wtorek, 17 lipca 2018

Grzegorz Ciechowski przeczuwał swoją śmierć? Recenzja książki Piotra Stelmacha: Lżejszy od fotografii - o Grzegorzu Ciechowskim. Cz 1 - Śmierć na pięć.


Książka Piotra Stelmacha, dziennikarza Programu 3 Polskiego Radia została wydana przez Wydawnictwo Literackie w bieżącym roku (2018). Jest to bardzo obszerne opracowanie (643 strony), które podzielone zostało na pięć części, plus epilog. Ponieważ rzecz dotyczy jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów i artystów, pozwolę sobie napisać dość wnikliwą recenzję i opis zawartości, dzieląc ją na pięć części, czyli napiszę o każdej części osobno. Dziś wstęp, kilka słów skąd moje zainteresowanie Republiką,  i opis rozdziałów Początek. Teraźniejszość - 2001, i Część I 2001 - 2000.  

Republika zwróciła naszą uwagę (kolegów ze szkoły i moją) piosenką z debiutanckiego singla Kombinat



Ciekawe nowofalowe brzmienie, flet i co najważniejsze, aluzja do systemu komunistycznego, a dokładnie do komórek PZPR, sprawił wybuch republikomanii. Pamiętam numer pisma Non Stop ze zdjęciem zespołu na okładce i artykułem w środku zatytułowanym: Republika - Ożywczy rock. Jakość prasy była wtedy okropna, i słowo Ożywczy  z powodu braków farby drukarskiej wyglądało jak Cżywczy. Pamiętam jak zaczęła się dyskusja, cóż może oznaczać słowo cżywczy? W końcu jednak doszliśmy do wniosku, że to musi być niedoróbka druku. Później nastąpiła lawinowa eksplozja zainteresowania zespołem. Wspólnie z dwoma kolegami z tego samego miasta nawet kilka razy dzwoniliśmy do Grzegorza Ciechowskiego, który z anielską cierpliwością w zwykle w sobotnie przedpołudnia odpowiadał na nasze pytania, wyjaśniał co czyta (był to głównie Vonnegut), czego słucha (wtedy głownie the Stranglers) czym się interesuje i opowiadał o zespole. W końcu pojechaliśmy do Torunia. Ciechowski mieszkał wtedy z mamą i żoną na osiedlu Rubinkowo, nawet wpuścił nas do mieszkania. Dostaliśmy autografy, po czym pokazał nam swój samochód, zielonego Chryslera Simcę

Znałem wielu fanów i fanek zespołu, kompletnie oszalałych na ich tle (Ewka z Dęblina, czy Ela z Wrocławia). Później widziałem zespół w Jarocinie w 1985 roku, na wspaniałym występie, gdzie na początku obrzucono ich pomidorami, ale zakończyli występ i otrzymali ogromne owacje. Po rozpadzie Republiki miałem też okazję odbyć dłuższą rozmowę ze Zbigniewem Krzywańskim. To był okres gdy pozostała trójka zagrała w toruńskiej odnowie koncert z gitarzystą the Stranglers.  

Po odejściu Pawła Kuczyńskiego przestałem się wsłuchiwać w ich dokonania. Dla mnie najważniejsze były pierwsza i druga płyta: Nowe Sytuacje i Nieustanne Tango (jeszcze o nich napiszemy), koncert w Roskilde, single i plakaty z tamtych czasów. Oczywiście siłą rzeczy śledziłem dokonania Obywatela GC, mam nawet kilka płyt, ale to już nie było to. I wtedy w 2002 roku, pamiętam biało - czarny telewizor na spotkaniu rodzinnym u babci i Wiadomości TV.  To było chyba wieczorem 23.12. - Nie żyje Grzegorz Ciechowski, lider zespołu Republika... Miał 44 lata

Książka jest zapisem miniwywiadów- wspomnień o wokaliście Republiki. Cofamy się w czasie, czyli zaczyna się od rozdziałów Początek. Teraźniejszość - 2001, i Część I 2001 - 2000. Minęło wiele lat, najgorsza trauma została w pewnym stopniu zaleczona, dlatego o Ciechowskim i jego śmierci mówią znajomi, członkowie zespołu, i co najważniejsze, najbliżsi. To znakomity pomysł, taki zbiór wspomnień. Tutaj od razu uwaga - zupełnie niezręcznym jest umieszczenie charakterystyk postaci na początku książki. Wiele nazwisk oczywiście jest znana, ale pozostają ci mniej znani. Utrudnia to czytanie, bo często czytelnik zmuszony jest cofać się do początku. 

Książkę otwiera wypowiedź mamy - Heleny Ciechowskiej. Wzruszające słowa, które zawsze padają kiedy odejdzie ktoś bliski czasami jeszcze myślę, że do mnie zadzwoni... Później wypowiedzi córki Weroniki, członków zespołu Republika... Ta pierwsza mówi: kiedy w moim życiu dzieją się dobre rzeczy, czuję jego obecność.  Wspomina wspólnie przeżyte chwile, pasje którymi zaraził ją ojciec i pamiątki - wśród nich pasek taty w którym jest na kilku zdjęciach. Czarny, skórzany, z metalowymi trójkątami. 


Zbigniew Krzywański, gitarzysta zespołu Republika, opowiada sny, w których występuje zmarły przyjaciel. To takie wołanie człowieka któremu trudno pogodzić się ze śmiercią kogoś bliskiego, zwłaszcza z  nagłą śmiercią. 

Leszek Biolik, drugi basista zespołu przytacza ciekawą historię o ostatniej piosence którą skomponował Ciechowski. Pierwszy raz usłyszałem w całości piosenkę Śmierć na Pięć już po śmierci Grześka... Nie byłem w stanie oddzielić swoich emocji od racjonalnej oceny tego tekstu. Minęło 16 lat, ale tak na prawdę nie minął ani jeden dzień... Śmierć na pięć wciąż ma ten sam ładunek emocjonalny co wtedy. Dawniej była to otwarta rana, w tej chwili jest to bardziej wspomnienie, ale cały czas pełne łez i emocji. 

Agnieszka Wędrowska - szwagierka Ciechowskiego przedstawia ciekawe fakty na temat ostatniej piosenki kompozytora. ...Wiem że pierwsza wersja tekstu była inna. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz go przeczytałam poczułam doła. Dla mnie nie do końca było to Grzegorzowe. Apokaliptyczne, straszne, depresyjne... Nie wiem dlaczego to napisał... Teraz dorabiamy do tego ideologię, że może coś wiedział, coś czuł... Urywkowo pamiętam pierwszą wersję. Nie było w niej wyliczanki tych wszystkich stworzeń - koni, pstrągów, kotów. Była za to inna wyliczanka - choroba, szpital, jakiś korytarz, sale szpitalne, ogólnie śmierć  i to co do niej prowadzi... Zmienił tekst ponieważ Ania (żona) spytała, czy to musi tak być. Stwierdziła, że to jest bardzo dołujące. Posiedział i napisał nowy... 
Jerzy Tolak - menadżer zespołu opisuje ostatnie chwile życia lidera Republiki, kiedy pomagał Ciechowskiemu w nowym domu, do którego tymczasowo wprowadzili się aby pobudować ten właściwy, własny dom. Grzegorz akurat zajmował się podłączaniem sprzętu grającego - wzmacniacza, telewizora, głośników. Zacząłem mu w tym pomagać, a przy okazji sobie gadaliśmy. Zrobiło się już późno, za oknami szalała potężna śnieżyca. Pojechałem do domu, i zanim przedarłem się do siebie przez te ośnieżone ulice, zadzwonił telefon. Dowiedziałem się, ze Grzegorz pojechał z Anią do szpitala, bo źle się poczuł. Zdecydowali się na interwencję lekarzy, bo ból nie ustępował. Zadzwoniłem do nich, rzeczywiście byli w szpitalu, i czekali na badania. Był wtorek około północy. Choroba nie została od razu zdiagnozowana,. Dopiero następnego dnia lekarze wiedzieli, co się dzieje.            

Leszek Biolik tak wspomina pierwszą Republikę: Wrócił do zespołu (Ciechowski), zaprosił kolegów, ale Paweł Kuczyński wypisał się z tej zabawy. Republika wróciła, ale to nie był już ten sam zespól. Mieliśmy świadomość, że Grzesiek jest wyższy od każdego z nas o cztery metry. 

Ktoś zapyta: a  gdzie recenzja? Odpowiem, na razie jest wspaniale, książkę czyta się jednym tchem. To prawdziwa historia zespołu, pokazuje różne oblicze jej lidera - jedno kreowane przez media, i to drugie: ciepłego rodzinnego, czasem despotycznego, ale błyskotliwego i kreatywnego człowieka. Opis jego śmierci, reakcja najbliższych na długo pozostają w pamięci. 

Za jakiś czas napiszę o kolejnych rozdziałach, tym czasem wszystkim zainteresowanym historią polskiej nowej fali zdecydowanie polecam książkę autorstwa Piotra Stelmacha.  

C.D.N.    

Piotr Stelmach: Lżejszy od Fotografii - o Grzegorzu Ciechowskim, Wydawnictwo Literackie 2018. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz