, jak i polityczną skuteczność hip-hopu. I paradoksalnie ambicją czterech chłopaków z Południowej Walii było po prostu zostać największym, najlepiej sprzedającym się brytyjskim zespołem lat 90.
W pewnym sensie im się to udało. Odnieśli komercyjny sukces. Sprzedali ponad dziesięć milionów płyt na całym świecie. Do dzisiaj występują razem, a w 2021 roku wydali swój kolejny, czternasty już album studyjny The Ultra Vivid Lament, choć na początku zamierzali zrobić jeden album, sprzedać go w 16 milionach egzemplarzy i potem się rozwiązać…
Paradoksalnie też Manics w Polsce nigdy nie osiągnęli takiego sukcesu jak na Zachodzie. Chociaż grali melodyjnie, nie zdołali się u nas przebić. Możliwe, że słuchaczy odstręczały zaangażowane teksty, w których była mowa o walce klas i podobnych sprawach, językiem, który kojarzył się jednoznacznie z narracją komunistycznej władzy. Inne zespoły tak samo opisujące beznadziejne życie, brak perspektyw i alienację, takie jak choćby Joy Division, robiły to znacznie subtelniej. W każdym razie ich czwarty album Everything Must Go zdobył nagrodę Brit Award, a i następne podobały się ich fanom w krajach anglosaskich. Równolegle każdy z muzyków próbował tworzyć solo, a więc po kolei parę słów o każdym z nich.
James Dean Bradfield (ur. 1969) był jedynakiem, mieszkał z rodzicami oraz kuzynem Seanem Moore'em w szeregowym domu w Pontllanfraith. Uczęszczał do szkoły Oakdale Comprehensive, w której poznał Nicky'ego Jonesa (Nicky'ego Wire), następnego współzałożyciela Manic Street Preachers. Opublikował dwa albumy solowe: pierwszym był The Great Western w 2006 roku a drugim Even in Exile w 2020 roku, do którego piosenek słowa ułożył poeta i pisarz Patrick Jones, starszy brat Nicky Wire. Obaj znali się od ponad trzydziestu lat, więc nawiązanie współpracy było naturalne. Album zainspirowany życiem i śmiercią Víctora Jary, chilijskiego komunistycznego piosenkarza i został doceniony. Doszedł do 6 miejsca na brytyjskiej liście. Bradfield prywatnie mieszka w Llandaff na przedmieściach Cardiff z żoną, Mylene Halsall, którą poślubił we Florencji w 2004 roku i ich dwojgiem dzieci.
James w ciągu swojej kariery współpracował z wieloma artystami spoza zespołu, w szczególności z Kylie Minogue, dla której napisał Some Kind Of Bliss i I Don't Need Anyone, dwa utwory, które pojawiły się na jej albumie o tej samej nazwie z 1997 roku. Wykonał także także wokale do utworu Lopez z 808 State, zremiksował Inertia Creeps zespołu Massive Attack, wyprodukował utwory dla mankuńskiego zespołu Northern Uproar, a także zaśpiewał w duecie z Tomem Jonesem w piosence z albumu Reload z 1999 roku.
Nicky Wire, właściwie Nicholas Allen Jones (ur. 1969 r.) w latach szkolnych był dobrze zapowiadającym się piłkarzem. Był kapitanem reprezentacji Walii młodzików, a potem zaproponowano mu grę w klubach piłkarskich Tottenham Hotspur i Arsenal, lecz problemy z kolanami i kręgosłupem zmusiły go do rezygnacji ze sportu. Z równym sukcesem bo z wyróżnieniem ukończył nauki polityczne na University of Wales Swansea co otwierało mu drogę do służb dyplomatycznych… Wybrał jednak karierę sceniczną. Po zniknięciu Edwardsa odpowiadał za teksty do piosenek zespołu. W 2006 roku opublikował solowy album I Killed the Zeitgeist. Prywatnie od 1993 roku jest żonaty z Rachel, przyjaciółką z dzieciństwa. Mieszkają w zwykłym szeregowcu na przedmieściach Newport w Allt-yr-yn z córką Clarą Enola (ur. 2002) i synem Stanleyem McCartheyem (ur. 2007). W listopadzie Nicky 2007 został zatrudniony na stanowisku przewodniczącego rady doradczej nowej, komercyjnej stacji radiowej Xfm South Wales.
Sean Anthony Moore (ur. 1968 r.) jest jedynym członkiem Manic który nie wydał solowego albumu, ale według reszty tria jest siłą napędową grupy, tym który traktuje ją najpoważniej ze wszystkich. Poza tym jest fanem piłki nożnej i motoryzacji. Ustanowił 22. najszybszy czas okrążenia na torze Nürburgring w Niemczech na Audi RS 4, który wynosił 8 minut i 25 sekund. Prywatnie w 2000 roku poślubił swoją ukochaną z dzieciństwa, Rhian, mieszkali razem w Bristolu (w 2019 roku para rozstała się), mają córkę Matyldę Poppy i dwóch synów. W przeciwieństwie do reszty zespołu Sean miał klasyczne wykształcenie muzyczne. Był najmłodszym trębaczem w historii orkiestry jazzowej Południowej Walii, chociaż jego umiejętności były często wykorzystywane do celów bardziej politycznych niż muzycznych: jako dziecko grał na instrumentach dętych na marszach organizowanych przez Narodowy Związek Górniczy...
I jeszcze o Richeyu Jamesie Edwardsie. Prawie ćwierć wieku lata po jego zaginięciu jego rodzina wpadła na nowy trop. Wiele wskazuje na to, że autor tekstów Manic Street Preachers mógł upozorować swoje zniknięcie. Jak ustalono, przez ostatnie dwa tygodnie przed feralnym dniem artysta regularnie wypłacał pieniądze, pozostawił za to w domu karty kredytowe oraz paszport. W kolejnych dniach widziano gwiazdora wokół dworca autobusowego w Newport, a jeden z taksówkarzy zeznał, że podwoził go do serwisu samochodowego. Według ustaleń policji Richey odebrał stamtąd pojazd, który porzucił dwa dni później koło okrytego złą sławą mostu na rzece Severn (17 lutego), jednego z najczęstszych miejsc samobójstw w Wielkiej Brytanii. Ale w 2017 roku rodzina muzyka ogłosiła, że zdobyła nowy dowód w sprawie. Chodziło o czas przekroczenia przez Walijczyka wspomnianego wcześniej mostu Severn. Do tej pory wydawało się, że Richey zjawił się tam o godzinie 14:55 (tak podawał kwitek z budki poboru opłaty drogowej). Teraz jednak okazało się, że było to 12 godzin wcześniej - o 2:55. Według niepotwierdzonej wersji podobno żyje w kibucu. W każdym razie o nowych faktach mówi nowa książka z 2019 (LINK). A członkowie Manic Street Preachers nadal przelewają tantiemy na jego konto i kładą dodatkowy mikrofon na scenie...
Zespół występuje cały czas, ostatni raz 29 marca w Clwb Ifor Bach w Cardiff na benefisie dla Ukrainy, gdzie wykonali swój hit If You Tolerate This, Your Children Will Be Next. Dwa dni później, 31 marca 2022 wykonali utwór Borderline Madonny podczas BBC 6 Music Festival. W planach mają następne występy.
Czytajcie nas - wracamy jutro, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz