niedziela, 6 października 2019

Joy Division zdefiniowali muzykę gotyk: atmosfera jest rzeczywiście diabelska, ale czujesz się w niej komfortowo - najnowsza książka Jona Savage'a o Joy Division - This Searing Light, the Sun and Everything Else, Joy Division the Oral History, nasza recenzja cz.8

 
Ostatnio skupiamy się na najnowszej książce Jona Savagea o Joy Division. Poddajemy jej treść analizie i jak dotychczas omówiliśmy rozdziały: siódmy (TUTAJ), szósty (TUTAJ), piąty (TUTAJ), czwarty (TUTAJ), trzeci (TUTAJ), drugi (TUTAJ) i pierwszy (TUTAJ).

Kolejny, ósmy już rozdział historii Joy Division autorstwa Jona Savage'a obejmuje okres czerwiec - wrzesień 1979. Rozdział rozpoczyna wypowiedź Bernarda Sumnera, który przypomina jak z Hookym byli sfrustrowani brzmieniem Unknown Pleasures. Było to powodowane rozbieżnością brzmienia na koncertach i albumie. Live grupa brzmiała bardziej rockowo i agresywnie. Ian Curtis miał wtedy powiedzieć dwie rzeczy: że nigdy nie chciał aby ich zespół stał się sławniejszy niż the Kinks, dwa: że chciał aby grupa dostała się do obiegu zespołów metalowych w USA, coś jak the Stooges, których uwielbiał.  

Nie znacie? Poniżej ich hit, znany zresztą w wersji polskojęzycznej z wykonania Świetlików:



Hooky pamięta, że na prawdę wydano w pierwszym tłoczeniu 10 000 płyt a nie jak się błędnie przyjmuje połowę tej ilości. Pamięta dlatego, że razem z Robem wnosili płyty po schodach do siedziby wytwórni. 

Bardzo ciekawym uzupełnieniem tego rozdziału jest zdjęcie notatek Roba Grettona, z planowaną zawartością płyty i jej ewolucją. Do tego tematu warto jeszcze wrócić. 

Stephen Morris wspomina, jak bardzo dużo wtedy ćwiczyli. Wspomina też, jak dziwnym było zderzenie ze światem dziennikarzy, którzy nagle zainteresowali się zespołem. Kevin Cummins przytacza wspomnienia dwóch koncertów zespołu w lipcu, jeden blisko drugiego, w okresie ukazania się płyty. Wspomina, jak wielu ludzi było przekonanych, że to będzie płyta roku, a jeszcze kilka miesięcy temu traktowali zespół jako artystyczny żart. 

Dalej przytoczone są recenzje albumu, gdzie porównany jest do debiutu the Clash


Liz Naylor opisuje wrażenia po pierwszym odsłuchaniu Unknown Pleasures, to była ambientowa muzyka idealnie pasująca do jej otoczenia. Widziała Joy Division osiem razy na żywo, i zawsze były to doskonałe występy.

Sumner uważa, że na świecie są trzy typy ludzi: ekstremiści, tacy którzy czasem są ekstremistami i ludzie idący gdzieś po środku. Uważa się za przedstawiciela trzeciego typu, natomiast Iana opisuje jako ekstremistę. Wypowiada się dokładnie tak jak na filmie dokumentalnym, uważał ze UP będzie zbyt mroczne dla ludzi, że nikt tego nie będzie słuchał. Opowiada o chorobach w swojej rodzinie: porażenie mózgowe u matki, stratę wzroku przez babcię po nieudanej operacji, czy wuja który zmarł na raka od palenia. Dziadek miał guza mózgu... 

Następnie kilka osób opisuje swoje wrażenia po odsłuchaniu debiutu zespołu. Najciekawsze są wypowiedzi Iaina Graya, który twierdzi, że posłuchał płyty nocą i wydawała mu się nieco przerażającym studium desperacji. Z kolei w opinii Richarda Boona, Martin Hannett zbyt przekombinował z głosem Iana Curtisa, który jest podniesiony zbyt wysoko, co czyni przekaz nazbyt intensywnym, tak jakby nie płynął wprost z serca.
 

Jill Furmanovski opisuje koncert Joy Division z 2.08.1979 roku w Prince of Wales Conference Centre w Londynie. Wyglądali jakby nie byli zespołem muzycznym, a Ian Curtis jakby właśnie został wyciągnięty zza ławki szkolnej. Po koncercie w garderobie byli w dobrych nastrojach, wtedy zrobił pamiątkowe zdjęcia zespołu.



Sumner wspomina, że nie mieli na siebie pomysłu, nie wiedzieli jak rozmawiać z dziennikarzami, później rolę kreatora wizerunku przejął na siebie Rob Gretton. Peter Hook stwierdza, że wszystkie ich wywiady z tamtego czasu są gówniane i o tym samym. Nie wiedzieli skąd wzięła się ich muzyka, to było coś magicznego.  

Terry Mason twierdzi, iż w tamtym czasie wszystko potoczyło się lawinowo, natomiast Tony Wilson uważa, że był na to przygotowany, bowiem zawsze twierdził, że Joy Division będą najważniejszym zespołem swojej generacji, coś jak Sex Pistols

Kevin Cummins opowiada o swoich zdjęciach z próby w T.J. Davidson's Rehearsal Rooms z 19.08.1979. Widział Joy Division kilka razy na próbach, miejsce było odrażające, śmierdziało bo toaleta była piętro niżej i nikomu nie chciało się tam schodzić  więc sikali do puszek po coli (Hook w jednym z wywiadów twierdził, że do słoików, ale może mniejsza o takie detale).

Sumner opowiada jak T.J. Davidson kupił jedną z fabryk i adaptował na miejsce prób. W toaletach były szczury, a zimą zbierali śmieci w koncie i palili żeby się ogrzać. Pod nimi próbowali Slaughter and the Dogs, a zimą Hooky sikał prze dziurę w podłodze na ich perkusję bo byli bardzo denerwujący i głośni. Było zimno i akustyka była kiepska, ale zespół napisał tam wiele znakomitych piosenek. 

Następnie opisane są wspomnienia z festiwalu w Leigh, który był kiepsko zorganizowany i podczas którego padało.


8.09 zespół zagrał na Futuramie w Leeds. Sala była niesprzątnięta i walały się śmieci, poza tym było zimno, sala była w stylu areny.  

Kevin Cummnis opowiada o tym, jak trudno było uchwycić w kadrze taniec Curtisa, i opisuje że zawsze miał wrażenie, iż wokalista Joy Division jest nieco poza kontrolą. Jedyną osobą która tak się zachowywał na scenie był Iggy Pop.



Dave Simpson opowiada, że ten festiwal był pierwszym na którym widział Joy Division. Utkwiło mu też w pamięci Section 25. Joy Division zostało wprowadzone przez Tony Wilsona jako awesome Joy Division i zaczęli od Dead Souls. Zaszokował go długi wstęp, bo zwykł być przyzwyczajony do kilkusekundowych. Prawdopodobnie Ian powiedział tylko: dobry wieczór - jesteśmy Joy Division a później nastała muzyka. Mówi, że ten występ całkowicie odmienił jego życie. Przestał z dnia an dzień słuchać Sham 69 czy UK Subs... Zaczął Joy Division, the Bunnymen i audycji  Peela



15.09. miał miejsce występ zespołu w BBC w programie Something Else. Tony Wilson zwraca uwagę, jak wielki postęp poczynili od pierwszego występu w TV. Jon Wozencroft zwraca uwagę an fakt, że występ zespołu totalnie różnił się od plastikowego przekazu TV. Występ został nadany w sobotę w prime-time około 17:30 - 17:45.


28.09.1979 zespół zagrał w Factory w Manchesterze. Podczas koncertu Hook zaatakował jakiegoś mężczyznę  swoją gitarą i doszło do bójki. Hook wspomina, że podczas tego koncertu był kompletnie pijany, wcześniej pili wódkę ze znajomym magikiem. Chcieli go upić, ale to on upił ich. Krzyczał podczas występu na Steve'a żeby grał szybciej. Podczas koncertu Hooky stanął w obronie jednego z zaatakowanych fanów zespołu. Podczas bójki zespół grał dalej co rozzłościło Hooka bo oczekiwał od kolegów pomocy.

Przytoczona jest recenzja Mary Harron z Melody Maker, w której pada stwierdzenie, że Martin Hannett nazwał muzykę Joy Division muzyką taneczną z wydźwiękiem gotyku, a Bernard Sumner, kiedy opowiadał o swoim ulubionym filmie Nosferatu (pisaliśmy o nim TUTAJ) miał powiedzieć, czym jest gotyk: atmosfera jest rzeczywiście diabelska, ale czujesz się w niej komfortowo. Na zakończenie tego rozdziału Mary Harron wspomina ten wywiad, przeprowadzony w chińskiej restauracji.   

Kolejne części książki Jona Savage'a zostaną u nas omówione wkrótce. Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz