środa, 18 września 2024

Stephen Morris: Record, Play, Pause - książka perkusisty Joy Division i New Order cz.16. Audycje Johna Peela i pierwsze nagranie w Strawberry Studios

 

W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe. W kolejnym (TUTAJ) pierwsze koncerty i fascynację Davidem Bowie  wybór roli w zespole jako perkusista (LINK). W tej części (LINK) przedstawiliśmy pierwsze eksperymenty kolegów z LSD, epizod ze studiami i przeprowadzkę do nowego domu. TUTAJ opisaliśmy pierwszych idoli gry na perkusji i zakup instrumentu, a także pierwsze lekcje Stephena gry na nim, a TUTAJ perypetie związane ze zmianą szkoły. Wzrastające zainteresowania winylami i rozbudowę zestawu perkusyjnego opisaliśmy TUTAJ i TUTAJ

Spośród gatunków, które szczególnie nie podobały się przyszłemu perkusiście Joy Division było disco, zwłaszcza takie rzeczy jak Bee Gees umieścili w Gorączce Sobotniej Nocy. Teraz jest inaczej bo wszystko to nabrało wartości sentymentalnej...


Niestety w tamtych czasach niemalże wszytko co puszczano w TV BBC to było disco. Natomiast Stephen lubił The Old Grey Whistle Test i audycje Johna Peela, słuchał w nich miedzy innymi takich wykonawców jak Can, Roxy Music, Alex Harvey czy Dr Feelgood


Słuchał wtedy wielu gatunków muzycznych: country, folk, funk itd. Skończył zatem w grupie folkowej w 1975 roku. Spotykał się ze znajomymi zwykle w piątki - na koniec tygodnia pracy, w czyimś domu (nie w swoim bo miał zakaz). Palili jointy i grali na gitarach. Czasem szli do pubów. 
 
W tamtym czasie jeden z jego kolegów Will zdecydował się założyć zespół. Grał na basie i szybko dobrał do grupy gitarzystę i klawiszowca. Oczywiście Stephen zgodził się grać na perkusji. Zaczęli odbywać w soboty próby. Oczywiście podstawowym problemem był wybór jaką muzykę grać, bo każdy chciał grać coś innego. Finalnie doszli do kompromisu, że zagrają piosenkę Dylana pt. You Ain't Goin Nowhere
 

Ich gitarzysta, nieco wyglądający jak Lennon, napisał kilka piosenek i postanowili je zagrać. Nagrali nawet je na kasecie, ale perkusja wszystko zagłuszyła. Zatem postanowili nagrać demo w oryginalnym studio. Zabukowali na pół dnia słynne Strawberry Studios w Stockport, należące do 10 CC (warto zobaczyć nasze posty o tym studio TUTAJ).
 
Wtedy Morris nauczył się wielu rzeczy dotyczących nagrywania perkusji, mimo faktu że jego wiedza o procesie nagrywania jako takim była znikoma. Piosenkę finalnie nagrali, tak więc można było ją posłać na konkurs do Picadilly Radio. Zagrali nawet pierwszy koncert, ale niestety wypadł on fatalnie. Nie wygrali też konkursu w radio. Dlatego zespól wkrótce się rozpadł.
 
C.D.N. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz