sobota, 10 grudnia 2022

Byli wśród nas: Jet Black - perkusista The Stranglers - od furgonetek z lodami do twórcy kultowego zespołu

Na swojej stronie Hugh Cornwell, wokalista The Stranglers (pisaliśmy o nim TUTAJ) tak napisał 8 grudnia: (LINK) Z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość o śmierci Jet Blacka. Przeżyliśmy razem szczególny okres życia wtedy, kiedy pracowaliśmy nad tym aby  zostać profesjonalnymi muzykami. To coś co od razu przyciągało nas do siebie, czym się identyfikowałem, to było szczególne poczucie celu. On poświecił się temu celowi w całości, rzucił swoje poprzednie życie. Nasze urodziny mijały się tylko o 2 dni, więc byliśmy dość podobni. Sukces Stranglers opierał się na jego determinacji i dążeniu do celu. Jego wyczucie czasu było bezbłędne. Cała moc z niego i jego spuścizny.

I rzeczywiście perkusista który urodził się jako Brian Duffy a znany był pod pseudonimem Jet Black dla Straglersów stał się kimś wyjątkowym. Bez niego najprawdopodobniej nie byliby tym, kim są dzisiaj dla wielomilionowych fanów. W chwili założenia zespołu Jet Black był dojrzałym człowiekiem, znacznie starszym od pozostałych członków zespołu, miał już ponad 30 lat. Był odnoszący sukcesy biznesmen posiadał przedsiębiorstwo handlujące lodami z furgonetek dostawczych, prowadził także pub The Jackpot w Guildford, który potem stał się miejscem ćwiczeń grupy, a także - co istotne - grał na tyle dobrze na perkusji, że w 1974 roku zdecydował się założyć zespół.


U jego początków wraz z nim tworzyli go: basista / wokalista Jean-Jacques Burnel, gitarzysta / wokalista Hugh Cornwell oraz klawiszowiec / gitarzysta Hans Wärmling, którego w ciągu roku zastąpił (zmarły niedawno) Dave Greenfield. I mimo, że grali w Guildford żaden z nich nie pochodził z tego miasta: Black był z Ilford, Burnel z Notting Hill, Cornwell z Kentish Town a Greenfield z Brighton. Wärmling pochodzi natomiast ze Szwecji i wrócił tam po opuszczeniu zespołu. Podobnie różne były drogi muzyczne każdego z nich: Cornwell był muzykiem bluesowym przez krótki czas grał w zespole Richarda Thompsona, Burnel gitarzystą klasycznym, który występował z orkiestrami symfonicznymi, Black miał doświadczenie muzyczne jako perkusista jazzowy, a Dave Greenfield występował po bazach wojskowych w Niemczech. Niemniej to co ich łączyło to fascynacja pre-punkowymi i psychodelicznymi grupami rockowymi, takimi jak The Doors i Music Machine. Styl gry Blacka pomógł muzykom osiągnąć unikalne brzmienie, choć jak zauważył w jednym z wywiadów: Nigdy nie byliśmy zespołem punkowym - Co jest punkowego w Golden Brown, Strange Little Girl czy No More Heroes? Kluczem jest to, że możemy grać na naszych instrumentach. Robiliśmy to wystarczająco długo, aby poznać nasze umiejętności sceniczne, na tym polega ta różnica. Punk był niczym błysk na patelni; dziś jest, jutro odejdzie. My byliśmy tym czymś prawdziwym (LINK).


Autentyczność zespół potwierdzał niekonwencjonalnym zachowaniem, wręcz skandalicznym. Faceci w czerni jak ich często nazywano wszczęli w 1976 roku bijatykę z muzykami Sex Pistols, Ramones i The Clash, w Szwecji z koncertu byli eskortowani przez policję uzbrojoną w karabiny maszynowe, na początku lat 80. nielubianego dziennikarza muzycznego porwali i przykleili taśmą do Wieży Eiffla, 400 stóp nad ziemią do góry nogami, bez spodni… Burnel, który miał czarny pas karate (6 dan), podczas imprezy promocyjnej pobił dziennikarza muzycznego Jona Savage'a, który napisał wcześniej niepochlebną recenzję ich utworu. Ale jednocześnie ich albumy były genialne, zwłaszcza Feline Aural Sculpture które  zrecenzowaliśmy TUTAJ i TUTAJ.  Nic zatem dziwnego, że dziennikarze w szerszej masie ich nie lubili i posądzali o faszyzm. Czym muzycy nie przejmowali się, nagrywali kolejne płyty i grali koncerty...

Ale wracając do Jet Blacka - od 2015 roku ze względu na stan zdrowia zaprzestał wyjazdów w trasy, lecz nadal uważany był za członka zespołu. Zastępowali go podczas koncertów wynajmowani muzycy. Od 2018 roku ostatecznie podjął decyzję o przejściu na emeryturę. Chorował od wielu lat na serce, od 2012 roku miał kilka stanów przedzawałowych, cierpiał na chroniczne migotanie przedsionków... W Polsce wystąpił kilkukrotnie z The Stranglers: w 1986 r. w Łodzi, w 1999 r. w Sali Kongresowej w Warszawie oraz w 2005 r. na festiwalu Union of Rock w Węgorzewie.

Black napisał kilka książek opisujących swój czas spędzony w zespole - przede wszystkim odniósł się do aresztowania The Stranglers w 1980 roku w Nicei we Francji za rzekomo wywołane zamieszki. Wynalazł i opatentował także pedał do perkusji tzw.  Jet Black Power Bass Drum...

Zmarł spokojnie we wtorek 6 grudnia w swoim wiejskim domu w Walii. Miał 84 lata, zostawił żonę Avę i dwójkę dzieci Charlotte i Anthony'ego. Zapytany przed wielu laty jak chciałby aby zapamiętano The Stranglers Black odpowiedział: Według mnie jeśli rzeczywiście zostaniemy zapamiętani, to wystarczy.

Co będzie dalej z The Stranglers? Zespół nadal występuje, na przełomie 2022/2023 roku czeka ich wielkie tournee po Wielkiej Brytanii i Europie Zachodniej. Ze starego składu gra w nim jedynie  Jean-Jacques Burnel więc śmierć Blacka, która jak przypominamy nastąpiła dwa lata po odejściu klawiszowca Dave Greenfielda, który zmarł w wieku 71 lat w wyniku powikłać wywołanych koronawirusem chyba nie zakłóci tych planów... Gwoli dopełnienia informacji, Cornwell, który był głównym twórcą najbardziej znanych hitów grupy od 1990 roku gra solo. W tym roku 21 października ukazał się jego dziesiąty solowy album Moments of Madness, a w listopadzie i grudniu wyruszył w trasę koncertową po Wielkiej Brytanii. Zapytany w październiku czy stanąłby jeszcze raz na jednej scenie z The Straglers odpowiedział jednoznacznie: Nie, to nawet nie ten sam zespół. Jeśli to by byli ci sami ludzie... ale nic na to nie poradzisz; Dave zmarł, a Jet [Black] nie może już grać na perkusji, więc nie ma mowy, żebym wystąpił na scenie z ludźmi, których nawet nie znam. Więc, niestety, to nie będzie mieć miejsca (LINK). 


Pozostają wiec płyty...

RIP Jet Black


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 9 grudnia 2022

Niezapomniane koncerty: Jarobe live at Union Pool, Brooklyn, Nowy Jork, 25.05.2010


Dziesięć lat po otwarciu Union Pool - ośrodka rozrywkowego mieszczącego się w dawnym sklepie ze środkami do zwalczania szkodników i odnowy basenów, w cieniu drogi ekspresowej Brooklyn-Queens w Williamsburgu, koncertuje Jarboe z zespołem. Przez te lata Union Pool przekształcił się z sąsiada narożnego baru, w którym stali bywalcy grali w rzutki i wszyscy się znali, w centrum rozrywkowe, oferujące, jak piszą na swojej stronie - dla każdego coś miłego (LINK). 
 
Ekswokalistka Swans (co się dzieje z nią dzisiaj pialiśmy TUTAJ) występuje z zespołem, który na stronie artystki (TUTAJ), przedstawiony jest bardzo lakonicznie, jako eksczłonkowie grup Inswarm, Cobalt, Batillus i Hull. Ponieważ nazwy te nic nam nie mówią, staramy się zlokalizować muzyków, zwłaszcza, że koncert zagrali znakomicie i są profesjonalni w każdym calu.
 
Z zespołu Inswarn, na gitarze gra Joshua Lozano. Wydaje się, że to co robi podczas koncertu, włącznie z grą na gitarze pałeczką od perkusji, jest ponadprzeciętne. 
 
W wywiadzie udzielonym TUTAJ dowiadujemy się, że grał też kiedyś w Cobalt. Inswarn natomiast supportował Jarboe podczas trasy (np. w Japonii) i wtedy Joshua grał w obu grupach. Jawi się być ogólnie niezwykle aktywny, udzielając się w wielu, bardzo różnorodnych projektach:
 
Grałem w black metalowym zespole Cobalt, oldschoolowym hardcore'owym zespole Go Deep, prog rockowo/metalowym zespole Family, beat down hardcore'owym zespole xPassagex, industrialnym Inswarm, a obecnie gram na perkusji w indie/popowym/rockowym zespole The Triceratops. Och, grałem też sporo koncertów dla Jarboe; łagodną, ​​artystyczną, hałaśliwą, jakakolwiek to była muzyka...  Po prostu słucham dużo muzyki, wszelkiego rodzaju rocka i nie tylko. Więc… dlaczego miałbym grać tylko jeden gatunek? Zapomniałem, że grałem też w amerykańskim folk grunge'owym projekcie z członkami Cobalt o nazwie Mans Gin. Myślę, że praca w różnych miejscach dała mi kontakt z różnymi muzykami i zaowocowała wieloma znajomościami.
 
 
Drugą charakterystyczną postacią jest Fade Kainer, muzyk również udzielający się w kilku projektach (np. Batillus), a nawet wydający albumy solowe (TUTAJ).
 
 
Erik Wunder (perkusja) też jest muzykiem Cobalt, a czwarty artysta to Nick Palmirotto z zespołu Hull.
 

Koncert to zaledwie 4 piosenki, rozciągnięte w długie pełne improwizacji niekończące się opowieści dźwiękowe. Doskonałe zgranie zespołu to znak charakterystyczny tego minishow, ale i publika nie pozostaje bierna. Znakomite są kadry pokazujące przyjęcie wokalistki pod sceną, gdzie postanawia wykonać fragment jednego z utworów.
 
W prezentowanym show nie zabrakło piosenek z repertuaru Swans (otwarcie - Mother/Father z The Great Anihilator, który opisaliśmy TUTAJ). Po nim We Are The Prophecy, z solowego albumu, a dokładnie wznowienia na CD - Thirteen Masks (jej debiut z 1991, wznowienie 2004). 
 
Mówię do ciebie
i ty to wiesz
wszystko co mam
daję ci
ale nadal ukrywam
sekret
i nigdy mnie tam nie dotkniesz
idę w góry z moją wiedzą
jadę w góry
idę w góry z moją wiedzą
z moją wiedzą
i kiedy niebiosa pękną
i kiedy moje serce jest twoje
kiedy mury runą
brama pęknie
i światło pada
i przechodzi
umarli, którzy powstają
aby przyszło królestwo
i święty
wzniesiemy się
i weź rękę
Gabriela
i niebo się otwiera
tylko dla nas
i słyszę, jak mówi
słyszę twoje serce
słyszę twoje serce
słyszę twoje serce

 
Po nim Within - najlepszy utwór całego show, otwierał znakomity album z Neurosis  z 2003 roku (opisany TUTAJ). Całość kończy Transmogrification z solowego albumu Mahakali z 2008 roku.
 
Dla nas arcydzieło gry koncertowej. Wkrótce sięgniemy po inne dokonania Jarboe, artystki ponadprzeciętnej. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 
 
 
 
Jarobe live at Union Pool, Brooklyn, Nowy Jork, 25.05.2010, tracklista: Mother/Father,
We Are The Prophecy,Within,Transmogrification.
 
 
 

czwartek, 8 grudnia 2022

Obrazy Davida Hockneya: Pomiędzy pop-artem a hiperrealizmem

David Hockney (ur. 1937 r.) jest malarzem, rysownikiem, projektantem teatralnym, fotografem i grafikiem. Jego wczesne prace przyczyniły się do powstania ruchu Pop Art w Wielkiej Brytanii w latach 60. Znany ze swoich eksperymentów plastycznych z udziałem mediów jest jednym z najbardziej znanych brytyjskich artystów swojego pokolenia.

Życie i kariera artystyczna Davida Hockneya są tak bogate, że jego autobiografia zatytułowana A Bigger Book waży aż 35 kg i liczy 500 stron.  Opowiada w niej o wszystkich wydarzeniach począwszy od dzieciństwa w Bradford Art School, po pracę w Los Angeles i w Wielkiej Brytanii. A że miał o czym opowiadać wystarczy wspomnieć, że jest czwartym dzieckiem pośród pięciorga rodzeństwa, których rodzice byli dość ekscentryczni. Ojciec Kenneth Hockney był pacyfistą i pozostał nim także podczas wojny.  Nigdy nie przejmuj się tym, co pomyślą sąsiedzi - taką radę często kierował do swoich pięciorga dzieci - czterech synów Johna, Paula, Philipa i córki Margaret. Wszyscy oni wykazywali zacięcie do sztuki, ekonomii lub do obu tych dziedzin jednocześnie. Niemniej niekonwencjonalny styl życia rodziców sprawił, że pomimo rozmaitych okoliczności każde z dzieci szukało własnej drogi nie oglądając się na konwenanse. A najbardziej znany z rodzeństwa jest oczywiście David, który już w wieku 11 lat postanowił, że zostanie malarzem. On także odmówił wstąpienia do wojska, a gdy został powołany w 1957 roku zamienił służbę wojskową na dwa lata pracy w szpitalu. Także kończąc Royal College of Art odmówił napisania eseju, na podstawie którego otrzymałby absolutorium. Zamiast tego narysował satyryczny rysunek, na którym przedstawił siebie podczas wykonywania tej pracy, czyli rysowania zaliczenia na dyplom. I zadziałało. ostatecznie uczelnia zmieniła swój regulamin i przyjęła pracę. 





A więc ukończył Royal College of Art w Londynie w 1962 roku, lecz jego kariera rozpoczęła się dopiero na dobre po podróży do Kalifornii. W 1964 roku odwiedził Zachodnie Wybrzeże z jego bajecznymi rezydencjami, z basenami i pstrokatymi domami, które później stały się źródłem inspiracji. W tym czasie używać farb akrylowych i zdjęć wykonywanych polaroidem. Przy pomocy tych obu technik stworzył nowy rodzaj stylistyki mieszczący się pomiędzy pop-artem a hiperrealizmem.






Do najbardziej znanych dzieł Hockneya należą A Bigger Splash (1967), Beverly Hills Housewife (1966-67), Mr and Mrs Clark and Percy (1970-71), Portrait of an Artist (Pool with two Figures) (1972), A Bigger Grand Canyon (1998) i Bigger Trees Near Warter (2007). Hockney jest również znany ze swoich podwójnych portretów na których malował innych artystów, przyjaciół, rodziny i współpracowników. Wiele tych prac było wystawianych w National Portrait Gallery w 2003 roku. Jego wystawa w Royal Academy of Art w 2016 roku i wystawa w Tate Britain w 2017 roku przyciągnęła ogromną publiczność. W 2018 roku odsłonięto zaprojektowane przez niego na iPadzie okno witrażowe w Opactwie Westminsterskim. Oprócz tego miał mnóstwo indywidualnych wystaw, począwszy od wystawy w Kasmin Gallery w Londynie w 1963 roku, otrzymał także wiele doktoratów honoris causa i nagród, najcenniejsze z nich zostały przyznawane przez Królewskie Towarzystwo Fotograficzne (1988, 2003), Niemieckie Towarzystwo Fotograficzne (1997) i Archives of American Art (1993). W 2003 roku otrzymał prestiżową nagrodę Lorenzo de'Medici Lifetime Career Award na Biennale we Florencji we Włoszech. Hockney został wyróżniony także Distinguished Honoree National Arts Association w Los Angeles (1991) i wybrany Royal Academician w tym samym roku. Co jeszcze możemy o nim napisać? Jest obdarzony zmysłem synestezji, co oznacza, że słuchając muzyki widzi kolory. Wykorzystuje ten dar tworząc scenografie teatralne i operowe, zaprojektował m. in. kostiumy dla Metropolitan Opera w Nowym Jorku i Glyndebourne Opera Festival.






I jest sławny, miarą tego jest rekord aukcyjny, który ustanowi w 2018 roku, gdy jego obraz na aukcji w Nowym Jorku poszedł za 90 milionów dolarów. Jest to najdroższe dzieło sztuki  sprzedane przez żyjącego artystę. Biorąc pod uwagę, że sprzedał swoje pierwsze dzieło - obraz przedstawiający jego ojca - za zaledwie dziesięć dolarów, jest to imponujące osiągnięcie.

Co podoba się jego odbiorcom? Jasne czyste barwy, doskonała technika, klasyczna kompozycja. Cienka warstwa farby starannie nałożona na płótno sprawia wrażenie, jakbyśmy patrzyli na zdjęcie. I pozostał sobą. Nonkonformistycznym twórcą posiadającym dystans do życia. W 1990 roku miał otrzymać tytuł szlachecki, ale odmówił. Wyjaśnił iż stało się tak bo nie ceni żadnych nagród, cenię swoich przyjaciół.


Tradycyjnie zachęcamy do odwiedzin strony artysty(LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 7 grudnia 2022

Archiwum artykułów o Joy Division, Mick Middles dla Sounds 20.10.1978: recenzja koncertu Joy Division w Russel Club

Mick Middles w artykule z 20.10.1978 opisuje koncert Joy Division w Russel Club w Manchesterze, pod szyldem Factory

Zaczyna się od opisu nieletniego, próbującego bezskutecznie zakupić piwo, podczas gdy za jego plecami występują właśnie Joy Division. Wyglądają nietypowo, bowiem basista stoi tyłem do publiki, kołysząc się ze strony na stronę w rytm muzyki. Z boku w pełniej nieruchomości gitarzysta, za nim perkusista z dość ubogim zestawem, a na czele frontman machający ręką w epileptycznym stylu i krzyczący teksty. Widziałem okropności zakopane w piachu,  bezpieczeństwo zagwarantowane nielicznym, kiedy trzymamy się za ręce.

Pada po tym krótka prezentacja zespołu, który rok wcześniej debiutował jako Warsaw. Atmosfera jednak (a jest wieczór z piątku na sobotę) jest dość nieciekawa, ludzie bowiem chcą bardziej się zalać w trupa, niż oglądać zespół. Ten brak zainteresowana deprymuje muzyków, przez co grają poniżej możliwości. A przecież 3 tygodnie temu otrzymali niesamowite owacje, gdy startowali w konkursie Band On The Wall, przed mocno wymagającą publiką.

Kończą antyklimatycznie, a autor wychodzi rozczarowany z klubu zabierając ze sobą darmowy egzemplarz 12-calowego singla. 

Kolejnego dnia rano Middles odpala singla zespołu. Zaczyna się, ponuro i głośno, coś jakby w stylu wczesnego Black Sabbath. Padają pierwsze wersy tekstu piosenki Warsaw. Autor przyznaje, że nigdy nie słyszał tak głośno nagranej płyty, jest głośna, ale też i eksperymentalna. Chyba da się ją porównać do Wire. Jest wspaniała i bardzo szczera. Nazywa się An Ideal For Living i jest wydana przez Anonymous Records jako 12 calowy singiel (warto zobaczyć TUTAJ). Wcześniej wydana była na zwykłym singlu, ale bez mocy jak teraz. 30 godzin później rozpoczyna się wywiad z zespołem, który omawialiśmy na naszym blogu wiele razy.


Podsumowując można dodać tylko, że Rob Gretton trafił w dziesiątkę ze wznowieniem An Ideal For Living, w nowej okładce i wreszcie z odpowiednim poziomem głośności. Oryginał był bowiem nagrany zbyt cicho i miał kojarzącą się z Niemcami szatę graficzną (autorstwa Bernarda Sumnera). Warto też dodać, że stojący tyłem do publiki Hook jest już w tamtym czasie znakiem rozpoznawczym zespołu, a ponieważ było to przed pierwszym atakiem epilepsji Curtisa, trudno dać wiarę twierdzeniom, że basista zespołu stał tyłem, z troski o Iana, żeby mieć go na oku i pomóc w razie ataku. 

Wkrótce kolejne artykuły z archiwum, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 6 grudnia 2022

Obrazy Chin H. Shina: Nowy Jork w deszczu i ciepłym świetle słonecznego popołudnia

Chin H. Shin rozpoczął naukę malarstwa jeszcze w rodzinnej Korei Południowej, uczył się tam techniki olejnej i akwareli, a po pewnym czasie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie w Nowym Jorku na Uniwersytecie Long Island zgłębiał twórczość klasyków, takich jak Camille Corot czy Edward Hopper. Fascynacje plastyczne przełożyły się na sukces zawodowy, uzyskał tytuł magistra a następnie zaczął wystawiać swoje obrazy w miejscowych galeriach sztuki. Ukochanym tematem pozostał dla niego pejzaż Nowego Jorku, w którym próbuje uchwycić nie tyle panoramę miasta, co przekazać emocje, jakie ta aglomeracja u niego budzi. Może dlatego najchętniej maluje miasto w deszczu, miasto we mgle i miasto w nocy. Wtedy widać jak kolory ulic ekspresjonistycznie mieszają się, spolaryzowane światłem i cieniem. W efekcie otrzymujemy magiczną iluzję kropel deszczu na płótnie, a panoramy przekształcają się w niemal abstrakcyjną plątaninę barwnych plam.

 






A jak proces malowania obrazu przebiega według autora? Na swoim blogu tak o tym pisze: Moje malarstwo zazwyczaj dotykają trzy etapy inwencji twórczej. Pierwszy to przebłysk inspiracji wyniesionych z mojego dzieciństwa lub lat młodzieńczych, drugi to bezpośredni wpływ lub oddziaływanie natury, muzyki lub mojego otoczenia. Ostatni to podążanie za „New Life” malarstwa. Lecz nawet Pablo Picasso mówił, że jego koncepcja malarska nie zawsze go zadowalała. Zwykle zaczynam malować bardzo szybko, zanim moja inspiracja zniknie – czyli od drugiego etapu inwencji, potem śledzę rozwój mojego obrazu będąc już w jego połowie. – to może być trzeci etap twórczej inwencji, w końcu po odpowiednio długim czasie w końcu podejmuję ostateczną decyzję w oparciu o mój sprecyzowany pomysł - co można podciągnąć pod moje pierwsze źródło inwencji. Ogólnie mogę powiedzieć, że proces malowania jest skomplikowany… jeśli jesteś ambitny, powinieneś spróbować maksymalnie uprościć całą swoją myśl, aby wydobyć samą energię z czystego płótna (LINK).





Lecz nie zawsze Chin H. Shin malował mgliste, zaśnieżone i deszczowe krajobrazy, bywało, że tworzył widoki ulic lub całej sylwety miasta w ciepłym świetle słonecznego popołudnia. Są one urokliwe, lecz dość konwencjonalne. Zdecydowanie jego deszczowe weduty są ciekawsze, nawet jeśli poszczególne elementy na nich się powtarzają, na przykład przechodzący ulicę mężczyzna z parasolem albo odchodząca od nas widzów kobieta. Jednak wrażliwość malarza, bogactwo kolorów nadają jego pejzażom rys wiarygodności. Niemal słyszy się padający deszcz...




Shin jest obecnie cenionym amerykańskim artystą, członkiem Oil Painters of America, American Society of Marine Artist, Portrait Society of America, Huntington Art Council. Warto zaglądać na jego stronę(TUTAJ).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Isolations News 222: Hooky - najlepszy utwór acid house, Marr dla Blondie, IST IST - nowy album, Play Out the Cure na YT, moneta z The Rolling Stones, nowy Indiana Jones z Fordem, David Byrne - nowy utwór, Christine McVie RIP, wraca Collage, wódka Vzvod, karpie i wesołe zabawy na śniegu


Peter Hook (Joy Division i New Order) ujawnia jaki jest według niego najlepszy utwór w stylu acid house, który uważa co więcej za nieoficjalny hymn Manchesteru. Jest to powszechnie uważany za pierwszy w historii utwór acid house, Your Love z 1984 roku wykonywany głównie przez Frankiego Knucklesa podczas jego występów w The Power Plant Chicago.


W 1989 roku został po raz pierwszy wydany jako 12-calowy w Wielkiej Brytanii, osiągając 59 miejsce na brytyjskiej liście singli w tym samym roku.


Pozostańmy w Manchesterze. Były gitarzysta The Smiths i The Cribs  Johnny Marr ujawnił, że napisał nową piosenkę dla Blondie. Warto zauważyć, że wcześniej pracował z nowojorskim zespołem nad ich utworem My Monster z albumu  Pollinator z 2017 roku. Marr był ostatnio bardzo zajęty, wystąpił także w nowym utworze Noela Gallaghera Pretty Boy, który ukazał się pod koniec października. We wrześniu potwierdzono również, że były basista Sex Pistols, Glen Matlock, pojawi się na nadchodzącej płycie Blondie, co jeszcze bardziej wzmogło podekscytowanie fanów tym wydawnictwem.


Inna kapela z tego miasta - IST IST wydała nowy singiel Mary in the Black and White Room, dostępny we wszystkich cyfrowych serwisach streamingowych. Piosenka promuje trzeci album Protagonists, który ukaże się 31 marca 2023 roku. Można już nabyć go w przedsprzedaży(LINK). Piosenka jest świetna, oby cała płyta taka była. O zespole pisaliśmy TUTAJ.


W chłodnych klimatach - The Cure  wydali ulepszoną i rozszerzoną wersję filmu dokumentalnego  Play Out z 1991 roku. Ku uciesze swoich fanów film został w całości umieszczony na YouTube. Reedycja  Play Out  zbiega się z reedycją  Wish z okazji 30-lecia albumu, który pozostaje najbardziej komercyjną płytą zespołu z takimi hitami jak Friday I'm In Love, High i A Letter to Elise. Nowa wersja zawiera 45 piosenek, a poza oryginalnymi utworami znajdują się dema, cztery utwory z kasety  Lost Wishes, niepublikowane kawałki i nie tylko.


Skoro mowa o lekarstwie, czy kuracji, nic tak nie kuruje jak wódka. Przynajmniej w Związku Sowieckim. Tutaj firma Biełgorod produkuje najbardziej Z-patriotyczną wódkę w Rosji o nazwie ВZVОД (Pluton żołnierzy) z hasłami Za zwycięstwo, Siła w prawdzie, Nie porzucamy swoich i oczywiście z dużym napisem Wyprodukowane w Rosji (LINK). Tajemnicą poliszynela jest, że po wódce następuje natychmiastowy wzwód, jak sama nazwa wskazuje. 

W szpitalu pielęgniarka ma ogolić 80-letniego pacjenta przed operacją. Konkretnie chodzi o pachwiny. Rozbiera pacjenta i widzi ogromny interes. Nie może powstrzymać się od uwagi:
- Dziadku, ależ to prawdziwy młot! Dziadek dumnie:
- Jeszcze 10 lat temu wieszałem na nim wiadro z wodą i przenosiłem 100 metrów od studni do domu bez pomocy rąk!
- A teraz się to już niestety nie udaje?
- Ano nie, kolana po drodze wysiadają.

Skoro pojawili się Sowieci teraz pora na Niemców, zwłaszcza że ich kanclerz Sztoletz oświadczył ostatnio,  iż jeśli tylko Putin zaprzestanie używać na Ukrainie siły, Niemcy są gotowe wrócić do dawnego porządku w Europie (LINK). Czytaj - Niemcy i Sowieci to jedno ścierwo.

Obraz Kandinsky’ego skradziony z Muzeum Narodowego w Warszawie w 1984 roku został sprzedany na aukcji w Berlinie za 310 tys. euro. Na sprzedaż wystawiła go Maren Otto, trzecia żona przedsiębiorcy Wernera Otto (niegdyś członka NSDAP). Jej fortunę Forbes szacuje na na 2,5 mld dolarów (LINK). Pomimo prawa niemieckiego zezwalającego przywłaszczanie mienia z kradzieży o ile od przestępstwa upłynęło 30 lat, dom aukcyjny jednak ostatecznie wstrzymał transakcję.

Podobno wstrzymanie nastąpiło po to, by TSUE dostało czas na naliczenie Polsce, za upomnienie się o jej własność, odpowiedniej kary - w wysokości pierdyliona Euro na sekundę.

W temacie. Nie ma to jak wzruszenie Gazety... Można to porównać do płaczu Onetu nad szkopską wigilią w okopach z dala od domu... 

Względnie do prawidłowych inaczej diagnoz innego niemieckiego wydawnictwa dla folksdeutschów w Polsce... Herr Omachel - łyso Wam? 
Idą święta. Znicze w hipermarketach zastąpiły gadżety na choinki. Panowie - nie zapomnijcie zabezpieczyć hydrantów, zwłaszcza po wypiciu sowieckiej wódki Vzwod.

W tematach hydrauliki użytkowej. Zlewozmywaki i odpływy prysznicowe są środowiskiem naturalnym dla zaskakującej liczby organizmów grzybowych - tak wynika z badań przeprowadzonych przez University of Reading. Pięciu studentów tej uczelni przetestowało ponad 250 zlewów pod kątem występowania grzybów. Okazało się, że w każdym jest bardzo podobna społeczność drożdży i pleśni, co pokazuje, że zlewozmywaki używane w miejscach publicznych pełnią rolę rezerwuarów organizmów grzybowych. Nie zaobserwowano poza tym różnic między toaletami męskimi i żeńskimi, niezależnie kto głównie korzystał z nich, populacja grzybów była w nich podobna (LINK).


Nie wiadomo czy grzyby powodują choroby jelit, niemniej pojawiła się nowa teoria na temat przyczyn zespołu jelita drażliwego (IBS). Otóż dolegliwości żołądkowe są spowodowane grawitacją. Podobno IBS – i wiele innych schorzeń – może wynikać z niezdolności organizmu do radzenia sobie z siłą ciążenia. Grawitacja może uciskać kręgosłup i zmniejszać elastyczność jelit. Może również powodować przesuwanie się narządów w dół, tak, że przemieszczają się one z ich właściwej pozycji, a zawartość jamy brzusznej staje się ciężka, niczym worek ziemniaków (LINK).  

- Mamo mamo, w szkole śmieją się ze mnie że mam wielki łeb jak wiadro

- To bzdury Małgosiu, a teraz otrzyj łzy, weź czapeczkę  skocz do warzywniaka po osiem kilo ziemniaków


No ale zapłacić za ziemniaczki czymś trzeba. Może być bilon. Brytyjska Mennica Królewska wybiła nową monetę kolekcjonerską upamiętniającą 60. rocznicę zespołu The Rolling Stones - jest ona piątą z serii Music Legends po projektach, którymi uhonorowano Queen, Eltona Johna, Davida Bowiego i The Who. Moneta  o nominale 5 funtów, zaprojektowana przez Hannah Phizacklea, przedstawia sylwetkę zespołu podczas występu, wraz z ich nazwą napisaną czcionką używaną powszechnie w 1973 roku. Jest to ostatnia moneta brytyjska z wizerunkiem królowej Elżbiety II. A zespół cały czas coś tworzy, ostatnio muzycy wypuścili nowy album live i DVD z filmem zatytułowane GRRR Live! (LINK).


Skoro film to teraz o nowości - Harrison Ford zostanie odmłodzony w Indy 5. 80-letni aktor pojawi się w nowej części przygód Indiana Jonesa jako 40-latek. Z tego co przeciekło do prasy to akcja filmu będzie miała miejsce w 1944 roku – mniej więcej osiem lat po wydarzeniach znanych z pierwszej części. Technologia odmładzania sprawi, że Ford znów zmierzy się z Niemcami. Do stworzenia iluzji wykorzystano stare nagrania aktora, a także oryginalną kurtkę używaną wówczas przez niego. Indy 5 trafi do kin 30 czerwca 2023 roku (LINK). Zwiastun filmu gra powyżej.


W temacie nowych staroci - były frontman Talking Heads, David Byrne udostępnił nową piosenkę, tym razem  świąteczną Fat Man's Comin (LINK). Co dziwne, świętowanie Bożego Narodzenia nie przeszkodziło mu w udziale w proaborcyjnym projekcie w formie nagrania kompilacji wraz z innymi muzykami (m.in. Pearl Jam, R.E.M. i Wet Leg), z której dochód ma zostać przeznaczony na zapewnienie bezpiecznej aborcji (LINK). Żenada.

Właśnie - przypominamy po raz drugi o świętach. Nie zapomnijmy o karpiu w wannie, którego zabijemy młotkiem, i 12 potrawach, tak, żeby z obżarstwa nie było siły wstać od stołu.

I niech nie nawiedzi was Magda Gessler...

Za to niech tylko spadnie śnieg, będzie można urządzać różne wesołe zabawy.
 
Osobom odwiedzającym rodzinę samochodami elektrycznymi przypominamy, o zabraniu agregatów i wcześniejszym zaopatrzeniu się w kanistry z ropą.


A postępowej części społeczeństwa, zwłaszcza zwolennikom Hartmanna, o zakupie odpowiednich prezentów.


Tak oto, za pomocą postępowego prezentu z UK wróciliśmy do Brytyjczyków. A tutaj, w ostatni czwartek na Instagramie 49-letni wokalista Placebo Brian Molko przyznał, że nie jest wiosennym kurczakiem i całkiem źle się czuje, dodając, że ryzykuje uszkodzeniem swojego głosu na stałe, jeśli nadal będzie ignorować rady lekarzy.

Po czym zespół odwołał swój występ w Newcastle (LINK).


Za to głosu nie ma zamiaru tracić Björk, która udostępniła nowy teledysk do piosenki Sorrowful Soil z nowego albumu Fossora. Widać na nim artystkę śpiewającą na tle czynnego islandzkiego wulkanu Fagradalsfjall. Piosenka została napisana dla upamiętnienia jej matki, która odeszła dwa lata temu... 



30 listopada natomiast, nagle zmarła Christine McVie, wokalistka Fleetwood Mac. W związku z tym pokazano materiał z ostatniego koncertu grupy z jej udziałem w 2019 roku (LINK).


Jedni odchodzą, inni wracają. Po 26 latach od wydania ostatniej płyty, warszawski zespół Collage powraca z długo wyczekiwanym nowym albumem zatytułowanym Over And Out. Zespół zaprezentował 2 grudnia nowy singiel, utwór zatytułowany Man In The Middle, w którym pojawił się wyjątkowy gość  – gitarzysta zespołu Marillion, Steve Rothery.

Bez Gila i Amiriama, ale za to podobno powrót znakomity. Kupimy to zrecenzujemy. Album jest już w przedsprzedaży (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.