czwartek, 14 marca 2019

Kinowa jazda obowiązkowa: Repo Man - lepiej umierać na stojąco, niż żyć na kolanach

Film Komornik (Repo Man) z 1984 roku został zrealizowany przez Alexa Coxa i na pewno powinien spodobać się wszystkim lubiącym kino Davida Lyncha i muzykę Iggy Popa. Zresztą już od samego początku szokuje pierwszymi kadrami, kiedy to nieznana moc powoduje anihilację pewnego policjanta, chcącego zbadać zawartość bagażnika samochodu prowadzonego przez... fizyka atomowego... 
Głównym bohaterem filmu jest młody punk Otto Maddox (grany przez Emilio Esteveza) który nie bardzo wie, co zrobić ze swoim życiem. Natura buntownika sprawia, że nie potrafi podporządkować się pracodawcom i zagrzać miejsca w jakiejkolwiek pracy. Imprezuje, bawi się, i kiedy chciałby podjąć naukę i prosi rodziców o obiecane środki, okazuje się że on wszytko zapisali misji wysyłającej Biblię do Salwadoru...
W końcu daj się nabrać Budowi (w tej roli znany z filmów Lyncha Harry Dean Stanton)  - właścicielowi firmy komorniczej i przez zupełny przypadek rozpoczyna pracę komornika.  Jego zadaniem jest odzyskiwanie samochodów dłużników. Otrzymuje przy tym lekcję życia. 
Podczas jednej z akcji poznaje Leilę, dziewczynę zainteresowaną UFO, która ma całkiem dziwnych znajomych...
Jedną z kluczowych postaci filmu, jak okazuje się na zakończenie,  jest Miler (grany rzez Tracey'a Waltera)  który podczas zabawnych rozmów uświadamia Otto czym jest kosmiczna świadomość, skąd się biorą ludzie, i czym tak na prawdę są latające spodki. Ich dialogi obfitują w szereg zabawnych scen, jak i zresztą cały film...

Akcja filmu toczy się wokół poszukiwania Malibu Falcona z tajemniczym ładunkiem w bagażniku. W poszukiwania, poza komornikami, wmieszane zostają służby specjalne, gangsterzy, ale i  byli kumple Otta zażywający narkotyki i żyjący z rabunku. 

Dla jednego z nich zresztą kontakt z tajemniczą zawartością bagażnika samochodu kończy się tragicznie...
Co tak na prawdę było w bagażniku auta? Kto je odnajdzie i jak zakończy się cała ta historia? To wszystko w filmie, natomiast warto pokusić się o kilka refleksji płynących po jego obejrzeniu.


Po pierwsze film Coxa pokazuje beznadzieję lat 80 - tych, trudną sytuację młodych ludzi bez przyszłości (no future). Porusza przy tym ważny temat ewolucji światopoglądu. Gdzie są dzisiaj członkowie subkultur? Punki, metalowcy? Jak śpiewał klasyk - obrastają w tłuszcz? Film pokazuje, że bycie członkiem subkultury ma zawsze swój kres, przychodzi w końcu problem samoutrzymania, zarobienia na siebie i życia na własne konto. Oczywiście można żyć jak kumple Otta, ale czym to się kończy widzimy w filmie. 

Przy okazji młody chłopak poznaje czym jest solidarność komorników, poznaje ich kodeks i wzajemną lojalność. Ale w końcówce filmu cały ten mit upada, bowiem dowiaduje się, jak gorzko zostaje podsumowana kariera komornika, kiedy Bud w przypływie szczerości wyznaje: 11 lat harówki i co z tego mam? Gówno! 

W końcu Bud ginąc wygłasza jedną z najważniejszych kwestii filmu: Wolę umierać na stojąco, niż żyć na kolanach...
Cały film natomiast, zwłaszcza końcowa scena ukazują starą prawdę: wiara przenosi góry...   

I tym optymistycznym akcentem kończymy opis, szczerze zachęcając do jego obejrzenia, jak i do przeczytania ciekawego artykułu o kulisach kręcenia tego doskonałego filmu (TUTAJ).  

Niedługo napiszemy o kolejnym, a będzie to arcydzieło.  Nie zapomnijcie, że to dzięki nam je poznajecie, a my robimy to zupełnie za darmo. 

Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz