czwartek, 8 października 2020

Malarstwo Stefana Johannsona: cząstki światła przenoszone na płótno

Stefan Johannson (1876-1955) był malarzem akwarelowym z Värmland, z pagórkowatego regionu Szwecji. Trudno znaleźć go w Internecie, bo nie jest tak sławny, jak jego imiennik, kierowca wyścigowy formuły jeden. Gdy nawet wrzuci się w wyszukiwarkę hasło Stefan Johansson artwork to i tak większość sugerowanych linków odnosi się do rajdowca i jego malarskiej twórczości. Niemniej warto zadać sobie trud i odszukać obrazy szwedzkiego malarza Johanssona.


W zasadzie artysta był samoukiem. Wprawdzie studiował malarstwo w Sztokholmie, lecz - jak sam potem przyznał - lekcje te nie na wiele mu się przydały (LINK). Większy pożytek wyniósł ze studiów natury oraz podróży artystycznych do Niemiec i Włoch, gdzie zachwycił się malarstwem renesansu i współczesną sztuką włoską. Dawni mistrzowie zainspirowali Johanssona do opracowania oryginalnej techniki malarskiej. Otóż malował farbami akwarelowymi i temperowymi na niezagruntowanym płótnie naciągniętym na krosna. W rezultacie otrzymał efekt rozbicia obrazu na drobne, wibrujące punkciki, taki sam, jak u włoskich dywizjonistów z tego samego okresu.

 Johansson malował głównie miejskie pejzaże w nocy, często w świetle latarni oraz wnętrza mieszkań, także o zmierzchu, a przyjęty sposób malowania potęgował wrażenie wibracji drobinek światła miękko rozpraszających się w mroku. Aby uchwycić taki rezultat, malarz często wymykał się z domu i stał godzinami na ulicy, wpatrując się w uliczną latarnię. Zapamiętane drobiazgowo cząstki światła były potem przez niego przenoszone na płótno, skąd zdają się promieniować i miękko rozpraszać w mroku... Szczególnie widać to na tych dziełach, których tematem jest latarnia uliczna lub most przez rzekę Klarälve w Sztokholmie.






W 1931 roku szwedzki rynek sztuki całkowicie upadł w wyniku kryzysu  przez kryzys. Wtedy Johannson przeprowadził się do małego mieszkania w Karlstad, które dzielił z bratem. Od tej pory głównym motywem jego obrazów stał się widziany z okna most oraz rzeka nocą. I oczywiście światło, zarówno naturalne jak i elektryczne. Blask światła przybrał w jego pracach wymiar egzystencjalny, wręcz mistyczny. Emanacja jasności ze źródła światła była według niego ilustracją wiecznej, boskiej zasady, na której istnieje świat. Malarz rozczytywał się w dziełach  Kandinskyego „O duchowości w sztuce” i Okakury Kakuzo „Ideały Wschodu”, kiedy zmarł w 1956 roku, na jego szafce przy łóżku znaleziono książkę Kakuzo i Biblię...

Niektóre z pokazanych przez nas malowideł mają ramy, ponieważ dla Johanssona rama była integralną częścią jego obrazów i dlatego często sam je oprawiał. Uważał, że rama  powinna łączyć się z płótnem, tworząc całość, dlatego starannie dobierał kolor, fakturę i rodzaj drewna, z którego była wykonana.







Na pewno prezentowane przez nas dzisiaj malarstwo jest niezwykłe i warte naszej uwagi. Zatrzymania się i baczniejszego spojrzenia na światło. I na cień rozpływający się w mroku.

Wkrótce kolejni artyści warci uwagi, jeśli chcecie ich poznać - czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz