niedziela, 23 grudnia 2018

Kinowa jazda obowiązkowa: 24 Hour Party People - Joy Division na tle historii wytwórni Factory Records, legenda czy fakty?

Tony Wilson (TUTAJ), w tej roli Steve Coogan, to wpływowy dziennikarz, który sławę zdobywa poprzez dość śmiałe programy telewizyjne. Przyciąga uwagę odbiorców na przykład, latając ryzykownie na paralotni i często narażając życie, a może co najmniej zdrowie. Jego motto brzmi:  ludzie chcą publicznych egzekucji i choć o tym wie, to Wilson chce w końcu zostać poważnym dziennikarzem, wszak studiował w Cambridge...

Wszystko zmienia się 4.06.1976, kiedy Sex Pistols debiutują w Manchesterze.



Rodzi się punk rock, choć nie każdy to dostrzega bowiem na koncert przychodzą zaledwie 42 osoby... Ale urzeczone energią w przyszłości dokonują niesamowitych rzeczy. Na widowni są bowiem tak legendarne postaci jak sam Tony Wilson, Howard Devoto, Pete Shelley (TUTAJ) z the Buzzcocks, a z tyłu siedzi dwóch muzyków the Stiff Kittens, którzy niebawem staną się Warsaw (TUTAJ), później Joy Division, a w końcu New Order (TUTAJ), Mick Hucknall z Simply Red, i Martin Hannet (TUTAJ), legendarny producent płyt Joy Division

Mało uczestników? To nie zniechęca prezentera, bowiem ten wyznaje zasadę, że im ważniejsze wydarzenie, tym mniej w nim uczestniczy ludzi. Przykłady? Start pierwszego samolotu - 6 osób, ostatnia wieczerza - z Chrystusem razem 13, a Archimedes był w wannie sam..

Kierując się takim credo, ale i mając w sobie intuicję muzyczną, Wilson prezentuje teledysk Sex Pistols w programie TV So It Goes.
Eksploduje epoka punk, pojawiają się Siouxsie and the Banshees (TUTAJ), Iggy Pop (TUTAJ), the Stranglers (TUTAJ). 

Zafascynowany nową falą, wyczuwając koniunkturę, Tony Wilson zaczyna organizować koncerty, bowiem nudzi go puszczanie muzyki w TV. Wynajmują z przyjaciółmi na piątkowe noce Russel Club, a wieczory te nazywają, w stylu Andy Warhola, Factory. Podczas pierwszego z wieczorów pojawia się Ian Curtis, który obraża Wilsona.
Na scenie występują the Durutti Column (TUTAJ) i Joy Division, po koncercie natomiast, legendarny artysta z Factory, Peter Saville (TUTAJ) przynosi plakaty (o ich historii piszemy TUTAJ), jak określa je Wilson piękne, ale jakże nieprzydatne. Nieprzydatne bowiem, nie może być piękne... 





Wilson podpisuje krwią kontrakt z Joy Division i odwiedza Martina Hannetta, który żąda 50 GBP za godzinę i współudział w wytwórni, za zgodę zostania producentem.


Rozpoczynają się nagrania Joy Division. Łomot i łoskot który słyszy, nasuwa genialnemu producentowi pomysł rozmontowania perkusji. Nagrywają She's Lost Control, które odsłuchują w samochodzie. Curtis stwierdza, że brzmi jak Bowie, którego nie cierpi, bo to kłamca śpiewający, że trzeba umrzeć w wieku 25 lat, a sam, głosząc to hasło, ma już 29. Przeczy to faktom, mówiącym, że wokalista Joy Division był wielkim fanem Bowiego...


Wilson decyduje się na poszukiwanie swojego zespołu bowiem Joy Division należą do Roba Grettona. Wybór pada na A Certain Ratio. Pokazane są występy Joy Division i atak epilepsji Iana Curtisa.

Dochodzi do burdy po koncercie, a Rob Gretton oświadcza zespołowi, że ruszają w trasę po USA. Curtis odwiedza dom Wilsona ale go nie zastaje. W filmie pojawia się ze swoją papierową torbą na teksty, której nie pokazano w filmie Control Antona Corbijna. Natomiast torba jest zbyt mała, by wydawać charakterystyczny szelest, o którym wspomina Deborah Curtis (TUTAJ).

Ogląda film Stroszek Wernera Herzoga (TUTAJ), po czym popełnia samobójstwo.
 

Przed pogrzebem Wilson spotyka fanów, wśród nich Roberta Smitha z the Cure. Choć tak na prawdę Wilson nie brał udziału w pogrzebie. Podobnie zresztą Bernard Sumner, gitarzysta Joy Division, który w filmie, przy trumnie Curtisa przedstawia Wilsonowi jego babcię...

Po śmierci wokalisty Joy Division, rozpoczyna się drugi akt w historii Wilsona. Powstaje klub Hacienda za 700 K GBP. Otwarcie następuje 21.05.1982.
Wszystkie pieniądze zarobione przez singiel New Order pt. Blue Monday pochłaniają długi Haciendy.


W końcu klub staje się sławny, a miasto będące stolicą kolei, komputera i latającej bomby, rodzi kulturę rave. 

W tym samym czasie Martin Hannett ma coraz większe problemy z alkoholem i wagą, a Happy Mondays kreują się na typowych rock'n rollowców dla których najważniejsze to sex alkohol i narkotyki...

Następuje otwarcie siedziby Factory Records - i jak stwierdza Wilson: to był problem bo Haciendę otworzyliśmy za wcześnie, a siedzibę Factory za późno... 

Jedną z najzabawniejszych scen jest ta, pokazująca jak manager Joy Division, Rob Gretton, nie wytrzymuje ceny stołu...


Pojawiają się problemy Haciendy, bowiem atmosfera w niej napędzana jest przez narkotyki.. W końcu na atak serca umiera Martin Hannett...

Dalszy ciąg, dla mnie - fana Joy Division jest mało ciekawy. 

Ciekawsze natomiast jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, ile w filmie jest prawdy? Czy postać lidera Joy Division przedstawiona została tak, jak wspomina się ją w książkach członków zespołu, czy innych dokumentalistów z tamtego okresu? 

A może Sean Harris dostał od reżysera polecenia odgrywania kogoś na kształt Tomka Beksińskiego, jakiego znamy z filmu Ostatnia Rodzina, czyli, delikatnie mówiąc, czubka? 

Kilka nieścisłości zasygnalizowałem powyżej, na omówienie innych przyjdzie jeszcze pora, kiedy rozprawimy się z Control

Dlatego trudno się zgodzić z opiniami naszych rodzimych ekspertów, że film jest niemalże dokumentem.. 

Ludzie opanujcie się. To film fabularny! Powtarzam: To film fabularny! Can you hear me?

Na pewno zachowana jest w nim chronologia, ale oglądając dzieło Michaela Winterbottoma z 2002 roku pamiętajmy o zdaniu, jakie wygłasza główny bohater:  

Mając prawdę i legendę - drukuj legendę...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz