sobota, 3 kwietnia 2021

Co się dzieje z nimi dzisiaj: Sisters of Mercy

O Sisters of Mercy pisaliśmy już całkiem sporo. Przedstawiliśmy unikalny show zespołu w Brixton Academy z 29 czerwca 1983 (TUTAJ) oraz koncert Wake z 1985 roku (TUTAJ), a także ich trzeci, znakomity album Floodland (LINK). Opisaliśmy również ich sesję u Johna Peela, która miała miejsce 19 czerwca 1984 roku w studio Maida Vale 5 (LINK). Poza tym nie raz informacje o aktualnych poczynaniach grupy znajdowały się w naszych poniedziałkowych newsach. Lecz chyba to zbyt mało. I pora może napisać, co dzieje się teraz z poszczególnymi artystami tworzącymi formację SOM.


Photo © Philippe Carly (od lewej do prawej) Craig Adams, Andrew Eldritch, Ben Gunn i Gary Marx, 5 sierpień 1983, Mallemunt Festival w Muntplein, Bruksela, Belgia.


Wydawałoby się, że ustalenie tego będzie łatwizną, bo zespół jest bardzo znany, zatem należałoby oczekiwać mnóstwa danych w Internecie, morza wywiadów i książek. A tu nic z tych rzeczy. O jednych z muzykach dało się coś napisać, o innych tyle co nic… a przynajmniej bardzo niewiele. 

Ale dość tych wstępów, przechodzimy do konkretów.

Początki zespołu sięgają roku 1980, kiedy to w Leeds doszło do spotkania dwóch przyszłych jego członków, czyli Andrew Eldritcha oraz Gary Marxa. Obaj panowie postanowili spróbować swoich sił w muzyce gdyż, jak potem ujawniono w wywiadzie, bardzo chcieli usłyszeć siebie w radio. Gary Marx rozpoczął grę na gitarze, a Eldritch na perkusji. Ten pierwszy skład nagrał singiel, zawierającego trzy utwory Damage Done, Watch i Home of the Hit-men. Nazwę zapożyczono z piosenki Leonarda Cohena noszącej właśnie tytuł The Sisters of Mercy, która znalazła się w filmie Roberta Altmana zatytułowanego McCabe & Mrs. Miller, który muzycy wspólnie obejrzeli. I tak to się zaczęło. 

Skład grupy zmieniał się często. Muzycy przychodzili i odchodzili. W zasadzie niezmienionymi elementami krajobrazu scenicznego SOM pozostali Andrew Eldritch oraz automat perkusyjny kupiony przez basistę Craiga Adamsa i ochrzczony mianem Dr Avalanche. Ale co do reszty, to co rok prawie był inny zestaw, a wyglądało to tak:

1980-1981 Eldritch, Marx, Dr Avalanche

1981-1983 Eldritch, Marx, Gunn, Adams, Dr Avalanche

1984-1985 Eldritch, Marx, Hussey, Adams, Dr Avalanche

1985-1989 Eldritch, Morrison, Dr Avalanche

1989-1990 Eldritch, Bruhn, James, Dr Avalanche

1990-1991 Eldritch, Bruhn, James, Bricheno, Donovan, Dr Avalanche

1992 Eldritch, Bruhn, Bricheno, Dr Avalanche

1993 Eldritch, Bruhn, Pearson, Dr Avalanche

1993-1996 Eldritch, Pearson, Dr Avalanche

1996 Eldritch, Pearson, Sheehan, Dr Avalanche

1997-1999 Eldritch, Pearson, Varjak, Dr Avalanche

2000-2003 Eldritch, Pearson, Sheehan, Dr Avalanche

2003-2005 Eldritch, Pearson, Dr Avalanche

2005 Eldritch, Pearson, May, Dr Avalanche

2006+ Eldritch, May, Christo, Dr Avalanche


Natomiast obecny skład zespołu to:


Andrew Eldritch - śpiew, instrumenty klawiszowe, gitara (1980-)

Dylan Smith - gitara, śpiew (2019-)

Ben Christo - gitara, śpiew (2006-)

Dr Avalanche - automat perkusyjny (1980-)


Według nas, wśród najbardziej interesujących byłych członków, dzięki którym zespół odniósł sukces byli:


Gary Marx - gitara, śpiew (1980-1985)

Craig Adams - gitara basowa (1981-1985)

Ben Gunn - gitara (1981-1983)

Wayne Hussey - gitara, śpiew (1984-1985)

Patricia Morrison - gitara basowa (1985-1989)


I ich teraz po kolei opiszemy:


Gary Marx (naprawdę nazywa się Mark Frederick Pearman) urodził się 18 czerwca 1959 roku. Był nie tylko współzałożycielem, ale także wiodącym gitarzystą i autorem niektórych tekstów SOM. Opuścił zespół w 1985 roku i założył Ghost Dance, w składzie którego znalazła się była wokalistka zespołu Skeletal Family - Anne-Marie Hurst. Marx opuścił SOM podczas trasy koncertowej, więc tourne zespół dokończył  w trójosobowym składzie. Ostatnim koncertem z jego udziałem był opisany przez nas Wake w Royal Albert Hall w Londynie (18.06.1985), zarejestrowany i wydany na kasecie VHS. W każdym razie Ghost Dance z Garym Marxem wydali dwa albumy i wyruszyli w szereg obszernych tras koncertowych, odnosząc względny sukces. Jednak polityka wytwórni płytowych i chyba brak dobrego menadżera (?) doprowadziła do rozpadu zespołu pod koniec 1989 roku.


Po tym doświadczeniu Gary porzucił estradę i podjął się pracy w instytucji założonej przez Paula McCartneya, którą jest Liverpool Institute for Performing Arts. W latach 1997-2005 był tam nauczycielem, a potem na swojej stronie internetowej udostępnił archiwum grupy Ghost Dance (strona obecnie nie działa).

W 2003 roku wydał swój pierwszy solowy album Pretty Black Dots, a 2007 kolejny, Nineteen Ninety Five and Nowhere, z materiałem stworzonym przez niego w 1995 roku dla The Sisters of Mercy. Obecnie Mark Frederick Pearman jest dyrektorem w spółce West Pavillion (Heath) Limited w Scarborough North Yorkshire zajmującej się doradztwem finansowym i zarządzaniem nieruchomościami… (LINK).

Craig Adams (Craig David Adams) urodził się 4 kwietnia 1962 roku w Otley, leżącym w hrabstwie Yorkshire, lecz wychowywał się w Leeds. Szkołę porzucił dla kariery muzycznej. Jego pierwszym zespołem był The Expelairs, z którym wydał kilka singli. Niemniej opuścił tę grupę i zaczął grać na basie, zainspirowany muzyką Motörhead. Tak samo jak Gary Marx trafił do SOM po rozmowie z Andrew Eldritchem w jednym z barów… Jednak nie minęły cztery lata i Adams oraz Hussey odeszli i wspólnie utworzyli utworzyli The Mission – jeden z ich koncertów, według nas najlepszy, omówiliśmy TUTAJ. Mimo tak dobrych występów, wydania czterech albumów, w 1992 roku Adams opuścił The Mission. W prasie można przeczytać różne relacje z wielu dziwnych incydentów, które go dotykały, jak choćby ten o złamaniu ręki w wyniku uderzenia pięścią w szybę autobusu podczas pierwszej trasy po Ameryce Północnej. Jednak w biograficznej książce o The Mission, Names Are For Tombstones, Baby autorstwa Martina Roacha i Neila Perry, podano, że Adams i Hussey byli w dobrych stosunkach, ale ich drogi muzyczne na tamtym etapie rozeszły się. Jednak później jeszcze wielokrotnie grali razem w formacji The Mission, a od 2011 roku Craig jest wymieniany jako czynny muzyk tej grupy. Adams namówiony przez Billyego Duffyego w 1993 roku zagrał w the Cult podczas ich europejskiej trasy koncertowej. Pozostał z nimi kilka lat aż do pierwszego rozpadu zespołu w marcu 1995 roku. Potem czasem dołączał do nich kilkakrotnie, gdy grali w Stanach Zjednoczonych, ostatni raz w październiku 2002 roku.

W 1998 roku razem z Duffym, Mikiem Petersem (z Alarm) i Scottem Garrettem, który również grał z the Cult w tym samym czasie co Adams założył Coloursound. A w 2006 roku Kirk Brandon zachęcił go do przyłączenia się do post-punkowej grupy Spear of Destiny, istniejącej od 1983 roku, oraz przyjął do swojego projektu Theatre of Hate, w którym gra do dzisiaj Wystąpił z nimi m.in. w 2019 roku w San Francisco 


W 2012 roku Adams wydał swój pierwszy solowy album Demon King, wyprodukowany przez Mikea Kellyego, a dwa lata potem w 2014 roku Adams nawiązał współpracę z kubańsko - amerykańskim piosenkarzem Voltairem nad albumem Raised by Bats. W 2015 wystąpił z The Mission na Gathering 23 w Llandudno i dał pokaz gry solo połączonej ze śpiewem. W Polsce zobaczymy go w klubie Proxima w Warszawie gdzie wystąpi właśnie z The Mission podczas trasy Deja Vu Tour 2022 w dniu 28 marca 2022 roku (jest to koncert przełożony z 2020 roku). Bilety już można kupować TUTAJ.


Ben Gunn (prawdziwe nazwisko - Benjamin Matthews) urodził się w 1963 roku. Pseudonim przyjął na cześć postaci ex-pirata z powieści R.L. Stevensona Treasure Island (Wyspa Skarbów). Kiedy był w liceum jego rodzina przeprowadziła się do Leeds z Clapham (południowy Londyn).  Zapoznał się z muzykami z SOM przez kilku byłych członków z Expelaires (należał do niej kiedyś Craig Adams), nawiązał współpracę i opuścił w atmosferze rozgoryczenia pod koniec roku 1983, już po sukcesie singla Temple of Love.  Później grał w formacji The Torch, założył małą wytwórnię Flame On Records (dźwiękowcem był u niego Colin Richardson), która wydała dwa single Anabas (Romance i Barricades), podobno grając w tym zespole, lecz ostatecznie wycofał się z życia muzycznego. Co dość dziwne, niemalże nie pozwalał wówczas robić sobie żadnych zdjęć… 


W każdym razie z wytwórnią jak i zespołem nie odniósł sukcesu, więc poszedł na studia ekonomiczne na Liverpool University, gdzie jeszcze związał się z zespołem bluesowym nazwanym Stanley The Counting Horse na cześć konia, któremu przypisywano umiejętności matematyczne. Po studiach podyplomowych uzyskał kwalifikacje księgowego. Co teraz robi niestety nie wiadomo, jedni fani twierdzą, że pracuje w firmie zajmującej się doradztwem podatkowym, inni, że działa w branży medialnej (LINK).


Wayne Hussey (prawdziwe nazwisko to Jerry Lovelock) urodził się 26 maja 1958 roku w Bristolu. Pierwszym zespołem do którego należał był The Invisible Girls, założony w Salford w Greater Manchester w 1978 roku przez Martina Hannetta w celu stworzenia muzycznego tła dla nagrań punkowego poety z Salford, Johna Coopera Clarke'a. W 1984 roku zastąpił w SOM Bena Gunna, ale grał w grupie dość krótko. W 1986 roku odszedł i założył The Mission…. Nie będziemy opisywać bogatej historii tej formacji. Wspomnimy tylko, że na początku 2020 roku wyruszyli w trasę United European Party Tour. Podczas trasy zespół wykonywał dwa kompletne różne sety przez dwie noce w każdym miejscu, począwszy od Birmingham w dniu 29 lutego, po czym wyruszyli w podróż po Europie. Tourne przerwała epidemia COVID-19, więc dokończą je w 2022 roku i wtedy odwiedzą Polskę, o czym napisaliśmy powyżej. The Mission nadal jest ciekawą formacją, na żywo Wayne Hussey podobno jest w imponującej formie. Obecnie muzyk mieszka w Brazylii, wraz z żoną Cinthyą i dwoma córkami. W 2019 roku opublikował swoją autobiografię, a w zasadzie wywiad-rzekę zredagowany przez Salat Daze (LINK). SOM z Husseyem nagrali pierwszą długogrającą płytę First and Last and Always (1985). Album odniósł spory sukces i ostatecznie osiągnął 14 pozycję na liście Billboard, co było zupełnie niespotykane wśród zespołów sceny niezależnej. W zeszłym roku zaangażował się z kolei w walkę z COVID-19. Zwerbował obecnych i byłych członków The Cure, Depeche Mode, The Cult, Siouxsie and the Banshees, Bauhaus i The Smiths do nagrania remakeu gwiazdorskiego hymnu The Mission z 1988 roku Tower of Strength. Cały dochód ma zasilić walkę z pandemią. 

Patricia Morrison urodziła się w 1962 roku w Los Angeles. Jest znana głównie tego, że grała w trzech kultowych zespołach rockowych, takich jak The Gun Club, The Damned i oczywiście Sisters of Mercy. Po tym, gdy została żoną Davea Vaniana, piosenkarza i lidera grupy The Damned i urodziła w 2004 roku córkę Emily, wycofała się z życia muzycznego. Mogła to być dla niej trudna decyzja bo zaczęła grać na basie i występować odkąd skończyła 16 lat, najpierw z Femme Fatale, a potem z The Bag jednak w tym wczesnym okresie nigdy nie występowała na żywo, a jeśli już, to w papierowej torbie na głowie, aby utajnić swoją tożsamość. Jej osobowość musiała robić wrażenie, bo Eldritch w jednej z piosenek porównał ją do Lukrecji Borgii (chodzi o Lucretia My Reflection). Tak czy inaczej, jej obecność pozostawała nierozerwalnie związana z największym komercyjnym sukcesem Sisters of Mercy: fryzura, czarna szminka i szokujące ubiory przyciągały formacji wielu nowych fanów. Po tym, gdy w atmosferze wzajemnych pretensji opuściła grupę, w 1994 roku wydała solowy album Reflect on This, głównie dzięki pomocy finansowej kilku przyjaciół (m.in. perkusisty Franco Rogantan i menedżera Ian Blacakaby). W 1996 roku została poproszona o zastąpienie basisty Paula Graya z The Damned który uległ kontuzji podczas koncertu. W tym samym roku poślubiła ich piosenkarza, Davea Vaniana, objechała z nimi cały świat a gdy opuściła zespół, w jej miejsce wszedł Stu West


Jest szczęśliwą, spełnioną kobietą i matką. Jak stwierdziła w jednym z wywiadów udało jej się dokonać trzech najdziwniejszych rzeczy, o których zawsze marzyła: poślubiła wampira, wspięła się na Wezuwiusz w szpilkach i została basistą a nie weterynarzem. Jej córka Emily Vanian, w wieku 12 wystąpiła obok ojca na scenie, podczas jubileuszowego koncertu The Damned,  w Royal Albert Hall. Było to w maju 2016 roku. 




Patricia 2020 roku wystąpiła jednak gościnnie na płycie drugim albumie studyjnym Creeper zatytułowanym Sex, Death & the Infinite Void, jej głos zaczyna płytę (o tym jak do tego doszło TUTAJ).


Patricia, Dave i Emily mieszkają w Londynie i tworzą szczęśliwą rodzinę, o czym możemy się przekonać patrząc na poniższe zdjęcie, umieszczone przez Patricie na jej profilu na Instagramie:



(LINK). 

Nie opisaliśmy Andrewa Eldritcha (właściwie Andrew William Harvey Taylor) oraz Dr Avalanche. Co do jednego i drugiego uznaliśmy że należą się im osobne teksty… Za jakiś czas… Bo Eldritch inspiruje,  jego osoba stała się w 2017 roku tematem piosenki Andrew Eldritch is Moving Back to Leeds zespołu The Mountain Goats. A Dr Avalanche jest nieśmiertelny...


Na koniec – link do oficjalnej strony Sisters Of Mercy (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 2 kwietnia 2021

Z mojej płytoteki: Minimal Compact i Imigrant Songs, czyli kto pamięta jeszcze Klub Płytowy Razem?

 

Gazeta Razem w epoce komunizmu miała jako jedna z nielicznych swoją rubrykę muzyczną, mało tego postanowiła swego czasu wydać 4 plakaty Beatlesów w dość dużym formacie, były to dokładnie czarno - białe reprodukcje portretów z White Album, trudno powiedzieć czy wydawane legalnie. Ważne, że trzeba było wstawać do pobliskiego kiosku o 4 rano i stać co najmniej 2 godziny w kolejce... Czasem niestety na darmo, bo plakaty nie ukazywały się co tydzień - redakcja robiła przerwy... 

Później Razem założyło coś co nazwano Klub Płytowy.


Zapowiadało się obiecująco, Lombard, Maanam, Azyl P, Kat, Sztywny Pal Azji, a w zapowiedziach Variete i 1984... Więcej informacji o Klubie TUTAJ, choć Wikipedia nie podaje wszystkiego, wiadomo... 

Nie podaje najważniejszej informacji, że płyty wydawane były w limitowanej (i to bardzo) edycji, a klub był bardzo elitarny i ograniczony do wybrańców. Niestety mimo aplikowania, nie załapałem się - wiadomo, rarytasy i to w limitowanej edycji nie są dla każdego... (proszę zobaczyć na ostatnie zdjęcia z tego wpisu - na krążku widnieje informacja, że nakład jest ograniczony). 

Natomiast załapał się kolega z klasy, syn sekretarza PZPR, więc zawsze można było odkupić od niego coś, co nie przypadło mu do gustu.
 
Tym oto sposobem trafiła do mojej płytoteki podwójna płyta Minimal Compact. Wiadomo, zawsze słuchałem dziwnej muzyki... Kto pamięta nasz wpis o filmie dokumentalnym Raging Souls o historii najpopularniejszego izraelskiego zespołu (TUTAJ i TUTAJ) ten wie, że Rami Fortis pokazuje w nim tą płytę, wręcz chwali się nią. Ciekawe czy wie, że w większości ich płyta trafiała do dzieci komunistycznych aparatczyków? Albo, że była odprzedawana za krocie takim biedakom jak ja, którzy za pierwsze tłoczenie Closer Joy Division potrafili zapłacić pięciokrotność opłaty za akademik, a później żyć o chlebie i wodzie patrząc z zadowoleniem na zakup ? 


Płyty, przynajmniej ta Minimal Compact, były w okropnym stanie. Niemniej my czuliśmy się jak byśmy dotknęli innego świata. Okładka oczywiście nie miała nic wspólnego z prawdziwą (warto zobaczyć TUTAJ), była drukowana na papierze kiepskiej jakości, mało tego w jedną kopertę wepchnięte zostały zarówno album, jak i maksisingiel. 



Aż dziw bierze, że w Crammed zgodzili się na wydanie czegoś takiego, ale wiadomo, kasa to kasa, a koszty widać obniżono. Niemniej oryginalne logo jest, jak i informacja, że wydanie jest licencjonowane. Mimo, że było ono limitowane, jest do odnalezienia na Discogs (LINK), choć nie podano nakładu.

Tyle wspomnień leśnego dziadka, lub winylowego dziada. Na koniec dorzucimy jeszcze unikalny klip Immigrant Songs z francuskiej TV z epoki kiedy w Minimal Compact wszyscy chcieli śpiewać:


i oddamy się odsłuchaniu najbardziej unikatowej płyty zespołu - maksisingla na 45 RPM, w którym Birnbach, Spigel i koledzy biją na głowę wielkich Led Zeppelin... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Minimal Compact -  Raging Souls: The Traitor, My Will, This World, When I Go, Autumn Leaves, Raging Souls, Returning Wheel, Sananat, Shouts & Kisses/ Immigrant Songs: Immigrant Song, I Imagine, New Clear Twist - Klub Płytowy Razem, 1987.


czwartek, 1 kwietnia 2021

Stare Glasgow na kliszach Stevena Berkoffa

 Steven Berkoff. Czarny charakter znany z wielu filmów, grał Adolfa Hitlera, sadystycznego podpułkownik Podovskyego i maniakalnego generała Orłowa. Można o nim powiedzieć, że lubi wzbudzać nienawiść. W jednym z wywiadów zauważył, że Lubię złych ludzi. Jestem jak chirurg, który jest najszczęśliwszy, pracując z bardzo chorym ciałem. To jest istota rzeczy, aktorstwo oferuje wolność, oferuje zmianę Twojego życia, ponieważ kiedy usłyszysz to magiczne słowo Akcja! - wow, nagle zmieniasz się w małą, krygującą się aktorkę z filmu klasy B. I raptem na ekranie dotykasz magii, stajesz się nieśmiertelny... (LINK). 

Boję się Stevena Berkoffa to wers w tekście piosenki I'm Scared gitarzysty Queen Briana Maya, wydanej na jego debiutanckim solowym albumie Back to the Light z 1993 roku. May jest wielbicielem Berkoffa, a jego żona Anita Dobson zagrała się w kilku sztukach Berkoffa.

Aktor najbardziej znany jest więc z doskonałych ról filmowych i teatralnych oraz adaptacji sztuk dramatycznych.  W 1968 roku założył London Theatre Group, na deskach których dokonał aranżacji dramatów następnie wystawianych w wielu krajach i w wielu językach. Wśród nich są: Metamorphosis (Przemiana) i The Trial (Proces) F. Kafki, Agamemnon Ajschylosa i Upadek domu Ushera E.A. Poego. Wyreżyserował i odbył tournée ze swoimi wersjami Koriolana Szekspira, oraz Ryszarda II, Hamleta i Makbeta, w których grał tytułowe role…







Ale my chcemy zaznajomić naszych czytelników z innym obliczem Berkoffa. Chcemy pokazać coś znacznie bardziej osobistego – wykonane przez niego zdjęcia. Czy nie wydaje się Wam, że fotografie znacznie więcej ujawniają niż na przykład gra aktorska? Dobór obiektu, jego otoczenie, decyzja na temat oświetlenia wiele mówi o autorze. 

A zdjęcia Berkoffa świadczą o wrażliwości ich twórcy na kondycję, na położenie otaczających go ludzi. Widać to szczególnie w cyklu kolorowych zdjęć zatytułowanych Homless in Hollywood (Bezdomni w Hollywood), który pokazał w 2019 roku w Galerii Wex Photo Video Gallery przy londyńskim Commercial Road. Kolekcja 40 zdjęć przedstawia życie bezdomnych ludzi żyjących na tle Hollywood, miasta będącego synonimem luksusu i bogactwa więcej o tym TUTAJ. Fotografiom towarzyszył film dokumentalny nakręcony przez aktora z Venice Beach, w którym rozmawiał on z wieloma osobami uwiecznionymi na zdjęciach pokazanych w galerii. A są tam ludzie po tzw. przejściach, z wypisanymi na twarzy kłopotami jakie przyniosło im życie. Te problemy nie są sztucznie zagrane na deskach sceny, lecz są autentyczne. Trzeba sporo odwagi aby wejść w świat ludzi z marginesu społecznego, najbardziej pokręcony i rozdarty różnymi tragediami.











To były jedne z najnowszych jego prac, ale aktor robi zdjęcia całe życie. Gdy miał 11 lat ktoś dał mu aparat i tak to się zaczęło. Jego ciekawość ludzi sprawiła, iż rejestrował świat, który na jego oczach odchodził w niepamięć. Po latach wyciągnął tamte zdjęcia i przywrócił stare Glasgow, zrujnowane zaułki tego miasta, opuszczone dzieci bawiące się  wśród gruzowisk,  szare ulice i ludzi… Znów możemy zobaczyć miejscowego rzeźnika oraz sprzedawcę bajgli, klientów zakładu fryzjerskiego, przechodniów… Każdy z nich dzięki kliszy Berkoffa zyskał nieśmiertelność. Może dzięki naszemu blogowi zyska jej kolejny wymiar?

Więcej prac artysty znajduje się na stronie aktora, wiele z nich zostało wydane, bliższe informacje są TUTAJ.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 31 marca 2021

Faroutmagazine publikuje listę 20 najlepszych albumów postpunk, czy aby na pewno najlepszych?

 



Forautmagazine opublikował około 2 tygodnie temu listę 20 najlepszych albumów postpunk wszechczasów (LINK). I choć wydaje się, że autor we wstępie dość jasno podaje jakie są warunki, żeby płyta znalazła się na tej liście, to sama lista wzbudza dość dalece idące wątpliwości. 

Warunki zatem pokrótce są następujące: jeden artysta - jedna płyta, lata obejmujące klasyfikację to 1977 - 1988 (uzasadnienie tego wyboru jest dość niejasne, poza podaniem faktu, że sięga się tutaj do korzeni) i tyle. A korzenie to jak wiadomo mają odnogi, a te odnogi mają mniejsze odnogi, i tak dalej i tak dalej... 

Zanim omówimy wyniki warto podkreślić, że skupimy się na obecności na liście a nie pozycji, ta bowiem jest raczej kwestią arbitralnego wyboru autora (nie podaje on dlaczego tak a nie inaczej usytuowana jest płyta). 

Miejsce pierwsze - Joy Division i Unknown Pleasures. Tutaj oczywiście dla nas sprawa jest jasna, choć w uzasadnieniu brakuje wielu rzeczy, że Hannett, że efekty specjalne, którym ten od czasu Beatlesów nadał zupełnie inny wymiar, że gra Morrisa stała się pierwowzorem do stworzenia pierwszego automatu perkusyjnego, i w końcu genialne okładka Savillea. Ale to nie wszystko - bowiem jeśli weźmiemy pod uwagę dojrzałość i poziom, to naszym zdaniem bez wątpienia na pierwszym miejscu powinno być Closer. Nikt o zdrowych zmysłach nie może nie dostrzec nowego wymiaru jaki w muzykę tchnął Hannett w takich arcymistrzowskich utworach jak Heart and Soul. Pod każdym względem Closer to o kilka poziomów lepszy album niż Unknown Pleasures. I to on powinien być na liście, jeśli rzeczywiście zakładamy warunek: jeden wykonawca - jedna płyta.


Miejsce 3 The Smiths i ich debiut... To kompletne nieporozumienie. Przecież to najsłabsza płyta zespołu. Oczywiście że Morrisey i Marr muszą być na liście, ale nie z płytą która poza kilkoma dobrymi utworami niewiele wnosi, i sam zespół podkreślał, że nie brzmi na niej jak chciał... Jeśli the Smiths to Hatfull of Hollow z 1984 roku, lub the Queen is Dead z 1986, choć my nie wzgardzamy też Meet is Murder, który ma niepowtarzalny klimat.



Miejce 7 - the Cure i Pornography. A dlaczego nie nagrana rok wcześniej Faith? Czy wtedy lista nie byłaby pełniejsza, gdyby obok Closer umieścić Faith właśnie, najwyraźniej którą Robert Smith się inspirował?



Mijsce 8 - Siouxsie and the Banshees i Juju... Dlaczego nie Tinderbox z 1986 roku? Bez wątpienia lepsza i bez wątpienia bardziej nowatorska - pokazująca że postpunk może ewoluować w kierunku lekkiej psychodeli? Nie ma porównania między tymi dwoma albumami...


Miejsce 14 - Talk Talk i the Spirit of Eden... Tutaj to już zupełnie nie można się zgodzić. The Party's Over czy It's My Live to realizacje kompletnie z innej półki. I jeśli iść tropem Closer i Faith to nie ma wątpliwości, że tutaj powinna znaleźć się płyta It's My Live. Smutek może mieć bowiem wiele obliczy, od typowo chwilami punkowego i mechanicznego jaki reprezentowali Joy Division, poprzez silnie klaustrofobiczny the Cure do bardziej elektronicznego Talk Talk.
 


Co do reszty - też można mieć wiele wątpliwości. Jednego jednak wybaczyć klasyfikacji Faroutmagazine nie można. Brak na niej takich silnie postpunkowych gwiazd jak Bauhaus, the Sisters of Mercy, Minimal Compact, kapel z 4AD które nadały postpunkowi zupełnie inny wymiar - Dead Can Dance, Cocteau Twins, Clan of Xymox, czy Wofgang Press albo DifJuz... Gdzie Swans i cala plejada gwiazd z USA?...


Takie jest ryzyko tworzenia wszelkich kwalifikacji... Trudno wznieść się ponad swoje własne upodobania, dlatego powinno się bardziej uściślić kryteria. No i warto czytać, choćby takie legendarne wydawnictwa jak omawianą u nas encyklopedię postpunka właśnie... (TUTAJ).

Ogólnie - nie, nie i raz jeszcze nie. Poziom muzycznego dziennikarstwa pikuje. 

The virginal brides file past his tomb
Strewn with time's dead flowers
Bereft in deathly bloom
Alone in a darkened room
The count

Music journalism's dead
Music journalism's dead
Music journalism's dead
Undead undead undead
Undead undead undead
Undead 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 30 marca 2021

Obraz Zdzisława Beksińskiego sprzedany za rekordową kwotę, czyli od Asyrii do Fields of the Nephilim

Niedawno pisaliśmy o cenach jakie osiągają dzieła Zdzisława Beksińskiego (TUTAJ). Przy okazji zapowiedzieliśmy ofertę Sopockiego Domu Aukcyjnego. I okazuje się, że Pandemia nie przeszkodziła zamożnym koneserom skorzystać z okazji. Jeden z obrazów poszedł za rekordową kwotę 800 tys zł. przy czym realna kwota, jaką zapłaci nabywca wyniesie prawie milion złotych, gdyż do tej ceny należy doliczyć 20 procent opłaty aukcyjnej (LINK). Jest to najwyższa cena w jaką w Polsce osiągnęło dzieło tego malarza.

Drugi z obrazów został kupiony za 430 tys. zł co przy uwzględnieniu opłaty aukcyjnej daje ponad 500 tys. zł. Obie te kwoty oznaczają iż pierwotne szacunki czyli ceny wywoławcze w wysokości 200 tysięcy złotych zostały wielokrotnie przekroczone.


Nie będziemy pisać o fenomenie popularności prac Zdzisława Beksińskiego, co bezpośrednio przekłada się na ich wartość, choć jest to zupełnie zadziwiająca kwestia. Mimo, że tematyka jego obrazów to dość makabryczne kompozycje, pełne rozsypujących się, trupowatych stworów, budzących egzystencjalne konotacje, nie brakuje chętnych, którzy chcą je mieć na własność. I to niezależnie od ceny.

A cóż widzimy na tym rekordowym, beztytuowym dziele? Otóż pyszni się na nim czteronogi stwór o ciele byka z ptasią głową, wyplecionego z ni to gałęzi, ni to z przewodów… Upozowanie hybrydy przypomina i nawiązuje do asyryjskich i perskich rzeźb wyobrażających bóstwo Lamassu. Pary Lamassu umieszczano przy wejściach do pałaców, zwrócone w stronę ulicy, a także wewnętrznych dziedzińców. Płaskorzeźby z nimi zdobiły naroża budynków, przez co płaskie formy zyskiwały dodatkowy wymiar i efekt kinetyczny, bo z przodu wydają się stać, a z boku chodzą. Wrażenie to uzyskiwano zaopatrując je w pięć nóg, co widać, gdy patrzy się na nie z ukosu. Lokalizacja tych rzeźb związana była z opiekuńczą funkcją bóstw, które według starożytnych miały chronić domy niczym wartownicy.


Wprawdzie u Beksińskiego mamy do czynienia z połączeniem ssaka i ptaka, zupełnie nie-homoidalnym, lecz można uznać, iż brak skrzydeł kompensuje tu dziób, a interpretując prace Beksińskiego musimy pamiętać, iż kreował on ich formę, natomiast treść pozostawał wyobraźni widza. I gdyby nie to, że Wail of Summer powstał w 1990 roku, można by uznać, iż ta forma powstała w wyniku inspiracji powstałego w tym samym roku utworu zespołu Fields of the Nephilim, którego tekst został przetłumaczony przez Tomasza Beksińskiego, tragicznie zmarłego syna malarza, radiowca, znawcy i fana muzyki rockowej i new wave:





Widzisz Ziemię

Jesteśmy tu wysoko

Wspinamy się nad sumeryjskim miastem

Czujesz powietrze, w którym szybujemy

Leć za mną do Sumerii

Żadnych śladów życia

Nie mamy ciała

Jesteśmy inni na swój własny sposób

Wspomnienia są tu przy mnie

I spoglądając przez stulecia

Widzę, kim jestem

Prowadzisz mnie przez Sumerię

Tych, którym Bóg nie wybaczył

I w ciemności ich zesłał

Wyprowadziłem z pułapki żywota

Na które byli skazani

I prowadzę ich przez Sumerię

Zestarzejemy się razem

Zostanę tu, żeby oddychać wolnością

Jesteśmy tutaj wysoko

Nie ma jutra ani dnia dzisiejszego

Prowadź mnie przez Sumerię...'


Musimy cierpieć, żeby pozbyć się bólu

Czy pomożesz nam odnaleźć drogę?

Ty zostaniesz tutaj... w Raju...

Niech chwila ta skończy się już

Gdyż chcę być z tobą

Przepłynę morficzne oceany

Żeby położyć się przy tobie

I zostać tutaj... w Raju...

Dusza twa wyrwała się z wiru

I wolna jest

I ja uwolniłem się z tego wiru

Żeby z tobą być

Zagubieni jesteśmy

Wśród jasnych aniołów...'

 

(LINK). 


Interesująca pętla czasu? Kto wie… 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 29 marca 2021

Isolations News 134: Unknown Pleasures Joy Division płytą wszechczasów, nowa wersja Disorder, festiwale w Manchesterze, Rammstein w Polsce, lista ciężkich hitów, Swans nagrywają, wyłączcie TV

Od The Cure do Siouxsie Sioux: listę 20 najlepszych albumów post-punkowych wszechczasów rozpoczyna Unknown Pleasures (LINK). Nie mogło być inaczej? Mogło, bo powinno to być Closer! A tego wcale nie ma na liście. Za to jest np. B52's. Kogoś ostro porypało.


A skoro Unknown, to jest nowa wersja Disorder wykonana przez Jacka Batesa, Jeffa Schroedera & Shane Grahamaoraz na wokalu samego Marka Lanegana. Ten ostatni nieco fałszuje, ale jest i tak nieźle. W znakomitej formie można go zobaczyć na koncercie opisanym przez nas TUTAJ.


Jeszcze o Joy Division, choć pośrednio - Alan McGee, były menadżer Oasis dał wywiad. Opowiada o faktach ze swojej biografii, napisanej i wydanej przez kolegę - Szkota Irvine'a Welsha - porównując ją do filmu o Joy Division 24 Hour Party People a poza tym mówi o życiu, świecie rocka, pandemii, polityce... (LINK). Facet się ostro zagalopował. Był tylko jeden Wilson, jeden Erasmus, Saville i Hannett. Był też tylko jeden Rob Gretton. I tak już zostanie na zawsze.


Skoro utkwiliśmy w Manchesterze to odbędzie się tutaj kilka festiwali. Znana jest lista 10 zespołów organizujących festiwal Brexit2022. Organizację koordynuje Walk the Plank z siedzibą w Manchesterze, budżet zasili dotacja rządowa w wysokości 120 milionów funtów... Za formę plastyczną odpowiadać będą: rzeźbiarz kinetyczny Ivan Black, zespół architektów Assemble, platforma wideo Dose of Society i British Antarctic Survey, Newsubstance firma z siedzibą w Leeds i Aproxima Arts z Glasgow. Celem imprezy ma być celebrowanie kreatywności i wspieranie jedności brytyjskiej publiczności. Jeszcze tylko nie wiadomo kto tego dokona, tzn. kto wystąpi... (LINK).

Drugi to festiwal muzyczny Parklife. Bilety wyprzedały się zaraz po tym, jak trafiły do ​​sprzedaży wcześnie rano (24 marca). Niektórzy próbują na nich zarobić i sprzedają je za dwukrotną ich cenę. Dlatego Parklife właśnie anulował bilety mężczyźnie, który oferował je za taką kwotę. Główni wykonawcy tegorocznej imprezy - która odbędzie się we wrześniu - to Skepta, Megan Thee Stallion i Da Baby (LINK). Nic nam te nazwy nie mówią, oczywiście poza nazwą miasta które będzie gościło festiwal.


Za to mówi nam coś nazwa zespołu, który 16 lipca, ale 2022 roku, wystąpi na PGE Narodowym. To Rammstein (LINK). Podobno logo zespołu na tą okazję zostanie nadrukowane nie na tosterach (o czym pisaliśmy TUTAJ) tylko na okolicznościowych figurkach z wujkiem Adim, które zespół ma zamiar zabrać celem przypomnienia tournée tego wielkiego malarza po Europie w latach 1939 - 1945. W każdym bądź razie nowa stylizacja zespołu wyraźnie wskazuje że wszystko do tego zmierza.

Jeśli chodzi o ciężkie granie to ogłoszono listę 100 najlepszych utworów 21 wieku. Na pierwszym miejscu System Of A Down z Chop Suey! (LINK). Na liście NIN, Dimmu Borgir, ale też Judas Priest czy Korn.


Jeśli NIN to lan Rubin z tego zespołu właśnie wydał dwa nowe teledyski na żywo ze swojego solowego projektu The New Regime z albumu Heart Mind Body & Soul (Deluxe Edition) z 2020 roku. Jest to Smoke & Mirrors You Can Be. Jeden z nich wybrzmiewa powyżej.

Skoro zaczęliśmy omawiać nowe płyty to Swans ogłosili wydanie albumu. Na swoim koncie na Instagramie zamieścili listę utworów która się pojawi na płycie (LINK) i  (LINK). Swans are Dead? Jak widać nie. I dobrze.


A mogliby być z powodu choćby opanowującej świat pandemii. Ta zmobilizowała niegdysiejszego perkusistę Beatlesów Ringo Starra, który uznał za stosowne zaprosić każdą znaną mu muzyczną sławę do stworzenia EP Zoom In. Wśród zaproszonych wokalistów znajdują się były współ-Beatles, Sir Paul McCartney oraz Joe Walsh, Dave Grohl z Foo Fighters, Steve Lukather, Chris Stapleton, Jenny Lewis, Corinne Bailey Rae i inni. Cała lista jest TUTAJ

Dla nas Ringo skończył się po It Don't Come Easy, który zresztą pomógł mu napisać George Harrison...


W czasie pandemii wzrósł też popyt na piosenki odtwarzane na pogrzebach. Wyszukiwaniem ich i wszystkimi formalnościami w Wielkiej Brytanii zajął się Steve Muncaster, menadżer Dermota Kennedyego i zespołu rockowego Enter Shikari. Zespoły nie występują a żyć trzeba. Przez jakiś czas pracował on w Amazonie ale wrócił do muzyki... (LINK). Ciekawe czy Atmosphere Joy Division jest wciąż najczęściej graną na pogrzebach piosenką, czy wyprzedził ich np. Bayer Full z będącymi na czasie Maseczkami w Kropeczki wykonanymi po chińsku...   


Powyższy przypadek wykazuje, że śpiewać każdy może. Mało tego, do śpiewu można dodać inne umiejętności. Na Fender Play można uzyskać dwa tygodnie lekcji gry na gitarze, basie i ukulele całkowicie za darmo. Fender Play może się również pochwalić ogromną biblioteką utworów takich artystów, jak Motorhead, Pink Floyd, Nirvana, Rush, Green Day, Led Zeppelin, Volbeat, ZZ Top, Judas Priest, Evanescence, Rage Against The Machine, Eric Clapton i dziesiątki innych. Po okresie darmowym zacznie się płatny (LINK). 

My czekamy na lekcje gry na nieco bardziej górnolotnych instrumentach - okarynie lub szałamajach.


Tak postanowiliśmy żeby dorównać poziomem odlotu Williamowi Shatnerowi - odtwórcy kapitana Kirka z serialu Star Trek, który skończył 90 lat. W związku z tym chce sklonować swoją świadomość do interaktywnej sztucznej inteligencji. Osiągnie to za pomocą usługi firmy StoryFile której jest pierwszym użytkownikiem i jednocześnie ambasadorem. Wykonane to będzie za pomocą zastrzeżonej technologii Conversa, która wykorzystuje przetwarzanie języka naturalnego. Metoda została opatentowana jako interaktywny system wspomnień, napędzany przez sztuczną inteligencję. Będzie dostępna na platformach 3D, platformach VR/AR i innych rodzajach urządzeń cyfrowych i technologicznych (LINK). Kiedy to się stanie my zagramy w tle na okarynie (lub szałamajach).


Jeśli pojawił się kultowy aktor, to teraz o telewizji, której zadano poważny cios. Jest dostępny przenośny projektor HD, idealny do oglądania filmów na świeżym powietrzu i przesyłania strumieniowego, wyświetla ogromny 100-calowy ekran z wyraźnym obrazem i dobrej jakości, dynamicznym dźwiękiem. Działa także na baterię. Problemem jest cena. Albo i nie (LINK). 

Wyłącz TV włącz myślenie - o tym w klipie rosyjskich hiphopowców z Рабы Лампы powyżej. Najlepiej jednak, czytaj nasz blog - tutaj codziennie nowy wpis, tego nie ma w mainstreamie.

niedziela, 28 marca 2021

Tą płytę warto znać, z katalogu Factory: The Durutti Column - LC, bezkres smutku po śmierci Iana Curtisa z Joy Division

W swojej książce o Ianie Curtisie, jego była żona Deborah opisuje, że gdy zostawała sama w ich domu w Macclesfield bała się słuchać muzyki Joy Division, która była bardzo chłodna i depresyjna. Zamiast tego słuchała Durutti Column, a czasem nawet do tej muzyki tańczyła. Z pewnością dotyczy to wcześniejszego dokonania zespołu - oprawionego w papier ścierny the Return of Durutti Column. Pewnie wdowa po liderze Joy Division zmieniła zdanie, gdy w 1981 roku, po śmierci jej męża Durutti Column publikują LC - drugi swój długogrający album, zrealizowany przez Vini Reilly i Stewarta Pickeringa (ten współpracował też z Crispy Ambulance).

Pierwotna wersja zawiera 10 piosenek, i jest jedną z ulubionych płyt samego Briana Eno. Jest to obraz depresji z jaką borykał się lider zespołu, zapewne depresji spotęgowanej śmiercią wokalisty Joy Division. Reilly znał go, trudno powiedzieć że się przyjaźnili, dzwonili do siebie, z tego co wspominał, również krótko przed samobójstwem Curtisa. Stąd pewnie w przedostatniej piosence albumu - Missing Boy, Reilly śpiewa, że znał go prawie...

Na albumie debiutuje Bruce Mitchell, perkusista - samouk z Manchesteru. Od tego czasu stanowią duet. Gra znakomicie, zdaje sobie sprawę z ważności gitar, jest ukryty w tle, delikatnie wyznaczając rytm. Co ciekawe, krążyła o nim opinia, że jest najlepszym perkusistą w Manchesterze, i że wystarczy tylko kawałek piosenki a on potrafił okrasić cały utwór unikalnymi partiami perkusyjnymi.  


Ponieważ o tym jakże ważnym albumie w Internecie niemalże nic nie ma, postanowiliśmy zasięgnąć wiedzy z książki Jamesa Nice'a pt. The Rise and Fall of Factory Records

Autor opisuje, jak to Tony Wilson starał się odciągnąć Viniego od śpiewu, ten jednak zdając sobie sprawę że śpiewa kiepsko i ma beznadziejny głos, po prostu śpiewał bo to lubił.. Dowiadujemy się, że album w zasadzie postał w domu gitarzysty (przy Pytahfold Road w Withington), kiedy ten mieszkał z matką. Nagrano go na czterościeżkowym magnetofonie, kupionym od występującego w Plan K Billa Nelsona. Partie basu i pianina dograno w lipcu w studio w Graveyard. Nazwa LC została zaproponowana przez Tony Wilsona na cześć włoskiej lewicowej grupy politycznej Lotta Continua. Album został wydrukowany na takim samym papierze co Closer Joy Division przez Garrod&LofthouseOkładkę i środek przyozdobiły pastele Jackie Williams, żony Brucea Mitchella, która później zaprojektowała też jedną z okładek dla Factory Benelux.

To właśnie w Benelux po latach wydano poszerzoną wersję płyty. Dla nas jednak oryginał jest spójny i zawarte na nim 10 piosenek stanowią znakomitą całość. Panowie przenoszą nas z wyspy na wyspę. Album otwiera rytmiczny Sketch for Dawn 1:


Jasność spadająca z powietrza

W wysokiej trawie, gdzie leżymy

Skowronek wiruje w górę w idealnym transie

Samolot leci po niebie ku nieskończoności

O świcie

O świcie

O świcie

Marzenia się wypaliły

Przy pierwszym papierosie dnia

Instynkty wprawiają nas w ruch

Rytmy miłości

Szybowanie w

Wyśmienite napięcie

Wspólne tworzenie delikatnej pornografii

O świcie

O świcie

O świcie

Jasność przelatująca w powietrzu

W wysokiej trawie, gdzie leżymy

Skowronek wiruje w górę w idealnym locie

Szybowanie w

Wyśmienite napięcie

O świcie

O świcie

O świcie


Zdaje się być nieco optymistycznie, i jest tak nadal w instrumentalnych Portrait for Frazer i zagranym po nim melodyjnym Jacqueline. Natomiast w lekkie klimaty nostalgii wprawia nas Messidor, po którym już zaczynamy pikować... Sketch for Dawn 2 bowiem roztacza przed nami smutek...Ma taki sam tekst jak piosenka otwarcia, ale jakże inną muzykę - tym sposobem Vini eksperymentuje ze słuchaczami, pokazując jak wiele można zmienić samą zmianą muzyki, tak jakby tekst był czymś zupełnie drugorzędnym... Never Known to już kompletna studnia...

 

Płaczę przez sen, czasami zostajesz

Czasami zostajesz, nigdy nie wiesz dlaczego

Proszę, powiedz moje imię, nie odwracaj się


Ból jest czarny

Ból jest jasny

Ból jest czarny

Ból jest jasny

Ból jest jasny


Potem budzę się w półmroku

Obserwuję swoje ruchy przez półprzymknięte oczy

Dotykasz mnie, jak ksiądz kochający pornografię

Gramy poza schematami 

Nie odwracaj się


Ból jest czarny

Ból jest jasny

Ból jest czarny

Ból jest jasny

Ból jest jasny


Całowany przez lata, pieszczony czasem

Zaznaczanie linii, linii ekspresji

Wzorów miejsca, wzorów młodości

Wzorców miłości, nie odwracajcie się

Wypowiedz moje imię 

Wypowiedz moje imię


Do końca pozostały cztery piosenki. The Act Committed jest nieco bardziej optymistyczny, Detail for Paul brzmi niemal jak wstęp do The Missing Boy. Ten z kolei już omawialiśmy na naszym blogu TUTAJ. Poniżej zamieszczone wcześniej tłumaczenie:

Stracony chłopak

There was a boy/ Był kiedyś chłopak

I almost knew him/ Prawie go znałem

A glance exchanged/ Wymiana spojrzeń

Made me feel good/ Sprawiała, że czułem się dobrze

Leaving some signs/ Zostawiając znaki

Now a legend/ Stał się legendą

The dream was wrought/ Marzenie zostało spełnione

Where thoughts were heard/ Gdzie słyszano myśli

Love is reserved/ Miłość jest ostrożna

From previous times/ Od pierwszych razów


Like a dead bird in the dirt/ Jak martwy ptak w brudzie

Like a rusty can on the ground/ Jak zardzewiała puszka na ziemi

I don't believe in stardom/ Nie wierzę w status gwiazdy

Machinery in action/ Machineria w akcji

Full of experts/ Pełna ekspertów

Full of experts/ Pełna ekspertów

Same old order?/ Ten sam stary schemat?

Same old order/ Ten sam stary schemat

Same old order?/ Ten sam stary schemat


Watch with obsession?/ Patrzą z obsesją?

Some accident of beauty/ Na przypadek piękna

Try to capture/ Starają się uchwycić

As the light begins to fail/ Zanim światła gasną

Shapes to compose/ Pojawią się kształty

Shadows of frailty?/ Cieni słabości?

The dream is better/ Marzenie jest lepsze

Dissolves into softness/ Rozpuszcza się w miękkości

But the end/ Ale koniec

The end is always the same?/ Koniec jest zawsze taki sam


There was a boy/ Był kiedyś chłopak

I almost knew him/ Prawie go znałem

A glance exchanged/ Wymiana spojrzeń

Made me feel good/ Sprawiała, że czułem się dobrze

Leaving some signs/ Zostawiając znaki

Now a legend/ Stał się legendą 


Album kończy The Sweet Cheat Gone. Czy był on potrzebny? 

The Durutti Column - LC, Factory Records 1981, realizacja: Vini Reilly i Stewart Pickering, tracklista: Sketch for Dawn 1, Portrait for Frazer, Jacqueline, Messidor, Sketch for Dawn 2, Never Known, The Act Committed, Detail for Paul, The Missing Boy, The Sweet Cheat Gone. 


 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.