poniedziałek, 28 maja 2018

Edward Hopper: Staram się tylko namalować światło na ścianie - niesamowite obrazy samotności


Po obrazach wyrażających emocje autorstwa Edvarda Muncha (TUTAJ) pora na kolejny malarski zapis krańcowych przeżyć egzystencjalnych innego Edwarda, tym razem Edwarda Hoppera (1882-1967). O ile pierwszy posłużył się dla przekazania swoich stanów wewnętrznych niespokojną kreską i kolorem, u drugiego widzimy pozornie chłodne, realistyczne scenki z życia, drobiazgowo oddane przez, wydawałoby się, niezaangażowanego obserwatora. Mamy na nich samotnie stojące domy, w które tchną jednak określoną tożsamością (House by the Railroad, 1924), samotne, zamyślone postacie (Morning Sun, 1952) i fragmenty współczesnego miasta (Nighthawks, 1942).



Hopper powtarzał często, że nie maluję smutku lub samotności. Staram się tylko namalować światło na ścianie. Mimo to, w jego obrazach, na pierwszy rzut oka, pełnych prostego przekazu, widzowie doszukują się malarskiej wizji lęków współczesnego człowieka, mieszkańca miejskiej dżungli, w której można się zgubić i pozostać przez całe życie bezimiennym. Brak detali zachęca do spekulacji i nadinterpretacji idących równolegle z obawami, które odczuwa każdy z nas. Epitetem, którym obdarza się najczęściej dzieła Hoppera jest voyeuryzm. Przykładem tego ma być jego obraz Nocne Okna (1928), w którym widz stawia się naprzeciw okien mieszkania umieszczonego na pierwszym piętrze i każe patrzeć na znajdującą się w nim samotną kobietę.


Czy to rzeczywiście jest prawda? Czy spokojny konserwatysta, którym całe życie był Hopper wyraża w swoich obrazach taki rodzaj samotności gdzie niechęć do nawiązania kontaktu z drugim człowiekiem powoduje niezdrowe podglądactwo? Raczej nie, bo czyż podobnych obrazów izolacji nie przekazało nam np.: malarstwo Vermeera? (można tu wskazać jego dwa obrazy: Czytająca list (1662) i Sznur pereł (1662). Z dzieł Hoppera poza smutkiem wydziera raczej fascynacja każdym człowiekiem, który dla twórcy staje się osobnym światem przeżyć i źródłem indywidualizmu, na przekór zauważanego pozbawiania go tych wartości przez alienację współczesnego społeczeństwa. Jakby zaprzeczając tendencjom demokratyzacji, prowadzącej do zatarcia różnic, malarz każe się dostrzec złożoność i wyjątkowość każdego napotkanego człowieka, choćby był tak zwyczajny jak pracownik stacji benzynowej, którego już nie zauważamy i traktujemy jako dodatek do dystrybutora paliw. Ten spokojny smutek, wręcz melancholia tchnąca z wielu dzieł Hoppera jest zarejestrowanym wnioskiem płynącym z obserwacji poczynionych przez artystę, który próbował go zdefiniować słowami wielka sztuka jest zewnętrznym wyrazem wewnętrznego życia artysty, a to wewnętrzne życie spowodowane jest jego wewnętrzną, osobistą wizją świata.

Malarskie wizje Hoppera pozostawiają ogromne pole interpretacji. Są one często sprzeczne. Dzieje się tak dlatego, że obrazy te działają jak lustra, odbijając emocje poszczególnego widza, tak jakby każdy kto na nie spogląda znajdował w nich dokładnie to, co nurtuje jego samego. Może dlatego stały się inspiracją innych sztuk, w tym głównie filmu. Alfred Hitchcock na jego House of the Railroad z 1925 roku wzorował motel Bates w swojej Psychozie z 1960 roku, a Okno Traces of Night z 1928 stało się tematem filmu Tylne okno z 1954 roku, w którym fotograf Jeffries ze swojego mieszkania obserwuje pannę Lonely Hearts, kobietę tak samotną, że tylko śmierć wydaje się być jej przyjacielem. Ale najczęściej reprodukowanym obrazem jest Nighthawks znany w u nas pod nazwą Ćmy barowe. Ten nocny bar stał się elementem scenografii filmu Wim’a Wenders’a Koniec przemocy z 1997 a nawet wystąpił w 18 odcinku sezonu 8 The Simpsons Dzieło to wpłynęło nawet na muzykę, stając się inspiracją albumu koncertowego Toma Waitsa z 1975 roku: Nighthawks at the Diner.


Zafascynowani twórczością Hoppera twórcy podjęli się próby ożywienia jego obrazów, co stało się w filmie Shirley - wizje rzeczywistości, w którym Gustav Deutsch, muzyk i artysta wideo, wykorzystał i animował trzynaście obrazów Hoppera, m.in. Night Windows (1938), Office at Night, (1940) i Room in New York (1932). Nic zatem dziwnego, że wystawy z udziałem dzieł Edwarda Hoppera biją rekordy oglądalności. Zorganizowana w 2004 r. w Tate Modern w Londynie przyciągnęła 420 000 widzów. Tak samo nieskończone są już ilości pastiszów jego prac.
 
Popatrzmy na jego obrazy zebrane w tym krótkim filmie i zastanówmy się na ile pokazują one alienację człowieka a na ile nie ma jej tam lecz tkwi ona w nas samych: 

6 komentarzy:

  1. Warto też wspomnieć o Tataraku Andrzeja Wajdy, jednym z tych wajdowskich małych arcydzieł, w którym obraz Hoppera stał się bezpośrednim odniesieniem. Wajda zresztą jest autorem całej serii wykładów o malarstwie Hoppera. Miejmy nadzieję że ktoś kiedyś pomyśli o ich wydaniu. Tu jest link do drobnego fragmentu https://youtu.be/HLvYBaZhTeE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za cenną informację, która uzupełnia nasz tekst. Gdyby opisać wpływ Hoppera na całą kinematografię, powyższa notka musiałaby zająć co najmniej kilkadziesiąt stron, dlatego temat ten jedynie zasygnalizowano. To prawda, A. Wajda również był zafascynowany malarstwem Hoppera, a trzeba przypomnieć że z wykształcenia był malarzem, więc jego wykłady są tym bardziej interesujące. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Moje ulubione obraz to : Summertime i Second Story Sunlight

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ciekawe na obu malarz pokazał swoją żonę, przez co oba płótna są jak kontynuacja tej samej opowieści. Pasuje do nich znany utwór Elli Fitzgerald https://www.youtube.com/watch?v=u2bigf337aU

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Natulka - proponujemy prześledzić dzieła innych artystów prezentowanych u nas, a pod tagiem Hopper znajdziesz również podobnych do prezentowanego w tym tekście. Miłej zabawy.

      Usuń