Prezentowany dziś bootleg Joy Division to amatorski zapis koncertu z University of London, zagranego 8.02.1980 roku. Joy Division byli wtedy gwiazdą a jako support wystąpili między innymi Killing Joke, Section 25 i A Certain Ratio. Nagranie pochodzi z taśmy magnetofonowej i jest całkiem dobrej jakości.
Deborah Curtis tak opisała ten występ w swojej książce Touching from a Distance: The University of London gig, promoted by Fresh Music, was reviewed favourably. Paul Morley led the way with his praise: "Joy Division’s music is physical and lucid, music about uncontrollable emotions, impulses, prejudices, fears. The group have turned inarticulateness and vagueness intoconcrete, disturbing impressions of the most degenerate, deepest desires … Joy Division will tear you apart. Still. Yet Chris Bohn was nearer to the truth when he wrote: Less colourful now, they’regetting closer to the despair that’s been the core of their work thus far.’ If only he knew how close to the core they were".
Bootleg został wydany przez wytwórnię Factus, w ograniczonej ilości 500 kopii. Zakupiłem go dobrych kilkanaście lat temu.
Zawiera dwie koperty, w jednej licie czarnej jest różowy winyl, drugi stanowi kopertę zewnętrzną.
Okładka z zewnątrz to logo Factory Records (nadrukowane na tle słabo widocznego zdjęcia Iana Curtisa), a na drugiej stronie na tle zdjęcia Kevina Cumminsa z Knot Mill (TUTAJ) znajdują się informacje o albumie. Płyta wydana jest jak na bootleg, bardzo starannie.
Tracklista wskazuje na obecność 12 piosenek (10 z koncertu i dwa bisy). Oczywiście mamy do czynienia z koncertem z końcówki istnienia grupy, więc dominują utwory z Closer i okolic.
Rozpoczyna znakomity Dead Souls (tak wtedy najczęściej zaczynali koncerty) zagrany bardzo sprawnie i widać, że są w doskonałej formie. Głos Curtisa jednak nie jest tak mocny jak potrafił w tamtym czasie być. Po wstępie przychodzi pora na Glass, warto posłuchać jak gra się na basie... Hook przechodzi tutaj sam siebie... Curtis nieco zmienia sposób śpiewu w stosunku do tego jaki znamy ze Still, a całość doskonale uzupełnia zupełnie niesamowita perkusja Morrisa i świetna gra Sumnera.
Po tym utworze pora no coś z Closer - A means to an End. Świetnie i dość szybko zagrany, nieco szybciej niż na Closer. Szkoda że z powodu amatorskiej jakości nagrania wokal jest nieco przyciszony. Po nim pozostajemy w klimatach Closer bowiem zespół wykonuje 24 Hours i Passover. Jadą bezlitośnie i są zupełnie bezkompromisowi.
W 24 Hours tekst chwilami różni się od tego z płyty, Ian poprawiał i zmieniał często swoje teksty. Passover natomiast zaczyna się od wstępu perkusji, w wersji nieco szybszej i dłuższej niż zrealizowanej później na Closer. Fajna wersja, głównie dzięki grze Sumnera (sprzęgania - to było wtedy w modzie), i nasuwa się refleksja ile do muzyki Joy Division wprowadził Hannett.
Insight z bardzo rozbudowanymi efektami wystrzałów, przypominający wersję z sesji Peela (pisaliśmy o niej TUTAJ) kończy pierwszą stronę tej świetnej płyty.
Rozpoczyna znakomity Dead Souls (tak wtedy najczęściej zaczynali koncerty) zagrany bardzo sprawnie i widać, że są w doskonałej formie. Głos Curtisa jednak nie jest tak mocny jak potrafił w tamtym czasie być. Po wstępie przychodzi pora na Glass, warto posłuchać jak gra się na basie... Hook przechodzi tutaj sam siebie... Curtis nieco zmienia sposób śpiewu w stosunku do tego jaki znamy ze Still, a całość doskonale uzupełnia zupełnie niesamowita perkusja Morrisa i świetna gra Sumnera.
Po tym utworze pora no coś z Closer - A means to an End. Świetnie i dość szybko zagrany, nieco szybciej niż na Closer. Szkoda że z powodu amatorskiej jakości nagrania wokal jest nieco przyciszony. Po nim pozostajemy w klimatach Closer bowiem zespół wykonuje 24 Hours i Passover. Jadą bezlitośnie i są zupełnie bezkompromisowi.
W 24 Hours tekst chwilami różni się od tego z płyty, Ian poprawiał i zmieniał często swoje teksty. Passover natomiast zaczyna się od wstępu perkusji, w wersji nieco szybszej i dłuższej niż zrealizowanej później na Closer. Fajna wersja, głównie dzięki grze Sumnera (sprzęgania - to było wtedy w modzie), i nasuwa się refleksja ile do muzyki Joy Division wprowadził Hannett.
Insight z bardzo rozbudowanymi efektami wystrzałów, przypominający wersję z sesji Peela (pisaliśmy o niej TUTAJ) kończy pierwszą stronę tej świetnej płyty.
Druga strona i znowu wracamy do Closer, bowiem mamy Colony. Chłopaki dają do pieca ostro, nie ma zmiłowania. Znowu warstwa tekstowa różni się od tej znanej z Closer. Warto zwrócić uwagę na zgranie zespołu, są w życiowej formie. Efekty dźwiękowe musiały być tam niesamowite.
These Days jest nieco mniej elektroniczny niż znamy, za to zagrany z wielkim wykopem. Warto zwrócić uwagę na sposób w jaki wchodzi bas, i w ogóle jak brzmi... Potęga to mało powiedziane... Love Will Tear Us Apart brzmi jak zawsze, po nim jeszcze chwila z Closer bowiem grają Isolation i The Eternal, żeby zakończyć Digital, umieszczonym na debiucie Factory Sample (TUTAJ).
Isolation brzmi dobrze, niestety słychać przesterowane syntezatory, tak dobrze znane z wersji umieszczonej na Still. The Eternal to pierwszy z bisów. Świetnie się zaczyna. Nieco przydługawy wstęp zanim pojawia się wokal Iana Curtisa. Znowu gra Hooka zasługuje na szczególną uwagę, i to do samego końca. Digital..
Tak wtedy kończyli a po nim zwykłe padało: thank you, good night. Jak na Still. Tylko że na Still, padło już na zawsze.
These Days jest nieco mniej elektroniczny niż znamy, za to zagrany z wielkim wykopem. Warto zwrócić uwagę na sposób w jaki wchodzi bas, i w ogóle jak brzmi... Potęga to mało powiedziane... Love Will Tear Us Apart brzmi jak zawsze, po nim jeszcze chwila z Closer bowiem grają Isolation i The Eternal, żeby zakończyć Digital, umieszczonym na debiucie Factory Sample (TUTAJ).
Isolation brzmi dobrze, niestety słychać przesterowane syntezatory, tak dobrze znane z wersji umieszczonej na Still. The Eternal to pierwszy z bisów. Świetnie się zaczyna. Nieco przydługawy wstęp zanim pojawia się wokal Iana Curtisa. Znowu gra Hooka zasługuje na szczególną uwagę, i to do samego końca. Digital..
Tak wtedy kończyli a po nim zwykłe padało: thank you, good night. Jak na Still. Tylko że na Still, padło już na zawsze.
P.S.
Jakiś dureń niemalże od początku krzyczy: Warsaw, a drugi Disorder. Czy tak trudno zrozumieć, że istnieje postęp?
Jakiś dureń niemalże od początku krzyczy: Warsaw, a drugi Disorder. Czy tak trudno zrozumieć, że istnieje postęp?
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. Wkrótce kolejne bootlegi Joy Divison.
Joy Division - They Keep Calling Me, Live at the University of London, 8.02.1980 Factus, ULU 80, tracklista: Dead Souls, Glass, A means to an End, Twenty Four Hours, Passover, Insight, Colony, These Days, Love Will Tear Us Apart, Isolation, The Eternal, Digital
Cacko....
OdpowiedzUsuńO jeee
OdpowiedzUsuń