środa, 1 maja 2019

Shadowplayers: Fakty i mity o Factory Records - cz.4 - Debiut Joy Division, płyta Unknown Pleasures - FAC 10, maj 1979 - zrealizowana przez Martina Hannetta


Od jakiegoś czasu omawiamy na naszym blogu dzieło dokumentalne Jamesa Nice'a Shadowplayers, czyli fakty i mity o wytwórni Factory Records

Tak też w części pierwszej (TUTAJ) omówione zostały początki powstania klubu i tworzenie stajni zespołów Factory. Część druga to historia tworzenia pierwszej płyty promującej zespoły wytwórni a więc A Factory  Sample (TUTAJ). Z kolei część trzecia (TUTAJ) przedstawiała personalia wytwórni. 

Dzisiaj część czwarta, w której legendy tamtych czasów wspominają realizację kultowej dziś płyty, chodzi oczywiście o album Unknown Pleasures zespołu Joy Division (FAC 10), nagrany w maju 1979 roku a zrealizowany przez samego Martina Hannetta (o którym pisaliśmy wielokrotnie  TUTAJ).


Na początku  tej części Tony Wilson wspomina, jak Rob Gretton, menadżer Joy Division namawiał go do wydania płyty. Motywacja miała charakter finansowy, chodziło o zarobienie i zwrot kosztów (które Wilson pożyczył od matki) poniesionych na realizację Factory Sample (TUTAJ) FAC 2. Wilson podkreśla jak był naiwny, płyta miała kosztować 10 K GBP a na prawdę kosztowała 20 K (wydaje mi się że w filmie Joy Division Wilson mówił o 25 K). Postanowili też podzielić się zyskami 50/50, co było zdaniem dziennikarza najbardziej hojnym dealem w historii muzyki.


Zdaniem Petera Hooka - basisty Joy Division, ten deal był wynikiem kooperacji między Tonym i Robem. Zdaniem muzyka miałby on sens, gdyby był zawarty po realizacji projektu, a nie przed. 

Peter Saville podkreśla fakt, że Rob był swoistego rodzaju abstrakcyjnym menadżerem, a jego metodą działania było coś na kształt psychodelicznego terroru, psychodelicznej polityki która działała. 

Peter Hook nazywa Grettona wprost - tyranem. Następnie wspomnienia skupiają się wokół osoby Martina Hannetta. Peter Saville podkreśla jego skupienie w pracy nad wykonaniem produktu.  

Peter Hook z kolei nazywa Hannetta katalizatorem, nigdy nie udawał nikogo innego kim był. Kazał im powtarzać wszystko wiele razy, bez wyjaśniania dlaczego to robią. Miał swoje własne oczekiwania, i nigdy nie wiedzieli jaki one są. Zdaniem Hooka Martin zbyt zmiękczył brzmienie zespołu. 

Saville wspomina jak Stephen Morris, perkusista zespołu przyniósł szkic okładki - obraz pulsara CP 1917. Zespół go polubił i zdecydował, że  chcą to na okładce płyty. Dokładnie tak samo było ze zdjęciem ze środka płyty - przynieśli je jako zdjęcie wycięte z gazety. Nie wiedzieli wtedy kto jest jego autorem, również Saville, odkryli to później.

Artysta zadawał sobie i muzykom wtedy pytania - czy chcecie nazwę na okładce? To było ryzykowne nie umieszczać nazwy zespołu czy trackisty (swoją drogą Saville lekko dramatyzuje, pierwsi z takim numerem byli the Beatles i ich Revolver). 

Hook z kolei jest zdania, że ludzie kupują ich płyty z powodu fantastycznych okładek...

Richard Boon zwraca uwagę, że nie tylko samo wydanie płyty było aktem ogromnej odwagi, ale i podjęcie się stworzenia niezależnego kanału dystrybucji (coś o tym wie, bo sam miał wcześniej własną wytwórnię o której pisaliśmy TUTAJ).

Jak podkreśla Tony Wilson, najpierw wytłoczono 10 K, zostały one rozprowadzone wśród dystrybutorów, 5 K zostało przechowanych w jego garażu. Sprzedawali je po 5 GBP za sztukę. I tak oto powstała legenda.

Nie byłoby jej jednak bez Martina Hannetta. I to jemu właśnie poświęcony będzie kolejny odcinek Shadowplayers

Chcecie go poznać? Czytajcie nas - codziennie nowy wpis. Tego nie znajdziecie w mainstreamie.              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz