Tak mnie naszło z okazji 38. rocznicy śmierci legendarnego wokalisty. Jest taka piosenka the Beatles, When I'm 64, napisana zresztą przez McCartneya i jest to moim zdaniem najsłabsza piosenka na Pepperze i jedna z najsłabszych piosenek Beatlesów w ogóle (chyba zaraz po Obla-di obla-da, też zresztą autorstwa McCartneya). Ale ja nie o Beatlesach, choć oni też wiele zrobili, również dla muzyki postpunkowej i chłodnofalowej, którą tutaj opisujemy. Niemniej to temat na inną historię. Chodzi o to, że na podstawie piosenki Beatlesów powstało dzieło będące projekcją ich wyglądu kiedy będą mieli po 64 lata...
Ian Curtis gdyby żył 15.07.2018 roku skończyłby 62 lata. Co by było z Joy Division? Abstrahując od faktu nasilającej się epilepsji Curtisa, prób leczenia barbituranami itd. Przyjmijmy trzy warianty. Że Curtis nie został wyleczony, a Joy Division dobiera nowego wokalistę i z nim kontynuuje karierę. Dwa, Curis został wyleczony i jest nadal członkiem Joy Division, a zespół istnieje do dziś, i trzy, że Curtis, żyje ale odchodzi, a zespól zmienia nazwę i rozpoczyna karierę, na przykład jako New Order.
Wariant 3, sprawa jasna. Widzimy po wielu latach to co mamy dziś. Odchodzi Peter Hook, a Bernard Sumner na którego twarzy widać upływ czasu, kołysze się w rytmie Love Will Tear us Apart. Ten zespół był kiedyś dobry. Skończył się mniej więcej w okresie Low- Life.
Wariant 1 - kto? Moim zdaniem to byłby najgorszy wariant. Ian Curtis żyje, zapewne rozwodzi się z żoną i wiąże z Annik Honore na stałe. Może mają dzieci, a wokalista Joy Division zmaga się z chorobą... Może znalazłby się sposób na wyleczenie lub znaczne ograniczenie epilepsji? Nie wyobrażam sobie Curtisa siedzącego rozwalonego w fotelu podczas jakiegoś wywiadu z serii: powiedz nam wujku Ianie jak to było kiedy nagrywaliście Closer?
Wariant istnienia zespołu do dziś, po wyleczeniu wokalisty. Kiedyś Bernard Sumner powiedział w wywiadzie, że gdyby Joy Division istnieli to muzyka byłaby taka sama jak jest u New Order, natomiast teksty byłyby inne... Czy ktoś może wyobrazić sobie Iana Curtisa śpiewającego do piosenek z płyty Republic? Z innymi rzecz jasna tekstami, ale taka lekka muzyka taneczna? Swoją drogą, Sumner lekko przesadza, bowiem według Deborah Curtis to Ian Curtis był autorem większości linii melodycznych piosenek Joy Division. Nie wierzę w to, że dopuściłby do transformacji mrocznego wizerunku grupy w coś takiego jak dziś prezentuje New Order..
Paradoksalnie, Ian Curtis wybrał dla siebie najlepsze możliwe rozwiązanie. I twierdzę, że dobrze o tym wiedział. W końcu wśród jego lektur był Nietzsche, a ten przecież wiele razy opierając się na Tacycie, twierdził, że zaszczytna śmierć jest lepsza od haniebnego życia...
Powyższy rysunek pochodzi ze strony TUTAJ
Wariant istnienia zespołu do dziś, po wyleczeniu wokalisty. Kiedyś Bernard Sumner powiedział w wywiadzie, że gdyby Joy Division istnieli to muzyka byłaby taka sama jak jest u New Order, natomiast teksty byłyby inne... Czy ktoś może wyobrazić sobie Iana Curtisa śpiewającego do piosenek z płyty Republic? Z innymi rzecz jasna tekstami, ale taka lekka muzyka taneczna? Swoją drogą, Sumner lekko przesadza, bowiem według Deborah Curtis to Ian Curtis był autorem większości linii melodycznych piosenek Joy Division. Nie wierzę w to, że dopuściłby do transformacji mrocznego wizerunku grupy w coś takiego jak dziś prezentuje New Order..
Paradoksalnie, Ian Curtis wybrał dla siebie najlepsze możliwe rozwiązanie. I twierdzę, że dobrze o tym wiedział. W końcu wśród jego lektur był Nietzsche, a ten przecież wiele razy opierając się na Tacycie, twierdził, że zaszczytna śmierć jest lepsza od haniebnego życia...
Powyższy rysunek pochodzi ze strony TUTAJ
Obla-di obla-da słabe? Wypraszam sobie! :D
OdpowiedzUsuńWera dobrze że wszystko u Ciebie OK. To nie tylko moje zdanie ale i fanów the Beatles gdzie od lat ta piosenka wygrywa rankingi na najgorszy utwör...ale na pocieszenie każdy zespół ma w dorobku antyhity. Nawet Joy Division choćby at a later date.. dlatego ja nie cierpię remasteringu płyt z tzw. bonusami. Te bonusy to zwykle odrzuty... Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
UsuńSpoko, ja tam lubię tak czy tak :D Głupkowate piosenki też są potrzebne ;)
UsuńJa patrzę na to nieco inaczej, staram się zawsze oceniać całe albumy i to jak When I am 64 odstaje od Peppera tak Obladi od reszty białego albumu. Podobnie jest na przykład z Disintegration the Cure gdzie fatalny Lullaby psuje wszystko. Ale na pocieszenie powiem że to ich największy przebój... On tam niech każdy lubi co chce 😀
Usuń