sobota, 29 grudnia 2018

Z katalogu Factory: A Factory Sample - tak zaczęła się legenda Joy Division i wytwórni Factory Records

Po wydaniu FAC 1, czyli plakatu o którym pisaliśmy TUTAJ, przyszła pora na pierwszą  płytę wytwórni. Factory Sample o którym mowa, został wydany na przełomie 1978 i 1979 roku, a dzisiaj osiąga szokujące ceny (choćby na aukcji opisanej TUTAJ, gdzie został sprzedany za zawrotną cenę 190 GBP, co przy dzisiejszym kursie funta to 908 PLN...). 

Grafika użyta przez Petera Saville'a (TUTAJ) stała się kultowym elementem do dziś powielanym na płytach, koszulkach, ba nawet na tatuażach. Nazwę Factory wymyślił Alan Erasmus - przyjaciel Tony Wilsona, który z nim i Peterem Saville'm byli współzałożycielami wytwórni. To wtedy, po serii nocnych koncertów w Russel Club, Tony Wilson zdecydował się na wydanie pierwszej płyty winylowej. Zaprosili między innymi Joy Division, a ci po uzyskaniu akceptacji ich managera Roba Grettona, wyrazili zgodę. To wtedy nastąpiło słynne podpisanie umowy krwią Tony'ego Wilsona. Zespół otrzymał 50% zysków i całkowitą wolność twórczą, jak i inne grupy zaproszone przez wytwórnię.


Pierwsze opisywane dziś wydawnictwo, było ręcznie pakowane w mieszkaniu Alana Erasmusa przy Palatine Road, które przez kolejne 12 lat było siedzibą wytwórni.
Zawiera dwa single, zapakowane w plastikową obwolutę - całość oczywiście zaprojektowana przez Petera Saville'a.

Ten wspomina, że podczas produkcji minialbumu, nikt z nich nie miał pojęcia jak prawidłowo powinna wyglądać od strony technicznej okładka, więc po prostu robili wszystko najlepiej jak potrafili.. Dodatkowo do pierwszego wydania dodano 5 naklejek. Pierwsze wydanie miało nakład 5K kopii. Od wtedy wytwórnia zaczęła przesyłać słuchaczom przekaz poprzez grawerowanie go na krążkach. Ta płyta posiada następujący: EVERYTHING IS REPAIRABLE , EVERYTHING IS BROKEN (wszystko można naprawić, wszystko można zniszczyć) wygrawerowany odpowiednio na każdej ze stron.

Ale zanim właściciele firmy mogli projektować, czy sklejać okładki, musiał pojawić się ktoś kompetentny - ten czwarty. Ten, który w przeciwieństwie do nich, musiał coś potrafić - przynajmniej w obszarze realizacji dźwięku. Tym kimś był Martin Hannett (TUTAJ), pracujący wtedy w Strawberry Studios. Miał w dorobku produkcję debiutanckiego singla the Buzzcocks pt. Spiral Scratch. I tak to wszystko się zaczęło...



Muzycznie na płycie pojawili się czterej wykonawcy: Joy Division, the Durutti Column, John Dowie i Cabaret Voltaire. Digital było pierwszą piosenką, jaką Hannett nagrał z zespołem. Utwór ma specyficzny, rzeczywiście cyfrowy rytm, podkreślany przez monotonne day in day out Iana Curtisa. W Glass z kolei pojawiają się pierwsze efekty dźwiękowe Hannetta, których apogeum nastąpi na Unknown Pleasures. Wielu krytyków muzycznych wyraża opinię, że Hannett odkrył sposób w jaki sprzedać muzykę zespołu, co przyniosło później ogromny sukces. Strona druga zarezerwowana została dla Durutti Column (TUTAJ), który wyraźnie w tamtym czasie poszukuje swojego późniejszego stylu. Utwory No Communication i Thin Ice brzmią niezwykle undergroundowo, można powiedzieć, że awangardowo. Monorecytacje Vini Reilly przeplatane z efektami Hannetta tworzą ciekawy klimat. Wielu fanów ich twórczości żałuje, ze grupa nie kontynuowała tego kierunku. 

Winyl drugi - strona A - zawiera trzy piosenki Johna Dowie, który tak na prawdę był komikiem muzycznym. Cabaret Voltaire, o którym pisaliśmy TUTAJ, swoją pierwszą piosenkę (o ile tak to można nazwać) poświęca niemieckiej organizacji terrorystycznej Baader Meinhof, frakcji komunistycznej organizacji RAF. Drugi utwór niestety nie jest dostępny do odsłuchania na You Tube.
Ogólnie, trzeba przyznać, że jak na debiut, jest to całkiem niezły odlot. Ale przecież mamy do czynienia z niezależną, undergroundową wytwórnią muzyczną, zatem inaczej być nie mogło.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


Factory Sample - 1978/1979, producenci: Martin Hannett, C.P. Lee i Cabaret Voltaire, Tracklista: (A-1) Joy Division: Digital, Glass, (A-2) The Durutti Column: No Communication, Thin Ice (Detail), (B-1) John Dowie: Acne, Idiot, Hitler's Liver, (B-2): Cabaret Voltaire: Baader Meinhof, Sex in Secret.    

2 komentarze:

  1. Czyli to taka pozycja obowiązkowa dla miłośników gatunku? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj A. Odpowiem paradoksalnie, NIE. Zdecydowanie pierwszy utwór jako wizytówka Joy Division a reszta jak pisałem ma dziś wartość wyłącznie historyczną. Zespoły poszły w innym kierunku i wyrobiły sobie swój styl. Także ktoś kto nie zna muzyki jaką tutaj się zajmujemy może na podstawie tego wydawnictwa wyrobić sobie mylny pogląd a nawet się zniechęcić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń