środa, 11 kwietnia 2018

Niedocenieni: Vini Reilly, przyjaciel Iana Curtisa z Joy Division


Zamysłem rubryki niedocenieni miało być  promowanie młodych artystów, zespołów które albo już nie istnieją, albo są dopiero na początku drogi na szczyt. Kilka razy jednak zdarzyło się, że piszemy o artystach w pewien sposób niespełnionych. O geniuszach, którzy mimo tego, że potrafili i potrafią wiele, to ciągle wie o tym jedynie wąskie grono koneserów. Z czego to wynika? 

Miałem w życiu okazję poznać kilku geniuszy. Ludzie ci zwykle żyją bardzo skromnie, często w zaniedbanym otoczeniu, nie zdając sobie sprawy z własnych umiejętności. Często są to ludzie chorzy, żyjący w depresji, strachu. I gdybym miał wymienić najważniejszego niedocenionego to byłby to bohater dzisiejszego wpisu. Vini Reilly twórca Durutti Column, zespołu który nagrywał dla Factory Records

Szybki test: najlepsi gitarzyści w  historii rocka? Padną nazwiska Hendrix, Clapton, King, Berry, Gilmour, Young i wielu innych (TUTAJ). Ale na tych listach brakuje Viniego Reilly, niezwykłego gitarzysty, w zasadzie multiinstrumentalisty, o niesamowitym talencie i warsztacie. Gitarzysty który swoją grą wyprzedził innych o wieki. Debiutancka płyta Durutti Column w zasadzie duetu, posiadała okładkę z papieru ściernego (TUTAJ wspomina to, w wywiadzie którego tłumaczenie zamieściliśmy, sam Ian Curtis. Swoją drogą mało kto wie, że Curtis dorabiał sobie w Factroy przy sklejaniu tej niesamowitej okładki...). Zespół powstał w 1978 roku i obok Joy Division i Happy Mondays był w czołówce grup otoczonych opieką Tony'ego Wilsona. Na marginesie nagrania realizował sam mistrz dźwięku Martin Hannett... 

Vini Reilly cierpiał na depresję, miał za sobą kilka prób samobójczych, przyjaźnił się też z Ianem Curtisem, w okresie kiedy ten planował samobójstwo, a Ianowi Curtisowi poświęcił aż trzy utwory. Najważniejszy i najbardziej znany to The Missing Boy, z płyty LC o której jeszcze napiszemy. To odruchowa reakcja, rozmawiałem z Ianem po jego pierwszej próbie samobójczej. To dlatego zatytułowałem tak piosenkę, on został utracony, nigdy nie poleciał do USA. Znałem go bardzo dobrze, jak i Annik z którą zaprzyjaźniłem się po śmierci Iana. Ona była jedną z założycielek Les Disques du Crepuscule i wydawnictwa Factory Benelux. - wspomina (TUTAJ).

Ian był jedną z tych dusz męczenników. Epilepsja pogłębiała się, a oni faszerowali go barbituranami (Martin Hannett też o nich wspominał w wywiadzie, którego tłumaczenie publikowaliśmy TUTAJ), bo tak wtedy walczono z epilepsją. Problem z barbituranami jest taki, że tracisz świadomość jesteś oderwany od rzeczywistości, a oni zapisywali mu na prawdę duże dawki (tezę że Curtisa zabiły leki wysnuł Peter Hook - pisaliśmy o tym TUTAJ). Myślę, że kombinacja tych leków, plus pomysł koncertów w USA to było po prostu za wiele. (TUTAJ).

piosenka The Missing Boy w wersji live brzmiała tak:


Myślę, że jeszcze nie raz wrócimy do Durutti Column. Jeszcze kilka ważnych klipów.  Twierdziłem i twierdzę, że Vini był (jest?) geniuszem gitary. No bo jak nazwać na przykład to:


Jakieś pytania? To może skoro geniusz, to czy wytyczał też jakieś nowe muzyczne szlaki? Proszę bardzo, z mojego (obok LC) ulubionego albumu Durutti Column zatytułowanego po prostu Vini Reilly piosenka Opera I:


A inne? To może  Love no more?



W 2010 roku Vini Reilly przeszedł trzy udary mózgu. Walczył z bezwładem ręki. Pomogli mu fani. Napiszę o tym w kolejnym tekście, bo to już zupełnie inna historia....

4 komentarze:

  1. Może skorzystam i spróbuję tej dawki muzyki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki choć przegląd Twojego bloga upewnia mnie że raczej lepszy będzie Martinez z filmu Solaris. No i Nick Cave ale o nim jeszcze nie pisaliśmy. Pozdrowienia

      Usuń
  2. Najpiękniejsze utwory Vinniego to Never Known i Love No More

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część Michu - dorzućmy jeszcze do kompletu Opera I. Miło że wpadłeś na bloga zapraszamy częściej i pozdrawiamy

      Usuń