Tym razem temat składaka wydanego na LP w 1985 roku pt. FALA, który uchwycę z punktu widzenia tamtych lat, tamtych chwil i jednego z wielu, wtedy uczestniczących w tym całym zamieszaniu zwanym punk rockiem, nową falą, czy reggae. Daleko szukać nie trzeba, bo mowa tu o masie ludzi, naocznych świadkach tamtego zgiełku, klimatu i ogólnego chaosu.
Był to, z tego co pamiętam, okres zimowych ferii połowy lat 80 - tych, czy coś w tych okolicach; (dawno to jednak trochę ,więc pamięć już czasem płata figle) śniegi, mrozy i nic ciekawego wokół. Monotonia życia i ponure myśli, aby cokolwiek zmieniło ten drętwy stan umysłu. Jeszcze niedawno, tak bardzo niedawno, bo kilka miesięcy wstecz w minionym 1984 wspominało się upalne dni, gdzie można było trafić Siekierę, Prowokację i inne dobre kapele. Dziś w ogólnym syfie na zewnątrz i braku pomysłu na resztę dnia ta właśnie płyta była strzałem w 10-tkę!!! Od razu następowała teleportacja w inny i ten właściwy świat. Strefę hałasu i zamieszania, w miejsce docelowe, wielu takich jak ja. Toteż nie zastanawiając się zbytnio, w ruch poszedł kaseciak, a zawartością taśmy była właśnie przegrana od kolegi ta, a nie inna kompilacja. Gramofonu się nie miało, ale Kasprzak załatwiał sprawę w zupełności. Nie tylko dla mnie, ale i dla tłumów słuchaczy. Zresztą, co to wtedy była za różnica? Żadna. Przynajmniej dla mnie. Liczyła się muzyka, muzyka i jeszcze raz...
No więc jako dość młody punkowiec z przeszło rocznym stażem, który już bywał tu i tam, przystąpiłem do wypalenia siebie w strefę kosmosu! Nie powiem, że łyknąłem całą tą ścieżkę i przyswoiłem ją jako swoją. Wiele pozycji stamtąd zupełnie do mnie nie trafiało, ale jednak większość tak. Ciężko jest zadowolić każdego, a tam przecież muzyka jest dość różna. To wszystko wtedy było razem i tak się traktowało te zjawiska, subkultury, i muzykę, choć każdy tam zachowywał odrębność: Punki, Regały, czy każdy inny wampir żądny jakichkolwiek dźwięków, różnych niż to co proponowały wtedy polskie media. To był underground (jeszcze underground) i miejsce dla wszystkich niedostosowanych. Chwilę później zaczęło to być zbyt otwarte, pospolite i wypłynęło na szerszy nurt, na równi z disco, rockiem, czy czymkolwiek innym. Już nie dziwiło i przestało być buntem, ale jeszcze nie wtedy, nie w połowie lat 80-tych! Trwało to przecież od końca lat 70 i jeszcze jakoś to wtedy się trzymało.
Dobra, wrzucam taśmę i się zaczyna. Hmmm, jakieś fujarki, bongosy, tajemnicze dźwięki.. Dziwne to dla mnie było, ale czekałem na rozwój sytuacji. Rozwoju jednak nie było, to Intro. Takie akurat, a nie inne. Nie trafiało to do mnie, ale skoro widziałem co ma się znaleźć po tym, to w porządku. Tak pewnie ma być, więc niech tak będzie. Nazwa 12 RA tym bardziej mi nic nie powiedziała. Dobra koniec, było minęło. Lecimy dalej. Wyłaniają się regały z Bakszysz. Byłem do tego przyzwyczajony, że Oni są zawsze gdzieś obok i nie darzą sympatią dyskomułów tak jak i my, (czyli punkowcy). Oni (rasta....) byli ogólnie milej nastawieni do świata niż inne załogi, ale na swój sposób gardzili nie gorzej od nas tym wszechobecnym zjawiskiem z dyskoteki. Dlatego na imprezach, festiwalach czy innych tego typu spędach, można było spotkać punków, regałów, czy też ludzi z kręgu new wave. No nie licząc masy dochodzących, fanów rocka, co z magnetofonami uniesionymi w górę stali przez kilka godzin w deszczu i gnoju, aby zapisać cokolwiek na swoich taśmach. To byli twardziele i pasjonaci. O tym co można zaobserwować obecnych czasach lepiej nie będę się wyrażał... Nie ma porównania, choć wszystko na tacy podane, a może właśnie dlatego.
O czym to ja mówiłem? A o Bakszyszu. No to następny po intrygującym Intro wjeżdża przedstawiciel Rasta. Utwór pt. Czarna Droga. Nie moje typy myślę, posłucham, jak już jest, bo chcę to wszystko zrozumieć, przetrawić, ocenić, żebym wiedział sam dla siebie. Jak dla mnie to standardowy polski reggae band. Chórki, spokojny, nie agresywny wokal, teksty traktujące o problemach współczesnego jestestwa, dużo przenośni, wpleciony pacyfizm.. Ja, jako młody chłopak czasami niewiele rozumiałem, lub nie chciałem zrozumieć. Nie raz się nawet zastanawiałem się co poeta miał na myśli, mówiąc, że matka zabija swoje dzieci, to akurat było czytelne, ale reszta tekstu jakby zaraz skręcała gdzieś z głównego zagadnienia. No nie wiem, przepraszam, nie zrozumiałem tak na 99%, może mój nieopierzony wiek, może coś innego. W każdym razie muza zagrana poprawnie i dla rastafarian była jak najbardziej na miejscu.
No, ale
zaraz, za tym numerem Bakszysza wpada co? Prowokacja proszę Państwa. W
utworze Prawo do życia, czyli Kochanej Mamusi! Wtedy to już się poczułem
jak w niebie!! Kilka miesięcy wcześniej ich widziałem, i teraz znów
znalazłem się tam gdzie się bardzo znaleźć chciałem. Tutaj też jest o
matkach, też o zabijaniu, ale ten tekst był dla mnie jasny i
przejrzysty. Nie musiałem rozwiązywać zagadek i męczyć mózgu, myśląc o co im
chodzi, po co, na co i w ogóle. Bez problemu odebrałem przekaz, a o muzie to
już nie ma co się nawet rozwodzić. To kopnięcie prosto w twarz i to
takie jak należy. Sam dobrobyt i miód na ucho. Pozamiatane w promieniu
kilku kilometrów! Tak bym to ujął. Klasyka i oby więcej takich
grup. Wiedziałem wtedy, że żyje i wiedziałem po co!
No
i teraz mógłbym napisać dokładnie to samo o następnych w
kolejce! Siekiera w utworze FALA!!!! Dlaczego ten numer nie zaczyna, lub
nie kończy tej składanki? Tego nie wiem. Mógł też i zaczynać i kończyć, i
byłoby dobrze. Jest to kawał mięcha i zamiast Intro, albo tego pana, który jest na końcu płyty, powinien, według mojego
skromnego zdania, znaleźć się ten numer Siekiery. No cóż, nie ja układałem kolejność, nie ja
miałem koncepcje płyty i nie ja będę teraz rozwodził się w tej
kwestii. Ubolewam jedynie nad tym faktem, i nic mi więcej nie
pozostało. Kawałek jest naprawdę rozkładający na łopatki, i naciera z
całą siłą na człowieka, który ma okazję go właśnie słuchać. Szczególnie na młodego chłopaka, którego pojęcie o muzyce jest
jeszcze wciąż niezagospodarowane! Takie numery to pożywka i kształtowanie
tego właśnie obszaru. To proces nasiąkania dźwiękiem i buntem w
jednym. No, a zaraz po tym, Idzie Wojna! Pamiętam to spod sceny. Kurz w
zębach, cyklon, kocioł jakich mało i zwarta masa punx tworząca największe
pogo jakie w życiu widziałem. Teraz znów to mam, ale z Kasprzaka, nie na
żywo, ale przecież na żywo już było i jestem jakby z tego dumny. Znów ta
chwila dalej trwa! Jest wejście, spokój (jak można to tak w ogóle nazwać) i
ognia!! Jazda bez trzymanki. Tak właśnie gra Siekiera, żywcem przeniesiona
stamtąd na obdartą stilonkę. Daje jak ta lala, jakby bez kompleksów i
obaw. Wszystko działo się tam i wtedy, a to jedynie przekaz z
magnetofonu. Co by wtedy te tłumy zakręconych muzyką ludzi zrobiły bez
przysłowiowego kaseciaka? Cienizna by nastała i ciemność, gorsza niż
była faktycznie. Także to uratowało wielu z nas dupy, i z tego
powinniśmy się cieszyć.
Dalej
wjeżdżają chłopaki z Abaddonu, czyli czad wśród pyłu i ostrej jazdy się
nie kończy. Mamy numer pt KTO! Też niedawno ich widziałem, no i dali
dobrze i dosadnie. Nie gorzej niż poprzednicy. To złoto polskiego punk
rocka, Oni i kilku innych wykonawców. Dziś jeszcze bardziej to doceniam i
pewnie co niektórzy z was też, bo dziś już nie ma takich bandów. Może są
lepsze technicznie, bo czasy inne. Może mają większe chody i wpływy, bo Facebook i miliony niedoinformowanych lansują się na dokonaniach tych
pierwszych, lub prawie pierwszych w tym wypadku. Oni nie potrzebowali nic
oprócz prawdziwej muzyki, punk klimatu. Zawsze wykładali laskę na
wszechobecny system sierpów i młotów. Dlatego dla was szacunek, bo
niebawem wszyscy będziemy jedynie zamazanym i niejasnym wspomnieniem.
Dobra,
to czas na Tomka Lipińskiego z Tiltem w kawałku Za zamkniętymi
dzwiami (widziałem Cię). Numer utrzymany w rytmie trzymającym lekko za
pysk, ale tak delikatnie. Nie hardcorowo, czy nachalnie. Tomek chce pokazać
pazur w swoim stylu. Nie za bardzo agresywnie dla tych już zdegenerowanych, a dość mocno dla lalusiowatych, co niebawem odpłyną z kontrkultury, bo im się odechce. No ale,za to zawsze wspomną, że oni
kiedyś też byli przeciw, ale przeciw czemu? Fason się trzyma całe
życie, a nie jedynie przez jakąś marną chwilę.. Nawet wtedy, jak zmienia się
punkt odniesienia, a właściwie przede wszystkim wtedy. Dla Tiltu powiem
zdecydowane TAK! Na tej kompilacji nadawał się akurat, i to była dobra
decyzja.
No i teraz Nie ma
Zagrożenia poprzez Dezerterów!! To jest band na miarę mojego pojmowania
tamtego okresu. Nic dodać nic ująć, Skandal daje po bandzie swoim wokalem i
nic go w tym momencie nie przebije. Sam numer jest bardzo dobry, aby nie
używać tu pozytywnie niecenzuralnych określeń. A w sumie to dlaczego
nie? Przecież to wypas wykurwisty jest, wtedy dziś i na
wieki. Przepraszam, ale musiałem, bo inaczej tu się nie da! Będę się
powtarzał, ale to już też nie wróci i nikt tego nie powtórzy. Dezerter gra
dalej, gra dziś, tu i teraz w tych czasach i to dobrze. Dla mnie
jednak, tamto się nieco różni. Jak i wiele innych lepszych, prawdziwszych i
konkretnych zdarzeń. To nie ten sam stan umysłu, nie te
oczekiwania, ekscytacja na całego. To chyba tym się różni, bądź czymś w ten
deseń. W 1983 kupiłem sobie singiel (innego określenia nie znałem) z 4
numerami z Tonpressu i wtedy dużo się w moje głowie zmieniło, jak i w
tysiącu innych umysłach. To była bomba, dawka napalmu, który do dzisiaj
buzuje gdzieś w okolicach czaszki. Na składance World Class Punk,
Skandal i koledzy trzymali dla nas jako nacji dobre miejsce w Punk Rocku
i cały świat mógł to docenić. Za to dziękuję w swoim i innych przygłupów
imieniu!
Kryzys? Tak Kryzys
następuje z wolna z kawałkiem Mam Dość! Ciśnienie spadło
po Zagrożeniu, ale jest to dobry moment na uspokojenie. Akurat, na miarę
szyty i na swoim miejscu. Tamta piosenka nie była dla mnie nowością, już
ją gdzieś tam słyszałem. Wolałem inne, agresywniejsze kawałki z punk
zamieszania i nieładu, więc to potraktowałem jako przerwę po dobrej
dawce poprzednich zespołów.
No i
nastał czas regałów. Zespół KULTURA w numerze Lew Ja i Ja DUB znów
standard i znajome rytmy.. Podobne do siebie zazwyczaj i mieszające się
ze sobą, ale tak też było nie tylko w reggae. W innych gatunkach również, bo przecież na tym te nurty bazowały. Zdarzały się wyjątki, czyli
mniej lub bardziej niemonotonne tematy, ale to nie jest pierwszyzna i
każdy o tym przecież wie. Dlatego ja wolałem tę moja szarpaną monotonię, a Rasta po prostu spokojnie znosiłem. Mogę jedynie dodać, że ten
kawałek, był wolniejszy, niż kolegów z Bakszysz, a poza tym to... Już
nic, ale nie martwcie się nie było aż tak źle. Naprawdę.
To
co nastąpiło po zespole Kultura, to już niestety jak na moją granicę
wytrzymałości(w tamtym czasie) zbyt wiele. Muza pod nazwą Rio Ras City
Huk, czyli bongosy, grass w powietrzu i tajemniczy powiew pozytywnej (tak
mi się wydaje) energii. Nie każcie młodemu narwanemu punkowi wchodzić
głębiej w ten zaułek, bo nic z tego nie będzie. Ostańcie w spokoju i
pokoju,a ja już może przejdę dalej. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
No
i po chwili na moje serce padł promień radości i wszystko wróciło do
normy! PLAKAT! DEZERTER! Już wróciłem z powrotem na planetę Ziemia! Dobra,
no to co tu gadać, bongosy na bok i punk rock znów staje się
faktem!! Jeden z lepszych numerów DEZERTERA w mojej opinii po dziś
dzień, ale powiedzmy, że to przecież było wtedy.. Po usłyszeniu tak zacnej
nuty, aż mnie nosiło po całym domu i miotałem się z eksplozją hałasu pod
kopułą! Pieśń była i jest na miarę wszechczasów, oraz historii polskiej
muzyki podziemia lat 80-tych, a raczej jej pierwszej połowy. R.I.P.- SKANDAL i
szkoda, że to już koniec.
Zdjęcie pochodzi stąd: LINK
Czas nadszedł na IZRAEL, czyli numer Wolność. Tutaj akurat kapela zaskakuje mnie,ponieważ gra bardzo dojrzałe reggae, w dobrym wykonaniu i klimacie.. Warstwa tekstowa jest też jak większości kapel tego gatunku, a wokalista ma taką barwę głosu jakby przepraszał za to, że śpiewa. Lekki wokal snuje się tu i tam, wypełniając solidnie zagrane dźwięki. Naprawdę, dobrze skonstruowane pomysły.. Tak też jest na obu ich pierwszych płytach. Nie ma się czego wstydzić, bo to jedna z grup, która myślała nad tym co gra i jak gra. Ma to też ogromne znaczenie, biorąc pod uwagę czasy w jakich tworzyła i nagrywała. Chłopaki świadomi i zaangażowani. Tyle w tym temacie.
Czas nadszedł na IZRAEL, czyli numer Wolność. Tutaj akurat kapela zaskakuje mnie,ponieważ gra bardzo dojrzałe reggae, w dobrym wykonaniu i klimacie.. Warstwa tekstowa jest też jak większości kapel tego gatunku, a wokalista ma taką barwę głosu jakby przepraszał za to, że śpiewa. Lekki wokal snuje się tu i tam, wypełniając solidnie zagrane dźwięki. Naprawdę, dobrze skonstruowane pomysły.. Tak też jest na obu ich pierwszych płytach. Nie ma się czego wstydzić, bo to jedna z grup, która myślała nad tym co gra i jak gra. Ma to też ogromne znaczenie, biorąc pod uwagę czasy w jakich tworzyła i nagrywała. Chłopaki świadomi i zaangażowani. Tyle w tym temacie.
No i na tym chciałbym zakończyć, a Panu Józefowi Brodzie, życzyć wszystkiego dobrego,oraz Wolności i Swobody!
Punks not Dead!
Fala, Polton 1985, poducent: Dr Avane, tracklista: 12 RA - Intro, Bakszysz - Czarna droga, Prowokacja - Prawo Do Życia, Czyli Kochanej Mamusi, Siekiera - Fala, Siekiera - Idzie wojna, Abaddon - Kto, Tilt - Za Zamkniętymi Drzwiami (Widziałem Cię), Dezerter - Nie ma zagrożenia, Kryzys - Mam Dość, Kultura - Lew Ja i Ja Dub, Rio Ras - City Huk, Dezerter - Plakat, Izrael - Wolność, Józef Broda - Swoboda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz