czwartek, 23 sierpnia 2018

Geneza nazwy muzyki, określanej dziś jako GOTYK. Można się zdziwić...


Czarne stroje, blada cera, emblematy kojarzące się jednoznacznie z śmiercią. Jeśli zobaczymy zespół rockowy, przed którym widownia wygląda jakby dopiero co wróciła z pogrzebu lub... została wypuszczona na chwilę z krypty albo uciekła spod wieka trumny, możemy być pewni, że mamy do czynienia z gatunkiem określanym jako gothic rock.

Ale ponieważ w zasadzie wszystko już było, więc i ten rodzaj muzyki, takiej muzyki, w której znajdziemy podobnie makabryczną wrażliwość - już był, szczególnie gatunek ten rozwijał się w początkach XIX wieku. Powstające wtedy dzieła muzyczne dostarczały widzom coś, co dałoby się nazwać bodźcem przerażającym czy nadprzyrodzonym, zgodnie z modą zaszczepioną przez romantyzm. I wówczas powstawały dzieła teatralne oraz dramatyczne, opery i balety, których tematyka coraz bardziej skłania się ku problematyce mrocznej.

Oczywiście tendencje te spotykamy również wcześniej. Na przykład żyjący w XVI wieku Carlo Gesualdo di Venosa, który został zdradzony przez żonę zabił i jej kochanka, po czym popadł w chorobę psychiczną, napisał cykl motetów opatrzonych tytułem Śmierć na pięć głosów (Morte a cinque voci).


Nota bene życie tego kompozytora stało się tematem filmu Wernera Herzoga z 1995 r. (Tod für fünf Stimmen). O twórczości tego reżysera pisaliśmy wcześniej TUTAJ.

A na przykład taki Claudio Monteverdi, który wysłał w swojej pierwszej operze L`Orfeo, Orfeusza do krainy umarłych, aby przywrócił do życia ukochaną Eurydykę:


I oczywiście jest jeszcze Requiem Mozarta, napisane przez niego w zasadzie na łożu śmierci. 


W ogóle temat umierania jest w muzyce wyjątkowo mocno zaznaczony i tak szeroki, że wymaga osobnego potraktowania, więc jeszcze do niego wrócimy.

Z późniejszych, mrocznych i nostalgicznych utworów trzeba przywołać Sonatę Księżycową Beethovena, najlepiej w niezapomnianym wykonaniu Artura Rubinsteina: 



i melancholijny Au Lac de Wallenstadt. Liszta:


który brawurowo zagrał na swoim koncercie pożegnalnym w 2008 r. wielki pianista Alfred Brendel… oraz pieśń niczym oddech śmierci Franza Schuberta (Erlkönig) do poematu Goethego:


Takich utworów jest dużo. Niektóre są odkrywane na nowo i przywoływane przez twórców współczesnych, czego przykładem jest aria G. F. Händel’a Lascia Ch'io Pianga: 


wykorzystana w prologu filmu Larsa von Triera Antychryst… Lecz z końcem XX wieku znów przyszła moda na dekadencję. I znów określenie gothic (gotycki) w odniesieniu do muzyki, w tym przypadku popularnej, stało się podobnie jak prawie 200 lat wcześniej synonimem tego co dziwne, mroczne, makabryczne, związane ze śmiercią.

Terminu gothic w recenzji muzycznej po raz pierwszy użył w 1967 r. podobno John Stickney w stosunku do utworów zespołu The Doors. Potem w 1974 roku David Bowie określił płytę Diamond dogs jako bardzo gotycką. Za zespoły wyznaczające trendy gothic rock niektórzy uważają twórczość Joy Division, Bauhaus czy The Cure. Na pewno zespoły te stały się inspiracją dla subkultur gothic, podobnie jak i muzyka The Doors, The Velvet Underground, Bauhaus, czy The Stooges lecz nie da się zaszufladkować niektórych grup muzycznych w ramach jednego stylu. W każdym razie lata 90. XX wieku stały się okresem rozkwitu gothic rock. I ciekawe jest to, że niektórym zespołom nie wystarcza własna twórczość, lecz sięgają do osiągnięć tzw. muzyki poważnej. I nie jest to tylko bierne wykorzystywanie znanych hitów muzyki klasycznej jak to było w przypadku np.: The Electric Light Orchestra (ELO), która utwór Roll Over Beethoven rozpoczęła taktami z 9 symfonii Beethovena, tworząc zgrabną kompilację:


czy King Crimson, który połączył w swojej twórczości elementy pochodzące z muzyki klasycznej końca XIX do początku XX wieku z muzyką rockową i cytował fragmenty utworów Beli Bartoka.

Chodzi raczej o nowe kompozycje utrzymane w stylistyce sięgającej wprost do symfonicznej muzyki romantycznej lub epok wcześniejszych. Do takich grup należy np.: X-Japan, którzy swój utwór Art. of Life nagrali wspólnie z Royal Philharmonic Orchestra.


Ten japoński zespół heavymetalowy świadomie posługuje się środkami gothic music, a mówiąc prosto - robi wszystko aby zaszokować widza zgodnie z wyznawaną zasadą sformułowaną w haśle: Psychodeliczna Przemoc - Zbrodnia Wizualnego Szoku.

Inną, grupą, łączącą rock z rokokową elegancją jest Versailles.  Ich wampiryczna ekstrawagancja jest trochę przesadzona, więc albo ich się ją od razu polubi, albo będzie się unikać:

 
I jeszcze Haggard, który łączy muzykę klasyczną czyli średniowieczny madrygał z black metalem, prawie nie używając gitary… 


Oczywiście takich zespołów dałoby się wymienić jeszcze bardzo wiele. Czego to dowodzi? Że podział na muzykę klasyczną i popularną jest podziałem z gruntu niesłusznym. Muzyka, podobnie jak i inne dziedziny sztuki, cały czas rozwija się i zmienia. To, co teraz słuchane jest z nabożnym skupieniem w salach koncertowych, kiedyś było dokładnie tym, czym teraz są koncerty rockowe. Bo jest tylko dobra i zła muzyka, niezależnie od czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz