Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Slaughter and the Dogs. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Slaughter and the Dogs. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 sierpnia 2023

Streszczenie książki Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records cz.10. Rob Gretton, Stephen Morris i perkusiści Warsaw

 


Książka Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records, wydana została przez wydawnictwo Virgin Books w roku 1996. W moim posiadaniu jest wznowienie z roku 2002.
 
Streszczenie pierwszego rozdziału pojawiło się TUTAJ, drugiego TUTAJ, fragment trzeciego TUTAJ, kolejny TUTAJ a ostatni fragment rozdziału trzeciego pt. The Wythenshave Connection (TUTAJ). Streszczenie rozdziału czwartego pt. From Safety To Where? o dzieciństwie i młodości członków grupy opisaliśmy TUTAJ. Kolejny post TUTAJ dotyczył debiutów the Dammned i the Clash, oraz rozmowy miedzy Ianem Curtisem a Pete Shelly z Buzzcocks. Następny omawiany fragment opisywał scenę punk miasta, na której wyłaniało się wiele ciekawych zespołów w tym Stiff Kittens - jeden z pierwszych zespołów Iana Curtisa,  i alternatywne nazwy, które wtedy muzycy rozważali (TUTAJ). Ostatnio natomiast opisywaliśmy historię pierwszego koncertu Warsaw (warto zobaczyć TUTAJ), oraz klubu Electric Circus (TUTAJ).
 
Dzisiaj interesujący fragment dotyczący mało znanych faktów z życia Roba Grettona, ale i kilka ciekawostek ze świata sceny punk Manchesteru. I to nie tylko punk, bowiem na wstępie autor opisuje prawicową subkulturę miasta Teds i ich relacje z punkami. My jednak skupmy się na muzyce. 
 
Rob Gretton odbiegał od innych swoim wyglądem, autor porównuje go do wyglądu agenta ubezpieczeniowego. I rzeczywiście był nim wcześniej, i wcale nie słuchał rocka. Ale od 1977 zaczął coraz częściej pojawiać się na koncertach. Znalazł się szybko w kręgu muzycznym do którego należeli Tosh Ryan, Martin Hannett i grupa fanów Slaughter and the Dogs. Poznał też Tony Wilsona i Alana Erasmusa.
 
Po prawej Rob w wieku 16 lat.
   
Był fanem Dogs wiec podróżował z nimi w trasy. Zespół stawał się coraz bardziej popularny między innymi poprzez happeningi podczas występów. Rob uczestniczył też w pomocy przy nagrywaniu ich pierwszego singla Crancked Up Really High, który często pojawiał się przed koncertami punkowymi w mieście i mógł śmiało rywalizować ze Spiral Scratch the Buzzcocoks.
 

Wspomógł ich finansowo kwotą 200 GBP na nagranie, współfinansując Rabid Records. Zainspirowany miejscowymi fanzinami sam zaczął tworzyć fanzin Manchester Rains, poświęcony zespołowi. Umieszczał w nim kiepskiej jakości zdjęcia robione polaroidem miedzy innymi przez Kevina Cumminsa
 
Niektóre egzemplarze rozprowadzał w klubie Rafters, gdzie wkrótce został DJ-em.
 
 
Był dziwnym DJ-em bo nigdy nie spełniał życzeń publiki, za to grał zwykle Passsenger Popa, i klasyka reggae Cocaine In My Brain zespołu Dillinger.
 
 
Wtedy w mieście grali Sad Cafe, Buzzcocks, Magazine, Elvis Costello, Rich Kids, XTC. Na jednym z takich koncertów Gretton zaprzyjaźnił się z Wilsonem. Warsaw grali wtedy w Rafters trzy razy - były to koncerty w ramach tzw. Squat gigs. Wtedy ulubionym zespołem Iana Curtisa byli the Fall. Nawet pomagał im rozpakowywać sprzęt. Po pierwszym występie Warsaw zainteresowali Martina Hannetta. Jeden z koncertów zagrali też tam Fast Breeder (warto zobaczyć TUTAJ) których menadżerem był wtedy Alan Erasmus. Koncert tego dnia był bardzo długi, na końcu grali Warsaw. Autor z grupą znajomych zostali na tym koncercie. Zauważyli wtedy, że Curtis jest zafiksowany na Iggy Popie. Zranił się zgniecioną w ręce szklanką w nogę. To był jeden z jego niesławnych występów. Mimo że to było głupie, wzbudziło aplauz publiki.
 
W tamtym czasie w zespole przewijali się różni perkusiści, a ponieważ opisywaliśmy już to w szczegółach (TUTAJ) pominiemy ten fragment. Stephen Morris odpowiedział na ogłoszenie zamieszczone w sklepie muzycznym Jones. Spodobał się Hookyemu bo był małomówny, choć wygląd miał dość ponury. Ale grał znakomicie.
 
 
Być może to było początkiem specyficznego image Joy Division. Szybko zespołowi przypięto łatkę nazistów, również z powodu tekstów Iana (The Leaders of Men, Warsaw, At A Later Date). Warto przypomnieć, że wtedy w mieści odradzały się skrajnie nazistowskie formacje. 
 
C.D.N.
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.     

środa, 12 lipca 2023

Streszczenie książki Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records cz.4. Morrissey pisze list do Tony Wilsona

 


Książka Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records, wydana została przez wydawnictwo Virgin Books w roku 1996. W moim posiadaniu jest wznowienie z roku 2002.
 
Streszczenie pierwszego rozdziału pojawiło się TUTAJ, drugiego TUTAJ, fragment trzeciego TUTAJ. Dziś pora na kolejny fragment rozdziału trzeciego pt. Of Sweet Salford and Sad Suburbia: Anthony H. Wilson.
 
Program So It Goes, nadawany w niedzielne wieczory, mimo, że poświęcony był muzyce, nie spełniał zdaniem Wilsona swojej roli. Było to powodowane miernotą ówczesnego rynku muzycznego UK. Wilson zmuszony był puszczać mierne piosenki, jak choćby Willie Nelsona. 
 
Sprawy jednak zaczęły się nieco zmieniać. W Boże Narodzenie 1976 roku, bowiem na scenach pubów zaczęły pojawiać się nowe kapele, co wróżyło zmianę w muzyce. Jedną z nich byli pionierzy r'n'b, uważani wówczas za zespól bardzo progresywny, dr Feelgood
 
 
Zespół mimo, że nazywany progresywnym nie był nim w sensie muzycznym (nie chodziło o progrock), bardziej chodziło o coś nowego, jak nieco humoru w muzyce jak i jakąś nutę anarchii. Tony w tamtym czasie mocno zainteresował się rynkiem amerykańskim. Na Boże Narodzenie dostał od znajomego płytę winylową z dedykacją, od starego kumpla z Cambridge. Płyta pochodziła z najbardziej dziwnych obszarów sceny punka Nowego Jorku. Była to płyta Patti Smith - Horses
 

Wilson był oczarowany tym albumem i grał go przez całe święta. To był, jego zdaniem, początek nowej fali
 
Był też drugi fakt, który zaważył na przyszłym kształcie programu So It Goes. W lutym Anthony Wilson otrzymał paczkę z okładką nowego albumu zespołu New Youk Dolls. Paczka przyszła na adres redakcji programu i zawierała list: Szanowny Panie Wilson, słyszałem o Pana programie, to świetna wiadomość. Czy moglibyśmy usłyszeć w nim muzykę, taką jak ta? 
List podpisany był przez Stevena Morrisseya ze Stretford
 
 
Dwa miesiące później miało miejsce kolejne ważne wydarzenie. Do redakcji programu przysłano kasetę magnetofonową z trzema utworami demo zespołu z Londynu o nazwie Sex Pistols. Co prawda słowo "piosenki, to może zbyt wiele, niemniej przesyłka zawierała dodatkowo informację, że zespół wkrótce wystąpi w Manchesterze
 

W tamtym czasie Tony wziął też udział w koncercie w jednym z pubów, w piwnicy miasta. Klub nazywał się Garage, a zespół Slaughter and the Dogs.
 

Ten fragment rozdziału kończy się ciekawą historią. Otóż w miejscowym fanzinie ukazała się krytyczna recenzja programu Wilsona. Napisał ją pod pseudonimem sam Martin Hannett. W odpowiedzi, Wilson krytycznie zrecenzował koncert zespołu współtworzonego przez Hannetta. Omalże nie doprowadziło to do bójki między nimi. Martin czekał po koncercie na parkingu na Wilsona, powtarzając pod nosem wulgaryzmy. Na szczęście Tony wymknął się z klubu cichaczem i do konfrontacji nie doszło. 
 
C.D.N. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.