niedziela, 16 września 2018

Z mojej płytoteki: Joy Division - Peel Sessions, czy ktoś mógł nagrać to lepiej niż Martin Hannett?





Dzisiaj podwójny odcinek, bo zarówno moja płytoteka, jak i sesje Johna Peela (TUTAJ i TUTAJ). Jestem posiadaczem płyty winylowej wydanej przez Strange Fruit Record, tłoczonej w UK. Płyta zawiera nagrania z dwóch sesji Joy Division - obie z 1979 roku (14.02 i 10.12, odpowiednio na stronie 1 i 2). Setlista jest na prawdę imponująca - mamy tutaj przegląd przez wszystkie trzy oficjalne płyty z tamtego okresu, a więc Unknown Pleasures, Closer i Still

Warto zwrócić uwagę na kilka detali. Producentem pierwszej sesji  był Bob Sargeant a inżynierem dźwięku Nick Gomm. Drugiej  Tony Wilson (tak tak TEN Tony) i Dave Dade. Obie nagrane zostały w tym samym studio - Maida Vale 4


Okładka zawiera jedno z legendarnych zdjęć Antona Corbijna z londyńskiego metra (TUTAJ).  Choć oryginalne okładki z sesji Peela wyglądały w taki sposób:



Skoro tak to powstaje fundamentalne pytanie - czy panowie podołali legendzie Martina Hannetta (TUTAJ) - genialnego realizatora nagrań który był opisywany jako piąty członek Joy Division? I moim zdaniem odpowiedź na to pytanie brzmi TAK, choć nie do końca. Takie półtak. Dlaczego? 

Wspomnienia członków zespołu pokazują respekt jaki czuli przed Hannettem, podporządkowanie, nieraz nawet wbrew ich woli. Jedynie Ian Curtis doskonale się z nim dogadywał. Ale skoro tak było, to dlaczego zespół nie odszedł od stylu jaki wypracował z nim Hannett - przecież była okazja bo w studio BBC pojawiło się dwóch innych realizatorów. Wilson rozumiem, mógł pilnować żeby zespół zbyt nie odjechał, ale  Bob Sargeant



I drugie półtak - jednak jest jak chciał Hannett ale nie do końca. Obie sesje są dźwiękowo spójne. Słucha się tego jak jednej płyty. Niemniej są różnice - wersje z sesji Peela są lżejsze, mniej jest tutaj pogłosów i dołów, choć głos Iana brzmi doskonale. Jest też nieco inaczej dźwiękowo i co ciekawe tekstowo (Colony w zupełnie innej wersji). 

Czy lepiej niż na płytach? Nie wiem - jest po prostu inaczej. 

A może w końcu spełniło się to, o co zawsze prosił zespół legendarny realizator dźwięku w Factory: tak samo ale inaczej... Warto ocenić samemu. 




Joy Division - Peel Sessions. Tracklista: Exercise One, Insight, Transmission, She's Lost Control, Love Will Tear Us Apart, Colony, Twenty-Four Hours, The Sound of Music 

Więcej: TUTAJ

14 komentarzy:

  1. Witam.Bardzo konkretny zestaw kawałków...Mini przekrój Joy....i naprawdę solidnie zrealizowany,oraz z odpowiednim wybuchem...Dla mnie najlepsze zestawienie z działalnosci kapeli(oczywiście mogłoby być tego więcej,ale co za dużo to...)Są jeszcze inne płyty i numery do wyboru,więc niech tak pozostanie..a każdy bedzie zadowolony.Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak masz rację, pokazuje że zespół mimo drastycznej ewolucji jaką przeszedł od Warsaw do Closer ma spójny repertuar (przynajmniej ten w oficjalnej dyskografii). Dlatego ta płyta szczególnie mi się podoba, to takie Joy Division w pigułce. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak i co ważne to jest to jakiś"zlepek"utworów żywcem wyrwanych z innych ich płyt i wstawiony jako kompilacja,a są to inne wersje tych numerów nagrane oddzielnie w dwuch sesjach...To ważne...
    Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  4. ps..I wazne jest,że zrobili to nie po 100 latach(piszę jako przyklad,iz Ian i tak by nie mógł już) w formie jakiś tam wersji ,które są na siłę zgrywane po raz kolejny,ponieważ takie są akurat wymogi rynku,czy takie tam w tym stylu..Te nagrania z Peel...są prawdziwe i w dobrym momencie zrealizowane....itp,itd..

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak masz rację, właśnie o tym napisałem we wpisie. Mimo że jestem fanem Joy Division od lat 80-tych omijałem nagrania z sesji Peela, bowiem jakoś weszło mi do głowy że jest jak piszesz powyżej, czyli że to będą te same nagrania, które znamy z płyt. A tutaj niespodzianka. Dylematem jest czy brzmią lepiej czy gorzej od wersji Hannetta, ale brzmią inaczej i zapewne mniej sztampowo. A może to efekt pewnej świeżości wynikającej po prostu z osłuchania się z wersjami z oficjalnych płyt? W każdym razie jak na wizytówkę zespołu to idealne. P.S. Maila otrzymałem - z powodu ilości informacji w nim zawartych jeszcze nie odpisałem ale na pewno w tym tygodniu to uczynię. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję w imieniu załogi za komentarze

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko zrozumaiłe i oczywiste...Poza tym to np Hook wstydzi się sesji Unknown Pleasures,pewnie,że jest taka surowa i chaotyczna(jakby nie zawiele mieli prób,albo nie mieli bata nad sobą),Ja łykam wszystko,ponieważ i tak już więcej nie będzie.Szanuję każdą piosenkę i minutę ich twórczości..Biorę to jak leci,bez marudzenia,bo już więcej się coś takiego nie przytrafi..Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  7. To prawda. Z tym że musimy zawsze brać poprawki na wypowiedzi eksmuzyków. Często są skłonni do konfabulacji. Istnieją sprzeczne doniesienia np. na temat "faktów" zawartych w filmie Control. Pisaliśmy u nas na blogu że np. Kevin Cummins ma obiekcje zarówno do Control jak i 24 Hour Party people: https://isolations.blogspot.com/2018/04/kevin-cummins-chcielismy-aby-joy.html Podobno Curtis doskonale rozumiał się z Hannettem, natomiast Hook i reszta traktowali go jak guru i poddali się całkowicie podczas nagrywania Unknown Pleasures. Co do reszty masz rację, nic już nie powstanie, choć z tego co czytałem istnieje ponoć nagranie całego pełnego koncertu z Plan K. w Brukseli (część była kilka lat temu odtworzona podczas kolejnej rocznicy śmierci Curtisa). Myślę że w 2020, kiedy będzie 40 lat od śmierci coś zostanie wyciągnięte z kas pancernych, a Goldmanowi wreszcie pozwolą otworzyć muzeum w Manchesterze, do którego na pewno polecę, o ile dożyję. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście chodziło mi o nagranie wideo...

    OdpowiedzUsuń
  9. Mogło być tak,że Hook nie był po prostu zadowolony z tego materiału pod wzgledem technicznym nagrań(nie realizatora,a ich samych jak to zagrali),po czasie być może zajarzył,że trzeba to ugryść inaczej i pogodzić się z tym.To szmat czasu i co jakiś okres człowiek zmienia podejście(myślący człowiek) do pewnych tematów...Obecnie może ma On zupełnie inne zdanie w tej kwestii,a i jest faktem,że Unknown P...nie jest zrobione tak jak np Closer...To można brać na dwojaki sposób. Pozytywnie ,albo wręcz odwrotnie,ale Ja biorę po prostu tak jak jest i nie wnikam,słucham i się cieszę,że wogóle to jest..Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  10. Swoją drogą zobacz jaka ewolucja rozwoju zespołu, na przełomie kilku lat od Unknown do Closer... Szok, jakby zupełnie inny zespół. Ciekawe w jakim kierunku poszliby dalej? Kiedyś Sumner powiedział że muzyka byłaby taka jak gra New Order... Ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakby jeszcze New Order w stylu pierwszej płyty to ok,ale jak w tematach zaraz póżniejszych to byłoby raczej nie zabardzo jak na moje ucho...Czasami lepiej może nagrać 3 materiały i zostawić je tak jak są,niż kombinować ,co może zniszczyć wcześniejszy obraz i oczekiwania..Nie raz jest to ok i zespoły dobrze na tym wychodzą,no ale czasami to juz tylko klepanie bez ładu,składu i kierunku..New Order to New Order i ma swoich fanów..Niech tak pozostanie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecieli z rozpędu, rzeczywiście pierwsza płyta jak i koncerty z tego okresu są bardzo dobre np. Taras Shevchenko. Z późniejszych płyt mi osobiście bardzo pasuje Republic, jest lekka i nostalgiczna. Do moich faworytów należy Ruined in a day. Polecam też Elegy dedykowaną Curtisowi ale to z płyty Low Life. Reszta mi zwyczajnie nie podchodzi....

      Usuń
    2. Low Life jest fajną płytą nawet jako całość...Nie żeby wszystko New Order byłe nie za ciekawe...po prostu za bardzo się rozjechali i tyle...Co nie znaczy,że ogólnie są słabi...

      Usuń
  12. Nie wiem jakoś harmonijka do mnie nie przemawia. Mam tę płytę na winylu, swego czasu dużo jej słuchałem, jest pięknie wydana. Na pewno zespół nadaje trendy i jest legendą, są też inspiracją dla całej rzeszy zespołów - przecież wczesny Clan of Xymox na przykład to w prostej linii zżynali z Blue Monday. Ale trzeba pamiętać, że już tylko ich tam 2 zostało z JD..

    OdpowiedzUsuń