Książka Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records, wydana została przez wydawnictwo Virgin Books w roku 1996. W moim posiadaniu jest wznowienie z roku 2002.
Streszczenie pierwszego rozdziału pojawiło się TUTAJ, drugiego TUTAJ, fragment trzeciego TUTAJ. Dziś pora na kolejny fragment rozdziału trzeciego pt. Of Sweet Salford and Sad Suburbia: Anthony H. Wilson.
Program So It Goes, nadawany w niedzielne wieczory, mimo, że poświęcony był muzyce, nie spełniał zdaniem Wilsona swojej roli. Było to powodowane miernotą ówczesnego rynku muzycznego UK. Wilson zmuszony był puszczać mierne piosenki, jak choćby Willie Nelsona.
Sprawy jednak zaczęły się nieco zmieniać. W Boże Narodzenie 1976 roku, bowiem na scenach pubów zaczęły pojawiać się nowe kapele, co wróżyło zmianę w muzyce. Jedną z nich byli pionierzy r'n'b, uważani wówczas za zespól bardzo progresywny, dr Feelgood.
Zespół mimo, że nazywany progresywnym nie był nim w sensie muzycznym (nie chodziło o progrock), bardziej chodziło o coś nowego, jak nieco humoru w muzyce jak i jakąś nutę anarchii. Tony w tamtym czasie mocno zainteresował się rynkiem amerykańskim. Na Boże Narodzenie dostał od znajomego płytę winylową z dedykacją, od starego kumpla z Cambridge. Płyta pochodziła z najbardziej dziwnych obszarów sceny punka Nowego Jorku. Była to płyta Patti Smith - Horses.
Wilson był oczarowany tym albumem i grał go przez całe święta. To był, jego zdaniem, początek nowej fali.
Był też drugi fakt, który zaważył na przyszłym kształcie programu So It Goes. W lutym Anthony Wilson otrzymał paczkę z okładką nowego albumu zespołu New Youk Dolls. Paczka przyszła na adres redakcji programu i zawierała list: Szanowny Panie Wilson, słyszałem o Pana programie, to świetna wiadomość. Czy moglibyśmy usłyszeć w nim muzykę, taką jak ta?
List podpisany był przez Stevena Morrisseya ze Stretford.
Dwa miesiące później miało miejsce kolejne ważne wydarzenie. Do redakcji programu przysłano kasetę magnetofonową z trzema utworami demo zespołu z Londynu o nazwie Sex Pistols. Co prawda słowo "piosenki, to może zbyt wiele, niemniej przesyłka zawierała dodatkowo informację, że zespół wkrótce wystąpi w Manchesterze.
W tamtym czasie Tony wziął też udział w koncercie w jednym z pubów, w piwnicy miasta. Klub nazywał się Garage, a zespół Slaughter and the Dogs.
Ten fragment rozdziału kończy się ciekawą historią. Otóż w miejscowym fanzinie ukazała się krytyczna recenzja programu Wilsona. Napisał ją pod pseudonimem sam Martin Hannett. W odpowiedzi, Wilson krytycznie zrecenzował koncert zespołu współtworzonego przez Hannetta. Omalże nie doprowadziło to do bójki między nimi. Martin czekał po koncercie na parkingu na Wilsona, powtarzając pod nosem wulgaryzmy. Na szczęście Tony wymknął się z klubu cichaczem i do konfrontacji nie doszło.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz