o Joy Division muzyce i sztuce, która nie wróci do etapu tworzenia,
ale która jest w nas
niedziela, 17 kwietnia 2022
Ten album warto znać: Klaus Schulze i jego Timewind - mistrz syntezatorów na ciężkie czasy
Wiele razy miałem napisać o tym albumie. Wiele razy wracam do niego, bo kojarzy mi się z miejscem wyjątkowym, bowiem zarówno na albumie, jak i w tym wyjątkowym miejscu, wieje silny wiatr. Na piątej płycie Schulze z 1975 roku motyw wiatru jest notorycznie powracającym, na Krecie, gdzie obecnie przebywam, jest podobnie - średnio jeden tydzień wieje, jeden nie...
Obok Kontinuum (opisanym TUTAJ) ten album należy do moich ulubionych dział Schulze. Jest w nim wszystko z czym mamy teraz do czynienia. Nostalgia, smutek i niepokój którego na Kontinuum akurat nie ma. O ile ten ostatni bowiem byłby idealny do słuchania podczas żegnania się ze światem, Timewind zdaje się być doskonałym do słuchania w czasie walki z przeciwnościami losu. Idealnie do tej muzyki pasuje proza Nietzsche, pełna optymizmu i wiary w człowieka... Zresztą Wagner był przyjacielem tego właśnie pisarza i filozofa.
Album wielki artysta zadedykował Wilhelmowi RichardowiWagnerowi.
Świadczy o tym nie tylko odręczna dedykacja na wkładce, ale i tytuły utworów. Bayeruth Return to z pewnością odniesienie do powrotu ciała muzyka do miasta, w którym długo mieszkał pod koniec życia, a dokąd powróciło jego ciało z Wenecji gdzie zmarł. Wahnfried1883 to nazwa wilii jaką wielki muzyk nadał jej osobiście właśnie w Bayeruth i data jego śmierci.
Warto dodać, że Schulze na albumie umieścił swój numer telefonu, fani mogli dzwonić, tak jak teraz mogą kontaktować się z gwiazdami (lub tymi którzy prowadzą ich konta) przez media społecznościowe. Warto wspomnieć, że w ten sposób Ian Curtis skontaktował się z Genesisem P-Orridgem, nawet śpiewał mu do słuchawki swój ulubiony utwór Weeping (pisaliśmy o tym TUTAJ).
O albumie Timewind Schulze opowiedział nieco w wywiadzie TUTAJ.
Wspomina, że podczas realizacji używał syntezatorów: Big Mooga, i instrumentów klawiszowych, które programował jak np. Farfisa Syntorchestra. Zaprogramowane harmonie odtwarzał w tle, wspierając w ten sposób przebiegi sekwencera.
Autor stwierdza: z prawdziwym syntezatorem możesz zrobić wszystko albo nic, z predefiniowaną klawiaturą możesz tylko grać harmonie i nieco zmieniać wysokość dźwięku. Na Timewind można znaleźć bardzo dobre przykłady, jak łączę te dwa elementy. Reasumując: do realizacji swoich harmonicznych ambicji używam dwóch „syntoorkiestr” i organów „professional Duo”. Do wytworzenia brzmień blaszanych mam Crumar „Brassmana”. Wszystko razem trafia do specjalnie zbudowanego miksera, który mam ze sobą na scenie. Mogę wszystko dostosować, i zmiksować samodzielnie. Mikser postrzegam jako część mojego oprzyrządowania, dlatego mam wbudowane w niego bardzo dobre filtry. Do każdego instrumentu mogę precyzyjnie dodać górę lub dół.
Warto dodać, że w 2005 roku pojawiło się wznowienie na podwójnym CD z bonusowymi utworami. Ale to wydawnictwo omówimy kiedy będzie już z nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz