Książka Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records, wydana została przez wydawnictwo Virgin Books w roku 1996. W moim posiadaniu jest wznowienie z roku 2002.
Streszczenie pierwszego rozdziału pojawiło się TUTAJ, drugiego TUTAJ. Dziś pora na rozdział trzeci pt. Of Sweet Salford and Sad Suburbia: Anthony H. Wilson.
Jedną z najbardziej znanych ulic Salford jest Regent Road, gdzie pod numerem 448 mieścił się sklep z papierosami należący do rodziny Wilsonów. Anthony urodził się w szpitalu Salford's Hope w 1950 roku. Dzieciństwo spędził w sklepie, i w szkole katolickiej w Marple, ale ciągle związany był z Salford. To gotyckie miasto wydawało się mu bardzo tajemniczym miejscem.
W dzieciństwie dostał pierwszą gitarę, zakupioną za bardzo niewielką kwotę 4 GBP w sklepie Mamlock w Manchesterze, później już jako nastolatek dostał lepszą, elektryczną. Chodził nawet na lekcje gry. Jego ulubionym gitarzystą w tamtym czasie był amerykanin Duane Eddy. Lubił też the Shadows, choć teraz może to wydawać się zabawne, ale na początku kariery zespół uchodził za pionierów r'n'b.
Kiedy Harris i Meehan opuścili zespół, Tony kupował ich płyty. Stawiał je koło płyt the Beatles. To była druga jego wielka miłość, obok muzyki gitarowej - płyty i ich okładki. Spędzał godziny w sklepach na oglądaniu płyt i kupowaniu ich. Przyglądał się okładkom a jeden ze sklepów płytowych mieścił się blisko sklepu tytoniowego ojca. Jego ulubioną piosenką roku 1964 był utwór the Animals Don't Let Me Be Misunderstood:
Wtedy zainteresowania Tony'ego zwróciły się w stronę folku wczesnych lat 60-tych jak choćby Bob Dylan. Zaczął czytać książki beatników jak Kerouac, Ginsberg, Burroughs i powieści Faulknera. Generalnie był zafascynowany Ameryką. Nie zauważył przez to fenomenu Bowiego, skupił się na Velvet Underground, czy Iggy Popie.
Na Uniwersytecie w Cambridge skończył filologię i zanurzył się, jako redaktor gazety uczelnianej, w świat mediów. Sam nie wiedział, skąd wzięła się jego fascynacja telewizją. Najpierw pisał scenariusze programów, by w końcu w 1973 roku, stać się prezenterem Granada Reports. Ponieważ miał awersję do brytyjskiego rocka w programie skupiał się muzyce Bruce'a Springsteena czy Iggy Popa.
Program stał się wkrótce najbardziej innowacyjny w kraju, przy okazji nie był też pozbawiony ekscentryczności. Najciekawsze były wywiady, jak choćby ten z Leonardem Cohenem. Na pytanie do artysty, dlaczego jest taki smutny, Cohen z rozbrajającą szczerością odpowiedział Wilsonowi, że wcale nie jest smutny, tylko po prostu wk@@wiony.
Z kolei wywiad z Lydonem z PiL był dziwny, ponieważ muzyk mówił bardzo wolno, co Tony wyjaśnił brakiem ograniczeń czasowych u artysty.
Jednak za chwilę miał nadejść kolejny program Tony'ego, który stał się hitem, czyli So It Goes.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz