sobota, 21 marca 2020

Niezapomniane koncerty: Aurora - echo Kate Bush, Dead Can Dance, Cocteau Twins i Enyi


Być może dzisiaj Aurora, 24 letnie dziecko z Norwegii stała się bardziej komercyjna, ponoć odniosła sukces na Spotify, i to mogło jej przewrócić w głowie. Być może to dzisiaj już nie jest ta sama dziewczyna, która w wieku kilku lat komponowała piosenki, i którą mamy kilkanaście lat później okazję na opisywanym koncercie oglądać. Jedno jest pewne, show jej i zespołu z Radia KEXP transmitowany z Rejkiawiku na 10-lecie istnienia stacji, z 8.11.2018 roku to na prawdę coś na takim poziomie, którego dość dawno nie doświadczałem. A trochę już na tym świecie żyję, i bynajmniej nie chodzi mi o klimat piosenek, choć o to również. Chodzi o skalę głosu, sposób transmisji siebie, kontakt z publiką i znakomity całokształt. Ale przede wszystkim o autentyzm przekazu... Przy okazji mamy tutaj do czynienia z dzieckiem dość skromnym, co widać, aczkolwiek jednocześnie zdającym sobie sprawę z własnej potęgi.

Kto nie widział i nie obcował z Aurorą proszę przed odpaleniem tego koncertu chwycić się czegoś mocno, bowiem już sam początek - jeszcze przed zapowiedzią, pokazuje kto tu za chwilę będzie rozdawał karty. Zamiast klasycznego: dzień  dobry mam około 150 cm wzrostu jestem tutaj i zaraz zaśpiewam, słyszymy zupełnie nietypowe przedstawienie się, które od razu stawia wszystkich na baczność.  Po zapowiedzi wejście smoka - Churchyard, od razu leżymy i oglądamy całość z poziomu podłogi. Jednocześnie mamy okazje obserwować transformację niewiniątka w sceniczną bestię. Całość jest dzieckiem Kate Bush i Tori Amos, końcówka jednak należy do dziecka Lisy Gerrad z Dead Can Dance i po prostu powala. Pikanterii dodaje tytuł... Cmentarz, no cóż znacznie bardziej wolę takie wersje klimatów, że tak powiem funeralnych, niż choćby Pójdę Boso, które wydziera z gardeł przy wieczornych ogniskach po wódce i na kampingach rodzima publika. W zasadzie nie bardzo wiedząc, że śpiewa najweselsze dzieło Karpiela - Bułecki i kolegów o śmierci...  

Jednak lepiej wróćmy do sedna:

Powiedział mi, że należę do cmentarza
Powiedział mi, że mogę odejść, ale nie za daleko
Powiedz mi, skąd ludzie wiedzą, czym jest zranienie, a czym jest miłość?
Powiedział mi, że należę do cmentarza
 
Słowa ostre jak strzały
Rany, których nikt nie widzi
Zamknął wszystkie okna
I uwolnił  swój gniew
Nie będę pamiętać ciebie
Jako kogoś miłego
Proszę, ty jednak pamiętaj mnie
I płacz...
 
Powiedział mi, że należę do cmentarza
Powiedział mi, że mogę odejść, ale nie za daleko
Powiedz mi, skąd ludzie wiedzą, co znaczy zranić a czym jest miłość?
Powiedział mi, że należę do cmentarza
 
Nienawiść delikatnie za nim podążała
Czarne nasiona w jego sercu
Korzenie rozdzierają w sobie miłość
Powiedział mi, że należę do cmentarza
Powiedział mi, że mogę odejść, ale nie za daleko
Powiedz mi, skąd ludzie wiedzą, co jest zranieniem a co miłością?
Powiedział mi, że należę do cmentarza
       

I gdy tak leżymy na łopatkach koi nas Gentle Earthquake nastrojowa ballada o zagubieniu we wszechświecie, uczuciach i miłości, która ma obronić ludzkość. All Is Soft Inside to już zupełnie Kate Bush, zwłaszcza na początku.  Ktoś zaprzeczy - proszę bardzo, oto Egypt z albumu Never Forever:


Gdzieś wewnątrz za to słychać Enye, wszystko jednak okraszone jest zupełnie niesamowitymi klimatami. Piosenka jest o poszukiwaniu przewodnika, który poprowadzi artystkę przez ciemności i mroki życia uczuciowego. Runaway, który nadchodzi po nim to za to całkowicie Enya i jej klimaty... Boadicea - tak nazywa się ta piosenka:


Chwilami także słuchać Tori Amos. Bohaterka mówiąc krótko, chce uciec w bezpieczne miejsce. Forgotten Love, jak sam tytuł wskazuje, jest o pięknie minionych uczuć. Ta  jest za to bardziej dynamiczna. Queendom - piosenka o miłości do przyrody kończy ten miniwystęp.

I chociaż chwilami nie są to klimaty naszego bloga postanowiliśmy artystkę u nas opisać. Naszym zdaniem bowiem, ma przed sobą wielką przyszłość.



A powyżej (i jednocześnie na koniec) dowód, że mimo iż stylistycznie Aurora balansuje gdzieś na granicy komercji, to jednak doskonale znany jej jest klimat o którym na naszym blogu od kilku lat piszemy... Niech zawita tutaj kolejna wielka nieobecna, którą jednak gdzieś tam słychać podczas występu w KEXP, a którą Aurora też na pewno nosi, jak i my, głęboko w sercu... 

Jutro do tego nawiążemy - zatem czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tych treści nie znajdziecie w mainstreamie.


Aurora - live KEXP, 8.11.2018, tracklista: Churchyard, Gentle Earthquake, All Is Soft Inside, Runaway, Forgotten Love, Queendom.  

piątek, 20 marca 2020

Jaką prawdę o Ianie Curtisie skrywa Bernard Sumner, gitarzysta Joy Division?


Co skrywa Bernard Sumner? W jednym z opublikowanych wywiadów, spytany o plany wydawnicze powiedział coś zastanawiającego: Jest jeszcze jedna [książka], którą chciałbym przeczytać, ale zostanie opublikowana po mojej śmierci na temat osoby. Nie powiem, kto to jest. Chcę tylko wyjaśnić prawdę o pewnej sytuacji, ale zgodnie z prawem można to zrobić dopiero po mojej śmierci (LINK). 

Przypomnijmy, że do tej pory Bernard napisał jedną książkę zatytułowaną Chapter and Verse, na którą niejednokrotnie powoływaliśmy się w naszych postach. Napisał ją, bo miał dosyć podpisywania swojej biografii cudzego autorstwa, która szła za 300 dolarów… Jednak do rzeczy – o kim Sumner chce napisać i co wyjaśnić? Ponieważ życie byłych członków Joy Division mimo wszystko kręci się wokół dawno rozwiązanego zespołu – i równie paradoksalnie – wokół osoby wokalisty grupy, czyli Iana Curtisa, ta pośmiertna publikacja będzie albo o Ianie Curtisie albo o Peterze Hooku (tak przypuszczamy).  Nie zapomnijmy, że w jednym w wywiadów Hook wprost powiedział: nigdy nie poznacie prawdy o Joy Division... Więc może jednak?

Z basistą Joy Division i New Order Bernard jest skonfliktowany od dłuższego czasu. Hook (sporo o nim pisaliśmy TUTAJ) występuje ze swoim zespołem prezentując widowiska oparte głównie na repertuarze Joy Division i New Order, a Sumner nadal ciągnie projekt N.O., wraz z Stephem Morrisem i Gillian Gilbert. W 2015 roku wydali nawet nowy album Music Complete. W każdym razie obaj są skłóceni i jeśli się wypowiadają na swój temat to kąśliwie. Naturalnym się zatem wydaje, że druga i ostatnia książka Sumnera byłaby o dawnym przyjacielu, który nie mógłby polemizować z ujawnionymi w niej faktami, czy – wystąpić na drogę prawną – bo autor tych rewelacji już by nie żył.


Prędzej jednak wydaje się, że tajemnica wiedza Sumnera będzie dotyczyć Iana Curtisa. Dlaczego? Bo po jego samobójstwie każda aktywność artystyczna byłych członków Joy Division porównywana jest z tym co zrobił Ian Curtis. On też nadal łączy ich wszystkich w niewytłumaczalny sposób bo nie byli ze sobą blisko. Każdy żył osobno, co szczerze w przytoczonym wywiadzie przyznaje Bernard: Wszyscy kochaliśmy muzykę. Każdego z nas pociągała muzyka. . . Ale nigdy nie rozmawialiśmy o podstawowych przyczynach tego stanu rzeczy. Czuliśmy się jak cztery osoby, a nie grupa, ponieważ w pewnym sensie wszyscy staliśmy na naszych wyimaginowanych piedestałach, robiąc swoje. Byliśmy jakby czterema solistami.
Może powodem pewnego rodzaju znieczulicy, a w zasadzie nadmiernej koncentracji na sobie samym było trudne dzieciństwo Sumnera. Musiał nauczyć się sam dbać o siebie. Był nieślubnym dzieckiem niepełnosprawnej kobiety, która urodziła się z porażeniem mózgowym. Mieszkał w ubogim domu w Salford, z nią i dziadkami (dziadek chorował na guza mózgu, a babcia zarabiała sprzątaniem, w podeszłym wieku oślepła, prawdopodobnie miała nieleczoną jaskrę). Gdy dorósł, bardzo chciał wydostać się z jałowego życia bez perspektyw. W wieku 17 lat opuścił szkołę i poszedł do pracy, bo nie miał pieniędzy. Dostał posadę niższego urzędnika w miejskim urzędzie skarbowym: pakował korespondencję w koperty i wysyłał ponaglenia o zaległe opłaty, co było śmiertelnie nudnym zajęciem. Po wielu poszukiwaniach został gońcem w agencji reklamowej, bo miał wtedy skuter Lambretta, a potem zatrudnił się w studio animacji, gdzie kolorował taśmę filmową… Muzyka była jego szansą na dobre życie. Nic więc dziwnego, że perspektywa tourne po Stanach Zjednoczonych stała się znakiem realizacji marzeń. Aby nic nie zakłóciło tej szansy, próbował pomóc Curtisowi. Posunął się tak daleko, że nawet robił Ianowi seanse hipnotyczne, których pełną transkrypcję zamieściliśmy TUTAJ.  Oczywiście nie pomogły, ale uzyskane informacje przynajmniej dały odpowiedź na pytanie, czego podświadomie chciał Ian (LINK). Potem stwierdził: Próbowaliśmy wszystkiego, aby mu pomóc ponieważ nie chcieliśmy, aby umarł lub zrobił coś głupiego. Chcieliśmy mu pomóc w rozwiązaniu jego problemów, a on zamiast uporządkować swoje problemy, po prostu się zabił i muszę powiedzieć, że nas to rozgniewało. To nie była droga. Powinien był po prostu wycofać się z zespołu, wziąć sześć miesięcy urlopu czy coś w tym stylu, po prostu zostawić wszystko, by ułożyć sobie życie”. W każdym razie śmierć Iana Curtisa była dla niego szokiem. Zadzwonił do niego Rob Gretton. Po wielu latach Sumner tak opisał tę szczególną rozmowę: Biedny Rob, musiał mi powiedzieć kilka razy [że Ian nie żyje], zanim to do mnie dotarło. Zszokowałem zsunąłem się na podłogę. Nie rozmawiałem, nie mogłem, nie chciałem powiedzieć ani słowa. Chłopaki z Section25 naprawdę się mną opiekowali. Wszyscy byli dla mnie dobrzy, również chłopaki z A Certain Ratio, ale tak naprawdę nie rozmawiałem z nikim aż do pogrzebu. Wszyscy inni poszli wcześniej zobaczyć Iana w trumnie, ale ja nie mogłem, nie mogłem się z tym pogodzić. Chciałem zapamiętać go takim, jakim był za życia. Ciekawa rzecz wydarzyła się na dzień przed śmiercią Iana. Byłem w Heaton Park w Prestwich z Simonem Toppingiem z A Certain Ratio i był to piękny słoneczny dzień. W Heaton Park znajduje się duże wzgórze, a kiedy staliśmy u jego podnóża, po jego szczycie przegalopował piękny biały koń. Nie miał jeźdźca ani siodła, było to po prostu niesamowite stworzenie, czysto białe, z grzmiącym stukotem zbiegł w dół wzgórza w naszą stronę, moją i Simona. W parku było pełno ludzi cieszących się słońcem, ale koń ruszył prosto na nas. Zatrzymał się tuż przed nami, rzucił grzywą, kilka razy pochylił głowę i przez chwilę patrzyliśmy na siebie. W tamtym czasie wydawało się to dziwne, ale biorąc pod uwagę wydarzenia nocy, które mnie czekały, zastanawiam się, czy to nie była jakiś wróżba (LINK). Nam także to wydarzenie wydaje się być dziwne. Podobnie jak pomysł hipnozy Iana Curtisa. Zastanawiamy się – co jeszcze zdarzyło się przed śmiercią frontmana Joy Division o czym nie wiemy? Innymi słowy - co dręczy Bernarda Sumnera? Ian podczas seansów hipnotycznych mieszkał z Sumnerem przez dwa tygodnie, a gitarzysta Joy Division cierpiał na bezsenność. Mieli wtedy bardzo dużo czasu na rozmowy... Jeśli przeżyjemy Sumnera, na pewno o jego książce napiszemy.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 19 marca 2020

Polish Coldwave Journey: unikatowy dokument o polskiej chłodnej fali z udziałem między innymi Variete i Undertheskin

Pamiętacie tę kompilację The Lighthouse Saga? Całkiem niedawno prezentowaliśmy ją na naszym blogu TUTAJ. Jedna z piosenek na niej, dokładnie ta: 



wykonywana jest przez duet Deus Faust pod której nazwą ukrywa się  André Savetier z Koszyc na Słowacji  (wokal) i Raymond Nelson z północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych (muzyka).
 
Jako że świat jest naprawdę mały, szybko okazało się, że André Savetier nie tylko jest muzykiem, lecz również tak jak my prowadzi blog (TUTAJ) i jest fanem cold wave. Lecz to nie wszystko – jest znawcą i miłośnikiem polskiego cold wave. To wyjaśnia dlaczego zrealizował ponad godzinny film o polskich zespołach nurtu zimnej fali.
Polish Coldwave Journey  jest unikatowym dokumentem. Powstał niezmiernie szybko, w ciągu kilku miesięcy, licząc od pomysłu z kwietnia do premiery, która miała miejsce 15 sierpnia 2017 roku (LINK).  W lipcu autor przyjechał wraz z współpracowniczką, która trzymała kamerę, Cyrene Kazhan, do Polski i odwiedził osiem zespołów w pięciu różnych miastach: Kraków, Łódź, Trójmiasto, Warszawę i Wrocław. Wcześniej Savetier dobrze przygotował się do trasy, studiował biografie grup i słuchał ich nagrań.

Film składa się z wypowiedzi kilkunastu muzyków, którzy – najczęściej popijając piwo – opowiadają po polsku (autor zna nasz język) lub po angielsku: o sobie, swojej twórczości, o początkach grupy, a wreszcie o tym, co jest dla nich najważniejsze. Po kolei wystąpili: Mariusz Łuniewski z Undertheskin (pisaliśmy o nim TUTAJ) i Deathcamp Project, Paweł Strzelec i Marcin Regucki z Alles, Robert Tuta z 1984, Grzegorz Kaźmierczak z Variete (pisaliśmy o nim TUTAJ), Paweł Goździewicz z Dogs in Trees, Piotr Pawłowski i Artur Hajdasz z Made in Poland, Rafał Jurewicz, Michał Miegoń (nasz wywiad z nim jest TUTAJ) i Michał Młyniec (TUTAJ) z The Shipyard, Dominik Pędziwol (Nacht und Nebel) i Lepszy Darko (This Cold) z Cabaret Grey .

Jest to jeden z niewielu dokumentów, który nie jest wyreżyserowany a jego bohaterowie mogą się wypowiedzieć, bez odczuwalnej presji ze strony realizatora. I tak minuta po minucie ciągnie się opowieść o polskiej zimnej fali. Dowiadujemy się o jej początkach na festiwalu w Jarocinie (o którym pisaliśmy TUTAJ), o inspiracjach wśród których przewijają się nasze ulubione nazwy: Joy Division, the Cure, X-mal Deutschand, Dead Can Dance, Kraftwerk, o tym jakie były początki poszczególnych grup i plany… Nie będziemy streszczać filmu, bo chcemy aby nasi czytelnicy zadali sobie trud i sami go obejrzeli. A warto, bo można dowiedzieć się z niego mnóstwo ciekawych rzeczy, choćby to, czemu polskie zespoły głównie śpiewają po angielsku (nie jest to podyktowane względami komercyjnymi) lub czym różni się polska zimna fala od angielskiej cold wave.


Zakończymy za to myślą rzuconą przez jednego z muzyków: każda piosenka musi być inna, bo nie da się tkwić w tunelu. Ta myśl jest nam bliska, bo i nasze posty są różnorodne. Dlatego nie pozostaje nic innego jak nas czytać - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 18 marca 2020

Z mojej płytoteki: Joy Division - Desperation takes hold, kolejny bootleg tym razem na CD

W dziale Z Mojej Płytoteki przyszła pora na kolejny bootleg Joy Division, który zakupiłem w latach 90-tych na aukcji internetowej. Omawiamy dzisiaj Desperation Takes Hold wydany przez... no właśnie, nie wiemy, bowiem nie nigdzie znaku wytwórni ani jej nazwy. Na okładce nawiązanie graficzne do Closer (TUTAJ), czy późniejszych wersji Love Will Tear Us Apart (TUTAJ), czyli ogólnie sztuki fotograficznej B.P. Wolffa (TUTAJ). Zresztą motyw nagrobkowy jest obecny na okładkach zespołów chłodnofalowych do dzisiaj, i jakby nie patrzeć jego obecność zawdzięczamy Peterowi Savilleowi (TUTAJ). 
Środek wkładki jest pusty, a po drugiej stronie nagrobkowego aniołka widnieje zdjęcie Iana Curtisa  i motto - fragment tekstu piosenki Dead Solus.
Poza tym na dysku namalowano fale pulsara z okładki Unknown Pleasures, której historię omawialiśmy już na naszym blogu bardzo wnikliwie (TUTAJ). Z tyłu natomiast zdjęcie nagrobkowe i tracklista, z błędami zresztą, co świadczy o dość amatorskim podejściu. Nie dość że błędy w tytułach, to jeszcze tracklista z Leeds jest nieco pomylona, czyli co innego widzisz - co innego słyszysz.
Co do zawartości muzycznej, nie ma sensu się zbyt długo rozwodzić. Każdy fan Joy Division łatwo rozpozna, że zaczyna się od najbardziej bootlegowanego koncertu zespołu w Paradiso w Amsterdamie, o którym pisaliśmy TUTAJ. O roli klubu w muzyce pisaliśmy za to TUTAJ. I powiem tyle - znam lepsze wersje... Nie dość że lepsze dźwiękowo, to jeszcze pełniejsze. Ot choćby opisywana przez nas TUTAJ. No to odpalmy tą lepszą wersję:


Idźmy zatem dalej - drugą część stanowi również niepełna wersja koncertu zespołu z festiwalu muzyki science - fiction, czyli Futuramy z Leeds z 8.09.1979 roku. Okoliczności tego koncertu opisał w swojej najnowszej książce Jon Savage (TUTAJ): 8.09 zespół zagrał na Futuramie w Leeds. Sala była niesprzątnięta i walały się śmieci, poza tym było zimno, sala była w stylu areny. 

Dave Simpson opowiada, że ten festiwal był pierwszym na którym widział Joy Division. Utkwiło mu też w pamięci Section 25. Joy Division zostało wprowadzone przez Tony Wilsona jako awesome Joy Division i zaczęli od Dead Souls. Zaszokował go długi wstęp, bo zwykł być przyzwyczajony do kilkusekundowych. Prawdopodobnie Ian powiedział tylko: dobry wieczór - jesteśmy Joy Division a później nastała muzyka. Mówi, że ten występ całkowicie odmienił jego życie. Przestał z dnia na dzień słuchać Sham 69 czy UK Subs... Zaczął Joy Division, the Bunnymen i audycji  Peela. 

Posłuchajmy zatem tego występu, w odpowiedniej kolejności i cytowaną powyżej zapowiedzią Iana Curtisa.  

Reasumując: bootleg jest niepełny, nagrania słabszej jakości niż na winylach, a okładka delikatnie mówiąc amatorska. Warto mieć jedynie z powodów czystko kolekcjonerskich, lub żeby posłuchać w samochodzie. I to by było na tyle. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

wtorek, 17 marca 2020

Fotografie Hosseina Zare: droga wiodąca do kresu życia

W życia wędrówce, na połowie czasu,
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi…


Czarno-białe zdjęciach (choć nie tylko, bo także kolorowe) irańskiego fotografa Hosseina Zare (ur. 1992 r.) ukazują drogę wiodącą do kresu życia. Zresztą nie tylko droga jest u niego metaforą życia, także drzewo, samotna chmura, daleki horyzont… Fotografie są proste i zrozumiałe, a komentarzem do nich są ich zwięzłe tytuły Na próżno, Do…, Dystans, Kroki.









Niektóre z jego zdjęć zdradzają inspiracje znanymi obrazami modnego surrealisty, którym jest Rene Magritte o którego twórczości i jej wpływie na współczesną sztukę już pisaliśmy (TUTAJ). Szczególnie jest to widoczne na fotografiach z samotną sylwetką mężczyzny i drabiną.  Autor zresztą za pomocą prozaicznych skojarzeń i użytych środków wyrazu potrafi oddać położenie człowieka, który sam musi sobie dawać radę w życiu. Zare odwraca krajobrazy i miasta do góry nogami, tworzy symetrie, sprawia, że człowiek chodzi się na niebie i wprowadza elementy, które mogą go unieść w górę, czyli drabiny, huśtawki, schody… Są one w dodatku zawieszone w niebycie lub prowadzą donikąd. Takie kompozycje i surrealistyczna perspektywa mimo ich urody roztaczają aurę dramatyzmu i beznadziei. Wydaje się, że artysta w każdym obrazie mierzy się z życiem i jego problemami. Z samotnością i smutkiem…





Fotograf jest podobno samoukiem, co trudno przyjąć widząc tak mistrzowsko ukształtowane, nierealistyczne sceny. Wszystkie jego zdjęcia objęte są prawami autorskimi i pochodzą z jego strony LINK. Artysta w każdym razie nie jest amatorem lecz już uznanym twórcą, laureatem wielu nagród i międzynarodowych wyróżnień.

Cytat otwierający nasz post pochodzi z Boskiej Komedii. I wydaje się że doskonale pasuje do przytoczonych obrazów. Bo czy życie nie jest komedią, w której przyszło nam grać, niekoniecznie główne role.


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

poniedziałek, 16 marca 2020

Isolations News 80: Genesis P. Orridge RIP, Koronawirus a muzyka, Kij i Ogorzałek w Salford, wystawa Natalie Curtis, Sex Pistols o zejściu, Fish kończy, Beatlesi wracają, Clannad koncertuje, muzyka Amazon za darmo

Zmarł na białaczkę, w wieku 70 lat Genesis P. Orridge jeden z współtwórców takich zespołów jak Throbbing Gristle, czy Psychic TV.

O pierwszym z zespołów pisaliśmy przy okazji omawiania kultowego wydawnictwa Cherry Red Records pt. Na Zewnątrz Wszystkiego będącego swoistego rodzaju encyklopedią post-punk. Przypomnijmy, że zespół uważany jest za pionierów muzyki industrial. Więcej TUTAJ.

Trwa masowa panika wywołana chińskim prezentem z Wuhan. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jak widać na powyższym obrazku (LINK) Independent poleca listę płyt których warto wysłuchać gdy jest się na kwarantannie. Lista płyt jakie należy mieć przy sobie gdyby okazało, że owa kwarantanna jest naszą ostatnią - w przygotowaniu. Ponoć są na niej polskie Nagrobki, o których pisaliśmy TUTAJ.

Jedni wstrzymują koncerty w powodu koronawirusa a inni zgłaszają zmiany trasy.  Wśród tych, którzy zmienili daty lub miejsca występów jest Iggy Pop (LINK), Rage Against the Machine (LINK), Pearl Jam, Slipknot, They Might Be Giants, Guns N'Roses, Bernard Sumner w Japonii (o tym w wywiadzie z nim  LINK) i wiele innych - pełna lista wykonawców z informacją o tym, jak odzyskać zwrot za bilety jest TUTAJ.

Z powodu pandemii odwołano a w zasadzie - przesunięto - także szereg imprez, w tym z kwietnia na czerwiec Record Stored Day 2020 (LINK) o którym wspominaliśmy tydzień temu (TUTAJ).

Również organizatorzy Rock And Roll Hall of Fame opublikowali oświadczenie, w którym informują, że przełożyli majową ceremonię z udziałem Nine Inch Nails i Depeche Mode z 2 maja na bliżej nieokreślony czas do końca roku 2020. Nowy termin zostanie ogłoszony w odpowiednim czasie (LINK).



W temacie - personelowi klinicznemu szpitali w Greater Manchester zaleca się golenie brody i zarostu w celu zwalczania rozprzestrzeniania się koronawirusa. Apel w tej sprawie wystosował dyrektor medyczny w Pennine Acute Hospitals NHS Trust (LINK). Lekarze i inni pracownicy służby zdrowia pochwalili jego postawę, ujawniając, że oni już zgolili brody i wąsy. Chodzi o to aby maski ściślej przylegały do twarzy. Na dalszym etapie, celem uzyskania jeszcze lepszego dopasowania, dyrektor planuje zastosowanie Kropelki.



Skoro padła już nazwa miasta Joy Division, na wystawie EARTS Fete 2020 w Whitworth Locke w Manchesterze właśnie można zobaczyć dzieła twórców z Polski, którzy zamieszkali w Salford: Magdaleny Kij i Mirosława Ogorzałka. Pierwsza pokazała manekina w czarnej sukience i masce, a drugi grafiki (LINK). Manekin wykonany jest z materiałów pochodzących z recyklingu. Przypomina się scena z jednego z kabaretów, gdy dziennikarz i artysta siedzą przy kawie i ten pierwszy pyta: a ile czasu potrzeba żeby bronchit uzyskał konsystencję tego pięknego stolika?


Drugi news o Manchesterze dotyczy mieszkającej tam córki Iana Curtisa Natalie (warto zerknąć TUTAJ), która pokaże swoje zdjęcia z cyklu Malibu Night Waves wykonanego w 2018 roku na wystawie w paryskiej galerii sztuki Arnaud Lefebvre w dniach od 2 kwietnia do 2 maja (LINK). Na wernisaż zapraszamy 2 kwietnia w godzinach od 18:00 do 20:00. A tak brzmią oryginalne Malibu night waves:

I jeszcze o Manchesterze - pojawi się kolejna część horroru Krzyk. Będzie to piąty film z tej serii (LINK). Gorsze horrory dzieją się naprawdę, w Manchesterze ojciec z synem zamordowali dziadka bo ten stanął w obronie byłej dziewczyny swojego syna (LINK).  Jeden z morderców pracował społecznie w domach opieki udzielając psychicznego wsparcia, drugi miał ustabilizowane życie, żonę i dzieci. Jak widać każdemu może odpier$%lić więc uważajcie.



Natomiast nie odwaliło jeszcze muzykom kultowego Sex Pistols. Paul Cook, perkusista i członek-założyciel tego punkrockowego zespołu wypowiedział się o szansach na zejście grupy i wspólny występ (LINK) - wykluczył jedno i drugie. Jedynym zejściem, którego nie wykluczają muzycy Pistolsów to zejście śmiertelne, ale ponoć nie w najbliższym czasie.


Za to zejście z estrady planuje legendarny wokalista Marillion Fish, który udostępnił na YT tytułową piosenkę ze swojego ostatniego w karierze albumu Weltschmerz, którym pożegna się ze swoimi fanami.  


Będzie go promował podczas koncertów w Polsce, zaplanowanych na listopad tego roku, bilety są TUTAJ.



Dawno natomiast zeszli ze sceny legendarni the Beatles. I wracają do nas zza światów, bowiem od 4 września w kinach będzie można zobaczyć dokument Petera Jacksona "The Beatles: Get Back". Stało się to możliwe po tym gdy Disney kupił prawa do filmu. Obraz powstaje dzięki współpracy Jacksona z Paulem McCartneyem, Ringo Starrem, Yoko Ono i Olivią Harrison. Reżyser wykorzysta nigdy wcześniej nie udostępnione studyjne nagrania Beatlesów  z 1969 roku, zarejestrowane przez Michaela Lindsay-Hogg. Było to 18 miesięcy przez rozpadem grupy - szczegóły TUTAJ.

 
Wracają też inne brytyjskie grupy. Nicky Wire ujawnił szczegóły dotyczące wydania remarku albumu Manic Street Preachers   „Gold Against The Soul” z 1993 roku planowanego na 12 czerwca. Do produkcji płyty zostanie wykorzystana przypadkowo znaleziona taśma demo i archiwalne zdjęcia autorstwa Mitcha Ikedy (LINK). Zespół w związku z tym wystąpi na festiwalu Glastonbury 2020 (LINK). Widać, ze życie w komunie, do którego chęć swego czasu przystąpili członkowie grupy, nie zakończyło się finansowym sukcesem...
 

Koncertuje też Clannad o których pisaliśmy TUTAJ wysprzedał wszystkie miejsca na swoje kwietniowe koncerty w Polsce dlatego ogłosił dodatkowe daty występów w maju (LINK). Chciałoby się powiedzieć, niedługo przyjdzie czas koronawirusokorekty dat.
I skoro od wirusa zaczęliśmy to na nim skończymy. Jeśli bowiem siedzicie tak w swoich domach to możecie skorzystać z Amazon Music HD bezpłatnie przez 90 dni. Na platformie jest zgromadzone ponad 50 mln utworów (LINK)... Ciekawe czy są tam też utwory Nagrobków?


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 15 marca 2020

Tą płytę trzeba znać: Theatre of Tragedy - Velvet Darkness They Fear, jedna z najlepszych płyt gotyku

Mimo upływu lat, bo omawiamy dziś album nagrany został w 1996 roku, nic nie zmienia mojej opinii... To bez wątpienia jedno z najlepszych wydawnictw muzyki gotyckiej w historii tego nurtu. Nie zawaham się żyć porównań do czołówki, Closer Joy Division,  In the Flat Field Bauhaus, czy Faith the Cure. I mimo że Norwegowie nie zdobyli takiego rozgłosu, jak wymienione przed chwilą zespoły, to potrafili dokonać czegoś do nich porównywalnego. Zrobić coś absolutnie nowatorskiego mało tego, nadać muzyce niepowtarzalny klimat, okrasić efektami, charakterystycznymi zmianami rytmu, rozmowami, cytatami, przez co album zyskuje ponadczasowy wydźwięk. Jeśli do tego dodać fakt, że teksty pisane są (poza jednym) w języku nowoangielskim, to łatwo wyobrazić sobie z czym mamy do czynienia. Zdaję sobie sprawę, że głos Raymonda Rohonyi nie każdemu może się podobać, ale w kontraście do znakomitego i delikatnego wokalu Liv Kristine staje się bardziej stonowany i mniej drażniący. Stary chwyt: ogień i woda... 

Zanim omówimy płytę może na zachętę klip do do utworu Taniec z Cieniem, który chyba dość jasno uświadomi osobom nieznającym Theatre of Tragedy o czym mówimy:


Jakieś pytania? Taki jest cały album - to absolutne mistrzostwo gatunku... Na poprzednim - debiutanckim, były już przesłanki wskazujące, że zespół ma coś do powiedzenia, ale skok cywilizacyjny jaki wykonali między pierwszym a drugim albumem można porównać np. do skoku jaki Dead Can Dance wykonali między Spleen and Ideal a Within the Realm of Dying Sun... Nie dziwi zatem, że ani Theatre of Tragedy, ani Dead Can Dance po wspomnianych albumach nie nagrali już nigdy płyty na takim poziomie, co nie znaczy, że kolejne ich wydawnictwa były złe. Po prostu są w historii muzyki albumy, po których nic już nie zabrzmi lepiej. 

Wydawnictwo otwiera instrumentalny Velvet Darkness They Fear, wprowadzający nas w nastrój i łączący się z Fair and 'Guiling Copesmate Death. Trudno miejscami jednoznacznie napisać, z powodu języka, o czym jest tekst, jak zrozumiałem dobrze to o przemijaniu, sączącym się niczym piasek w klepsydrze... Piosenka jest długa, przechodzi przez kilka faz, zmian rytmu. Po niej Bring Forth Ye Shadow - jaki wstęp! 

Czas to otchłań -
Głęboka jak tysiące nocy
Spieszę się, śpieszę
Po co to tempo?
Jeszcze jeden krok ku nicości
Zachowam na pamiątkę śmiertelny pocałunek


Po nim Seraphic Deviltry i mój ulubiony -  And When He Falleth. Piosenkę tą można interpretować jako dialog między osobą wierzącą a Złem.  Zło mieszka w zamku, a kluczowym fragmentem jest:

M: Ten krzyż, który nosisz na szyi czy to tylko dekoracja, czy jesteś prawdziwie wierzącą chrześcijanką?

K: Tak, wierzę - naprawdę


M: Więc chcę, żebyś go natychmiast usunęła! I nigdy nie nosiła w tym zamku 

Po czym następuje akt niewiary... Można śmiało powiedzieć, że tekst ociera się o satanizm, bowiem następuje typowe podważanie wiary, a krzyż nazwany jest symbolem brudnej miłości:

M: Głód, Zaraza, Wojna, Choroby i Śmierć! Rządzą tym światem

K: Jest też miłość, życie i nadzieja 

M: Mam bardzo małą nadzieję, zapewniam


Według narratora dowodem na istnienie Boga powinno być nieistnienie zła. 

Po nim kolejny doskonały moment Der Tanz der Schatten - mamy go powyżej na teledysku, z tekstem w języku niemieckim. Taniec nad grobem zakończony wyznaniem miłości.   Black as the Devil Painteth - o wizjach roztaczanych przez diabła. Ten utwór znakomicie się rozkręca, ze spokojnego do dość dynamicznego. Ciekawie się kończy, by przejść w On Whom the Moon Doth Shine i The Masquerader and Phoenix. I mimo tego że chnwilami nie do końca wiemy o czym śpiewają, możemy być pewni, że rzadko kiedy można spotkać takie epickie zakończenie. A kto pod koniec nie słyszy gitar z Something Must Break Joy Division, niech pierwszy rzuci kamieniem... 

Teraz długo nic nie zabrzmi już lepiej... 

 
Theatre of Tragedy - Velvet Darkness They Fear, Massacre Records 1996, producent: Peter Coleman. Tracklista: Velvet Darkness They Fear, Fair and 'Guiling Copesmate Death, Bring Forth Ye Shadow, Seraphic Deviltry, And When He Falleth, Der Tanz der Schatten, Black as the Devil Painteth, On Whom the Moon Doth Shine, The Masquerader and Phoenix.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w manistreamie.