sobota, 20 listopada 2021

Co się dzieje z nimi dzisiaj: Hugh Cornwell - niesamowity głos the Stranglers

Frotman The Stranglers, Hugh Cornwell (ur. 1949 r.) jest twórcą piosenek, które w Wielkiej Brytanii osiągnęły rangę hymnów punkowej rewolucji. Golden Brown, Peaches, No More Heroes, Always The Sun stały się głosem zbuntowanego pokolenia wiecznych outsiderów.


The Stranglers (o których wspominaliśmy kilkakrotnie TUTAJ a ich dwa znakomite albumy, czyli FelineAural Sculpture nie  zrecenzowaliśmy TUTAJ  i TUTAJ) są nadal bardzo popularni, więc zamieszczanie historii akurat tej grupy mija się z celem.... Nie będziemy więc zanudzać naszych czytelników, bo w prezentowanym cyklu chcemy ukazać obecne oblicze muzyków. Może nadmienimy tylko, że Cornwell odszedł z grupy w 1990 roku ponieważ nagle uznał, że czas iść do przodu, bo, jak to kiedyś rzucił w jednym z wywiadów: Moment, w którym zaczynasz żyć przeszłością, to moment, w którym umierasz jako artysta. Choć powody takiego stanu rzeczy były znacznie bardziej prozaiczne. W swojej autobiografii szczerze wyjaśnił, że gdyby Devon Malcolm nie zdobył szóstki przeciwko Indiom w meczu krykieta w 1990 roku, nadal pewnie by był głównym wokalistą The Stranglers. Cornwell jest i był zapalonym kibicem krykieta i tego dnia przed koncertem oglądał grę Devona Malcolma. Coś jednak w zachowaniu sportowca irytowało Cornwella. Mógłbym utożsamiać się z tą postacią i uznać, że wysiłek włożony w walkę z kaftanem bezpieczeństwa, w którym umieściły go indyjskie meloniki, doskonale odzwierciedlał mój obecny, stłamszony stan w grupie – Kiedy patrzyłem, jak piłka wznosi się wysoko nad murawą, w mgnieniu oka przyszło mi do głowy, że dziś wieczorem, po koncercie, powinienem opuścić The Stranglers.


W każdym razie jakby nie było, muzyk uznał, że dalej już nie może grać razem z Dusicielami. I rozpoczął karierę solową. On sam na swojej stronie internetowej opisał dokładnie co robił od 1964 roku do 2004 roku (LINK) więc my nie musimy tego robić. A co w takim razie działo się z nim później? Wydawał albumy solowe, zapisy live, oraz pisał książki i tworzył muzykę filmową... mnóstwo rzeczy jak na jednego artystę. Wymieńmy może po kolei te płyty: In The Dock (2003), akustyczny koncert z Leicester Guildhall, Beyond Elysian Filds (2004), Dirty Dozen (2006), koncert z The London Carling Academy w Londynie w 2005 r., People, Places, Pieces (2008), trzy płytowy box koncertowy z The London Carling Academy w Londynie z 2005 r. i Hooverdam (2009). Ostatnią jego publikacją jest Monster, dwupłytowy, bardzo szczególny album z 2018 roku, który można uznać za jego wyjątkowo osobistą refleksję na temat życia. Tytułową piosenkę poświęcił swojej matce, zresztą najlepiej jak sam o tym opowie:

Moja mama zmarła kilka lat temu i chciałem stworzyć dla niej coś w hołdzie, a napisanie piosenki wydawało się idealnym sposobem. Wyszło naprawdę dobrze, [powstała] piosenka La Grande Dame, ale nadal nie miałem pomysłu jak i co napisać o innych ludziach. Jestem pasjonatem filmowym i oglądałem film o Evelu Knievelu, granym przez George'a Hamiltona który naprawdę dobrze to robił. Pomyślałem, że miał wspaniałe życie, więc szukałem dalej, bo film był całkiem niezły. Byłem zdumiony, że nikt nigdy nie napisał o nim piosenki, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę związek rock'n'rolla z motocyklami, więc mnie to zainspirowało. Miałem więc jedną piosenkę o mojej mamie, a drugą o Evelu Knievelu i powoli widziałem, dokąd to zmierza, więc zacząłem myśleć o innych ludziach, którzy mogli by być interesującym tematem piosenek. Obejrzałem filmy o nich, albo mam taką historię o nieudanym spotkaniu z Lou Reedem. Mieliśmy się spotkać w Nowym Jorku, ale obaj zachorowaliśmy na coś podobnego i obaj skończyliśmy przykuci do łóżka. Nigdy potem nie zdarzyło się abyśmy byli razem w tej samej okolicy, a potem on zmarł, więc straciłem okazję, by go spotkać, a ponieważ zawsze byłem fanem tego, co robił, więc napisałem Mr. Leather. Potem zacząłem zastanawiać się nad tymi wszystkimi ludźmi i tym, co ich łączy. Pierwotnie zamierzałem nazwać album La Grande Dame, ponieważ myślałem, że byłby wtedy symetryczny z La Folie, a ja jestem ćwierć Francuzem, czego wielu ludzi nie wie, ale wiele osób mówi, że album tytuł powinien być bardziej rzucający się oczy. Był wtedy taki plan, by nazwać go „Monsters”, bo tacy właśnie wszyscy byliśmy. Moja mama była sympatycznym "monster" była bardzo surowa i ostra, ale było w niej coś bardzo ujmującego, więc nie miałem problemu, by nazwać ją "monster". Tak więc wszystko miało się nazywać „Villains”, ale potem Queens of the Stone Age wydali album zatytułowany „Villains” i nie można mieć dwóch albumów o tej samej nazwie, które wychodzą w niedługim odstępie czasu. Jedna z piosenek nosiła tytuł „Monster” i wydawała się całkiem odpowiednia na tytuł, a wszystko przecież zaczęło się od pisania o mojej mamie. Nagranie albumu „Monster” o tych wszystkich ludziach i miejscu, w którym się znaleźli, odległym od tego, jak zaczęli, pomogło mi wyjaśnić pewne sprawy, które mnie dotyczyły i tego, przez co przeszedłem. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że pisanie o innych ludziach jest obiektywne, lecz w pewnym sensie stało się to bardzo subiektywne, ponieważ pomogło mi przemyśleć różne sprawy z perspektywy czasu (LINK).


Jest solistą ale nie znaczy, że występuje sam. Utworzył zespół Hugh Cornwell Electric i występuje gościnnie z rozmaitymi muzykami. Ostatnio z zespołem The Undertones, wcześniej z Jethro Tull (LINK) a jeszcze wcześniej, w 2016 roku podjął współpracę z dr. Johnem Cooperem Clarke (LINK) i nagrał z nim covery amerykańskich i brytyjskich hitów, które wyszły w kompilacji This Time It's Personal (2017), zawierające zabójczą interpretację piosenki autorstwa Jimmy'ego Webba MacArthur Park.



A teraz książki. Wszystkie można zobaczyć TUTAJ i oczywiście pewnie nie jest to jego ostanie słowo. Za jakiś czas wyjdą kolejne, bo muzyk nie potrafi robić nic, zawsze robi coś, nawet gdy pozornie odpoczywa. Nie są to wyłącznie pozycje autobiograficzne, większość to kryminały albo opowieści, które można zakwalifikować jako science fiction.


Jego życie osobiste jest osnute mgłą tajemnicy. Po prostu on sam o tym wiele nie mówi, czasem wspomina o bliżej nieokreślonej dziewczynie z którą aktualnie chodzi lub zrywa. W każdym razie nie był nigdy żonaty i nie ma dzieci. Ma siostrę i dwóch braci, jego szwagrem jest John King, malarz, rzeźbiarz i muzyk rockowo-jazzowy, autor rzeźby wyobrażającej dość duże ucho, która znalazła się następnie na okładce Aural Sculpture. Niektóre z jego prac znalazły się także w Katalogu trasy zespołu w 1985 roku. Sama rzeźba Ucha został wystawiona w parku w Kingston, gdzie stała - zaniedbana i wystawiona na działanie warunków atmosferycznych kilka lat - aż rozpadła się pod koniec lat osiemdziesiątych... Z zawodu Hugh jest biochemikiem (analitykiem) po Uniwersytecie Bristolskim, po których podjął jeszcze studia podyplomowe w Lund w Szwecji, których nie ukończył. Porzucił je gdy dowiedział się, że jego stypendium nie zostanie przedłużone.


Z najnowszych informacji? W końcu listopada miał wystąpić w Irlandii (w Dublinie, Wexford, Cork i Galway), ale przełożył wszystkie koncerty na kwiecień przyszłego roku (LINK). Poza tym on i jego zespół (Hugh Cornwell Electric) pojawią się w charakterze gości specjalnych na trasie The Undertones w 2022. Bilety i program są TUTAJ.


Oprócz robienia albumów, występów i pisania książek, Cornwell produkuje także podcasty (LINK) i chciałby nakręcić film... 

Mimo kreatywności (a może dlatego?) wpada często w stany depresyjne. Depresja stała się wręcz częścią jego osobowości. Bohaterowie książek, które pisze, a zazwyczaj są to opowieści z wątkiem kryminalnym, najczęściej popełniają samobójstwo. Czemu tak się dzieje, czyżby miał jakieś problemy? Chyba nie, bo jak zauważył: Jestem artystą, nie mam rodziny, dzieci i nikt nie jest ode mnie zależny. Może zespół, Pat i Windsor, ale to nie to samo. Robię to, co robię, niezależnie od tego, co się dzieje. Rzucam coraz najwięcej gówna na ścianę. Czasami się trzyma, czasami nie. Będę to kontynuował, nawet gdyby wybuchła wojna (LINK). 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz